Tako rzecze Zaratustra/O przyjacielu
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O przyjacielu |
Pochodzenie | Tako rzecze Zaratustra |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze „Ignis” S. A. |
Wydanie | nowe |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Toruń, Warszawa, Siedlce |
Tłumacz | Wacław Berent |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Całe Mowy... Cały tekst |
Indeks stron |
O PRZYJACIELU
„Jednego mam wokół siebie zawsze za wiele“ — myślał pustelnik. „Zawsze tylko: jeden razy jeden — gdy trwa dłużej, uczyni dwa!“
Ja i mnie są zawsze w zbyt żarliwej ze sobą gawędzie: jakżeby to wytrzymać się dało, gdyby nie było przyjaciela?
Dla pustelnika przyjaciel jest zawsze trzecim: trzeci jest korkiem, nie dopuszczającym, by rozmowa dwu zapadła w głębie.
Och, zbyt wiele głębin czyha na wszystkich pustelników. Dlatego też tęsknią do przyjaciela i do jego wyżyn.
Nasza wiara w innych pokazuje, w co pragnęlibyśmy uwierzyć w samym sobie. Tęsknota za przyjacielem jest naszym zdrajcą.
Często pragnie się miłością przeskoczyć tylko zawiść. Często również urażamy, czynimy sobie wroga, aby ukryć, iż sami jesteśmy urażalni.
„Bądźże przynajmniej mym wrogiem!“ — tak mówi prawdziwa pokora, co o przyjaźń prosić nie śmie.
Kto chce mieć przyjaciela, winien chcieć i wojować za niego: a kto wojny pragnie, winien potrafić być wrogiem.
Należy w druhu swoim czcić jeszcze i wroga. Czyż możesz przystąpić do przyjaciela, nie przechodząc na jego stronę?
W przyjacielu winieneś mieć najlepszego wroga. A w sercu swojem najbardziej skłonnym być mu wówczas, gdy mu się opierasz.
Nie chcesz występować w szatach wobec przyjaciela swego? Maż to być uczczeniem druha, gdy mu się dajesz, jakim jesteś? Lecz on cię zato właśnie do djabła posłać gotów!
Kto się z sobą nie tai, wzbudza oburzenie: tak wielkie macie powody do lękania się swej nagości! O, gdybyście bogami byli, wówczasby wolno wam było wstydzić się szat swoich!
Dla przyjaciela swego nie możesz nigdy dosyć strojnie się przyodziać: gdyż winieneś mu być strzałą i tęsknotą ku nadczłowiekowi.
Czyś widział przyjaciela swego, gdy śpi, — abyś się wreszcie dowiedział, jak wygląda? Bo czemże jest na jawie twarz druha twego? Własne to twoje oblicze w chropowatem i niedoskonałem zwierciedle.
Czyś widział przyjaciela swego, gdy śpi? Czyś się nie przeraził, że druh twój tak oto wygląda? O, przyjacielu mój, człowiek jest czemś, co pokonanem być winno!
W odgadywaniu i przemilczaniu mistrzem powinien być przyjaciel: nie powinieneś pragnąć widzieć wszystko. Sen niech ci objawia, co czyni przyjaciel twój na jawie.
Odgadywanie niech będzie twem współczuciem: abyś wprzódy wiedział, czy przyjaciel twój pożąda współczucia. Może upodobał on sobie niezmącone twe oko i wejrzenie nieskończoności.
Współczucie dla druha niech się pod twardą ukrywa skorupą, winien sobie ząb nad nim wyłamać. Wówczas będzie ono miało wytworność swą i słodycz.
Czyś jest powietrzem czystem i samotnością, i chlebem, i lekiem dla druha swego? Niejeden własnych kajdan zerwać nie zdołał, a stał się zbawcą dla przyjaciela.
Niewolnikiem jesteś? Tedy nie możesz być przyjacielem. Jesteś tyranem? Tedy nie możesz mieć przyjaciół.
Zbyt długo tkwił w kobiecie niewolnik i tyran. Przeto nie dojrzała jeszcze kobieta do przyjaźni: zna ona tylko miłość.
W miłości kobiety jest niesprawiedliwość i zaślepienie na wszystko, czego nie kocha. Nawet w świadomej miłości kobiety jest nagłość i błyskawica, i noc obok światła.
Nie dojrzała jeszcze kobieta do przyjaźni: kotem jest jeszcze kobieta i ptakiem. Lub, w najlepszym razie, krową.
Jeszcze jest kobieta niezdolna do przyjaźni. Lecz powiedzcie wy mnie, mężczyźni, kto z was jest zdatny do przyjaźni?
To wasze ubóstwo, o, mężczyźni, to skąpstwo duszy waszej! Co wy przyjacielowi dajecie, tem ja wroga mego obdarzę i jeszcze przeto nie zubożeję.
Wszak bywa kamractwo: obyż i przyjaźń była!
Tako rzecze Zaratustra.