Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1881/17
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1881 |
Pochodzenie | Gazeta Polska 1881, nr 40 Publicystyka Tom V |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff |
Data powstania | 21 lutego 1881 |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór artykułów z rocznika 1881 |
Indeks stron |
Sumy neapolitańskie. Opowiadanie historyczne przez Klemensa Kanteckiego. Wydanie Gebethnera i Wolffa. „Sumy neapolitańskie“ stały się u nas wyrażeniem przysłowiowem, z tem wszystkiem jednak mało kto wie, jaki przebieg miała sprawa tych sum i jak się wreszcie zakończyła. Książka p. Kanteckiego jest wyjaśnieniem tych wątpliwości. Być może, że sam długi i zawikłany proces o ową pożyczkę mało mógł dostarczyć materiału do zajmującego i barwnego opowiadania, p. Kantecki jednak umiał przezwyciężyć trudności. Z drugiej strony zgadzamy się z autorem, że kwestia sum neapolitańskich jest nie tylko ciekawą ilustracją międzynarodowych stosunków finansowych, lecz nadto nieobojętnym probierzem charakterów niektórych postaci współczesnych. Przede wszystkiem w świetle tej sprawy rysują się jasno dwie postacie: wierzyciela i dłużnika, tj. królowej Bony i Filipa II. Pośpiech, z jakim Bona opuszczała ten kraj, który głowę jej ozdobił jedną z najświetniejszych koron w Europie, i nienawiść do wszystkich i wszystkiego, co polskie, czyni z tej królowej jedną z najantypatyczniejszych niewiast owego wieku. Trudności, jakie sam król i senatorowie stawiali przeciw woli Bony, spory i zwłoki, zapełniają początek opowiadania. Bona jednak dopięła celu i wyjechała. Początek jej podróży zapowiadał się świetnie, wszędzie bowiem przyjmowano z czołobitnością potężną królowę i najbogatszą panią w Europie. Zaledwie osiadła w Bari, już Filip, władca państw, w których nie zachodziło słońce, i pan najbogatszych kopalni złota w świecie, rozpoczął z nią układy o pożyczkę. Bona chętnie podawała ucha tym układom, lubo bowiem Włochy miały być spokojnem tylko schronieniem dla emerytki, przecie nienasycona jej ambicja kazała jej jeszcze sięgać po władzę i namiestnictwo w Neapolu uśmiechało się jej ponętnie. Dzięki temu 430,000 dukatów przeszło wkrótce do skarbu Filipa. Potem zaczyna się natychmiast dla Bony czas opuszczenia, zapomnienia, dowodów niewdzięczności i żalu za znienawidzoną Polską. Ale gdy chęć powrotu poczęła przybierać barwy zamiaru — otruto ją. Konającej czytano fałszywy testament, ręka zaś przybocznej damy podsunięta pod głowę królowej potrącała brutalnie tę głowę na znak potakiwania. Tu autor rysuje nam nikczemną postać Pappacody. Skarb zagrabiono. Ale mimo fałszywego testamentu został dziedzic Zygmunt August — rozpoczęła się więc owa sprawa spadku, trwająca całe wieki. Złowrogi Filip zwłóczył, oszukiwał i nie chciał oddać nic. Cesarz pośredniczył nieszczerze. Z Polski szły poselstwa za poselstwami, ciągle na próżno. Spotykano się ze złą wiarą, wykrętami i chciwością, wobec których usiłowania nawet takich ludzi, jak Kromer i Hozjusz, nie zdały się na nic. Zaledwie od czasu do czasu można było uzyskać spłatę procentów. Zygmunt August umarł — żądano dowodów, że Anna jest legalną spadkobierczynią. Wreszcie i między siostrami: Anną, Katarzyną i Zofią poczęły się niesnaski, dwór szwedzki zaś wprost intrygował na swoją korzyść. Batory nie dbał o tę sprawę, mając coś lepszego do roboty, Zygmunt III zaś był ślepo oddanym Filipowi. Zabiegi za Filipa III nie doprowadziły również do niczego. Dopiero pod Filipem IV sprawa przybrała pomyślniejszy dla Rzeczypospolitej obrót. Energiczny ksiądz Mąkowski wyjednywa spłatę zaległych procentów w sumach dość znakomitych, uwalnia przy tem kilka tysięcy Polaków i Rusinów jęczących w niewoli w Sycylii, a sprzedanych tam przez Turków i Tatarów. Po długich zwłokach dostaje następnie król Władysław niektóre włości hiszpańskie w dzierżawę. Za Jana Kazimierza zniżono dobrowolnie stopę procentu. Po abdykacji, Rzeczpospolita zostawia królowi dożywotnią używalność procentów. Kazimierz, wbrew rozporządzeniu, zostawiającemu mu tylko dożywocie, zapisuje sumy palatynowej Renu i córce jej, księżnie Kondeuszowej, stąd po jego śmierci ukazują się liczni bezprawni pretendenci, z czego korzystając Hiszpania zawiesza spłatę. Odtąd nie dostaje Polska ani grosza.
Starań jednakże nie zarzucono zupełnie. W roku 1704 miał sejm uchwalić coś stanowczego w tej kwestii, jednakże zeszło na niczem i sprawa znowu ucichła. Dopiero po śmierci Augusta III prymas Władysław Łubieński wysyła znowu za zgodą stanów do Ferdynanda IV. Ten jednakże postanowił czekać na elekcję. Zabiegi Poniatowskiego były słabe, tak że prawie nie ma ich śladu. Lecz w r. 1815 rząd Królestwa Polskiego uważając się za spadkobiercę Rzeczpospolitej, nie wahał się wystąpić z pretensjami. Naczelny zarządca Archiwum Królestwa, Walenty Skorochód Majewski, przygotowywał materiały do sprawy, niewiadomo jednak, czy książe Lubecki uczynił z nich jaki dalszy użytek.
Taki jest epilog tej sprawy. Procenta wypłacane w różnych odstępach czasu przez Hiszpanię wyrównały a może i przewyższyły sumę pożyczoną przez Bonę — kapitał jednak dotychczas nie został spłacony i zapewne nie zostanie nigdy...