[5]
TRAMWAJ
Jesteśmy sobie obcy — nie znamy się wzajem —
Tylko tyle, że jeździm tym samym tramwajem.
Tylko tyle, że razem — każdego poranku —
Stoimy — i czekamy — przy jednym przystanku.
Tylko tyle, że gdy nas siecze zawierucha,
Każdy tak samo tupie albo w ręce chucha.
Tylko, że latem praży nas żar taki samy,
Gdy — pod jednym szyldzikiem — na tramwaj czekamy.
Czekamy — i pospołu do niego tęsknimy,
Jak do schronu przed deszczem, przed srogością zimy, —
Jak do domu, pełnego szczęścia i rozkoszy — —
Do tej kwatery wspólnej — za dwadzieścia groszy...
Do tej kwatery wspólnej, co nas w sobie mieści
Najwyżej przez dwadzieścia minut lub trzydzieści, —
Gdzie, jak falą rzucani na wszystkich zakrętach,
Po nagniotkach depcemy sobie i po piętach...
Codzień, jakby umyślnie, z łóżka wcześnie wstajem,
Ażeby się nie spóźnić na schadzkę z tramwajem.
I codzień syndbadowe robimy podróże,
Które finish swój mają — w warsztacie lub biurze...
— Ulicą i Drogą (1923), str. 33.