To nie bajka... (zbiór)/Od tłómacza
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Od tłómacza |
Pochodzenie | To nie bajka... |
Wydawca | Księgarnia J. Czerneckiego |
Data wyd. | 1920 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Omawiając, swego czasu, Kubusia fatalistę, zwróciłem uwagę na pewne znamienne cechy twórczości Diderota. Niezmordowany ten pracownik pióra, jeden z najgłośniejszych i najbardziej wpływowych pisarzy ówczesnej Europy, nie zostawił po sobie dzieła; nie zostawił żadnego utworu, w którym-by się pełno wyraził jako myśliciel i jako artysta. W namiętnej gorączce bezpośredniego działania słowem, kształtowania niem form życia, szedł przed siebie jako wojownik nowych idej, nauczając, walcząc, popularyzując. Najlepszą część sił utopił w olbrzymiem przedsięwzięciu Encyklopedyi, niezmiernie płodnem jako wpływ, ale niewdzięcznem jako przejaw indywidualnej twórczości; wszystko inne było dlań tylko wytchnieniem w tej pracy, którą uważał za cel swego życia. I w tych swoich „wczasach“, ot tak, od niechcenia, rzucił Diderot podwaliny pod krytykę malarską (Salons), pod teoryę sztuki dramatycznej (Paradoxe sur le comédien); przeczuł i wyprzedził wiele pojęć z zakresu filozofii przyrody (pojęcie ewolucyi); otworzył dziełami swemi scenicznemi (mimo iż one same są dziś bezwartościowe) nowe drogi teatrowi; wreszcie zostawił garść powiastek, dyalogów, fragmentów, zaliczonych dziś do klejnotów francuskiego piśmiennictwa.
Z utworów tych — jak to już zaznaczyłem na innem miejscu — żaden nie ukazał się drukiem za życia autora; przyczyną tego były, w części, obawy pisarza, aby, zwracając na siebie uwagę rządzących kół we Francyi, nie ściągnąć represyi na Encyklopedyę; częścią niedbała beztroska z jaką odnosił się do tych drobiazgów, stanowiących dziś najżywotniejszą jego legitymacyę wobec potomności. I tak, nawet większe utwory Diderota, jak Kubuś fatalista i jego pan, jak Bratanek mistrza Rameau, błąkały się w odpisach po Europie przechodząc najosobliwsze koleje, zanim wreszcie ukazały się w druku[1]; tem bardziej i te drobiazgi, które, w formie nawet, zachowały nawpół prywatną cechę. Jedne z nich to opowiadania, oparte na rzeczywistych faktach zaczerpniętych z ówczesnego paryzkiego towarzystwa, tylko zagęszczone niejako, udramatyzowane talentem pisarza, który bierze je za punkt wyjścia do rozsuwania głębokich spostrzeżeń psychologicznych: łatwo zrozumieć, iż te nie mogły się pojawić w druku bez jaskrawej niedyskrecyi wobec żyjących jeszcze osób. Inne, to fantazye filozoficzne, w których ten bezwzględny anarchista ducha daje swobodny upust swoim rojeniem; a od tych rojeń dziś jeszcze mogłyby „powstać włosy na głowie“ komuś ktoby je wziął zanadto seryo (Przyczynek do podróży Bougainville’a!). To, iż ten utwór, jak również owa tak spokojna i uśmiechnięta w swojem zuchwalstwie Rozmowa filozofa nie mogły krążyć swobodnie pod rządami ostatnich Ludwików, dostatecznie jest zrozumiałem. Wszystkie te drobiazgi noszą wybitne znamiona twórczości Diderota, znane już czytelnikom i wielbicielom Kubusia fatalisty: jego żywość umysłu, tak pobudzającą do myślenia, tak ciekawie a niespodzianie oświetlającą każdą kwestyę z rozmaitych stron; jego zamiłowanie do paradoksu nie cofającego się przed najostatniejszemi konsekwencyami; jego zdolność czucia, która miejscami przechodzi w znamienną dla swej epoki a rażącą nas nieco dzisiaj czułostkowość; wreszcie ową — również swoistą dla XVIII w. — pieprzną zaprawę, która nieraz w osobliwy sposób mięsza się z najbardziej filozoficznymi tematami.
Mam nadzieję, iż jeszcze będę miał sposobność powrócić do twórczości Diderota i oświetlić ją bardziej wszechstronnie i wyczerpująco; tych kilka słów wystarczy może dla „wprowadzenia w świat“ niniejszego tomiku drobnych pism, strzepniętych z pióra twórcy Encyklopedyi, gwoli własnej jego rozrywki i wytchnienia.
Kraków, w lipcu 1920.
- ↑ Jeszcze w bieżącym roku, pojawiła się w dzienniku Le Temps (z 30 marca) wiadomość o niedrukowanym dotąd dyalogu filozoficznym Diderota, który, po śmierci filozofa, wraz z innymi jego papierami, złożono w petersburskim Ermitażu. Jestto rozmowa Diderota z opatem Barthelemym, autorem Podróży młodego Anacharsisa, na temat Boga, duszy, życia zagrobowego, etc., interesująca tem, iż pisarz bezpośrednio wyraża w niej swoje poglądy. Utwór kończy się tem znamiennem wyznaniem wiary filozofa: „Praca, tak, to los nasz i rola na ziemi. Rozniecać światło i dobro, ulepszać i pomnażać otrzymane dziedzictwo, oto nasz obowiązek. Dodam: czynić jak najwięcej dobrego, usuwać, o ile możemy cierpienie od współżyjących. Dobroć i praca, oto moje dwa artykuły wiary. Reszta... Reszta — to znaczy Bóg, dusza i życie przyszłe... Ani w to wierzę, ani nie wierzę... Usuwam te kwestye, trzymam się życia obecnego, i uważam, ze Spinozą, wszystkie rozmyślania nad rzeczami nadprzyrodzonemi i pośmiertnemi za nieużyteczne, daremne i przygniatające“.