Tajemniczy opiekun/List LXXI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tajemniczy opiekun |
Wydawca | Bibljoteka Groszowa |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Polska Drukarnia w Białymstoku Sp. Akc. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Róża Centnerszwerowa |
Tytuł orygin. | Daddy-Long-Legs |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wstałam przed świtem! Obudził nas nocny stróż — było nas sześć — ugotowałyśmy sobie kawę na maszynce (napewno nie widział pan nigdy tylu fusów!) i zawędrowałyśmy na odległy o dwie mile angielskie szczyt pagórka, aby oglądać stąd wschód słońca. Wlazłyśmy na najwyższe miejsce! Słońce waliło wprost w nas!
Nie przypuszcza pan chyba, że nie przyniosłyśmy z sobą świetnych apetytów do śniadania!
Dopiero w tej chwili spostrzegłam, jak bardzo wybuchowy jest dzisiaj mój styl. Cała stronica usiana wykrzyknikami.
Chciałam rozpisać się o pączkujących drzewach, o nowej, wysypanej popiołem, drodze na boisku, o okropnym wykładzie biologji, który mam opracować na jutro, o nowych łódkach na jeziorze, o Kasi Prentissównie, chorej na zapalenie płuc, o Piotrusiowej kotce angorskiej, która uciekła z domu i którą ukrywano przez dwa tygodnie w Fergusson Hall, dopóki nie wyśledziła tego jedna z naszych pokojówek, o moich trzech nowych sukniach: różowej, białej i niebieskiej w kropki z odpowiednim do niej kapeluszem — ale jestem zanadto śpiąca. Zawsze się tem wykręcam, prawda? Ale kolegjum dla dziewcząt jest środowiskiem bardzo absorbującem, tak, że jesteśmy bardzo zmęczone ku końcowi dnia! Zwłaszcza, kiedy dzień zaczyna się o świcie.