<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Tomko Prawdzic
Podtytuł Wierutna bajka
Wydawca Karol Wild
Data wyd. 1866
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XIII.

Niemamy tak dalece czego płakać, rzekł niemczyk, bo i tu prawdy byśmy się niewiele dowiedzieli. Fizyka jest dziś jak stary zastawnik, którego lada chwila wyrzucić mogą z nieprawnie posiadanego majątku. Już ona granic między swą majętnością a dobrami chemji zakreślić dokładnie nieumie, a na starych i zgniłych siedząc posadach i usiłując jeszcze osobno mówić o świetle, osobno o cieple, osobno o elektryczności i magnetyzmie, gdy podobno wszystkie te fenomena są jednym; w krótce będzie musiała całkiem się przetworzyć, by żyć. Fizyka jest jeszcze jedną z tych starych pozostałości, którą experymentacja dalsza i postępy chemji, zmuszą do całkowitego od stóp do głów przeistoczenia.
To mówiąc weszli na salę, w której nauczyciel ogólnemi uwagami rozpoczynał historją zwierząt i ich organizacji. Baron pokłonił się nizko, posadził Tomka i szepnął mu:
— Słuchaj no, już to podobno dziesiąty czy dwudziesty system w tym przedmiocie za ostateczny uważany, posłyszysz. Warto ucha; boć gdyby nawet wszystko fałszem było, dowodzi jak człowiek bogaty. Trzęsie jak z rękawa przypuszczenia i co godzina świat nowy tworzy, gdy nasz stary pan Bóg jednym się tylko kontentował. Prawda że niczego mu się udał.
— Nerwy i mózg, w swem coraz doskonalszem rozwinięcia stopniu, odcechowują zwierzę.
— A cóż człowieka? spytał Baron! —
— W miarę jak mózg się uwyrażnia, oddziela, powiększa, jak on się staje siedliskiem a ogniskiem życia, centrem głównem, organem panującym, nerwy też okazują się subtelniejsze. Zwierzęta niższych organizacji mają nerwy grube, węzły nerwowe więcej rozwinięte, bo to jeszcze życie mniej skupione, bardziej rozlane; im doskonalszy twór tem nerwy stają się delikatniejsze —
— Tak że w najdoskonalszym tworze, zapewne, rzekł Baron, skończy się na tem, ze żadnych nie będzie!
— Mózg zaś w miarę wyższej organizacji coraz się powiększa i bogaciej organizuje.
— Tak że w idealnem zwierzęciu będzie zapewne jeno sam prześliczny mózg. — Chciałbym je mieć na stół, bo mózgi lubię.
— Węzły te, gruczoły czyli móżdżki, rozprowadzają życie po całem ciele owadów, robaków i skorupiaków. Dla tego to rozdzielenia w nich (że tak powiem) życia, rozciąć je możesz i nagle niepozbawisz go; dla tego żółwiom wyjmiesz mózg a życie zostanie.
— I to wszystko, przerwał z cicha szyderca, dowodzi złą organizacją!
— U coraz niższych zwierząt jak polypy, gangliony nerwowe rozsypane są, tak właśnie jak nasienie w grzybach, po całem ciele. Im bardziej duch zwierzęcy, anima animalis, skupia się, jednoczy w ognisko jedno, tem zwierzę doskonalsze. Człowiek z tego stanowiska uważany, li jako zwierzę, jest szczytem organizmu.
— I egoizmu — dodał Baron.
— Zmysły —
— Za pozwoleniem pana professora, jeśli się godzi przerwać i spytać, rzekł Niemiec — czy są zmysły, czy tylko zmysł?
— Powszechnie przypuszczamy pięć zmysłów — poważnie odpowiedział nauczyciel.
— Czy wolno mi uczynić objekcją?
— I owszem, bardzo proszę.
— Jestto stara formułka; zmysł w istocie jest jeden tylko.
— Jaki?
— Dotykanie.
— Jak to?
— Wiem o tem, że i co do liczby zmysłów są różne zdania, bo niektórzy do pięciu dodali szósty generacyjny, a siódmy zrobili lepiąc sześć poprzedzających w jedno. Ale to sobie niewinna zabawka! To co zowią zmysłami niewłaściwie, są to organa jednego zmysłu, dotykania. Wszakże oczyma dotykamy światła od gwiazd nawet, zapachy dotykają naszego nosa; ustami dotykamy potrawy, ucha dotykają dźwięki. Pięć organów zmysłowych, są jak pięć palców jednej ręki, posługaczami jednego zmysłu. Te pięć organów wymierzone są na pięć głównych a raczej cztery stany materji, (gdyż smak i powonienie są prawie jednem i ściśle łączą się z sobą). Oko jest organem dotykania ciał promienistych, ucho do płynów (powietrza) usta do ciekłych lub w pół ciekłych, nareszcie palce i reszta ciała do zsiadłych, stałych.
Każdy organ zmysłu bada stosowne sobie stany, a że w naturze niema nigdzie nic zupełnie wyłącznego, niekiedy organa się zmieniają i zastępują wzajemnie. Tak w snach magnetycznych.
— Idźże asan spać! przerwał professor, kiedy już o snach prawić zaczynasz.
Baron ukłonił się, zamilkł i usiadł, a nauczyciel mówił dalej:
— Zmysły exystują u zwierząt mniej więcej rozwinięte wedle organów, jakie im dała natura, wedle środka w jakim żyją. U niższych zwierząt właściwie zmysł jest jeden, bo one całe są jednym zmysłem. Rozwinięcie organów determinuje się u zwierząt samą do życia ich potrzebą, zastosowuje do środka, w którym żyć są przeznaczone. Przypuszczają że rośliny właściwego sobie ciepła własnego niemają, chociaż ruch pewien wewnętrzny sam, processem życia musi jako ruch wzbudzać niezbadaną istotkę ciepła. Arum roślina Europy południowej w czasie kwitnienia od 30 do 36 stopni ciepła objawia.
W zwierzętach im wyższy stopień ciepła, tem więcej podsycane i gorętsze życie, krew zimna znamionuje niższą organizację, uczucie słabsze. Powszechnie przypisują processowi oddychania to jest gorzenia w płucach powietrza, ciepło krwi.
— Czemuż także nie całemu wewnętrznemu ruchowi organizmu, rzekł Baron — wszak ci ten jako ruch musi także wyrabiać ciepło.
— Zwierzęta z krwią zimną drętwieją pospolicie na zimę z łatwością. — Płuca u ryb zmieniają się w dychawki i kanały rozchodzące się po całem ciele. Płodność zwierząt jest w stosunku odwrotnym gorącości ich krwi i zogniskowania życia.
— Patrz waść na co się to zdało doskonalszym urodzić i z gorącą krwią!
— Pojąć to łatwo że mniej doskonały, mniej w sobie uorganizowany twór, łatwiej się rozpładza, niż ten który życie mając w sobie skupione silnie, trudno się niem podzielić może. Trzeba było ponęty najwyższej rozkoszy, żeby zmusić zwierzę do rozłamania, do podzielenia się życiem. Różnicę płci tak wybitne w wyższych organizacjach znikają zupełnie w polypach, które jak grzyby są obupłciowe i rozmnażają się bez ustanku. Im wyżej idziemy, tem różnice indywiduów czynnego i biernego stają się dobitniejsze. Kobieta względem mężczyzny jest prawie oddzielną istotą w porównaniu do lwa i lwicy.
Im zwierz doskonalszy, tem też organa pewne służą mu do oznaczonych stosunków, jednych drugiemi zastąpić nie może.
— Doskonała miara doskonałości, i z tąd jasno, rzekł Baron German, dla czego przy wyższej cywilizacji, dwóch też potraw jednemi widelcami nie jedzą.
— W wyższych stopniach organizacji, widzisz odrębne zupełnie organa oddychania, żołądek oddzielny, nerwy i mózg; pokarm bierze się jednym otworem.
Zwierzęta wszystkie wedle pospolitego twierdzenia i nazwania mają instynkt. Instynktem tu zowie się ścisły ich związek z naturą, ich z nią zjednoczenie, zespolenie, ich niewola i przykucie do ziemi. Pszczoła tak właśnie bezmyślnie buduje swe komórki, pająk wije swą sieć, jak krzyształ się formuje wedle pewnego prawa. Instynkt czyli duch powszechny przelewający się i ożywiający zwierzę, gra w nim bez jego wiedzy; z tąd czynności zwierzęcia, w pewnych danych warunkach są zawsze jedne i też same; zawsze niechybne, bo bezrozumne. Instynkt jest nieomylny, człowiek odrywając się od natury, dobiwszy się niezawisłości od niej —
— Wiemy coś o tej niezawisłości!
— Człowiek, opierając się na rozumie własnym, na wiedzy o sobie i samopoznaniu, właśnie dla tego, że jest rozumnym, myli się i błądzi.
— Jak to pocieszająca rzecz dla ludzkości, przerwał Baron, nieprawdaż Tomku.
Tomko boleśnie się skrzywił.
— Zwierzęta od początku świata mają tylko historją swej natury, człowiek ma historją swych upadków i postępu. One będąc częścią universum, zlane z niem, zniewolone są pod wpływem jego do pewnych machinalnych czynności; człowiek jako jednostka wyswobodzona, ma swobodę czynu, swobodę błędu, ale i nadzieję postępu.
Wmiarę jak sam człowiek mniej jest rozwinięty umysłowie: w dzieciństwie, w stanie upadku i dzikości, w chorobie, gdy dusza w nim usypia, — odzyskuje instynkt utracony wyrzekając się rozumu i staje się na chwilę niechybnym jak zwierzę.
Dziecię szuka piersi, chory czuje potrzebę pewnych pokarmów, jak zwierzę szuka lekarstwa w pewnych roślinach, których niezna własności, ale ku którym instynkt je pociąga, jak magnes żelazo. Zwierze obdarzone instynktem niema woli, niema wyboru, jest w ciągłej konieczności. — Tu miejsce, dodał nauczyciel, napomknąć o duchu i duszy.
— Czekamy, czekamy, i uszy otwieramy, zawołał Baron, chociaż to pachnie panną Scholastyką.
— Duch którym obdarzone jest zwierzę, jest częścią tylko ducha rozlanego w universum, jest cząstką; dusza jest całością w sobie. Zwierzę ma tylko ducha, człowiek ma duszę. On jest w sobie cały, światkiem, mikrokosmos.
Zwierzęta rozmaicie się dzielą; podziały te mniej więcej sztuczne na cechach stałych oparte, nigdy ścisłemi być niemogą.
— Słyszysz! rzekł Baron.
— W naturze, wszystko jest ciągłem stopniowaniem nieskończonem, nigdzie dobitnych granic i żelaznych słupów. W ogólności nie na skrajach podziałów które się z sobą łączą, ale w środku ich prawdzi się klassyfikacja.
— Może już dosyć o zwierzętach? spytał Baron. Ilu zoologów znakomitszych, tyle podziałów, a wszystkie jedne od drugich lepsze. Jedni patrzą tylko w zęby, drudzy tylko na nogi, inni tylko na grzbiety, a nikt jeszcze niedomyślił się patrzeć na wszystko razem. — Prawda i tu jeszcze daleko.—
— Chodźmy rzekł Tomko — dosyć w istocie słyszałem żeby w nic niewierzyć. Ale to wina methody, ludzie zbyt odważnie puszczają się bez faktów na morze synthezy, z tąd błędy.
— Myślisz że wielość faktów nagromadzonych zabezpieczy od błędu? Wcale nie! Zobacz co się dzije z chemją; składa się ona z stu tysięcy formułek i formuł które leżą rozsypane po ziemi bez znaczenia, bez związku; są dokładne, ale do niczego nie prowadzą, bo ich syntheza nie powiązała.
Zresztą kochanie moje, ty myślisz, że synthezą syntheza, a analizą analiza; w tem się okrutnie mylisz, ot chodźmy na lekcją logiki, a i o methodzie posłyszym.
— Chodźmy, zgoda.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.