<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Tomko Prawdzic
Podtytuł Wierutna bajka
Wydawca Karol Wild
Data wyd. 1866
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XIX.

Coraz większe zrażenie po każdej próbie nowej opanowywało biednego wędrowca; wychodząc z mieszkania zwolennika nowej filozofji głowę miał spuszczoną, ręce opadłe i myśl zbłąkaną zupełnie.
Baron kroczył za nim tryumfalnie. W ulicy spotkali człowieczka zadumanego, który w okularach stojąc u rogu kamienicy zagapił się na dwa psy leżące nad kością, o którą się pogryźć miały. Okrągły i wcale poważny brzuszek, twarz rumiana, wyraz spokoju odznaczały go, ręce miał na tył założone, ciepłą czapeczkę nasuniętą na uszy.
— To także nauczyciel! szepnął Baron, znam go nawet trochę, wdajmy się z nim w rozmowę, czas przejdzie, nie wadzi spróbować.
Tomko nie sprzeciwiał się, a German w kilku słowach począł od treściwej historji młodzieńca któremu narzucił się za przewodnika.
Staruszek słuchał, uśmiechał się i wreście gdy psy, z których oka nie spuszczał, pouciekały rzekł idąc i wiodąc ich z sobą:
— Szczęście wasze, żeście trafili na mnie, u mnie to dowiecie się prawdy — Posłuchajcie, rzecz jasna i krótka.
— Prawdą jest materja, fałszem jest duch. Ducha skomponowali sobie ludzie przez próżność, aby się wynieść czemkolwiek nad zwierzęta, od których są tylko doskonalsi nieco, w pewnych wględach organizacją. Wszystkie idees przychodzą nam od zmysłów i zewnętrznego świata; dusza nasza jest to siła organiczna, siła w pewien sposób związanej materji. Myśl jest sekrecją mózgową, płynem niepochwyconym.
— A my —
— Myśmy tylko najdoskonalszemi zwierzęty. I patrzcie no! uważcie! od polypa do nas, jaki szereg nieprzerwany stopniowań; dla czegoż ostatnie ogniwo łańcucha miałoby być z innego metallu? Wszystkie fenomena duszy, są to fenomena materji i sił nad nią panujących.
— A te siły? spytał Tomko — to także materja!
— Siły! siły! — odparł stary — są to siły materji —
— Ale nie są materją? —
— Jużciż są chociaż z drugiej strony, rzecz to jest niewyjaśniona, a mniejszej wagi, z kąd się biorą siły. Wynikają one przecież zawsze z materji, na nią działają, z nią chodzą, bez niej objawić się nie mogą; a zatem są w pewien sposób materjalne. —
Tomko głową pokiwał.
— Świat więc cały jest li tylko materją? spytał, a pierwiastki piękności, ładu, porządku, jakie w nim widziemy?
— Dzieła przypadku moje serce.
— I nieśmiertelne?
— A kto ci to powiedział?
— Dzieje wieków —
— Ba! dzieje chwili powiedz, bo lat kilka tysięcy, to chwila tylko.
— A przyszłość? spytał jeszcze chciwy młodzieniec —
— Jaka? przyszłość świata?
— Nie, nasza —
— Zgnilizna, smierć i nowe pod nową postacią życie.
— A to co w nas myśli i mówi?
— Zawsze kochanku obałamuca cię ta fikcja duszy, której się pozbyć niemasz siły! Cacko z dziurką dla dzieci! Gdziesz u diabła ta dusza? Bawią was jak niemowlęta, którym czego dziś dać niechcą odkładają na jutro — Jutro! przyszłość! Tere fere kuku! będziecie ją widzieli. Dzieci! dzieci!
— Smutna wasza prawda, panie —
— Zapewne, ale czysta i jasna.
— Nie! nie! nie! zawołał żywo uczeń. Mówicie niema na to, czego niepojmujecie, czego nie możecie pojąć; mówicie niema duszy aby jej nie tłumaczyć, nie chwytać, abyście nie byli zmuszeni wyznać bezsilności waszej. Ja czuję duszę moją wlaną w ciało jak wodę w naczynie, czuję że ją to ciało więzi i pęta, że ją krępuje, że nią rzuca; ale niemniej czuję że to co we mnie żyje znikomym prochem być niemoże. No toż by dana mi była myśl sięgająca jak Tytan pod niebiosa, by ze mną zgniła i zamarła? Nad wszelkie rozumowania silniejsze we mnie jest to uczucie duszy, bez którego żyćbym nie mógł! Wszystko ciałem! wszystko materją? Z kądże życie?
— Siła materji.
— Ależ wszelka siła jest duchem; siła co porusza swiaty, co żywot daje, co wstrzęsa, wywraca, rodzi i zabija, to nie materja, to duch!..........
— A jakiżeś głupio uparty, moje serce! zawołał starzec — Co to darmo cieniaki sobie stawić — Duch! duch! A materja? z kądże się wzięła materja? Duch li ją stworzył? jestli tak, dla czego i poco? jeśli nie, więc była, od wieku? a była czemś od ducha oddzielnem. Mamy więc ab ovo dwoje kłótliwych pierwiastków — kto tu starszy, kto tu młodszy? kto komu zdrogi ustąpi! Głupstwo! głupstwo! A jak przypuścisz tylko, co musisz uczynić, preexystencją materji, toś moj!
— Nie mistrzu, ja też tego nie przypuszczam. Wszystko co jest własnością, qualitas, pochodzi od ducha, quantitas tylko jest materją. Odbierzcie wszelką qualitas, wszelką własność, to jest wszelkiego ducha materji, a rozsypie się w nicość. W ten sposób pojąć możecie, że i stworzoną sprawą ducha z niczego być mogła.
— O! to już bredzisz kochanku! i de grubis! rzekł stary ruszając ramionami. Wszystko powtarzam ci, wbij to sobie w głowę bodaj siekierą czy młotem, wszystko jest materją, a krom niej niema nic. Materja jest nieśmiertelna objawy jej, życie wiekuiście różne. Z resztą przyjdź do mnie kiedy chcesz do domu, bo teraz niemam czasu, dobranoc.
Tomko trochę ogłuszony i przybity pozostał w ulicy: potem w myślach cały posunął się powoli za miasto, w przedmieścia i aż nad brzeg rzeki na której usiadł obrywie, spoglądając pytającym, błagalnym wzrokiem na niebo, wody i swiat.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.