[18]
WALKA.
Stoimy oko w oko olbrzymy nagie przeciw sobie —
Nareszcie przydybałem w tych górach siebie buntownika;
Stal oczu mych aż do dna nikczemną duszę mu przenika,
A me ramiona dyszą! — Lecz zimno je na bój sposobię.
On stoi, jak ja wielki, z ponuro pochyloną głową
I patrzy pełen złości w potężny granit mojej twarzy —
W tem głową rzucił w górę, a gniew, co w głębi gdzieś się żarzy,
Błysnąwszy w białkach, z ust mu wyrzygnął jakieś lżywe słowo!
Zawrzałem! Pochwyciłem ramiona jego w palców kleszcze,
W gniew jego wpiłem oczy drapieżne, dzikie i złowieszcze
I chwilę stałem, czując, że nadmiar moją Moc oniemia.
Aż nagle go dźwignąłem i, przechyliwszy w bok ramiona,
Zwaliłem tak o ziemię, że zdało się: na miejscu skona!
Że las aż zadrżał z trwogi! i litościwa jękła Ziemia…