[95]
WOBEC MORZA.
Rybacy, którym połów nie udał się złoty,
Zdala od mórz zdradliwych i brzegów ponętnych,
Wszelkiej głębi naprzekór — z sieci obojętnych
Rozpinają na puszczy błękitne namioty.
— »Marny ten, co,
przypływów chłonąc niewyśpiewność,
»Wierzy, iż sieć jest siecią, a połów — połowem!...
»My, zbadawszy istnienia
dwuznaczność i zwiewność,
»Z sieci namiot uczynim pod niebem jałowem!
»Namiot — bezużyteczny! Lecz w rozwianej grzywie
»Jego fałd, zbytkowniejszych nad wszelkie istnienie,
»Przepych nudy rozzłoci swe czary i cienie!« —
Tak się owi na puszczy chełpią niechełpliwie!...
Oddaleńcy! Raz jeden zbłąkani wśród szlaków,
Już się nigdy nie zbliżą do własnej oddali!
[96]
Nikt w nich teraz nie pozna wesołych rybaków,
Zwinnych nurków, rabusiów pereł i korali!
Jak pieszczochy przeznaczeń, których nic nie cieszy,
Drwią z gwiazd morskich purpury, z mew bielszych od mleka,
Żagiel, burzą wydęty, tylko ich rozśmieszy,
A szum fali przypomni, że czas się przewleka.
Przewleka się zabawnie, dziwacznie, misternie
Po najwiotszej gałęzi, po najcieńszym cieniu...
Zbliż się do nich, zawołaj tylko po imieniu,
A, jak ślimak swe rogi, pokażą swe ciernie!
Lecz nocą sen, płonący każdemu ku chwale,
Da im pić z tego źródła, skąd nie pili zrana...
Wtedy warga ich blada, snem ucałowana,
Wyrzuca szepty-perły i jęki-korale!
Jadowita a szczera tego snu ułuda
Tak im duszę przez usta dobywa boleśnie!
Roniąc perły, korale — śnią, jak morskie cuda,
Którym dano być sobą na chwilę i we śnie...
|