Wojna chocimska (Krasicki)/Pieśń XI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Dzieła Krasickiego
Podtytuł Wojna chocimska
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło skany na Commons
Indeks stron
PIEŚŃ XI.


Osman wyprowadza raz jeszcze wojska w pole, i sam je zapala. Polacy dzielny odpór dają. Chodkiewicz wszędzie gromi i zwycięża. Ucieka z placu Osman. Hussejn od Sieniawskiego zabity. Polacy dziękują Bogu za zwycięztwo.


Nadziejo wdzięczna! tyś wsparciem człowieka:
Chociaż się pasmo nieszczęścia wysila,
Chociaż fatalny los na niego czeka,
I już najsroższa grozi zgubą chwila;
Skoro ukażesz pomoc choć zdaleka,
Tobą się umysł strapiony zasila:
I choć w uciskach, jęczy, płacze, wzdycha,
Gdy na cię spójrzy, nędzarz się uśmiécha.

Wzmocniłaś dzielnie umysł Chodkiewicza,
Nieba go wsparły przedziwnem widzeniem;
Bóg mu swych darów obficie użycza,
I przykrość wdzięcznem znosi osłodzeniem;
Szedł; wtem znać dają, iż się zbliża dzicza.
Osman, zajadły wojska utraceniem,
Ostatnie siły swoje wywarł na to,
By się nasycił Chrześcijaństwa stratą.

Stanęły wojska potężnego szyki,
Stanęli w odpór i nasi rycerze;
Bluźnierskie były niewiernych okrzyki,
W Bogu zaufan przy pańskiej ofierze,
Wiódł wódz na boje mężne wojowniki;
A gdy na placu każdy miejsce bierze,
Od przodków wziętą, świętem stanowieniem,
Bogarodzicę czcili dawnem pieniem.

Szły Bisurmany na bój jadowite;
Już wycia dzikich tłumów słychać było;
Obszerne pola już były okryte
Mnóztwem, które się w szyki gromadziło:
Okazały się hufce znamienite,
Na srogą bitwę już się zanosiło,
Nadzieja zwycięztw mężne serca pasła,
Wszyscy z chciwością oczekują hasła.

Dane. Jak chmury, co tuczą zawarły,
Poprzedniczemi najeżone blaski,
Na gór wierzchołkach gdy się w Tatrach wsparły,
Obwieszczają się straszliwemi trzaski;
Tak się waleczne wojska razem starły,
Wzniosły się srogie odgłosy i wrzaski;
Tu rozpacz, a tu nadzieja zwycięztwa
Zajadłym tłuszczom dodawają męztwa.

Arabskim półkom odpór dawał mocny,
Wejher, wsławiony rycerskiemi dzieły:
Wejher ojczyznie szacowny, pomocny,
Tam stawał mężnie, kędy się zawzięły
Największe boje od strony północnej:
Zewsząd się zatem srogie walki wszczęły.
Sapieha pełen dzielności i mocy,
Stawiał się wszędzie, i był ku pomocy.

Natarł walecznie, gdzie hordy skupione
Mężne odpory dotychczas dawały:
Nie wzruszyły się półki rozjuszone,
I mężne pierwszy atak wytrzymały:
Widzący dalej wątpliwą ochronę,
Z placu się w szykach pomału cofały:
A rzęd trzymając i ścisłe szeregi
Po nad Dniestrowe tłoczyły się brzegi.

Tam dalszych losów czekając wyroku,
Waleczny Hussejn z swemi się osadził:
A sam dorodny wśród mężnego tłoku,
Świeże posiłki zbierał i gromadził;
Gdy postrzegł, jako w natarczywym kroku
Ku niemu półki Sapieha prowadził,
Nie czekał przyjścia; lecz skoro go zoczył,
Ochoczym pędem ku niemu poskoczył.

Tuman się gęsty wzniosł, groźne okrzyki,
Straszliwe wrzaski powstały zarazem:
Wsparły się wzajem mężne wojowniki,
Broń pryska, szczęka żelazo żelazem:
Tłoczą się zjadłe, zapalczywe szyki,
Wodzów przykładem wsparte i rozkazem.
Pierwsi w zapędzie, w dziełach pełni męztwa,
Szukają sławy, śmierci, lub zwycięztwa.

Krwią się Dniestr zbroczył, krwią pluszczały wrzosy,
Krwią się opoki brzeżne rumieniały;
Trwał spór straszliwy, a odmienne losy
Coraz się w inną stronę nakłaniały.
Raz się radośne słyszeć dają głosy,
Znowu okropne wrzaski nastawały.
Ci mężni w wierze, ci w złości zuchwali,
Los państw na jednej zawieszon był szali.

Orszakiem pierwszych haszów otoczony,
Ażeby hańbę klęsk dawniejszych zmazał,
Rozpaczą zjadły, złością rozjuszony,
Sam się na czele wojsk Osman ukazał:
A gdzie znak wodza postrzegł wyniesiony,
Tam wszystek impet obrócić rozkazał.
Pewny zuchwale, że wiernych pokona,
Szedł dumny Osman wpośród baszów grona.

Skoro go wojsko niewierne ujrzało,
Wrzask nagły powstał, powstał wrzask ochoczy;
Hurmem się mnóztwo do boju skupiało,
Tłum niezliczony koło niego tłoczy:
Wszystkim ochoty, męztwa przybywało,
Wszystkich na pana obrócone oczy.
Szedł wstępnym bojem dumny i surowy,
Zagrzewał swoich przykładem i słowy.

Wśród mnogich półków, co go otaczały,
Odzywały się wrzaskliwe muzyki:
Bluźnierskie pienia Mołny powtarzały,
Bluźnierskie słał lud modły i okrzyki.
Znak Mahometa wznosił się wspaniały,
Szły wkoło niego dzielne wojowniki;
Omar szedł za nim, a gusły i czary
Oddawał piekłu szkaradne ofiary.

Postrzegł Chodkiewicz niewiernych zapędy,
Postrzegł niezmierną zgraję Bisurmańską.
Zawołał: «Panie! co twych wspierasz wszędy,
«Weź w twą obronę sprawę Chrześcijańską;
«Nie dzielność nasza, ale twoje względy
«Dadzą zwycięztwo. Zgnęb hardość pogańską.
« Nie zginął, kto się twej pieczy powierzył.»
Rzekł: i najpierwszy wśród tłumów uderzył.

Gdzie spójrzał, rzeźwił; gdzie stąpił, zwyciężał,
I mężność swoich nową siłą krzepił:
Cios ów doznany nad karki zaciężał,
Blask miecza jego trwożne tłumy ślepił.
Ten, co się w srogim zapale natężał,
Poznał Bisurman, kogo był zaczepił;
Poznał zgnębiony w ohydliwej klęsce,
Mściciela Polski i swego zwycięzcę.

Tam, gdzie się Osman wspaniale wydawał,
W okazałego pompie majestatu;
Tam się wódz zbliżał, srogie ciosy dawał,
Tam śklnił się zamach srogiego bułatu,
Krwią się niewierną obficie napawał!
A ten, co w dumie swojej groził światu,
Drżący i zbladły zwyciężcy nie czekał,
Zuchwały Osman zelżywie uciekał.

Owe potęgi Ottomańskiej znaki,
Świetne proporce, buńczuki wspaniałe;
Owe dorodnych junaków orszaki,
Rycerzów dumnych półki okazałe,
Mnogich narodów poczet wieloraki,
Co roznieść miały Mahometa chwałę,
Co zgubą naszą pasły się ochotnie;
Pierzchnęły nagle, pierzchnęły sromotnie.

Odwagę w boju śmiałą i ochotną
Jeszcze waleczny Hussejn pokazywał;
Jeszcze jej probę dawał wielokrotną,
Jeszcze na wielkie dzieła się zdobywał.
Wtem postrzegł swoich ucieczkę sromotną:
A gdy zwycięztwa już się nie spodziéwał,
Gdy widział, iż już nadzieje upadły,
Wśród mieczów, grotów, rzucił się zajadły.

Jak światło wtenczas, kiedy dogorywa,
Najwydatniejszym obwieszcza się blaskiem:
Tak Hussejn mężną rozpacz wykonywa;
Krzyk jego razi niezwyczajnym wrzaskiem.
Zda się, iż coraz męztwa mu przybywa;
Zda się, iż nowym kunsztu wynalaskiem,
Świeżą moc powziął, a większy nad człeka,
Godnego siebie przeciwnika czeka.

Ma go w Sieniawskim. Skoro się postrzegli,
Z ochotą każdy krwawą bitwę zoczył;
Niezwykłym pędem wprost ku sobie biegli.
Tłum się natychmiast z obu stron rozskoczył:
W pierwszem natarciu rzezkie konie legli,
W pierwszem natarciu plac się krwią ubroczył.
Powstali razem, a zwarłszy się zbliska,
Straszne wydali z siebie widowiska.

Co kunszt potrafić mógł w najżywszym sporze,
Wszystko się w owym pojedynku działo:
Równi w urodzie, w wieku i w honorze,
Równi szermierstwa sztuką doskonałą.
Moc, zwrotność, chybkość, udatność w wyborze,
Serce zagrzane ochotą wspaniałą,
Pokazały się w tak sławnej potrzebie;
Czuli rycerze, iż są godni siebie.

Ściągnęli na się patrzających oczy,
Z obu stron bojaźń z nadzieją się nęka.
Hussejn zuchwały i w boju ochoczy;
Lecz Sieniawskiego doświadczeńsza ręka
Tnie w kark, wtem Hussejn na stronę uskoczy,
Spuszcza miecz, słabnie, chwieje się, uklęka:
Padł; a gdy w własnej krwi zemdlony tonął.
Bluźniący, ducha szkaradnie wyzionął.

Pierzchli niewierni, jak błędne ćmy nocne,
Skoro się zorza śklnią blaskiem rumianym;
Poszły w rozsypkę owe hufce mocne;
Tłuszczom sromotnie z bitwy rozegnanym,
Mroki wieczorne zdatne i pomocne.
Cieszą się wierni dniem tym pożądanym:
A gdy już ciemność dalszych bojów broni,
Wracają w obóz zwycięzcy z pogoni.

Obrządki zatem z uroczystem pieniem
W pańskiej świątnicy sprawione zostały:
Kapłani z żywem serca rozrzewnieniem
Panu zastępów śpiewali pochwały:
A cześć powinną łącząc z dziękczynieniem,
Święte wielbienia powtarzał lud cały;
Powtarzał głośnem pieniem lud niezmierny,
Jak Pan łaskawy, jak Pan miłosierny.

Tak dzień ów szczęsny, dzień ów pożądany
Zszedł na radości i obrządkach świętych:
Mierny spoczynek wódz brał spracowany,
I wojsko wzięło po trudach podjętych;
A nieprzyjaciel stratą pomięszany,
Widząc złe skutki dzieł swych rozpoczętych,
Chociaż na pozór w przegróżkach się srożył;
Zgnębiony klęską, lękał się i trwożył.

Poznali hardzi, że nie gminy liczne,
Ani wspaniałość zwierzchnie okazała,
Nie twierdze, ani gmachy niebotyczne,
Ani pogróżka dumna i zuchwała
Niesie zwycięztwo; a klęski rozliczne
Dały im uczuć, że ich dawna chwała
Spełzła do szczętu przeciw małej rzeszy,
Co się z ich hańby natrząsa i cieszy.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.