Ustęp ze wstępu do powieści „Angiolina“
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Ustęp ze wstępu do powieści „Angiolina“ |
Pochodzenie | Nowe poezye |
Wydawca | Księgarnia Seyfartha i Czajkowskiego |
Data wyd. | 1872 |
Druk | Zakład nar. im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tomik |
Indeks stron |
Sen miałem dziki, który mnie utrudził,
Obym się po nim raczej nie obudził,
Bo nie tak czarne Solos wczoraj skały
Widziałem — zkąd mi Styxu piany grały…
Sen miałem Izo! dziwnem ja pachole!
Sen dziki — jako twe oczy sokole,
W które nim spojrzę jeszcze raz ostatni
Powiem — i dam ci dłoni uścisk bratni —
Słuchajże dziecko. . i do mnie się drżąca
Przytul — Patrz! w morze zapada twarz słońca!..
Gór Akarnanji błękitne się czoła
Zbliżają… echo Patrasu ich woda…
Ku nim Kalawryty brzęczą strumyki
Ku nim Wosticy tam pieją słowiki
Od Kalidromu Kleftów samopały
Huczą — i echa w jaskiniach skonały…
Sen miałem Izo! o nie taki rzewny
Jak ten krajobraz!... i nieco mniej spiewny,
Sen dziki Izo!... —
∗ ∗
∗ |
Burza mi się śniła
Rozobrożona wichry rozpętała
Jak gdyby piekłem w niebo grzmotnąć chciała!
I łódź mą w skałę cisnąwszy — — rozbiła! —
Ha! i przepadłem w głębinach bez końca,
Gdzie przez zieloność mórz bezdennych fali
Ledwie docisnąć mógł się promień słońca
Na moje łoże z muszel i korali…
Na złotym piasku, na mchu co usłany
Rękami Syren, byłem kołysany,
W koło mnie śnieżną gerlandą otoczą,
W ramion alabastr splątane kołują,
Długie warkocze po falach się włóczą
Zimnemi usty z pieśnią mnie całują…
Czemu nie zbudzisz się senny młodzieńcze!...
Tu mamy spiewy, perły, tany, wieńce,
Tu nasze usta jak krzewy korali,
Tu nasze konchy pieśń grają do koła…
— O! zimne usta wasze, choć różane
Mniej zimne niż tych, którzy mnie kochali…
I jedna z Syren z Hekaty płomieniem
Wzięła mnie, niesie z dzikiem uniesieniem
Na wierzch fal morskich znowu mnie wyniosła
— I była cisza nocna — w pełnem morzu! —
Księżyc grał w falach, i gwiazdy w wód łożu.
Czasem — dochodził daleki plusk wiosła….
∗ ∗
∗ |
Ujrzawszy znowu niebo moje, głosy
Dziecka krzyknąłem: Przebaczcie niebiosy!!!
Słabym jak dziecko ale kochający
Przebaczcie otom w otchłanie tonący….
∗ ∗
∗ |
— Jeźli przebaczysz tym, których przekląłeś
To przebaczenie i niebiosy wziąłeś!
Nie!!; nie przebacz!!! bo nadto kochałem!
Nigdy! i w sercu jak lew zaryczałem!...
∗ ∗
∗ |
Wtedy Syrena w ramiona wężowe
Znów mnie ścisnęła — i zapadła w głębie;
U zimnej piersi jej złożyłem głowę
— I śniłem lat sto!!!
∗ ∗
∗ |
Czemuż nie wyziębię
Serca co gore?! ...........