<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kubisz
Tytuł Woda ze skały
Podtytuł Wiersz na otwarcie gimnazyum polskiego w Cieszynie
Pochodzenie Z niwy śląskiej
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze
Data wyd. 1902
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


WODA ZE SKAŁY.
(Wiersz na otwarcie gimnazyum polskiego w Cieszynie[1]).

Ciągnął lud Izraelski po puszczy dalekiej
Trudną, piaszczystą drogą śród skwaru i spieki;
A gdziekolwiek ta droga męcząca go wiodła,
Nie było nigdzie cienia, ni wody, ni źródła.
Upadali z pragnienia i spiekłemi wargi
Przeciwko Mojżeszowi podnosili skargi:
«Choć w Egipcie pracować ciężko było trzeba,
Mieliśmy zawsze dosyć i wody i chleba,
I syci — zbyliśmy się pracy umęczenia;
A tu nam wszystkim przyjdzie poginąć z pragnienia.
Lepiej umrzeć w niewoli, niż tu cierpieć dłużej,
Kto ciało zaspokoi, to mniejsza, że służy».
Więc Prorok pełen żalu i pełen kłopotu
Gwoli szemrania ludu, wstąpił do namiotu
Zgromadzenia i upadł na twarz przed Jehową,
Modląc się: «Panie, Boże! oto lud na nowo
Wzgardził Tobą i Twoje chce pohańbić wodze:
Toż nad nim zmiłowania żebrać tu przychodzę
I Twego miłosierdzia i Twojej litości!

On nie winien, że ugrzązł cały w cielesności,
Dla której nie rozumie daru swej wolności,
Nie winien, że nie pojął obietnicy danej,
Mocą której do ziemi wróci obiecanej;
On nie winien, że ręce, która mu otwiera
Podwoje szczęśliwości, gwałtem się opiera,
Nie winien, że się lęka i ofiar i trudów,
I tylko się ogląda na moc Twoich cudów.

Panie! Ty go nie skarzesz tej niemocy gwoli,
Jaka wynikła z długiej i ciężkiej niewoli!

Panie! on i tak biedny, skarany dla tego,
Że prócz chleba, nic w życiu nie widzi innego;
Że na okół błędnemi spogląda oczyma
Azali też gdzie wody k’pokrzepieniu nie ma.
Panie, ja o cud proszę, żądam Twego cudu
Choćby już nie dla tego nieszczęsnego ludu,
Ale dla jego dziatwy, dla tych pacholątek
Małych i dla niewinnych jego niemowlątek!
Zlituj się nad nim Panie! Wszak starzy na puszczy
Zginą, jak zioła, z których ziarno się wyłuszczy,
Ale to ziarno — dziatwa, gdy padnie na rolę,
Zejdzie Tobie na chwałę, a sobie na dolę
Szczęsną, w cudownych blaskach i czarownej woni,
Na chwałę i pożytek Chananejskiej błoni.

Panie, niech się więc Twoje otworzą niebiosa,
A te zwiędłe kwiateczki orzeźwi twa rosa;
Niech się znowu otworzą źródła żywej wody
Wszystkim dla pokrzepienia, siły i ochłody!»


Tak modlił się i skarżył. A Pan w swojej chwale
Stanął nad nim.

Potem Mojżesz postąpił ku skale
I uderzył w nią laską za Bożym rozkazem.
Jęknęła sucha skała pod cudownym razem,
Zaszumiało i wody żywe się polały;
A rzesze się rzuciły, co na cud czekały,
Szalone wielkiem szczęściem, na źródło i piły,
I zemdlone, zniszczone powróciły siły.

A prorok stał i patrzał wzrokiem, co się żali
Na rzesze, jak na morze wzburzone, na fali
Którego mętnej jasne perełki błyszczały:
Jego oczy tych jasnych perełek szukały,
Szukały dziatwy tylko, co z wykrzykiwaniem
Wesołem i radością wielką i śpiewaniem
Biegła do źródła, piła żywą wodę,
A z nią życie i siłę, wielkość i swobodę!

Tedy modły do Boga zasyła dziękczynne:
«Panie, przez te maluczkie i przez te niewinne
Twemu ludowi wybawienieś sprawił!»
A potem podniósł ręce swe i błogosławił
Źródłu i dziatwie, całej niewinnej radości,
W nadziei lepszej doli, szczęśliwszej przyszłości!








  1. Gimnazyum polskie zostało założone przez Macierz szkolną dla Księstwa Cieszyńskiego w jesieni r. 1895.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kubisz.