Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/361

<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880
Pochodzenie Gazeta Polska 1880, nr 229
Publicystyka Tom V
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 14 października 1880
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1880
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


361.

Z wystawy sztuk pięknych. Co tylko w zakresie malarstwa pojawia się nowego i znakomitszego, ukazuje się w Salonie Ungra, sala zaś Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych żywi się tylko pomniejszą codzienną strawą, spadającą ze stołów malarskich. Przez to też w niej i głucho. Obrazów nowych niewiele, a widzów jeszcze mniej. Sądzono powszechnie, że otwarcie drugiego artystycznego salonu rozbudzi nieruchawą instytucję, że skłoni ją do zmiany ustaw, lub reform, tymczasem nic z tego się nie stało. Wystawa pozostała tem, czem była. Można po staremu wystawić w niej obraz, i oto wszystko. Można, ale nie opłaca się obecnie, publiczność bowiem coraz bardziej o niej zapomina i daleko więcej interesuje się nowym salonem, a przede wszystkiem, kto zamierza kupić obraz, udaje się nie na dawną wystawę, ale do Ungra. Towarzystwo Zachęty uważa się widocznie za coś istniejącego na mocy prawa natury, a wychodząc z tej zasady rozumuje dalej, że czy będzie krzątać się i pracować wewnętrznie, czy nie, zawsze istnieć musi, bo natura tego wymaga. Jak daleko można zajść z takim poglądem, nie wiemy, to tylko pewna, że instytucja nie tyle z bożej łaski, ile coraz więcej na bożej łasce istnieje. Inne pytanie, czem by być mogła. Mogłaby przede wszystkiem skupiać w sobie najżywotniejsze interesa artystyczne, stać się ogniskiem artyzmu, areopagiem, rozbudzać współzawodnictwo, wyznaczać w pewnych epokach medale na kształt paryskiego Salonu, a wówczas myśleliby o niej i malarze, i publiczność, wówczas wszystkie oczy byłyby na nią zwrócone, a taka działalność zapewniłaby jej niezawodnie większą liczbę członków niż oddrukowe premia, których człowiek ze smakiem wstydzi się zamieścić w swoim pokoju. Ale to są pia desideria, a zresztą jesteśmy przekonani, że zarząd obecny znalazłby na wszelki wypadek pod ręką dość argumentów, by wykazać, że stan dzisiejszej wystawy jest kwitnącym i koniecznym. Mniejsza o to. Patrzymy tylko na rezultaty i widzimy wielkie nic, albo raczej ospałość instytucji i wielką dla niej obojętność publiczną.
Z obrazów obecnie wystawionych pominiemy dawniejsze, kilka zaledwie zasługuje na bliższą uwagę — bo celniejsi artyści stanowczo przenieśli się do Ungra. Perłą wystawy jest w tej chwili portret Horowitza, wykonany ze starannością i mistrzostwem temu malarzowi właściwem. Portret ten, przedstawiający niemłodego mężczyznę o rysach wschodnich, jest dziełem, mogącem rywalizować z najcelniejszemi utworami, wychodzącemi spod pendzla Bonnata, Cota, Karolusa Duran i innych najcelniejszych portrecistów francuskich. Pan Horowitz umie połączyć delikatność wykonania z siłą wyrazu, co jest rzeczą nadzwyczaj rzadką. — Jest przy tem tak oryginalnym, posiada swój własny styl tak wyrobiony, że obraz jego od jednego rzutu oka odróżnić można. Dwa inne większe portrety Heymana, jakkolwiek ustępują o wiele dziełu Horowitza, znamionują jednakże znakomity postęp i prawie że stoją już na tej granicy, na której portret, nie przestając być podobizną, staje się zarazem dziełem sztuki, mającem zawsze swą wartość! — Portretowe płótna p. Maryi Gażycz odznaczają się pewnym wdziękiem i estetycznem poczuciem w układzie postaci, ale pozostawiają tyle do życzenia pod względem technicznym, że o tej ich stronie prawie wspominać nie warto.
Z innych obrazów zasługuje na bliższą uwagę Sielanka Witolda Pruszkowskiego. Artysta czuje widocznie poezję i naturę, ma swoją oryginalność w pomysłach, natomiast w kolorycie znać na nim szkołę albo naśladowanie Gersona. Obraz przedstawia dwoje dzieci, chłopca grającego na fujarce i wpatrzoną w grajka dziewczynę. Poza tej ostatniej nie jest estetyczna, a nabrzmiałe i jakby brudne podeszwy gołych nóg, rzucające się wprost w oczy widza, są rażącem przeciwstawieniem do poetycznego i idealnosielankowego nastroju, jaki Pruszkowski starał się nadać całemu obrazowi. Chłopak za to bardzo jest ładny. Dwojgu dzieciom przyświeca sierp księżycowy, jakkolwiek znowu pora dnia nie przedstawia się jasno, gdyż przedmioty, jak na zmierzch wieczorny, wchodzą zbyt wyraźnie, właśnie po stronach od światła odwróconych. Rozproszone światło wieczorne ma to do siebie, że rysują się w niem bardzo wyraźnie tylko sylwetki, to jest kontury ogólne, natomiast szczegóły środkowe przedmiotów, a zwłaszcza barwy, zacierają się i topnieją. Tymczasem w obrazie p. Pruszkowskiego widać doskonale nie tylko czerwoność, ale każdą fałdę chustki leżącej u nóg dzieci i każdą skazę na korze drzew pobliskich, co wszystko jednak nie wyłącza miękkości, właściwej p. Pruszkowskiemu. Kolorytowi tego artysty brak energii, to też skłania się on więcej do malowania przedmiotów fantastycznych, przez pół tylko ziemskich i pozbawionych materii. Można z tego wytworzyć odrębny rodzaj, co do pewnego stopnia uczynił już p. Pruszkowski w Anhellim, najlepszym zresztą swoim obrazie. W ogóle pan Pruszkowski obiecuje wiele, bo posiada wiele uczucia i poetycznej fantazji, przy niepospolitej już biegłości w malowaniu.
Uwagę naszą zwróciły także trzy obrazki Masłowskiego. Jeden z nich przedstawia Tabun na stepie, drugi Odpoczynek czumaka, trzeci nareszcie, największy, Futor stepowy w nocnem księżycowem oświetleniu. Dwa pierwsze odznaczają się mocnem światłem, czyli malowane są w słońcu, koloryt ich żywy, światła istotnie dużo i dużo stepu. Pewna zbyteczna może wyrazistość wszystkich linii i wybitne odrzynanie się od siebie barw i przedmiotów tłumaczy się właśnie oświetleniem, w ten sposób bowiem wydobywa się efekty słońca na przedmiotach. Mniej usprawiedliwioną, a nawet wprost wadliwą jest taż sama wybitność w trzecim obrazie nocnym. W nocy, bez względu na natężenie światła księżycowego, przedmioty nie powinny wyskakiwać tak, jakby chciały z płótna wyskoczyć, choćby te przedmioty były z natury białe i, jako takie, głównie na sobie skupiały promienie. Drugą wadą w tym obrazie jest, że refleksy księżycowe na białych przedmiotach, a mianowicie na koszuli mołodycy biorącej wodę u studni, odbijają się zbyt biało. Refleksy takie sprawiają na oku wrażenie barwy zielonawej, której zupełnie brak w obrazie p. Masłowskiego. Zresztą obraz posiada bardzo wiele przymiotów, mimo iż na tem polu artysta spotyka się z Chełmońskim. Step jego jest stepem, a ten futor z okienkiem połyskującem wśród ciemności, ta noc cicha i wyiskrzone niebo sprawiają prawdziwe wrażenie. Jest w poczuciu tego pewna dusza ukraińska, a w malowaniu jakaś śmiałość, która zbliża się do oryginalności.
O innych obrazach, mianowicie o wielkich płótnach religijnych F. Krudowskiego, wypowiedzieliśmy już dawniej zdanie, — obecnie więc poprzestaniemy tylko na uwadze, że dwa mniejsze umieszczone są w niegodziwem świetle, szczególniej najlepszy z trzech obrazów, przedstawiający powrót z Golgoty.
Zaletami technicznemi i sumiennością odznacza się Przyjęcie do konwiktu Maszyńskiego. Artysta ten widocznie uczył się i studiował bardzo wiele.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.