W krainach wiecznego lodu/1
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | W krainach wiecznego lodu |
Wydawca | M. Arct |
Data wyd. | 1907 |
Druk | M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Julia Kietlińska-Rudzka |
Tytuł orygin. | V krajích věčného ledu |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Mieszkańcy Europy nadzwyczaj wolno zapoznawali się z odległemi krajami kuli ziemskiej. Dopiero w ostatnich czterech stuleciach poznano zamorskie krainy Ameryki i Australji i przedsięwzięto szereg wypraw ku biegunom, dla dokładnego poznania tych okolic, które na północy i południu jakby zakończają naszą ziemię.
Wyprawy takie połączone są z ogromnym niebezpieczeństwem i trudnościami, ale pomimo to znaleźli się odważni żeglarze, co chcieli dotrzeć do samego bieguna. Wielu z tych śmiałków śmierć tam znalazło, niektórzy jednak powrócili szczęśliwie, przywożąc nowe wiadomości. Lecz dotąd, według najściślejszych obliczeń, pozostało jeszcze na północnym biegunie przeszło 5 a na południowym 21 miljonów kilometrów kwadratowych powierzchni ziemi zupełnie nieznanej, niedotkniętej stopą ludzką.
W tych krajach, nawet dzisiejszy człowiek, który jest tak doświadczony i posiada wszelkie potrzebne przyrządy, nie może pokonać przyrody; tamuje mu ona bowiem drogę olbrzymiemi górami, krami lodowemi tej wielkości, że wobec nich wszelkie maszyny do rozbijania lodu są wprost zabawką, a największe łodzie wyglądają, niby łupiny orzecha. A jednak był czas, kiedy można było dojść do bieguna północnego, bo nie zawsze był on pokryty śniegiem. Miało to miejsce wtedy, gdy i w naszych okolicach znacznie większe panowało ciepło. Żałować nam tylko należy, że wówczas nie istnieli jeszcze ludzie na ziemi.
A skądże możemy się o tym dowiedzieć? Bardzo prostym sposobem. Skorupa ziemska składa się z licznych skał i pokładów, leżących jedne na drugich, pokłady te są najpewniejszą księgą, z której odczytujemy wiadomości o prastarych dziejach ziemi, wypisane tam niezatartemi głoskami. Dziwne to pismo składa się z odcisków ziemi przeróżnych skamieniałości stworzeń, a szczególniej roślin wyginionych. Ono nam mówi, że w okolicach bieguna północnego, pokrytych obecnie do znacznej wysokości śniegiem i lodem, znajdowało się morze, cieplejsze od dzisiejszego, a ląd stały, wynurzony z tych wód morskich, pokryty był roślinnością okolic ciepłych. Na wyspie Islandji, która obecnie drzew nie posiada, a przez większą część roku zasypana jest śniegiem i pokryta lodem, rosły wtedy jawory, dęby południowe, platany i t. p. W Grenlandji, jeszcze bardziej na północ położonej, gdzie dziś nie dojrzysz ani krzaczka, wówczas wznosiły się olbrzymie drzewa, jakie teraz otaczają południowy brzeg wielkiej rzeki amerykańskiej Mississipi t. j. magnolje, platany i kasztany i t. d. Szpicberg, położony o 100 mil od bieguna północnego, posiadał ongi cyprysy, cedry, topole, olchy, brzozy, orzechy, lipy.
W okolicach bardziej jeszcze na północ wysuniętych, bo oddalonych o 60 mil od bieguna, utrzymywała się roślinność, wymagająca przecięciowo 8° ciepła, dzisiaj zaś panują tam 20 stopniowe mrozy. Szczątki tych wszystkich roślin znajdujemy pod olbrzymiemi lodami krain obecnie martwych.
Jakim sposobem ochłodziły się tak bardzo te krańce ziemi, że bujna ich roślinność zniknęła, a miejsce jej zajęły zaspy śniegu? Dlaczego podobne zmiany zaszły nietylko na biegunach, lecz i w naszych stronach, i to nie jednorazowo, a parokrotnie? Czemu po ciepłym okresie czasu następował zimny i kraje nasze pokrywały się lodem i śniegiem, jak dziś strony podbiegunowe; potym znów przyszedł okres cieplejszy i zmiany te powtórzyły się kolejno parę razy?
Otóż tak to sobie tłómaczymy: Ciepło różnych okolic naszej ziemi zależy od tego, jak te okolice zwrócone są ku słońcu. Jeżeli promienie słońca padają na daną okolicę prostopadle — to grzeją silnie i tam panuje ciepło; jeśli zaś padają ukośnie, słabiej już grzeją i stąd zimno. Teraz ziemia tak jest położoną względem słońca, że okolice biegunowe stoją ukośnie do słońca, a więc jego promienie padają bardzo ukośnie, nawet i podczas lata, i dlategoto panują tam nieustanne mrozy. Co pewien czas ziemia przychyla się jednak swym biegunem północnym ku słońcu — wtedy to zaczyna być znacznie cieplej. Otóż takie przychylanie i odchylanie się bieguna od słońca powtarzały się nieraz i jeszcze będą się powtarzały.
Już Grecy starożytni przed narodzeniem Chrystusa mieli pojęcie o tym, że cały świat stary (Europa, Azja, Afryka) dokoła oblany jest morzem, jednak przez 1600 lat nikt nie posiadał rzeczywistych a dokładnych wiadomości o północnych brzegach Europy i Azji.
Pierwsze obszerniejsze wieści o krańcach Syberji pochodzą z XIII w. Przed tysiącem lat po raz pierwszy przepłynął z zachodniej strony północny przylądek odważny Norman Otheve z wyspy Helgoland.
Miał on potym wielu naśladowców, ale dopiero w XII w. rozpoczynają się liczne wyprawy północne, urządzane przez narody nadmorskie. Anglicy dotarli wówczas do ujścia rzeki Dźwiny, a Rosjanie znali Nową Ziemlię. Między późniejszemi wyprawami, podjętemi w celu poznania dalekiej północy, najsławniejszą jest wyprawa Franklina z 1845 r.; przepadła ona wprawdzie gdzieś w lodowcach, lecz ci, co szukali jej śladów, odkryli przejście północno-zachodnie do morza Lodowatego i przyczynili się do poznania krańców północnej Ameryki.
Austryjacka wyprawa Weyprechta i Payera w latach 1871—74, prócz odkrycia wysp, nazwanych przez nią ziemią Franciszka Józefa, przywiozła z sobą sumienne wyniki badań naukowych. Również w celu naukowym wyruszyła wyprawa angielska w 1875 r.; następnie była amerykańska, wreszcie w 1878 przedsięwziętą została wyprawa szweda Nordenskiölda (rys. 2) na okręcie Wega.
Najbliżej północnego bieguna znalazł się śmiały norwegczyk, który dotarł do miejsc nietkniętych stopą ludzką — był to Fridtjof Nansen (rys. 3).
Wypłynął on na statku »Fram«, a potym na saniach, w psy zaprzęgniętych, przedostał się o niecałe 60 mil do bieguna.
Z nowszych wypraw słynną jest podróż Szweda Andréego (rys. 4). Budziła ona zajęcie i zaciekawienie całego niemal świata; Andrée bowiem chciał się dostać do bieguna balonem. O losach Andréego nic pewnego dotąd niewiadomo, należy jednak przypuszczać, że zginął. Inżynier Peary, amerykanin, który siedm lat spędził w krainie północnych lodów, udał się na sam biegun saniami. I inni jeszcze uczeni wyruszają wciąż w celach naukowych do owych odległych krańców.
Wielu też podróżników skierowało się ku biegunowi południowemu, dotychczas mniej zbadanemu.
Chcąc mieć dokładne pojęcie o tych tajemniczych stronach świata, o tych krańcach wieczystego lodu, trzeba przedewszystkim poznać własności śniegu i lodu.