Uwagi przedwstępne nad Arabją i jej mieszkańcami
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Uwagi przedwstępne nad Arabją i jej mieszkańcami |
Pochodzenie | Koran (wyd. Nowolecki) |
Wydawca | Aleksander Nowolecki |
Data wyd. | 1858 |
Druk | J. Jaworski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
Przez długi szereg wieków, począwszy od pierwszych podań historycznych aż do 7go stulecia ery Chrześćjańskiéj, wielki półwysep utworzony przez Czerwone morze, Eufrat, zatokę Perską, i Ocean Indyjski, znany pod imieniem Arabji, używał spokoju w czasie wypadków konwulsyjnie wstrząsających resztę Azji, Europy i Afryki. Królestwa, mocarstwa wznosiły się, upadały; gasły starożytne dynastje; granice lub nazwy krajów ulegały zmianom, a Arabja, choć jéj pograniczne prowincje uczuwały te wstrząśnienia, przechowała jednak w głębiach swéj pustyni pierwotny charakter, niepodległość; koczujące jéj plemiona dawnym żyły trybem. — Podania Arabów sięgają najdawniéjszych czasów. Kraina ich zaraz po potopie zaludniła się potomkami Sema, syna Noego; ci podzielili się na kilka plemion, z których najgłówniéjsze były Adejczyków i Temudejczyków. Plemiona te, jak głosi podanie, czy to wytępieniu uległy dla swych zbrodni, czy téż przy zlewaniu się ras, zatarły się późniéj, dość, że o nich pozostały ciemne tylko wspomnienia i kilka ustępów w Koranie.
Następni mieszkańcy półwyspu, jak głosi ta sama tradycja, wywodzą ród swój od Kahtana lub Joktana, potomka w czwartém pokoleniu Sema. Potomkowie jego zaludnili południową część półwyspu i pobrzeża Czerwonego morza.
Yarab jeden z synów jego założył królestwo Yemen, które od jego imienia Arabją przezwane zostało; ztąd pochodzi nazwa krainy i jéj mieszkańców. Yurham, drugi syn, założycielem był królestwa Hedżaz, w którém następcy jego przez długi szereg lat piastowali naczelną władzę. Oni to przyjęli gościnnie Agarę i Izmaela, wygnanych z kraju swego przez patrjarchę Abrahama. Wkrótce potém Izmael pojął za żonę córkę Modada, książęcia panującego z linji Surhama; i tak obcy przychodzień Hebrajczyk wcielił się w arabskie plemie. Miał on 12stu synów, ci rozszerzyli stopniowo władzę nad krajem, i dali początek 12stu pokoleniom, które pochłonęły w sobie pierwotny ród Joktana.
Oto są podania Arabów co do ich pierwotnego pochodzenia tradycje te zgadzają się z Chrześcijańskimi pisarzami, upatrującymi w nich spełnienia obietnicy uczynionej Abrahamowi przez Boga Abraham rzekł: „Panie pobłogosław Izmaelowi.” A Bóg odpowiedział mu: „Co do Izmaela wysłuchałem cię. Patrz, pobłogosławiłem mu, i ród jego rozmnożę niezmiernie; będzie on ojcem 12stu książąt, i t. d. (Genesis XVII, 18, 20).
O 12stu książętach, ich plemionach, wspomina Pismo Święte, (Genesis XXV, 18) jako zamieszkujących krainę między Hawilah i Szur; przed Egiptem na drodze do Assyrji, którą święci geografowie umieszczają w Arabji. Opis ich zgadza się z opisem Arabów dzisiejszych. Jedni żyli w miastach i zamkach, drudzy w namiotach lub wioskach wśród pustyni zbudowanych. Między 12stu mocarzami celowali bogactwem w trzodach bydła i owiec, jako téż i cienkością ich wełny, Nebajot i Kedar, najstarsi z synów Izmaela.
Od Nebajota pochodzą Nebajotowie zamieszkujący Arabją skalistą; imie Kedara wspominane jest często w piśmie świętém jako nazwa całego arabskiego ludu. „Biada mi,” woła Psalmista, „że przebywam w Mesech, w namiotach Kedara.” Obadwaj zdają się być potomkami koczujących Arabów, Arabów pasterzy, błąkających się w pustyni. „Lud zamożny,” wspomina prorok Jeremjasz, „żyjący bez trosk, niemający bram i zapór.”
Silny odcień odróżniał od najwcześniejszych czasów Arabów żyjących w zamkach i miastach „od tych co żyli w namiotach.” Niektórzy z nich mieszkali w żyznych dolinach, gdzie miasta i zamki ich otoczone były winnicami, sadami, gaikami palmowymi, łanami zboża i żyznemi pastwiskami.
Poświęcali się głównie rolnictwu i hodowli bydła.
Inni z téj saméj klassy trudnili się handlem, mieli porty i miasta na pobrzeżach Czerwonego morza i zatoki Perskiéj, handel prowadzono za pomocą karawan i okrętów. Takim był lud zamieszkujący Yemen albo Arabją, szczęśliwą krainę korzeni, wonności, zwaną Saba u poetów, Szebe w Piśmie Świętém. Liczył on się do najczynniejszych, najwięcéj przedsiębierczych żeglarzy mórz południowych. Statki jego przywoziły z sąsiedniego wybrzeża Berbera, myrrę i balsam, złoto i korzenie Indji i podzwrotnikowéj Afryki, Towary te wraz z płodami swego kraju, przewozili Arabowie karawanami przez pustynie do państw pobratymczych, Ammon, Moab, Edom lub Idumen, oraz do miast nadmorskich Fenickich, zkąd rozchodziły się po zachodnim świecie.
Wielbłąd przezwany jest okrętem pustyni, nazwijmy więc karawannę jéj flotą. Karawany Yemen urządzali, uzbrajali, strzegli koczujący Arabowie, mieszkańcy namiotów, których ztąd nazwać można żeglarzami pustyń. Oni dostarczali wielbłądów, oraz uzupełniali ładunek runami cienkiéj wełny. Pisma proroków wykazują ważność téj gałęzi wewnętrznéj handlu, przez którą bogate krainy południa, Indje, Etjopja i Arabja szczęśliwa, łączyły się z starożytną Syrją. Ezechiel w swoich żalach nad upadkiem Tyru woła, „Arabja i książęta Kedaru handlowali z tobą baranami, kozłami i kozami. Kupcy Szeby i Raamak sprzedawali na twych targach korzenie, drogie kamienie i złoto: Haran, Kaneh i Eden,[1] kupcy Szeby, Assura i Chelmad handlowali z tobą.
A Izajasz zwracając się do Jerozolimy, mówi: „Pokryje cię mnóstwo wielbłądów, równie jak dromaderów Midianu i Efah; wszystkie przybędą z Szeby; przywiozą złoto i kadzidło; wszystkie trzody Kedaru zjawią się w tobie.” (Izajasz IX, 6, 7).
Arabowie rolnicy oraz mieszkańcy miast, nigdy nie byli uważani za wierne typy swéj rasy. Obyczaje ich złagodziły się zajęciem stałém i spokojném, straciły na pierwotnéj barwie obcowaniem z cudzoziemcami. Yemen więcéj przystępny jak inne części Arabji, więcéj nęcący chciwość łupiezców, często był napadany i podbijany Prawdziwy charakter ludu przechował się między Arabami w pustyni, zamieszkującymi namioty, a o wiele liczniejszymi od współbraci mieszczan; koczującego życia, pasterskich obyczajów i zajęć, dokładnie obeznani doświadczeniem i tradycyą, z ukrytemi bogactwami pustyni, wiedli tułaczy żywot, błąkając się z miejsca na miejsce, szukając źródeł, studni, z których czerpali wodę praojcowie ich; rozbijali namioty, skoro znaleźli drzewa daktylowe, żywność, pastwisko dla trzód i wielbłądów, skoro ogłodzili okolicę, opuszczali ją. Koczujący Arabowie dzielili się na wiele plemion i rodzin, każda miała Szeika czy Emira, który na znak dostojeństwa i władzy, zatykał spisę przy swym namiocie. Dostojeństwo to, choć przelewające się przez wiele generacji na członków jednéj rodziny, nie było czysto-spadkowe; zależało od dobréj woli i wyboru plemienia.
Szeik mógł być złożony, inny z drugiéj rodziny w jego miejscu obrany. Władza jego była ograniczona i zależała od przymiotów osobistych i zaufania, jakie w nim pokładano. Służyły mu przywileje prowadzenia negocjacji, zawierania pokoju, lub wypowiadania wojny; on przewodniczył ludowi do boju, wybierał miejsca na obóz, podejmował znaczniejszych gości.
Wodzowie ci uznawali władzę jednego naczelnika, zwanego Szeikiem Szeików, (dzisiejszy Szeik-ul-Islam:) który czy to żyjąc w murach zamku, czy téż z trzodami koczując w pustyni, mógł zebrać pod swój sztandar rozpierzchłe ludy w razie wspólnego niebezpieczeństwa. Ta różność pierwiastków, to mnóstwo rozdrobnionych plemion, książąt i krain, była powodem częstych starć. Zemsta u Arabów była religijnym obowiązkiem. Pomścić się śmierci krewnego, było obowiązkiem rodziny, i często złączone było z honorem całego plemienia; ztąd powstawały krwawe nienawiści ciągnące się przez długi szereg lat. Konieczność pilnego czuwania nad całością trzód, oswoiła oddziecka Araba pustyni z robieniem bronią.
Nikt mu nic zrównał w sztuce strzelania z łuku, robienia spisą lub bułatem, nikt dzielniéj nie toczył rumakiem. Rycerz był razem rozbójnikiem, łupieżcą, on dostarczał kupcom wielbłądów i przewodników, wolał jednak czyhać w zasadzce na karawanę i zrabować ją w czasie mozolnéj w pustyni wędrówki. Wszystko to uważał za czyny wojenne, spoglądając na kupców i przemysłowców, jako na klassę ludzi spodloną haniebném i chciwém zajęciem.
Takim był Arab pustyni, mieszkaniec namiotów. Natura stworzyła go do tych ciągłych zapasów. Lekkiéj i szczupłéj budowy ciała, był muszkularny i czynny, zdolny wytrzymać wszelkie trudy i znoje. Wstrzemięźliwy, mało potrzebował pokarmów, a to choćby najprostszych. Umysł jego równie jak ciało, był lekki i zwinny. Celował on przymiotami zdobiącemi potomków Sema, przebiegłością, dowcipem, bystrością i żywą wyobraźnią. Namiętny ale chwilowo; odwaga i duma przebijała się w jego rysach, błyszczała w czarném oku. Porywały go słowa ogniste, wdzięki poezji. Mowa jego była kwiecista, strojna w krasomówcze błyskotki, ale rozkoszował się w przysłowiach, porównaniach i przenośniach.
Obok tego popędu do rozbojów i łupieży, był on szlachetny i gościnny. Chętnie dawał podarki, drzwi jego domu roztworem stały dla przechodnia, z którym choćby ostatnim kęsem się dzielił; skoro raz tylko rozłamał się chlebem, choćby z śmiertelnym wrogiem, już ten mógł bezpiecznie spocząć w nietykalnym cieniu jego namiotu.
Co do religji, w czasach, jak je zwą, ciemnoty, dzielili się Arabowie na Sabejczyków i Madianitów. Liczniejszymi byli Sabejczykowie wywodzili nazwę swą od Sab’by, syna Seta, który wraz z ojcem i bratem Enochem miał być pogrzebany w Piramidach. Inni wywodzą ją od wyrazu hebrajskiego Saba, gwiazdy, odnosząc się do wiary Assyrjan pasterzy, którzy czuwając nad trzodami pod gwiaździstem niebem, zastanawiali się nad biegiem ciał niebieskich, z którego tworzyli teorje o ich złych i dobrych wpływach na losy ludzkie, pomysły te i domniemywania zebrali Chaldejscy myśliciele w systemat dawniejszych lat sięgający, niż systemat Egipcjan. Inni zwą Sabeizm religją przedpotopowych ludów. Ocalała ona w czasie potopu, przechowana przez patryarchów. Pierwszy jéj nauczał Abraham, wyznawali ją jego potomkowie, dzieci Izraela, uświęconą i przyznaną została w 12stu tablicach danych Mojżeszowi.
Pierwiastki wiary Sabejczyków były czyste i duchowe; wpajała ona wiarę w jedność Bóstwa, wiarę w nagrodę lub karę przyszłą, konieczność cnotliwego żywota, pozyskującą szczęśliwą nieśmiertelność. Sabejczykowie wyznawali taką głęboką cześć dla Boga, że nigdy nie wspominali jego imienia, nic śmieli zbliżać się do niego, obcować z nim, jak za pośrednictwem aniołów. Oni to zaludniali, ożywiali gwiazdy firmamentu, równie jak ciało człowiecze ożywia dusza. Umieścił ich tam Bóg sam. Czcząc więc gwiazdy, i odwołując się do nich, nie uznawali je Sabejczykowie za Bóstwa, ale za pośredników z najwyższą Istotą. Stopniowo religja ta czysta jak łza, traciła na swéj pierwotnéj prostocie, zaciemniona została tajemnicami, skalana bałwochwalstwem. Sabejczykowie nie uważali już dłużéj ciała niebieskie za siedziby duchów pośredniczących im u Boga, ale brali je za same bóstwa; wznosili na ich cześć bałwany w poświęconych gajach, w mroku puszcz, wreszcie postawili je w świątyniach i kłaniali się im. Wiara Sabejczyków przyjęła różne odcienia, stósownie do kraju, w których mieszkali jéj wyznawcy. W Egipcie doszła do najwyższego stopnia poniżenia. Między Arabami każde plemię czciło osobną gwiazdę lub planetę, osobne miało bożyszcze. Dzieciobójstwo połączone było z ich religijnemi obrządkami. U koczujących ludów narodzenie się córki uważano za nieszczęście; płeć jéj, nie stawiała ją w możności stania się pożyteczną swemu plemieniu, złém zaś prowadzeniem lub jako branka mogła nań hańbę ściągnąć. Córki składano w ofierze bożyszczom lub żywo zakopywano.
Druga sekta Madianitów czyli Gwebrów (czcicieli ognia), wzięła swój początek w Persji, gdzie po niejakim czasie podania jéj ustnie zebrane zostały przez wielkiego proroka i mędrca Zoroastra w księgę, zwaną Zend-Avestą. Wiara ta równie jak Sabejczyków, w źródle swém tchnęła prostotą, wpajała wiarę w jedność Bóstwa, które przedstawiała jako wieczne, najwyższe, w którém i przez które świat istnieje; z niego wzięły początek dwa pierwiastki, Ormusd, anioł, duch światła i dobra, i Ariman, anioł piekieł i ciemności, ze zlewu tych dwóch przeciwieństw składał się świat, Ormusd i Ariman wieczną toczyli z sobą walkę.
Ztąd zmiany ciągło stósownie do tego, jak anioł dobra czy ciemności bierze przewagę, walka toczyć się będzie do skończenia świata, aż jéj położy koniec Zmartwychwstanie i Sąd ostateczny; anioł piekielny wraz z całym orszakiem swoim wygnany zostanie do krainy smutku i cieni, przeciwnicy jego wstąpią w dziedzinę światła. Pierwsze obrządki téj wiary były nader proste. Madianici nie mieli świątyń, ołtarzy, religijnych symboli; po prostu zasyłali modlitwy do Bóstwa, zamieszkującego słońce. Przed słońcem bili czołem, jako przed źródłem światła i ciepła, z którego składały się inne ciała niebieskie, na szczytach skał zapalali ogień, by w czasie nocy zastąpić światło jego promieni. Zoroaster pierwszy wprowadził użytek świątyń, w których ognie mające pochodzić z nieba wiecznie utrzymywane były pod pieczą kapłanów.
Z czasem równie jak u Sabejczyków zapomniano o czystej zasadzie przedstawionéj w symbolu, czczono ogień i światło jako bóstwo same, brzydzono się ciemnością jak szatanem.
W fanatycznym zapale Madianici ciskali innowierców w płomienie stosu na ofiarę Bóstwu.
O zasadach tych dwóch sekt, jest wzmianka w texcie Mądrości Salomona. „Zaprawdę pysznéj muszą być ludzie natury, którzy nic nie wiedzą o Bogu, nie mogli, zapatrując się na dzieła, poznać Mistrza Twórcę; biorą oni ogień, wiatr, konstellacje gwiazd za Bóstwa rządzące światem.” Większość Arabów była Sabejczyków wyznania; Madianitów wyznania były ludy zamieszkujące prowincje pograniczne, częste stosunki mające z Persami.
Judaizm przedarł się do Arabji, ale w słabych, niepewnych odcieniach. Mimo to wiele z jego obrządków, ceremonji i tradycji przyjętemi zostało. W późniejszych czasach, kiedy Rzymianie spustoszyli Palestynę, wielu żydów schroniło się do Arabji, wcielili się oni w plemiona krajowców; uorganizowali związki, uzyskali rodzajne grunta, zbudowali zamki i warownie, i przyszli do władzy i wpływu.
Religja Chrystusa miała także swych wyznawców między Arabami. Śty Piotr pisze w liście do Galatian, że wkrótce po powołaniu swojém do nawracania pogan, udał się do Arabji. Zaburzenia i rozdwojenia Wschodniego kościoła w początkach 3go stólecia, nienawiść, z jaką nieprzyjazne sekty ścierały się, zagnała wielu wychodców na wschód w pustynie Arabji.
Te to okoliczności moralne i fizyczne mogą dać wyobrażenie powodów, dla jakich Arabja przez wiele wieków nie ulegała zmianom. Kiedy samotne głębie jéj pustyń chroniły ją od zaborów, wewnętrzne niesnaski, oraz brak węzła politycznego i religijnego, nie dozwalały Arabom być groźnymi zdobywcami.
Był to zlew różnorodnych cząstek, pełen osobistéj mocy, slabéj dla braku jedności; a choć większość ich wojownikami od dzieciństwa była, oni jednak walczyli tylko między sobą, z wyjątkiem kilku pogranicznych plemion, najemnicze służących w zewnętrznych wojnach. Podczas tedy, kiedy inne ludy koczujące środkowéj Azji, choć nie pałające wojowniczym duchem, ujarzmiały świat ucywilizowany, oni nie wiedząc o swéj potędze, drzemali w głębiach pustyń. Ale nadszedł czas, w którym różne plemiona Arabji złączone jednością wiary, zlały się z sobą; w którym zjawił się genjusz potężny, mający zespolić rozrzucone członki, spoić je swoim bohaterskim duchem i poprowadzić je jak olbrzyma puszczy na zgruchotanie mocarstw świata.