Wilkołak/5
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wilkołak |
Pochodzenie | Przygody Zagadkowego Człowieka
Nr 34 |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 30.8.1938 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Kanał w Durhill należy do najdziwniejszych linii wodnych w całym kraju. Zasila go małe jeziorko i przypływy morskie. Prócz statków Podgersa nie ma na nim wcale żeglugi i nie ma oczywista żadnej kontroli. Miejscowość Rock Head — to jakby długi półwysep skalny, wprowadzający kanał daleko w morze.
Po dwóch dniach w tym to Rock Head można było znaleźć naszą trójkę. Dicksona, Toma Willsa i sierżanta Hormonda, ociekających wodą pod ulewnym deszczem, ale nie tracących dobrego humoru.
Zdaleka widać było wieżę „Piratów“.
— Na wieży zapłonęło światło. Ktoś daje sygnały statkom Podgersa, zbliżającym się. — Komunikował dalej Tom.
Nie zdążył jeszcze młody człowiek skończyć tego zdania, gdy zaraportował Hormond:
— Dym z dwóch okrętów od strony Liverpoolu!
Detektyw przyłożył lunetę do oczu.
— „Fulgor“ i „Meteor“ — statki strażnicze floty Jego Królewskiej Mości! — zawołał z radością w głosie Dickson. — Za godzinę wszystko będzie skończone.
Dwa szybkie okręty floty królewskiej szły pod pełną parą. Były już w odległości niespełna kilometra od skalistego wejścia do kanału. Nagle jeden z nich zionął ogniem i dymem.. W chwilę po tym uszu trzech policjantów doszedł odgłos wystrzału armatniego.
— Ostrzeżenie dla statków Podgersa.
„Junak“ szedł pełną parą z powrotem, a inne poszły za jego przykładem. Prowadzony pewną ale ryzykowną dłonią — „Junak“ podszedł do samych skał, otarł się o nie i zatrzymał w małej zatoczce. „Fulgor“ i „Meteor“ jak dwa psy gończe pruły wzburzone fale — ściągającą się flotyllę. Jakaś sylwetka wyskoczyła z pokładu „Junaka“ i skacząc z kamienia na kamień zdążała ku ruinom „Piratów“.
— Do „Piratów“! — rzucił krótki rozkaz detektyw.
Pod siekącym deszczem przebiegli kilkaset metrów dzielących ich od wieży. Szli potem pod górę krętymi schodkami. Już na dole uczuli silny zapach spalenizny. Im byli wyżej — tym woń ta stawała się ostrzejsza.
— To woń po rakietach, — wyjaśnił detektyw.
Z bronią w ręku otworzyli wreszcie małe drzwi, prowadzące do strażnicy na wieży. Silna lampa acetylenowa paliła się na stole. Popiół na podłodze świadczył o własnych dopiero co sygnałach świetlnych.
W kącie, koło otworu strzelniczego siedziała na podłodze jakaś potworna postać. Gdy na palcach podeszli bliżej — dojrzeli ku swemu przerażeniu olbrzymiego wilka, mierzącego z karabinu w ciemność za oknem.
— Nie strzelać! Na nic się ta zbrodnia już nie zda! — krzyknął Dickson wyrywając dziwnej postaci broń.
„Wilk“ podniósł się i stanął na zadnich łapach.
— Pora zrzucić tę maskę! Dosyć tego!
Rozległo się głębokie westchnienie i obrzydli-[1]
Przed trzema policjantami stał Podgres. Był zupełnie złamany i padł bez sił na podłogę.
— A teraz cicho — rozkazał detektyw.
Gdy drzwi się otworzyły, Dickson rzucił ostro:
— Przegraliście! Aresztuję panią!
— Miss Lind! — zawołał zdumiony Tom Wills.
— Miss Anna Lind za czasów panieńskich, obecnie wdowa po Jeffriesie, sternik i komendant „Junaka“. Bardzo dzielny z pani marynarz — pani Jeffries.
— Więc ten wół głupi mnie sprzedał! — krzyknęła nauczycielka. — Ale pan nie ma przeciwko mnie żadnych dowodów.. Nic mi nie zrobicie.
— Ten człowiek, — odparł detektyw, wskazując na Podgersa, który skulony siedział na podłodze — już dość przez panią wycierpiał. Z rozpaczy gotów był panią teraz zastrzelić. Uratowaliśmy panią, szkoda tylko, że nie udało nam się uratować Jeffriesa, który zginął z pani ręki.
— Gdzie ma pan dowody? Samym gadaniem niczego pan nie dowiedzie.
— Mam dowody. Pani była wilkołakiem!
Nagle drzwi otworzyły się. Przesiąknięta od ulewy do ostatniej nitki, stanęła we drzwiach Miss Simpson.
— I ja nim byłam! — rzekła.
— Wiem o tym, ale tylko, aby ratować cudze życie.
Nastała chwila ciszy. Słychać było tylko wycie zawiei za oknem.
Przerwał ją Tom Wills odezwaniem się, które wywołało uśmiech nawet na ustach wściekłej wdowy Jeffries.
— Nic nie rozumiem...
— Nałóż kajdanki na ręce tej kobiety — rozkazał Dickson — A ponieważ deszcz nie ustaje i wicher dalej wyje — wyjaśnię wam wszystko od początku.
Stan finansowy Podgersa był ostatnio opłakany. Jego nieruchomości były zadłużone, a kopalnia marmuru nie przynosiła zysku, bo kamień był pośledniego gatunku. W dodatku Harald Simpson czynił wszystko, aby zrujnować swego sąsiada i zemścić się za to, że Podgers kupił kiedyś na licytacji jego majątek.
W tym okresie Podgers poznał w Liverpoolu kapitana Sandbury. Przyjął go do siebie, bo miał dla niego wiele współczucia. Ale Podgers miał złego ducha, który był sprawcą wszystkich jego nieszczęść w życiu. Był nim Jeffries i jego żona, urodzona Miss Lind.
Jeffries był oficerem na statku, którym dowodził Sandbury, został rychło przyjęty do służby w flotylli Podgersa. Ten przestępca z nałogu odrazu wyczuł jak wielkie zyski osiągnąć można przez prowadzenie przemytu na zupełnie niestrzeżonym kanale Dunhill. Gdy początkowo Sandbury się ociągał — zdobyła go dla tej myśli Missis Jeffries, kobieta jeszcze w tedy piękna.
Podgers, człowiek słaby, mimo swej pozornej brutalności, uległ tej przestępczej trójce tym bardziej, że zdawał sobie sprawę ze złego stanu swych interesów.
Jeffries był o tyle wyrafinowany, że nie zdradził się z węzłów, jakie go łączyły z Miss Lind, która występowała jako panna. Rychło zapłonął Sandubry do niej miłością tak gwałtowną, że gotów był dla niej na wszystko: nawet na zbrodnię.
Gdy się przekonał, że Miss Lind wzbudziła zainteresowanie w Podgersie — postanowił go zniszczyć a może nawet i zgładzić.
W tym celu Sandbury rozpoczął ową makabryczną komedię z wilkołakiem i napadł w gąszczu leśnym na Barnetta. Kapitan liczył, że o tę zbrodnię zostanie zatrzymany Podgers. Ten sam Sandbury, ciągle występując jako wilkołak powystraszał wszystkich ludzi na statkach — przypuszczał, że może z kolei w ten sposób zgubi nieszczęśliwego Podgersa.
— Z drugiej strony ta tutaj kobieta, — ciągnął detektyw, wskazując na Miss Lind, — postanowiła wykorzystać conajmniej sympatię, a może i głębsze zainteresowanie, jakie jej okazywał Podgers i powiedziała sobie, że zostanie jego żoną i panią jego włości. W tym celu musiała się uwolnić od Jeffriesa. Podczas obławy wywołała go sygnałem i zabiła. Ta zbrodniarka pozostawiła rozmyślnie ślady wilka — aby znów ludzie tę tragedię przypisywali owej baśniowej bestii.
— Gdy Sandbury dowiedział się o tym, gdy się przekonał, że ta zbrodnicza kobieta dąży do tego, aby uwolnić się z kolei od niego i poślubić Podgersa — chciał ją zabić i czekał na nią w wieży. Ale wahał się. Wtedy napadła go ona od tyłu i chciała zrzucić z góry. Obroniła go Miss Simpson. Sandbury gotów był potem popełnić samobójstwo i Miss Simpson, przywdziawszy skórę wilczura — starała się go uratować... Nie udało jej się to jednak.
Miss Simpson poczęła szlochać.
— Tak jest. To prawda. Widziałem ile krzywd czynił ojciec Mr. Podgersowi, chciałam jakoś nad nim czuwać. Wiedziałam o wszystkim co tutaj się dzieje już od dawna..
— Ale dlaczego Podgers przebrał się w skórę wilkołaka? — rzucił pytanie Tom.
— Na to pytanie odpowie nam sam Mr. Podgers.
Nieszczęśliwiec westchnął ciężko:
— Postanowiłem skończyć z tym wszystkim. Chciałem po raz ostatni nastraszyć ją tą maszkarą, którą ona straszyła łudzi, a potem chciałem palnąć sobie w łeb! Ale gdym słyszał, że tu idzie — wolałem do niej mierzyć z daleka. Nie wiem, czybym i zdaleka potrafił strzelić...
— A dlaczego się pan zdecydował na małżeństwo z Miss Lind?
— Szantażowała mnie. Groziła doniesieniem o kontrabandzie. Byłem bez wyjścia.
Miss Simpson, która słuchała uważnie, zwróciła się do detektywa:
— Proszę pana, jaka kara czeka Poppy?
— Poppy!? — zawołał Podgers. — Nazwała mnie Poppy? Jestem najszczęśliwszym z ludzi.
— Wysoka grzywna i pewnie konfiskata statków. Będzie pewnie biedny po zapłaceniu wszystkiego.
— To nic! Będziemy razem pracowali! Będziemy pracowali uczciwie!
— Mr. Dickson — zerwał się Podgers. — Proszę mnie aresztować. Będę najszczęśliwszym z ludzi, którzy kiedykolwiek zniknęli za kratami więzienia! Hurra! Moja jedyna Pola!
Harold Simpson odkupił ziemie Podgersa. Ale, że stał się jego teściem — tedy razem pracowali i razem cieszyli się młodym chłopczykiem, którego wydała na świat Missis Pola Podgers.