Spadła śmierci już zasłona
Na żywota grzeszny dzień:
Idzie dusza potępiona
W wieczny cień;

Idzie w ciemność tak leniwo,
Na rzucony patrząc świat,
Gdzie występków smutne żniwo
I zbrodniczy został ślad;

Widzi każdą myśl swą czarną —
Jak jej zniszczyć nie mógł zgon,
I szkodliwe widzi ziarno —
Jak obfity daje plon.

Złe na gorsze się przemienia:
Błędy oca[1] bierze syn
I z pokoleń w pokolenia
Spada ciężar dawnych win.


Więc przeklęte widząc koła
I występku tajną moc,
O zatratę własną woła,
O nicestwa głuchą noc —

I, przez ognia idąc rzeki,
Straszną rozpacz niesie w dal;
Chce się ukryć gdzieś na wieki
W płomienistych głębi fal;

Chce, by płomień wyżarł z łona
Nieśmiertelny bytu rdzeń...
Idzie dusza potępiona
W wieczny cień!








  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – ojca.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Asnyk.