Miłości mocnym węzłem myśmy byli skuci...
Dawno od nieświadomej ręki padłem kuli,
Ostatnia moja myśl do piersi ciebie tuli
Jedyna — niech twa pamięć kwiat mi na grób rzuci.
Duch mój nad ziemią zawisł, powraca z daleka:
Męka życia jest słodszą od grobowej ciszy —
Skłoń nad mogiłą głowę — serce twe usłyszy
Jak cię tęsknota moja przyzywa i czeka.
Wreszcie mi pośród świateł klęknąć będzie można
Przy Tobie. — Wstał dzień, co umarłych żywym zbliża;
Ulękniesz się mnie? Odpędziłaś znakiem krzyża
Ciemne przeczucia śmierci. Pomnę — byłaś trwożna...
Z jasnego morza ogni wznoszą się obłoki,
Pada blask na grób pusty z tablicą zatartą,
O, być godnym litości krótką chwilę — warto!
Bo ty jaśniej zaświecisz mi na sen głęboki.
Czekam... Z wiązanką kwiatów przyjdź oblubienico,
Białą wdziej szatę — smucić się dzisiaj nie chcemy,
Kochanko ty, przy której białe chryzantemy
Rumieńcem spłoną — bielą się twoją zachwycą...
Niema cię. Żal się rzucił na mnie dziką zgrają.
Czas wracać — bije duchów godzina złowroga —
Przebaczyłem. Zostajesz mi nad wszystko drogą,
Na grobach wieńce więdną — światła dogasają.