[129]Waluś.
Długo Waluś pieniędzy ocenić nie umiał,
Co mu dano, to przeszumiał,
A chociaż nieraz pieniądz dostał mu się wielki,
Poszedł zaraz na ciastka, pierniki, karmelki.
Raz z ojcem na przechadzkę wychodzi wieczorem;
Zgięty z ciężkim na plecach idzie starzec worem.
— Kupcie piasku! — głośno krzyczy.
Nikt sobie nabyć nie życzy.
Pot starcowi płynie z czoła,
Coraz głośniej z płaczem woła:
— Tanio sprzedam, to się przyda.
Ach, widzicie, jaka bieda!
Ledwie dźwigam, sił nie staje,
Wszak za marną cenę daję.
Biada nieszczęsnemu! biada!
Nikt do niego nie zagada.
W niczyjem sercu czucie się nie wzbudzi,
Jakby nie człowiek przemawiał do ludzi.
— Kupmy — rzekł Waluś — choć nam nie potrzeba;
Będzie miał biedny starzec na kawałek chleba:
Wszak on pracuje poczciwie?
Jakże się tym ludziom dziwię,
[130]
Co jakby byli bez serca, bez duszy
Los ich bliźniego nie wzruszy!
Kupili. Wtedy ojciec uwagę mu zwraca:
Jak na pieniądz ciężka praca,
Jakiej ceny kilka groszy,
Co zbytek w chwili rozprószy.
Odtychczas Waluś dobrze używał pieniędzy,
Wspomagał jęczących w nędzy,
I gdy miał kilka groszy wydać na łakocie,
Wspomniał, jak ciężki pieniądz i co winien cnocie.