Threny, Satyr, Wróżki/Threny/Thren XVII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kochanowski
Tytuł Threny
Wydawca Księgarnia Luksemburgska
Data powstania 1563
Data wyd. 1867
Miejsce wyd. Paryż
Źródło skany na Commons
Indeks stron
THREN XVII.

Pańska ręka mię dotknęła
Wszystką mi radość odjęła:
Ledwie w sobie czuję duszę,
I tę podobno dać muszę.

Lubo wstając gore jaśnie,
Lubo padnąc słońce gaśnie:
Mnie jednako serce boli,
A nigdy się nie utoli[1].

Oczu nigdy nie ususzę,
I tak wiecznie płakać muszę:
Muszę płakać: o mój Boże,
Kto się przed tobą skryć może?

Próżno morzem nie pływamy,
Próżno w bitwach nie bywamy:

Ugodzi nieszczęście wszędzie,
Choć podobieństwa nie będzie.

Wiodłem swój żywot tak skromnie,
Że ledwie kto wiedział o mnie:
A zazdrość i złe przygody,
Nie miały mi w co dać szkody.

Lecz Pan, który gdzie tknąć widzi,
A z przestrogi ludzkiej szydzi,
Zadał mi raz tem znaczniejszy,
Czemem już był beśpieczniejszy.

A rozum który w swobodzie,
Umiał mówić o przygodzie,
Dziś ledwie sam wie o sobie,
Tak mię podparł w mej chorobie.

Czasemby się chciał poprawić,
A mnie ciężkiej troski zbawić:
Ale gdy siędzie na wadze,
Żalu ruszyć nie ma władze.

Próżne to ludzkie wywody,
Żeby szkodą nie zwać szkody:
A kto się w nieszczęściu śmieje,
Jabym tak rzekł, że szaleje.

Kto zaś na płacz lekkość wkłada,
Słysząc dobrze co powiada:
Lecz się tem żal nie hamuje,
Owszem większy przystępuje.

Bo mając zranioną duszę,
Rad i nierad płakać muszę.
Co snać nie cześć, to ku szkodzie:
I zelżywość serce bodzie.

Lekarstwo to, przez Bóg żywy,
Ciężkie na umysł troskliwy:
Kto przyjaciel zdrowia mego,
Wynajdzie co wolniejszego.

A ja zatem łzy niech leję,
Bom starcił wszystką nadzieję:
Bo mię rozum miał ratować,
Bóg sam mocen to hamować.




  1. Utuli





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.