Walki w obronie granic/Walka z niemieckimi kolumnami zaopatrzenia
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Walki w obronie granic 1 — 9 września |
Podtytuł | Kampania wrześniowa w oświetleniu niemieckim |
Wydawca | Wojsk. Biuro Prop. i Ośw. |
Data wyd. | 1941 |
Druk | Thomas Nelson and Sons Ltd. |
Miejsce wyd. | Londyn |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
- Niemieckie dywizje pancerne, idące od Śląska na Warszawę, wysunęły się o jakie 120 klm. przed czoło własnej dywizji piechoty, zostawiając na swych tyłach zepchnięte ze szlaku głównego oddziały polskie. By zachować zdolność bojową potrzebowały czołgi niemieckie dowozu amunicji i benzyny, w czym miały niejedną trudność. Jakkolwiek ze strony polskiej nie było pod tym względem planowej akcji, to jednak energiczni dowódcy mniejszych oddziałów a nawet rozbitków często przyprawiali o kłopot Niemców.
- Niemieckie dywizje pancerne, idące od Śląska na Warszawę, wysunęły się o jakie 120 klm. przed czoło własnej dywizji piechoty, zostawiając na swych tyłach zepchnięte ze szlaku głównego oddziały polskie. By zachować zdolność bojową potrzebowały czołgi niemieckie dowozu amunicji i benzyny, w czym miały niejedną trudność. Jakkolwiek ze strony polskiej nie było pod tym względem planowej akcji, to jednak energiczni dowódcy mniejszych oddziałów a nawet rozbitków często przyprawiali o kłopot Niemców.
Oto przykład: Głęboką nocą, około godz. trzeciej, gdzieś za Piotrkowem w kierunku na Warszawę, przez małą wioskę, głuchą i ciemną walą w dwóch rzędach niemieckie samochody z zaopatrzeniem. Dojeżdżają do środka wsi, tam jest targowisko. Nagle życie wstępuje w miejscowość. Wygląda to jak gdyby brama piekieł otworzyła się. Grzmi, błyska, trzaska, huczy i gwiżdże. Dostaliśmy się w pułapkę. Wieś musi być silnie obsadzona przez Polaków, ponieważ strzelają z armat, karabinów maszynowych i zwykłych, akompaniując granatami ręcznymi. Świadek, szofer jednego z samochodów, widzi jak wóz przed nim wylatuje w powietrze. Szyby w samochodzie pękają. Przez kabinę kierowcy gwiżdżą kule. Zrywa ster na lewo. Przed nim ugrzązł jakiś samochód. Udało mu się go wyminąć. Daje gazu ile wlezie, kurcząc się za kierownicą i przyspiesza biegu, ile tylko z wozu może wyciągnąć. Wtem błyska ogień wylotowy z mijanego domu. Dostaje uderzenie w kolano. Drugie uderzenie trafia w głowicę motoru. Granat ręczny wybucha przed wozem, odłamki lecą koło nas. Jeden z nich zranił mu twarz. Myśli tylko a jednym, wydostać się, wydostać jak najprędzej z tej dziury. Szczęściem, że dotąd nie eksplodowała amunicja, którą wiezie.