[35]WIDZENIE KRÓLA ZYGMUNTA AUGUSTA
Z okiennych krosien kwilą szałamaje
i lutni tkliwe przesiewają drgnienia,
tiul i aksamit w świetle ogni taje.
Na zamku wartą halabardnik zmienia,
zwodzonym mostem przebiega lektyka,
by zniknąć zjawą w zamkowych podcieniach.
Lub bramą bronową kolasa pomyka,
z której księżycem wyłania się kreza,
lando hajducy otaczają w szykach.
Jest bal na zamku, tańczą poloneza,
król kasztelance ukłon długi ściele,
mgielnym oparem prószy żabot knezia.
[36]
Stanęli przeciw jak dwie grzędy zielne,
którym wiatr złączył ramiona przychylne,
ruszyli, szlachta brzęcząca jak trzmiele.
Patrzcie! Król stanął! Już pozostał wtyle
oczy zakrywa jak przed blaskiem słonka,
pójdę chochlikiem i rzęsy odchylę...
Moc jakaś oczy poraziła gromka,
w oczach się dziwne odbijają mary
a usta szepcą: Ja nie mam potomka...
A może odżył zarys bólu stary,
zaś inni szepcą, że w promienia śmidze
cień dawno zmarłej zajaśniał Barbary...
W źrenicznej zwidzie jadą na kwadrydze
drapieżne sępy, trzy w koronach głowy,
król trwożnie woła: Rozbiór Polski widzę...
wszedł do kaplicy w spokoju hiobowym,
wrócił z uśmiechem w balowej chlamidzie,
skinął i ufny poloneza wznowił.