Trzy uśmiechy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Trzy uśmiechy |
Pochodzenie | Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891) |
Wydawca | G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz |
Data wyd. | 1893 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków – Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część II Cały zbiór |
Indeks stron |
— Za życie, za świat, za szczęście, które rozchylają swe zorze wobec uniesień pierwszej młodości, w jej złotej wierze we wszystko, w upojeniach, szałach, i dzieciństwach bezpowrotnych, jedynych, ukochanych, — dam się, dam!
— W różowej sieci złudzeń i wrażeń, w szeleście wiosennych powiewów, w przemarzonej nocy o jutrze, w którem czeka wesołość, w cichej dumce o blaskach kradzionych z księżyca, w niewyraźnej piosence o uczuciach niezmiennych, w szepcie z przyjaciółką o skarbie niewinności nieskalanej, — dam się, dam! — wołał naiwny uśmiech rozkwitającej, jak kwiat czysty, dziewczyny.
— Za uścisk, za ten uścisk, do którego drżą ramiona, za usta pocałunkami wchłaniające w siebie żar pożądań, za spojrzenie, otwierające głębie ducha, za wyciągnięcie dłoni do puhara, z którego rozkosz wytryska, — dam się, dam!
— Za cenę zerwania z harmonją obyczajów, za odwrócenie się od czystych rodzinnych progów i ucieczkę od węzłów starganych w walce pragnień, za ból i cierpienie, nawet pochylające głowę na pierś omdlałą — dam się, dam! — wołał uśmiech grających zmysłów drugiej, upadającej kobiety.
— Za pieniądz! i tylko za to, co on dać może, w zbytku, w pewności o jutro, w zapomnieniu o nużącem życiu, w chyżości godzin ulatujących, w ustawicznej podniecie wśród sztucznych zachwytów i dźwięków pieśni bachanckiej — dam się — dam!
— W tchnieniu uczuć i chęci niesięgających po za metę zdawkowej wesołości, w kaskadzie blasków przypominających fałszywe brylanty szczęścia — dam się, dam! — wołał uśmiech trzeciej kobiety.
Świat, widząc uśmiech pierwszy, wzruszał ramionami z politowaniem, drugiego najczęściej nie rozumiał i potępiał go, za trzecim się uganiał, przyjmował go, czasem nawet pożądał, choć uśmiech ten był zdawkowy, fałszywy, obojętny, lub roztopiony w łzach.