>>> Dane tekstu >>>
Autor Klemens Junosza
Tytuł Talmudziści
Pochodzenie „Biesiada Literacka“, 1891, nr 28
Redaktor Władysław Maleszewski
Wydawca Władysław Maleszewski
Data wyd. 1891
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Carl Zewy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


TALMUDZIŚCI.
PRZEZ
Klemensa Junoszę.



Nie wiem, czy jest na świecie kraj, który mógłby się pochwalić jak my, tak wielką liczbą ludzi uczonych i wyłącznie tylko nauce oddanych. Pyszniący się z wielkich swoich ludzi niemcy, zaledwie kilkadziesiąt nazwisk zapisali dotychczas w złotéj księdze narodowéj filozofii, a u nas w najmarniejszéj mieścinie, w lichéj osadzie liczącéj dziesięć szynków i pięćdziesiąt chałup są akademie; w nich to od rana do nocy przesiadują myśliciele pochyleni nad foliantami ksiąg mądrych, prowadzą między sobą dysputy, tworzą komentarze do tekstów, komentarze do komentarzy i jeszcze do tych komentarzy komentarze — bez końca...
Dla nich obojętny jest cały świat zewnętrzny, nie troszczą się o kawałek chleba dla rodziny, żony na nich pracują; oni wybrali sobie cząstkę najpiękniejszą, bo „nauka jest to najlepszy towar”, nauka daje zaszczyty, sławę i udział w życiu przyszłém; człowiek uzdolniony studyowaniem ksiąg mądrości wyższym jest nad tych wszystkich, co w ciężkiéj pracy, w pocie czoła zdobywają chleb dla żony i dzieci...
Sława takich mędrców rozchodzi się szeroko: od Komarówki do Międzyrzecza, od Kocka do Lubartowa, od Pińczowa za Chmielnik...
Nad czémże tak pracują ci myśliciele głodni, obdarci, nieumyci a hardzi, mający się za wybranych, za lepszych od wszystkich zwykłych śmiertelników na świecie; któż oni są?
To „talmudziści!”
Słyszymy o Talmudzie najsprzeczniejsze zdania; jedni powiadają, że jest to zbiór wszelakiéj przewrotności, fałszu, księga nienawiści i zawziętości przeciw wszystkim, co w jéj powagę nie wierzą; drudzy utrzymują, że to szacowna arka napełniona najpiękniejszemi klejnotami myśli ludzkiéj, proroczych natchnień i kwiatem wiedzy najgłębszéj.
Dzięki badaniom lingwistów i teologów, dzięki przekładom najważniejszych części téj księgi, wiemy co o niéj trzymać. Ani to potworna, tajemnicza księga czarnéj magii i czarów, ani skarbnica klejnotów mądrości w dzisiejszém rozumieniu rzeczy, ani kwiat natchnień proroczych, ani studnia brzydkim jadem zatruta: to tylko pamiątka, zabytek myśli wielu minionych pokoleń, gmach, do którego w ciągu tysięcy lat cegiełkę po cegiełce pokolenia dorzucały; to tylko archiwum, szacowne bo starsze niż wszelkie zabytki, jakie cywilizacya nasza posiada. Do dziesięciorga przykazań, do pięciu ksiąg Mojżesza to komentarz przez długie wieki, przez różnych mędrców tworzony; to tradycya z Egiptu, z tułaczki po puszczy, z Ziemi Obiecanéj, z babilońskiéj niewoli, z rozproszenia, ślady różnych szkół, świetności i upadku. Tam jest i teologia i filozofia i prawo i astronomia i matematyka i wszystko nad czém myśl ludzka pracowała — i morze fantazyi, legendy, bajki i alegorye subtelne, i przepisy życia i obyczajów drobiazgowe, ścisłe, z rygorami nieubłaganemi.
I nad starożytną nauką tą, która się w znacznéj części przeżyła, przebrzmiała i najmniejszego już w życiu praktyczném zastosowania nie ma, wysila się tysiące umysłów, do zmęczenia, do wyczerpania zupełnego — poświęca jéj tysiące ludzi całe życie...
Dlaczego? Czy nie dość im komentarzy już zrobionych, uznanych, potwierdzonych przez cały uczony świat żydowski... Odpowiemy wyjątkiem z Talmudu:
„Rabi Aba bar bar Chone, który dużo podróżował i liczne morza przepłynął, znajdując się na oceanie w łodzi, ujrzał ptaka, któremu sięgała woda zaledwie po kostki, a głowa jego dotykała obłoków. Ucieszony Rabi, że woda w tém miejscu tak płytka jest, chciał wysiąść z łodzi i rozprostować zmęczone członki, aż nagle z wysokości dał się słyszeć głos: „Stój Rabi, nie wysiadaj, tu głębia, budowniczy rzucił tu niegdyś siekierę i oto siedm lat ona już tonie a jeszcze do dna nie doszła!”
Cóż to znaczy? Morze jest mądrością, budowniczy uczonym, a ptak głupcem i pysznym. Zagłębił się w mądrość po kostki i już z wielkiéj pychy głowę aż do nieba zadziera, tymczasem gdy prawdziwie uczony widzi, że nauka niezgłębioną jest. Więc też żydowscy uczeni zgłębiają nie naukę lecz to starożytne archiwum, które się Talmudem nazywa. Toną w kazuistyce praw nieobowiązujących, w filozofii umarłéj, w astronomii zburzonéj do gruntu, wreszcie w drobiazgach do śmieszności małych i nic nie znaczących. Studyują księgę mądrości aby się dowiedzieć, z któréj nogi wpierw but zdejmować należy, którą rękę myć pierwéj; zastanawiają się nad marnemi kwestyami, jak naprzykład, kiedy człowiek właściwie rozpoczyna jeść: czy, jak chce jedna szkoła, z chwilą odmawiania modlitwy przed jedzeniem — czy, jak twierdzi druga, z chwilą rozwiązania pasa...

OBRAZ K. ZEWY.
TALMUDZIŚCI.

∗                    ∗

Rysunek nasz przedstawia właśnie trzech takich talmudzistów.
Zebrali się oni w domu modlitwy, zasiedli nad foliantami wielkiemi i dyskutują z zapałem. Jeden jest za, drugi przeciw, a trzeci, najmądrzejszy, waży w myśli słowa dyskutujących i milczy, wierny zasadzie, że mowa srebrem jest a milczenie złotem. Zachodzi kwestya: czy wolno jest w szabas mieć przy sobie chustkę do nosa?
Surowy konserwatysta powiada:
— Nie. Nie wolno jest nosić żadnego przedmiotu. Dziś weźmiesz chustkę, kiedyindziéj sztukę płótna, a przyjdzie czas, że w dzień szabasowy ośmielisz się dźwigać na plecach kloc drzewa.
Liberalniejszych pojęć filozof uśmiecha się dobrodusznie:
— Masz racyą — rzecze — nie wolno jest nosić żadnych przedmiotów, ale ubranie nosić wolno... Czy zaprzeczysz?
— Nie mam czemu przeczyć, wszak bez ubrania chodzić nie wolno, a w święto należy się ubierać piękniéj niż zwykle.
— W takim razie ja przepaszę biodra moje chustką, i to nie będzie chustka lecz pas...
— Istotnie, to będzie pas.
— Dobrze — a teraz powiedz mi, gdzie napisano, że prawowiernemu żydowi nie wolno ucierać nosa pasem?
Konserwatysta przekonany nie ma odpowiedzi, milczący filozof uśmiecha się, kiwa głową i mówi do siebie:
— Są jeszcze między nami mądre głowy!
Ważne kwestye! poświęca się ich badaniu całe życie, pracuje nad niemi tyle umysłów wiedzy chciwych.
Biedni ludzie!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Szaniawski.