Tako rzecze Zaratustra/W najcichszą godzinę
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | W najcichszą godzinę |
Pochodzenie | Tako rzecze Zaratustra |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze „Ignis” S. A. |
Wydanie | nowe |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Toruń, Warszawa, Siedlce |
Tłumacz | Wacław Berent |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część druga Cały tekst |
Indeks stron |
W NAJCICHSZĄ GODZINĘ
Cóż to się ze mną stało, przyjaciele? Patrzcie, jakem jest wzburzony, gdzieś przed się party, niewolnie uległy, gotów do odejścia, — och, do odejścia od was!
Niestety, raz jeszcze musi Zaratustra powracać do samotni: lecz niechętnie wraca tym razem niedźwiedź do swej jaskini!
Cóż to się ze mną stało! Któż mi to nakazuje? — Och, ma gniewna pani życzy sobie tego, przemówiła ona do mnie; — czyż nie nazwałem wam jeszcze jej imienia?
Wczoraj pod wieczór przemówiła do mnie ma najcichsza godzina: oto imię mej strasznej pani.
A stało się to tak, — gdyż wszystko opowiedzieć wam muszę, aby się nie zasklepiły serca wasze dla odchodzącego tak nagle!
Znacie przestrach w chwili zasypiania? —
Aż po palce stóp przeraża się zasypiający, iż ziemia usuwa się przed nim, a sen się poczyna.
Mówię to wam za przenośnię. Wczoraj, w najcichszą godzinę usunęła się pode mną ziemia: sen się rozpoczął.
Pomknęła się wskazówka, zegar mego życia zaczerpnął oddechu —, nigdym takiej ciszy wokół siebie nie słyszał: aż przeraziło się serce.
Naonczas rzecze bez głosu do mnie: „Ty wiesz wszak o tem, Zaratustro?“ —
Jam krzyknął w przerażeniu, zasłyszawszy to szeptanie, a krew mi z oblicza precz odbiegła: milczałem przecie.
Rzecze raz wtóry bez głosu do mnie: „Ty wiesz o tem, Zaratustro, a jednak nie mówisz!“ —
Jam odparł nareszcie, rzekąc przekornie: „Wiem ci ja, lecz mówić nie chcę!“
I rzecze znowuż bez głosu do mnie: „Ty nie chcesz, Zaratustro? Jestże to prawda? Nie chowaj ty mi się poza swą przekorność!“ —
Płacząc, drżę jako dziecko i powiadam: „Och radbym ja, lecz jakże ja to mogę! Uchyl to tylko ode mnie! Ponad moje to siły!“
I rzecze znowuż bez głosu do mnie: „I cóż po tobie, Zaratustro! Słowo swe powiedz i złam się!“ —
Jam odparł: „Och, jestże moje to słowo? Kimże ja jestem? Godniejszego czekam; jam nawet nie godzien złamać się na onem“.
I rzecze znowuż bez głosu do mnie: „I cóż po tobie? Nie jesteś mi jeszcze dosyć kornym. Pokora ma najtwardszą skórę“. —
Jam odparł: „Czegóż nie zniosła skóra mej pokory! U podnóża swej jaskini mieszkam: jak wysoko wybujały nie wierzchołki? Nikt mi o tem jeszcze nie powiadał. Atoli dobrze znam swe niziny“.
I rzecze znowuż bez głosu do mnie: „O, Zaratustro, kto ma góry z posad wyważać, ten przenosi takoż doliny i niże“. —
Jam odparł: „Jeszcze me słowo nie wyważyło żadnej góry, zaś to co mówię, ludzi jeszcze nie dosięga. Wyszedłem ja wprawdzie ku ludziom, jeszczem ja jednak do nich nie dotarł“.
I rzecze znowuż bez głosu do mnie: „Cóż ty o tem wiesz! Rosa pada na murawę, gdy noce są w przemilczeniach najcichsze.“ —
Jam odparł: „Szydzili ze mnie, gdym własną drogę znalazł i nią poszedł; i prawdziwie drżały wonczas nogi moje.
Co widząc powiadali: zbyłeś drogi, zbędziesz i chodzenia!“
Rzecze znowuż bez głosu do mnie: „I czemże ich szyderstwa! Jesteś z tych, co się posłuszeństwa oduczyli: teraz winieneś rozkazywać!
Zali nie wiesz, kto im wszystkim jest najbardziej ku potrzebie? Kto rzecz wielką rozkaże.
Ciężko rzeczy wielkiej dokonać: przecie ciężej rzecz wielką rozkazać.
To jest najbardziej niewybaczalne w tobie: posiadasz moc, a panować nie chcesz“. —
Jam odparł: „Brak mi głosu lwa do rozkazywania“.
Rzecze znowu, jakby szeptem do mnie: „Najcichsze to słowa są, co burzę niosą. Myśli, co gołębim przychodzą krokiem, kierują światem.
O Zaratustro, tyś powinien nadchodzić jako cień tego, co przyjść musi: tak oto będziesz rozkazywał, a rozkazując przodował“. —
Jam odparł: „Wstydzę się“.
I rzecze znowuż bez głosu do mnie: Dziecięciem stać się jeszcze musisz, a niewstydliwem.
Duma młodzieńcza jest jeszcze w tobie, późnoś młodym się stał: lecz kto dziecięciem stać się chce, ten i młodość swoją przezwyciężyć powinien“. —
Namyślałem się długo i drżałem w sobie. Wreszcie rzekłem, com wprzódy był powiedział: „Nie chcę!“
Wonczas uczynił się śmiech wokół mnie. O, jakże mi ten śmiech trzewia targał i serce rozdzierał!
I rzecze po raz ostatni do mnie: „O, Zaratustro, dojrzały twe owoce, lecz tyś nie dojrzał do owoców swoich!
Przeto do samotni ponownie iść musisz, abyś omiękł“. —
Zaśmiało się ponownie i pierzchło: wonczas cisza uczyniła się wokół mnie w zdwojonej jakby cichości. Ja zaś na ziemi leżałem i pot spływał z mych członków.
— Otoście wszystko słyszeli, i czemu do samotni iść muszę. Niczegom przed wami, przyjaciele, nie zataił.
Więc i to usłyszeliście ode mnie, którym jest przed wszystkimi ludźmi najskrytszy — i nim pozostać pragnący.
Och, przyjaciele moi! Miałbym wam jeszcze coś do powiedzenia, miałbym jeszcze coś do darowania. Czemuż więc nie daję? Byłżebym skąpy?“ —
Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, opanowała go tak boleśnie potęga bólu i bliskość rozłąki z przyjaciółmi, że zapłakał głośno. A nie było, ktoby go ukoić umiał. Nocą wszakże odszedł samotny i opuścił swych przyjaciół.