Wino i haszysz/Wino/I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wino |
Podtytuł | (Sztuczne raje) |
Pochodzenie | Wino i haszysz |
Wydawca | E. Wende i S-ka |
Data wyd. | 1926 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Bohdan Wydżga |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Mąż wielce sławny, jednocześnie zaś wielce ograniczony — cechy, które, jak to prawdopodobnie niejednokrotnie jeszcze będę miał bolesną przyjemność wykazać, często chodzą w parze — otóż w dziele poświęconem gastronomji o dwojakiem założeniu, bo traktującem ten przedmiot z punktu widzenia higjeny i smaku, mąż ów w rubryce Wino miał odwagę napisać co następuje: „Patryarcha Noe uchodzi za wynalazcę wina; jest to płyn otrzymywany z owocu winnej jagody“.
I co dalej? Dalej nic! To wszystko. — Możecie przewertować książkę na wszystkie możliwe sposoby, obracać ją od góry do dołu i od dołu do góry, odczytywać ją od początku do końca i od końca do początku, z lewa na prawo i z prawa na lewo — nie znajdziecie ponadto nic więcej w Filozofji smaku wielce sławnego i wielce szanownego Brillat-Savarin’a. — „Patrjarcha Noe“ ...i „jest to płyn“...
Definicja przykładnie ścisła i wyczerpująca. Po przeczytaniu tego zdania zdobyło się pojęcie jasne i właściwe o wszelkich gatunkach win, o różnych ich zaletach czy brakach, o działaniu ich na żołądek i głowę...
Drodzy przyjaciele, nie czytajcie Brillat-Savarin’a! Niech Bóg zachowa tych, kogo miłuje, od bezpożytecznej lektury — taka jest naczelna maksyma niewielkiej książki Lavater’a, filozofa, który więcej kochał ludzi aniżeli cała magistratura świata starożytnego i współczesnego.
Żaden tort nie został ochrzczony imieniem Lavater’a — jednak pamięć tego anielskiego człowieka będzie żyła wśród chrześcijan jeszcze wówczas, gdy nawet godne mieszczuchy zapomną o Brillat-Savarin’ie — owem cieście bez soli i smaku, które — co nie jest zapewne jego winą — służy za źródło papuzich, bezmyślnie-pedantycznych cytat z tego słynnego arcydzieła.
Jeżeli nowe wydanie tego pseudo-arcydzieła ośmieli się obrazić zdrowy sens ludzki, miłośnicy wina — melancholijni czy radośni — wy wszyscy, którzy szukacie w winie odrodzenia wspomnień, lub zapomnienia i którzy, nie znajdując go nigdy w pełni, tak jakbyście tego pragnęli, spoglądacie w niebo jedynie przez dno butelki[1] — miłośnicy, czy niewolnicy wina — niedoceniani i żyjący w zapomnieniu — czy też nabędziecie po egzemplarzu tej książki, czy zapłacicie dobrem za złe, dobrodziejstwem za obojętność?
Otwieram Kreisleriana boskiego Hoffmana i znajduję tam ciekawą radę. Sumienny muzyk przy komponowaniu opery komicznej winien pijać wino szampańskie; znajdzie w niem perlistą wesołość, jakiej wymaga ten rodzaj. Do muzyki religijnej nadaje się wino reńskie, lub juransońskie: jak na dnie głębokiej zadumy tkwi w nich upajająca gorycz. Lecz muzyka heroiczna nie może się obyć bez burgunda; daje on męzki ogień i polot patrjotyczny. — O ileż te słowa stoją wyżej! Poza subtelnym sądem zamiłowanego znawcy uderza w nich bezstronność, przynosząca zaszczyt temu Niemcowi.
Hoffmanowi, gdy już śmierć wyciągała dłoń po niego, zaczęło się materjalnie powodzić — zaczął zarabiać. Powodzenie zdawało się uśmiechać do niego. Jak naszemu drogiemu i wielkiemu Balzakowi — również i jemu dopiero w ostatnim okresie życia ukazały się, niby promienie zorzy polarnej, przebłyski spełniania się najdawniejszych nadziei. W tej to epoce wydawcy, którzy zaczęli wydzierać sobie jego bajki do swych almanachów — by zdobyć łaski poety, zaczęli nadsyłać mu wraz z honorarjami skrzynki win francuskich.