Ten lwiego coś mający w obliczu mąż prawy,
To nie jest syn dzisiejszej zalotnicy sławy,
Ale ktoś konsularny i piersią, i czołem —
Postawisz go w salonie tak, jak przed kościołem,
I na bruku, jak w gmachu spólczesnych cezarów,
Zawsze tak samo będzie on prosty i cały.
Pierś lewą mu obrzuca... czy powiew sztandarów
Narodu, dopartego na ostatnie wały?
Czy toga? Czy wygnańca podróżny płaszcz? Zwoje
Takie, jakgdyby w siebie objęły to troje!
— Tak! To Zamoyski Andrzej...
A, biust Mickiewicza!
Ilekroć widzę, żal mi całego narodu,
Że nikt nie spotkał u nas rzeźbiarza zamłodu,
Aż słońce się skłoniło do jego oblicza,
Aż poeta, co naród uwieczniał, sam, trafem,
Przekazuje swe rysy późnym fotografem!
Jeden portret ów, w Krymie, na skale oparty,
Między Azją a niebem, sam — ten tylko warty
Poety i wspomnienia[2] — o reszcie nie gadam
Lub mówię: «To jest ładne... to Mickiewicz Adam...»
I przechodzę co rychlej, bardzo będąc smętnym,
Że, gdy młodym był genjusz, głaz nie był namiętnym.
Ówdzie dziecko — i lewa rączka nieskończona,
Jak nieskończone dzieci są, cele i wole:
Chce ono «szybki z okna...»
...Tam — czyjś profi?... Ona!
Z tajemnicą na ustach, pogodą na czole
I uczesaniem włosów, co zdradza epokę.
Inaczej wziąłbyś medal za złomki mityczne
Z Kartaginy lub Cypru...
...O, jakie głębokie
Są w trefieniu warkoczy sprawy historyczne!
Inny medal... Gdyby nie połysk włosów, kto wie,
Co pomyśliłbyś o tej pompejańskiej głowie.
Tak dalece społeczność, choć odepchniesz dłótém,
Wróci zawsze, i wróci koturnem rozzutym,
Panująca czasowi, przestrzeni i ciału.
I tylko jednej rzeczy trwożna: ideału!
Lecz ideał (o Gujski!) nie zstąpi do ludów,
Które doń rąk wyciągnąć nie chcą czy nie mogą.
Patrz, gdzie doszła Florencja ideału drogą,
I czy byłaby doszła bez szkoły swej cudów?...
A dziś nosi słoneczny diadem na głowie,
Który jej zwiastowali Michał Aniołowie.
Bo zaprawdę ci powiem, że narodów losy.
I koleje ludzkości, i świat, i niebiosy,
I słońce, i gwiazd chóry, i rdzeń minerału.
I duch...
...a wszystko bierze żywot z ideału.