[83]WIOSNA
W głowie czując krwi pulsujące bicie,
Wiem: to uchodzi życie.
Nie mogę pojąć: poco
W dnie się pracuje, aby odpoczywać nocą.
Czyżby nikomu nie szeptał: pamiętasz?
Wiszący na ścianie biały, obojętny kalendarz.
O, móc nie iść przez dni korytarz długi,
Popychanym przez wrzaskliwe sługi.
Nie słyszeć brzęku stołowego w kredensie srebra,
Stać uporczywie pod murem, jak głuchy żebrak.
(By nie doznawać corocznie wiosną bladawą,
Jak nową murawą zarasta podmiejski cmentarz).
O, w chłodnym wilgotnym biurze zatknąć sasanki,
Niechby zaszeleściały wiatrem zielone firanki!
[84]
Niechby przeglądającym księgi pełne cnoty
W oczach stanęły łzy. A nozdrza połechtały puszyste koty.
Za sztubackie, wstydliwe i liryczne psoty
Zechciejcie mnie wyrzucić, proszę, w wieczór wiotki,
Niech biały płomień odtąd w schludnym biurze waszym
Nie spala ksiąg i w szał nie puszcza maszyn,
Gdy siądę w długie godziny łowić nad stawem przezroczyste płotki!
O, w taki wieczór dziecinny i blady
Słuchać nieprawdziwych bajek z Szeherezady.
I w zamyśleniu trochę gorzkiem
Dumać: czemuż nie jestem przy drodze zwyczajnym bezwonnym groszkiem?