<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł W ruinach Messyny
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 13.1.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Odpowiedź sycylijskiej Sybilli

Na wschód od Strandu, arystokratycznej dzielnicy Londynu, ciągnie się wzdłuż brzegów Tamizy dzielnica doków, składów, pełna uliczek wąskich i krętych, w które nawet najdzielniejsi agenci Scotland Yardu zapuszczają się niechętnie.
Jakiś bardzo elegancko ubrany człowiek w kapeluszu o szerokim rondzie, głęboko nasuniętym na oczy, i w jedwabnym szalu, osłaniającym od chłodu jego szyję i dolną część twarzy, szybkimi krokami zbliżał się do domu, na którym widniał mały szyldzik: „Sybilla z Messyny“.
Człowiek ten był widocznie dość częstym gościem tego domu, gdyż nie czytając nawet szyldu wszedł do środka i począł posuwać się naprzód ciemnym korytarzem. Doszedłszy do jakiegoś ciemnego pokoju, zamknął starannie drzwi za sobą na klucz. Przez szparę w przeciwległych drzwiach dostrzegł światło w sąsiednim pokoju. Począł słuchać: Była to rozmowa pomiędzy mężczyzną a kobietą. Nie zapalając światła, szybko zdjął buty. Zbliżył się po cichu do drzwi i nacisnąwszy guziczek odsłonił malutkie okienko, znajdujące się w drzwiach na wysokości jego głowy. Jasne światło padło na jego twarz o niemiłym grymasie i ostrych zniszczonych rysach.
— Il maledetto! — syknął z wściekłością. — Miał odwagę jednak przyjść tu! Tym lepiej. Zbliża się godzina naszych porachunków.
Pokój, który obserwował, miał wygląd fantastyczny i ponury. Był to bowiem pokój wróżki. Ściany jego przykryte były czarnymi zasłonami, na których wymalowane były białą farbą trupie głowy, piszczele, żmije i inne znaki kabalistyczne. U pułapu chwiały się zawieszone wypchane sowy, puszczyki, nietoperze. Wszędzie panował tajemniczy półmrok. Przez malutkie okienko o zielonej szybie wpadało mdłe, sine światło. Ponad krzesłem, na którym królowała Sybilla, wisiała mapa planet. Po prawej i po lewej stronie stały dwie prawdziwe trupie czaszki i piętrzyły się ogromne grube książki.
Sybilla, ubrana na czarno, w jedwabnej masce na twarzy, zajęta była tasowaniem kart. Tuż obok niej siedział szczupły młody człowiek, w opasce żałobnej na ramieniu. Zwrócony był plecami do obserwującego tę scenę mężczyzny.
— Słuchajmy uważnie — szepnął mężczyzna ten do siebie. — To on, to ten przeklęty! Przyszedłem w samą porę, aby się go pozbyć na zawsze.
Wzrokiem pełnym nienawiści obrzucił mężczyznę w żałobie. W prawej jego ręce błysnął sztylet.
Głosem monotonnym, który stopniowo dopiero nabierał barwy, rozpoczęła Sybilla swą przepowiednię:
— Wierz słowom Sybilli, młody człowieku — rzekła. — Widzę przed sobą nieszczęście, które cię spotkało niedawno. Pociesz się jednak. W niedalekiej przyszłości spotka cię ogrom szczęścia. Odbędziesz wielką podróż. Słyszę ryk fal, odgłosy burzy i wzywania pomocy. Ale tak, jak kiedyś Ulissesa wybawiła bogini, tak i ciebie dobra wróżka o czarnych włosach uchroni od niebezpieczeństwa... Los ci sprzyja, mój młody, żądny wiedzy człowieku! Naprawi on zło, które cię spotkało. Szczęśliwy, kochany, sławny w sztuce umrzesz w swej ojczyźnie w bardzo podeszłym wieku.
Sybilla zamilkła. Młody człowiek podniósł się.
— Dziękuję pani. Nie oczekiwałem podobnych rewelacyj. Oto pięć funtów — rzekł rzucając na stół pieniądze niedbałym ruchem. — Chętnie potroiłbym tę sumę, gdyby zechciała mi pani udzielić paru informacyj o nieszczęściu, które mnie dotknęło.
Sybilla chciała odmówić, gdy nagle ujrzała skierowaną ku sobie lufę rewolweru.
— Jeśli znasz koniec historii, Sybillo, musisz znać i jej początek. Mów, lub umrzesz. Czy markiz Finori nie żyje? Jeśli żyje, cóż się z nim stało? Wiedz, kobieto, żeś się sama zdradziła.
Wróżka zerwała się przerażona i mimowoli spojrzała w kierunku drzwi. Widząc otwarte okienko, odetchnęła z ulgą. Człowiek w żałobie odwrócił się nagle i strzelił w kierunku judasza.
— Cezary, Cezary! — krzyknęła przerażona kobieta — Na pomoc!
Drzwi otwarły się. Kula chybiła celu. Szpieg rzucił się z podniesionym sztyletem na mężczyznę w żałobie. Mężczyzna ten jednak spostrzegł w porę niebezpieczeństwo, schylił się przed ciosem i rękojeścią rewolweru uderzył przeciwnika swego w twarz. Włoch krzyknął i zachwiał się.
Młody człowiek ustawił się w ten sposób, aby móc jednocześnie mieć na oku Sybillę i człowieka nazwanego Cezarym. W lewej ręce trzymał siedmio strzałowy rewolwer.
— Ręce do góry... Nie ruszać się, bo wystrzelam was jak wściekłe psy — zawołał nieznajomy, grzmiącym głosem — Czy mam raz jeszcze powtórzyć moje żądanie, signora? — dodał gotów do strzelania z obu rewolwerów.
— Cezare! Do mnie! na scenę! — zawołała kobieta — Chodź prędzej, zdążysz!
Zanim młody człowiek zrozumiał, co słowa te mogły oznaczać, Włoch jednym skokiem znalazł się na podniesieniu i kula młodego człowieka utkwiła w murze.
Dał się słyszeć nagle szczęk kół i łańcuchów. Człowiek w żałobie chciał się również dostać na podniesienie, lecz w jednej chwili znikło ono w otworze ściany, pociągając za sobą oboje ludzi, stół na którym były karty i pieniądze. Sybilla zaśmiała się ironicznie.
— Wynoś się do wszystkich diabłów, Luigi Finori — zawołał Cezary — Pozdrów ode mnie swego ojca i swych wszystkich przodków.
— Do zobaczenia, signor Cezare — odparł, śmiejąc się, młody człowiek.
W tej samej chwili poczuł, że podłoga pod nim chwieje się dziwnie.
— Do diabła! — rzekł — Gdybym był we Włoszech, myślałbym, że to trzęsienie ziemi. Ale tutaj, na pewnym gruncie Anglii?
W środku podłogi utworzyło się coś w rodzaju dużego leja. Zanim mężczyzna zdążył się zorientować, wpadł w środek tego leja i znalazł się w piwnicy.
Upadek nie był zbyt bolesny, ponieważ Sybilla mieszkała na parterze. Niemiłą niespodziankę stanowił jednak fakt, że w piwnicy tej znajdowała się woda.
— Do diabła! — zaklął — Nie należy do przyjemności kąpanie się w zimnej wodzie w grudniu.
Jakkolwiek nie było jeszcze zbyt zimno na dworze, woda Tamizy miała dostatecznie niską temperaturę, by przyprawić kąpiącego się o śmierć. Jedynym jego ratunkiem było wykonywanie gwałtownych ruchów dla rozgrzania się. Mimo to czuł, że ręce i nogi mu drętwieją.
Nagle usłyszał nad sobą dźwięk głosów ludzkich. Podnosząc głowę ujrzał dwie twarze zwrócone ku niemu.
— Jest jeszcze na wodzie...
Młody człowiek na wpół zziębnięty miał na tyle jeszcze przytomności umysłu, że wyciągnął z kieszeni rewolwer i wystrzelił w górę. Kula utkwiła w drzwiach tuż ponad głowami rozmawiających.
— Psie! — wrzasnął bandyta z wściekłością — Chcesz ugryźć jeszcze przed śmiercią?
Z tymi słowami wypalał trzykrotnie z rewolweru, mierząc w głowę wynurzającą się z wody.
W tej chwili więzień zniknął pod wodą i tylko ciemne koła rozeszły się w tym miejscu po powierzchni.
Twarz Sybilli i jej syna zajaśniały radością.
— Zniszczyliśmy przeszkodę, stojącą nam na drodze do naszego szczęścia, droga matko — zawołał Cezary — Miliony markiza należą już do nas. Jesteś pomszczona!
— Jakież szczęście, mój synu, że wszystko, czego się tkniesz, udaje ci się! Niech się pożegna z życiem, tak jak jego dumny ojciec. Czy jednak zbrodnia ta się nie wykryje?
— Tamiza zaniesie jego trupa aż do Północnego Morza. Opuśćmy teraz ten smutny kraj i wróćmy do naszej słonecznej ojczyzny. Nikt nie zażąda tam od nas wyjaśnień w tej sprawie tajemniczego zniknięcia Luigi w Londynie.
— O, jakże jestem szczęśliwa! — zawołała kobieta, otwierając ramiona.
Bandyta objął czule swą matkę.
— Wkrótce już wkroczymy tryumfalnie do Messyny i obejmiemy w posiadanie pałac Finorich!
— Jaka szkoda, że rzeka uniesie z sobą trupa — rzekła Sybilla zamyślona.
— Co? — zawołał syn. — Chcesz się litować nad swym śmiertelnym wrogiem.
— Nie, figliulo mio — odparła kobieta łagodnym głosem — żal mi tylko tych pieniędzy, które wraz z nim utoną w morzu.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.