[282]Wallijscy bardowie.
Siadł Ethward król, angielski król
Na bułanego konia;
— Chcę widzieć, jak — śród moich pól
Wallijskie kwitną błonia.
Czy jest tam rzeka, płodny grunt,
Czy łąki trawą lśnią?
Czy zrosił je zgnieciony bunt
Spiskowców żyzną krwią?
I czy, jak chce miejscowy lud
Szczęśliwy tak jest tam —
Jak gnane w jarzmie stada trzód
W cienie więziennych bram?
— Korony twojej, panie, wkrąg
Dyamentem Walii błoń:
Tam szumi trawa bujnych łąk
I rzeki srebrna toń.
A, panie, lud, wallijski lud —
Szczęśliwy tak jak chcesz:
Tam w chatach głód i mrok i chłód
I cisza trupich rzesz. —
Siadł Ethward król, angielski król
Na bułanego konia:
[283]
Gdzie stanie, groby pośród pól
I nieme wszędy błonia.
Był zamek Montgomery zwan —
Król na noc zjechał tam,
I zamku Montgomery pan
Ugaszcza króla sam.
Ptactwa i ryb i dziczy huk,
Co tylko radzi gust —
Niosą szeregi rączych sług
Na czar dla oczu — ust!
Co jeno z trunków, jadła, zbóż
Ten cudny rodzi kraj,
Co wina ma zza sinych mórz
Na stół królowi daj!
— Panowie szlachta, hejże, wy
Czyż nikt nie trąca kruż?
Na cześć mą, któż, wallijskie psy,
Podniesie kielich — któż?
Panowie szlachta, nędzne psy,
Gdzież wiwat dla Ethwarda?
Niechaj mi pieśń pochwalna brzmi —
Sprowadzić mi tu barda!
W zdumieniu patrzy każdy gość,
A w pulsach tętni krew:
Na twarzy błyska blada złość
I purpurowy gniew!
[284]
Zamiera dech, owłada strach,
Na ustach milknie żart...
Jak gołąb siwy naraz w drzwiach,
Jawi się stary bard.
— Ja — rzecze starzec — panie mój,
Wyśpiewam czyny twe:
I rzęże ranny, chrzęści bój,
Kiedy strun liry tknie.
I rzęże ranny, chrzęści bój,
I rzeka lśni od krwie;
Na trupy spada kruków rój:
To, królu, czyny twe!
I cały lud jak jeden trup —
Czy słońce masz, czy mgłę;
Wszędy potykasz się o grób:
To, królu, czyny twe!
— Ha, precz z nim, wieść mi go na stos!
Rozkaże Ethward:
Chcę słodkiej pieśni słyszeć głos —
I wyszedł młody bard:
— Słodko wieczorny szumi wiew,
Na Milford schodzi cień —
Zeń dziewic, wdów — żałobny śpiew,
Jęk skargi płynie zeń!
Niewiasto, dziatek już nie ródź
Lub rzuć je w głębie mórz!
[285]
I skinął król: — Ha, na stos pójdź —
I na stos idzie już!
Lecz niewzywany naraz wszedł
Zuchwale trzeci bard —
Na kobzie pieśnią zabrzmi wnet
W stalowych piersi hart!
— Padł w boju rycerz, w kwiecie lat...
Lecz słuchaj, Ethward —
Któryby cześć twą śpiewać rad,
Nie żyje taki bard.
Dotychczas lutnia płacze go...
Lecz słuchaj, Ethward —
Przekleństwem wszystkie pieśni grzmią,
Gdy śpiewa ci nasz bard!
— Ha, dość! — i król jak srogi czart
Okropny wzniesie głos:
— Gdzie tylko w Walii stanie bard,
Prowadzić go na stos!
Czereda sług rozpierzchła się
Po kraju w ciemną dal —
Tak owa uczta zmierzchła się
Śród krwi czerwonej fal!
Siadł Ethward król, angielski król
Na bułanego konia:
Gdzie stanie, łuny pośród pól
I w zgliszczach Walii błonia.
[286]
Pięciuset bardów pieśnią grzmiąc
Na stos się dało wieść:
Żaden nie uląkł się, by drżąc,
Edwarda śpiewać cześć!
— Ha, co za pieśń! ha, co za szmer!
W Londynie co za tłum!
Wisieć mi będzie sam lord mer,
Gdy mię przebudzi szum.
Cisza. Nie słychać skrzydła much —
Cisza, choć głowę strać
Śmierć niesie słowo, szept i ruch —
Bo król nie może spać!
— Ha, niech mi bębny, rogi brzmią,
Niech brzmią mi dźwięki trąb!
Wallijska uczta wspomnień krwią
Mej duszy wstrząsa głąb!
Lecz głośniej brzmi nad bębnów grę —
Nad trąby i nad róg
Pięciuset bardów pieśń, co mknie
W niebo, jak gromów huk!