Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom IX/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wojna i pokój Tom IX |
Wydawca | J. Czaiński |
Data wyd. | 1894 |
Druk | J. Czaiński |
Miejsce wyd. | Gródek |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Война и мир |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom IX |
Indeks stron |
I tym razem przeczucie nie zawiodło panny Scherer. Nazajutrz, podczas Te Deum śpiewanego w kaplicy pałacowej, wywołano księcia Wołkońskiego, wręczając mu depeszę Kutuzowa, po bitwie pod Tatarynowem. Donosił w niej, że Rosjanie nie ustąpili z miejsca; że stali jak mur na swoich stanowiskach. Pisał dalej o stratach armji rosyjskiej, o wiele mniejszych, niż ze strony Francuzów. Obiecywał posłać później opis bardziej szczegółowy. Obecnie czasu niema po temu. Zaręczał jednak, że zwyciężyli na całej linji... Rosjanie. Powtórzono natychmiast solenne Te Deum, na podziękowanie Panu Wszechwładnemu za pomoc udzieloną Jego wiernym. Anna Pawłówna tryumfowała, a dzień carskich urodzin przeszedł rzeczywiście w nastroju najweselszym we wszystkich sferach Petersburga. Wierzono święcie w pogrom zupełny Francuzów, w zwycięstwo, w całem najszerszem znaczeniu tego słowa. Byli zapaleńcy, którzy przebąkiwali nie na żarty, o wzięciu w niewolę samego cesarza Napoleona, o zrzuceniu go z tronu, i nadaniu Francji innego monarchy.
Zdala od ruchów wojennych, wśród życia dworskiego, trudno było zdać sobie sprawę dokładną i osądzić całą doniosłość wypadków, postępujących jeden za drugim z szybkością odurzającą. W sferach dworskich nadawać się zwykło wypadkom podobnym, nie wartość rzeczywistą, ale taką, jaką mają w danej chwili. I tak naprzykład: Radość dworaków tyczyła się szczególniej okoliczności, że wiadomość o zwycięztwie nadeszła właśnie z rana, w sam dzień urodzin carskich. Była to niby delikatna i miła niespodzianka, nie objęta z góry programem dworskich uroczystości. Kutuzow donosił wprawdzie i o stratach poniesionych. Cytował między innymi Kutajsowa, Tutkczowa i Bagrationa. I tu żal ogólny skupił się w około jednej śmierci, młodego, pięknego i zachwycającego Kutajsowa. Znał go cały Petersburg i był w dodatku ulubieńcem samego cara. Dnia tego słyszano zewsząd powtarzane te słowa mniej więcej:
— Co to za traf nadzwyczajny, że ta wiadomość przyszła właśnie w chwili modłów uroczystych za najjaśniejszego pana?... A ten biedny, kochany Kutajsow?... Co za strata, jaka go szkoda!
— Cóż wam mówiłem o Kutuzowie! — powtarzał raz książę Bazyli, dumny ze swojego daru prorockiego. — Czyż was nie zapewniałem, że on jeden jedyny jest w stanie pokonać Napoleona?
Nazajutrz nie otrzymano żadnych wieści z placu boju. Publiczność zaczynała się na serjo niepokoić. Dwór cierpiał wielce (a przynajmniej udawał, że nad tem okropnie boleje), nad zupełną nieświadomością w jakiej ośmielają się w sztabie głównym cara pozostawiać. — „Położenie monarchy jest nie do zniesienia!“ — wołano i już zaczynano oskarżać Kutuzowa, (wynosząc go nie dalej niż wczoraj pod niebiosa), że jest sprawcą udręczeń najjaśniejszego pana. Książę Bazyli przestał był również śpiewać hymnów pochwalnych na cześć swego protegowanego, tylko zachowywał głębokie milczenie, skoro zaczynano rozprawiać o wodzu naczelnym. Tego samego wieczora, wieść piorunująca pomnożyła jeszcze rozstrój gorączkowy w sferach najwyższych. Hrabina Bestużew zmarła nagle na ową jakąś chorobę tajemniczą. Opowiadano urzędownie, że piękna hrabina umarła w skutek anginy. W ścisłem kółku jednak, szeptano sobie do ucha pewne szczegóły i szczególiki: — Że lekarz przyboczny królowej hiszpańskiej, kazał jej był zażywać pewne lekarstwo, które brane w małych dawkach, mogło być nader skutecznem. Helena jednak, udręczona zazdrością i wymogami starego hrabiego, jak też nie mniej uporczywem milczeniem swego męża, tego Piotra niegodziwego! wypiła duszkiem całą flaszkę mikstury i skonała w straszliwych męczarniach, zanim miano czas zadać jej antydotum przeciw truciźnie, działającej z szybkością piorunującą. Utrzymywano, że stary hrabia i książę Bazyli, wzięli się byli nie na żarty do szarlatana włoskiego. Skoro ten jednak przedłożył im listy pisane własnoręcznie przez nieboszczkę, zaprzestali natychmiast wszelkich kroków prawnych w obec niego. Dość na tem, że w salonach tego wieczora nie zabrakło nikomu tematu do rozmowy: Cara niepokój, śmierć ślicznego, ukochanego Kutajsowa i zgon tragiczny hrabiny Bestużew!
Na trzeci dzień, po wysyłce depeszy, pewien właściciel pałacu w Moskwie, rozsiał po mieście wieść piorunującą, nie do uwierzenia, że oddano Francuzom prastarę carów stolicę... bez wystrzału!
— To coś potwornego!... Strasznem jest cara położenie! Kutuzow zdrajca! — A książę Bazyli powtarzał każdemu, ktokolwiek przychodził do niego z kondolencją z okazji zgonu jego córki, że nie można było oczekiwać i spodziewać się niczego innego ze strony tego starca niedołężnego i prawie ślepego: — „Dziwiłem się zawsze (mówił zapominając zapewne z ciężkiego smutku po stracie córki, co utrzymywał nie dawniej niż wczoraj), dziwiłem się, jak też można było powierzyć losy Rosji tak nieudolnym dłoniom!“ — Dotąd wieść nie była stwierdzoną urzędowo, można było zatem wątpić, że stało się coś tak przerażającego. Nazajutrz atoli przyszło pismo tej treści od Roztopczyna:
„Adjutant księcia Kutuzowa przywiózł mi list od niego, w którym wódz naczelny żąda żebym mu dostarczył policjantów, w celu przeprowadzenia oddziałów przez miasto, aż do bitego gościńca ku Riazanowi. Utrzymuje, że opuszcza Moskwę z boleścią. Ten czyn, Najjaśniejszy Panie, rozstrzyga ostatecznie losy Moskwy, jak nie mniej całego Twego Państwa. Rosja zadrgnie z oburzenia, dowiedziawszy się, że oddano bez wystrzału na pastwę nieprzyjacielowi, miasto świadczące o jej wielkości i potędze, w którem spoczywają prochy Twoich pra-pra-dziadów! Przyłączam się do armji, unosząc z Moskwy przed dzikimi najezdcami co tylko było możebnem zabrać“.
Car przywołał natychmiast księcia Wołkońskiego, dyktując mu pismo odnośne, wystosowane do Kutuzowa.
„Książe Michale Ilarjonowiczu! Jesteśmy bez żadnych wiadomości z pola walki od dnia 29 sierpnia. Dostaliśmy z datą 1go września, via Jarosław, od gubernatora Moskwy Roztopczyna, nader bolesną wiadomość, żeś opuścił naszą prastarą stolicę Moskwę. Możesz sobie łatwo wyobrazić, jak nas spiorunowała ta wieść hiobowa; twoje zaś milczenie, zdumiewa nas do najwyższego stopnia! Jenerał-adjutant nasz, książę Wołkoński, wręczył ci nasze pismo z rozkazem wydanem mu przez nas ustnie, aby dowiedział się dokładnie o położeniu naszej armji i powodów, które cię zmusiły do tak bolesnej i opłakanej ostateczności“.