Threny, Satyr, Wróżki/Threny/Thren XII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kochanowski
Tytuł Threny
Wydawca Księgarnia Luksemburgska
Data powstania 1563
Data wyd. 1867
Miejsce wyd. Paryż
Źródło skany na Commons
Indeks stron
THREN XII.

Żaden ojciec podobno bardziej nie miłował
Dziecięcia, żaden bardziej nad mię nie żałował.
A też ledwie się kiedy dziecię urodziło,
Coby łaski rodziców swych tak godne było:
Ochędożne, posłuszne, karne, niepieszczone,

Śpiewać, mówić, rymować, jako co uczone:
Każdego ukłon trafić, wyrazić postawę,
Obyczaje panieńskie umieć, i zabawę:
Roztropne, obyczajne, ludzkie, nie rzewniwe,[1]
Dobrowolne, układne, skromne i wstydliwe.
Nigdy ona poranu karmie nie wspomniała,
Aż piérwej Bogu swoje modlitwy oddała;
Nie poszła spać, aż piérwej matkę pozdrowiła,
I zdrowie rodziców swych Bogu poruczyła.
Zawżdy przeciwko ojcu wszystkie przebyć progi,
Zawżdy się uradować i przywitać z drogi.
Każdej roboty pomoc: do każdej posługi
Uprzedzić było wszystkie rodziców swych sługi.
A to tak w małym wieku sobie poczynała,
Że więcej nad trzydzieści miesięcy nie miała.
Tak wiele cnót jej młodość, i takich dzielności
Nie mogła znieść: upadła od swojej bujności,
Żniwa nie doczekawszy. Kłosie mój jedyny,
Jeszcześ mi się był nie stał, a ja twej godziny
Nie czekając, znowu cię w smutną ziemię sieję:
Ale pospołu z tobą grzebię i nadzieję;
Bo już nigdy nie wznijdziesz, ani przed mojema,
Wiekom wiecznie zakwitniesz smutnemi oczema.




  1. Nie kwaśne, nie dziwaczne.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.