Tysiąc dziwów prawdziwych/O lekarzach i chorobach
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tysiąc dziwów prawdziwych |
Wydawca | Towarzystwo wydawnicze "Rój" |
Data wyd. | 1925 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W naszej epoce lekarze nie noszą już zewnętrznych oznak swej godności. Za czasów zaś naszych pradziadów doktorzy, aby odróżnić się od zwykłych śmiertelników, nosili przy sobie laskę trzcinową ze złotą gałką — echo dawniejszej epoki, kiedy to lekarz w przedziurawionej gałce miał zioła lecznicze, a zapach ich miał go chronić od miazmatów chorób, z jakiemi się stykał. Poza Europą (i Ameryką) tkwi medycyna nierzadko jeszcze w grubych przesądach; tyczy się to zwłaszcza chińczyków — nie dziwota też, że na grobowcu chińskim obok imienia nieboszczyka umieszcza się często nazwisko jego lekarza, który go na tamten świat wyprawił. W Japonji dzisiejszej i lekarze są na wysokości cywilizacji. Ale nie od tak dawna. Gdy w r. 1894 zachorowała obłożnie teściowa cesarza Mutushito (zmarłego przed wojną) — wezwano do niej nie mniej nad 423 lekarzy — tuziemców, którzy, po odbytem konsyljum, oświadczyli, że powodem tej choroby jest zaprowadzenie w kraju... kolei żelaznych.
Choroby, które koszą ród ludzki, podległe są często prawu perjodyczności. Przymiot za dni naszych stał się mniej straszny, a w średniowieczu szalejąca dżuma — czarna zaraza — przestała dziesiątkować narody europejskie. W latach 1347—48 wymarła na dżumę ¼ całej owoczesnej ludności europejskiej. Pozostawiła ona pozatem dziwne zjawisko: ludzie, którzy rodzili się po zarazie, przychodzili na świat tylko z 22—24 zębami. Na wschodzie po dziś dzień straszna ta epidemja — roznoszona, jak wiadomo, przez szczury — pociąga za sobą liczne ofiary. Na początku ubiegłego stulecia zmarło na zarazę w samym mieście Tunisie (Afryka Północna) 130 tysięcy ludzi. W Hong-Kongu (Chiny), kolonji administrowanej wzorowo przez anglików, ginie rocznie z jakie 1200 osób zadżumionych. Wogóle kolebką tej zarazy — jak wszystkich innych — zdaje się być Azja. W Europie zdarzają się już tylko sporadyczne wypadki, zwłaszcza w miastach portowych, do których zawijają zamorskie okręty. Podobnie ospa, niegdyś groźna choroba, nie grozi nam już dzisiaj. Najlepszym dowodem skuteczności szczepienia ochronnego jest fakt, że podczas wojny francusko-pruskiej w r. 1870—71 ze szczepionych żołnierzy niemieckich zmarło raptem na ospę — 260, z nieszczepionych natomiast francuzów — 23.000.
Termin „tuberkuloza“, oznaczający gruźlicę, chorobę po dziś dzień czyniącą spustoszenia zwłaszcza wśród ludności miast europejskich, stworzono dopiero w r. 1837. Jest rzeczą ciekawą, że rasa czarna, murzyni, są jakoby ubezpieczeni przed suchotami — przynajmniej piersiowemi. Nie da się to powiedzieć o przymiocie, który niszczy wiele niecywilizowanych ras (maorysi w Australji, indjanie w Ameryce i t. p.), ale nie oszczędza on także narodów kulturalnych. W Rosji przed wojną istniały całe wsie, w których 80% ludności było zarażonych. Wspaniały wynalazek prof. Ehrlicha uwolni, miejmy nadzieję, ludzkość od tej plagi.
Zabiegi chirurgiczne ratują dzisiaj tysiące ludzi przed skutkami zapalenia ślepej kiszki. Do niedawna była to choroba niemal nieuleczalna. Pomimo to pomiędzy latami 1903—07 zmarło na nią — wedle sporządzonej statystyki — większa ilość ludzi, niż na jakąkolwiek inną. Podobnie — rzadziej jeszcze — niezawsze daje się uratować operacją chorego na raka. Choroba ta, której źródło po dziś dzień nie zostało wykryte dokładnie, pociąga za sobą rocznie z jakie 50.000 ofiar ludzkich. Ale państwa i światli lekarze, stosując hygienę i ciągle udoskonalając swą wiedzę, tępią bezlitośnie tych największych wrogów człowieka. Dziś jeszcze we Włoszech istnieje z jakie 90.000 km. kw. malarycznych, t. zn. ⅛ część całego kraju. Ale ulegają one stopniowemu osuszeniu, które niszczy zarodki tej choroby. Poza tem chinina, środek niezawodny, zabija tę malarję. Dość wspomnieć, że mieszkańcy siedmiu gmin na wybrzeżu Wenecji zużywają rocznie 33.000 kg. tego zbawiennego lekarstwa! Geniusz nie złoży broni, póki nie upora się z zarazami.