Wtajemniczenie czyli droga do nadczłowieczeństwa/Życie Chrystusowe

<<< Dane tekstu >>>
Autor Annie Besant
Tytuł Wtajemniczenie czyli droga do nadczłowieczeństwa
Wydawca Wydawnictwo „Adyar”
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia „Współczesna“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Initiation: The Perfecting Of Man
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ŻYCIE CHRYSTUSOWE



Widzieliśmy już, jak człowiek zwykły świadomie stawia pierwsze kroki ku wyższemu życiu; towarzyszyliśmy mu, gdy poszukiwał Nauczyciela; widzieliśmy, jak poszukiwania jego doprowadziły do celu, gdy Go znalazł. Pomówmy o jego dalszych krokach, poczynając od pierwszego wielkiego Wtajemniczenia, dalej wzwyż, szlakiem Ścieżki Świętości, aż do piątego. Jest to życie, które opisuje Św. Paweł, a początek jego znamionują Narodziny Chrystusa w duszy człowieka. Pamiętacie zapewne, jak św. Paweł pragnął, by nowonawróceni chrześcijanie poznali ten wzniosły stan narodzenia się Chrystusa w nich. Pamiętacie też może, jak mówi o tym innym stopniu: (Św. Paweł, List do Efezów IV, 13) „Abyśmy się wszyscy zeszli w jedność wiary i poznania Syna Bożego, w męża doskonałego, w miarę wieku zupełności Chrystusowej“. Tak określał wielki Apostoł Kościoła Chrześcijańskiego początkowy i końcowy etap drogi, o której dziś mówić będziemy. Pierwszy. — to Narodziny Chrystusa, drugi — to osiągnięcie pełnej Chrystusowej postawy, stanie się Człowiekiem Doskonałym.
Takie pojęcie miał Św. Paweł o znaczeniu i wielkości Ścieżki, wytkniętej nam przez Chrześcijaństwo. W dobie współczesnej, o ile mi wiadomo, dążenia Chrześcijaństwa nie sięgają tak wysoko; zostać zbawionym przez kogoś innego, przyoblec się w szatę zapożyczonej sprawiedliwości — uchodzi dziś za żywot prawdziwie chrześcijański. Lecz wielki Apostoł zapatrywał się na to inaczej, mówiąc o „powołaniu waszem i wybraniu“. Nie być zbawionym, lecz stać się samemu Zbawicielem — oto dawny, wzniosły ideał Kościoła Chrześcijańskiego. Samemu stać się, jako Chrystus, wieść żywot Chrystusowy; przejść kolejno wielkie stopnie doświadczeń, wskazane nam w Ewangelji, która, czytana należycie, odkrywa przed nami nietyle historję Indywidualnej Jednostki, ile potężny Dramat odwiecznego pochodu Ducha ku swemu najwyższemu celowi. Tak rozumiana ta górna Ścieżka leży otwarta przed nami, jako ta, na którą wstępują ci wszyscy, co zapragnęli ziścić w swem własnem życiu nadzieję, pokładaną przez Św. Pawła w swych duchowych dzieciach. Taką jest wspaniała możliwość, dostępna dla każdego, kto jej pragnie. Ten okres ludzkiego życia nazywamy czasami poprostu: „Ścieżką“, niekiedy, jak u Buddystów, „Ścieżką Świętości“, lub, jak w Kościele Rzymsko Katolickim „Ścieżką Oświecenia“. Światło Ducha pada na nią coraz to silniej, aż do pełni Światłości Dnia. Takie życie wiódł Chrystus, jako „Pierworodny w pośród wielu Braci“, a nietylko, jako jedyne świadectwo wielkości, do jakiej wznieść się może boska w swej istocie ludzkość. Zaręczam wam, że ścieżka ta wymaga od wstępującego na nią całkowitego wyrzeczenia się tego, co w poprzednich istnieniach wydawało mu się wartościowem i godnem pożądania. Słusznie też powiedziano: „Ciasną jest Brama i wąska jest Ścieżka, i niewielu ją odnajdzie“. W wiekach przyszłych wielu będzie nią kroczyć, w dalekiej przyszłości poznają ją wszystkie istoty ludzkie; lecz dziś ludzkość dokonała zaledwie połowy swej ewolucji, stąd mało jest jeszcze ludzi, pragnących obecnie wstąpić na Ścieżkę.
Użyłam tu słowa — Wtajemniczenie. Zatrzymam się nad niem przez chwilę, by nabrało dla was wyraźniejszego znaczenia i w tym celu chcę was prosić, byście przypomnieli sobie, co wiecie wszyscy z własnych swych studjów nad historją przeszłości. Oto u wszystkich narodów starożytnych istniały pewne wielkie tajemne Szkoły, zwane Misterja, określano je również wielu innemi imionami, lecz ta jedna powtarza się wszędzie, a więc Eleuzyjskie, Orfickie, Dyonizyjskie, czy jakiekolwiek inne, lecz zawsze „Misterja“, Tajemna Wiedza, w którą wtajemniczano tylko nielicznych. Powiadają, że w dawnych czasach wszyscy najczystsi i najszlachetniejsi ludzie brali udział w Misterjach, że wyzwalały one całkowicie od strachu śmierci i dawały człowiekowi pewność nieśmiertelności. Ci, którzy do nich wchodzili, zdobywali mądrość, niedostępną dla innych i wyróżniali się nietylko poziomem inteligencji, lecz bardziej jeszcze szlachetnością i czystością życia. Dowiedziono, że Misterja istniały nietylko w Grecji i Egipcie, lecz również w Persji, Indjach i Chinach. Dwaj najwięksi Induscy Nauczyciele religji zasłynęli, jako specjalnie wykładający w Misterjach, nauczający o wielkich prawdach, najprzód o Ścieżce, wiodącej do nich, potem o samym celu. Mamy tedy wielkiego Nauczyciela i Mistrza Buddę, którego szczegółową naukę o ścieżce Buddyści do dziś dnia przechowali. Mamy też Shri Shankara-Charję, wielkiego Nauczyciela Hinduizmu, który również nauczał o Ścieżce i w ten sam sposób określał jej stadja. Dalej, odkładając na chwilę badanie wielkich religji przedchrześcijańskich, przekonywamy się, że Misterja istniały również w najwcześniejszej dobie Kościoła Chrześcijańskiego. Czytamy o nich w pismach Orygenesa i Św. Klemensa Aleksandryjskiego. Dowiadujemy się od Św. Klemensa, że nie wolno mu mówić otwarcie o tem, czego w Misterjach się uczył, lecz że niektórzy z jego czytelników zrozumieją, co ma na myśli. Czytamy o owem sławnem Wezwaniu, którego słuchano w Kościele Chrześcijańskim, gdy osoby, uznane za godne, wzywano do wzięcia udziału w Misterjach. „Kto od dłuższego czasu nie popełnił świadomie żadnego wykroczenia, niech zbliży się i słucha nauk, które Jezus w tajemnicy przekazał Swym uczniom“. Dowiecie się też z innych pism Ojców Kościoła, jak podczas owych Misterjów Aniołowie bywali nieraz Nauczycielami i ukazywali świat niewidzialny tym, którzy uznani byli za godnych takiej nauki.
Jest niezawodnie prawdą, że wznowienie w naszym świecie współczesnym wiary w nieprzerwane istnienie Mistrzów i Wtajemniczonych, w nieprzerwaną ciągłość Misterjów zawdzięczamy Towarzystwu Teozoficznemu (jest to bowiem poczęści jego posłannictwem w obecnej dobie). Wszelako nie twierdzi ono bynajmniej, by przez to odnowienie wiary wnosiło coś zasadniczo nowego do którejś z wielkich religji; przywraca tylko każdej z nich jej własną, dawną, starożytną wiedzę i szerokie widnokręgi. Gdy mówimy, że Misterja istnieją dziś, jak istniały ongiś; gdy oświadczamy, że Brama Wtajemniczenia stoi wciąż otworem, gdy odwiecznemi słowy przypominamy, że ci, którzy szukają — znajdą, a tym, którzy kołaczą, będzie otworzono — nie przynosimy żadnych nowych idei, powtarzamy tylko zapomnianą wieść, wydobywamy to, co przesłonił materjalizm, usiłujemy przywrócić światu dawną wiedzę, o której zapomniał.
Chcąc wskazać wam, że nauka ta nie jest nauką specjalnie wschodnią, lecz nauką powszechną, będę mówiła tu o życiu Wtajemniczonego w terminach Chrześcijańskich, jako o życiu Chrystusowem w człowieku. Lecz znano je pod tem mianem o wiele wcześniej przed przyjściem na świat wielkiego Założyciela Chrześcijaństwa, gdyż oznacza ono życie Pomazańca, życie tych, którzy są uświęceni namaszczeniem, krzyżmem Ducha i wstąpili na Ścieżkę, na której stać się mają Kapłanami i Królami przed Bogiem.
Taką jest droga odwieczna, zwana od dawien Drogą Krzyżową; bo Krzyż jest symbolem życia, życia tryumfującego nad śmiercią, Ducha tryumfującego nad materją. Ścieżka ta jest taką samą na Wschodzie, jak na Zachodzie, bowiem wiedza tajemna jest wszędzie jednaka i jedno jest Wielkie Białe Bractwo Mistrzów, będących strażnikami duchowego skarbca naszej rasy. Nie znają oni różnicy między Zachodem a Wschodem, człowiekiem białym a kolorowym; znają tylko Cnoty, wiodące do Wtajemniczenia i otwierają starym, odwiecznym sposobem wielkie wrota, przez które człowiek wstępuje na pradawną wąską Ścieżkę.
Co znaczy Wtajemniczenie w Misterja? Mówiąc otwarcie, oznacza ono poprostu rozszerzenie się świadomości. Wtajemniczenie samo przez się jest pewnym szeregiem zdarzeń, przeżywanych przez człowieka; są to zdarzenia i doświadczenia rzeczywiste, zachodzące w czasie i przestrzeni; nie jest to wcale mglisty i nieokreślony szereg uczuć, lecz konkretne nauki, myśli i fakty istotne, które człowiek, porzuciwszy swe ciało fizyczne, poznaje w obliczu wielkiego zgromadzenia Mistrzów. W rezultacie człowiek staje się świadom nowego świata: jest to tak, jakby otworzył się w nim jakiś nowy szerszy zmysł, udostępniający mu poznawanie nowych otaczających go dziedzin. Jak ślepy od urodzenia poznaje świat zapomocą słuchu, smaku, dotyku, lecz gdyby nagle przejrzał, cały świat ujrzałby zupełnie inaczej, w nowej postaci, której nie mógł wpierw sobie wyobrazić, ni wymarzyć, tak samo czuje się człowiek, gdy po wielkim obrzędzie Wtajemniczenia powraca do ciała, do znikomego ziemskiego środowiska. Otacza go świat odmienny, nowa świadomość jest jego udziałem. Widzi, gdzie przedtem był ślepy, wie, gdzie przedtem domyślał się tylko lub odgadywał.
Istnieje na Ścieżce pięć takich wielkich Wtajemniczeń. Piąte jest Wtajemniczeniem Mistrza; nie będę mówiła dziś o nim. Cztery Bramy na Ścieżce, wiodące ku owej najwyższej Doskonałości Boskiego Człowieka i z niemi musimy przedewszystkiem się zapoznać. Weźmy więc cztery najważniejsze fakty życia Chrystusa, podane nam w Ewangelji, wyrażają one ściśle w Chrześcijańskich symbolach to, co pod inną nazwą, lecz niezmienne w treści, podają nam Hinduskie i Buddyjskie opisy Ścieżki. Pierwszym z nich są Narodziny Chrystusa; drugim jest Jego Chrzest; trzecim — Przemienienie; czwartym — Ukrzyżowanie. Rozpatrzymy je kolejno, odsłaniając to, co się kryje pod samem imieniem i symbolem i porównywując do odpowiednich symbolów i imion u naszych braci na Wschodzie. Ten, w którym Chrystus się narodził, nowo Wtajemniczony, nazywany bywa zawsze, na całym świecie i we wszystkich epokach „małem dziecięciem“. Przypomnijcie sobie zdania, spotykane w Ewangelji: „Jeśli nie staniecie się, jako dziatki, nie wnijdziecie do Królestwa niebieskiego“. Królestwo niebieskie, czyli Królestwo Boże, jest starożytnem imieniem Ścieżki, i „dziecię“ jedynie może wnijść do niego. Nowo Wtajemniczony, Chrystus — dziecię rodzi się do tego nowego życia w Duchu i rozszerzenie świadomości, którego doświadcza, otwiera przed nim ten wielki duchowy świat, którego prawdy poznajemy przy pomocy Intuicji, nie zaś rozumowania. Tam otwierają się oczy Ducha i budzi zdolność bezpośredniego poznania prawd duchowych; wiedza intuicyjna zastępuje rozumową.
Po dokonaniu wielkiego obrzędu Wtajemniczony zauważa, jak z pomocą jego Mistrza lub któregoś z daleko posuniętych uczniów, którym powierzono to zadanie, rozkwita w nim ta nowa świadomość, rozwija się stopniowo tak, iż z czasem całkowicie poznaje i opanowuje świat, który ukazał mu się zrazu w postaci olśniewającej panoramy. O tem pierwszem z wielkich Wtajemniczeń mówi się, jako o „powtórnych narodzinach z Ducha“, bowiem człowiek istotnie rodzi się w świecie zupełnie nowym i absolutnie mu dotychczas nieznanym. Człowiek staje się więc teraz „dwakroć zrodzonym“; wprawdzie rodził się na ziemi już wielokrotnie, lecz zawsze do życia w ograniczeniu materji; obecnie zaś narodził się do życia Ducha, które odtąd jest jego życiem na wieki. Jest to ów klucz mądrości, który symbolicznie wręczony zostaje Wtajemniczonemu; jest to nowa władza, nowa moc, nowy zmysł, który rozwijał się w nim stopniowo w ciągu całego uprzedniego przygotowania, lecz teraz rozchyla się jak kwiat, gotowy do służenia mu, całkowicie poddany jego władzy.
Wówczas to złożony zostaje ów ślub wewnętrznego wyrzeczenia się, którego symbol widzimy w trzech wielkich ślubach Kościoła Rzymsko-Katolickiego, a poczęści i Anglikańskiego, ślubach dających dostęp do t. zw. życia „nadprzyrodzonego“. Znacie je: są to śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Są one symbolem wielkiej prawdy duchowej: Wtajemniczony wyrzeka się wewnętrznie wszelkiej własności zarówno fizycznej, jak mentalnej, którą dotychczas mógł uważać za swoją. Nie przez wymawiane słowa, lecz przez wewnętrzne wyrzeczenie się pozbywa się on wszelkiego pojęcia własności, wszelkiego poczucia właściciela wobec wszystkiego, co może być uważane za jego własne. Jeśli posiadał bogactwo odtąd nie należy ono do niego, a do Wielkiego Bractwa, którego staje się częścią. Jeśli posiada jakieś władze i zdolności, odtąd wolno mu używać ich tylko na usługi sprawy, której się poświęcił. Z serca jego odchodzi stopniowo wszelkie poczucie własności, posiadania. A dziwnem przeciwstawieniem, właśnie w tej chwili absolutnego wyrzeczenia się, Królowie ziemi, Monarchowie i Mędrcy przynoszą mu swe skarby i składają je u stóp bezbronnego Dziecięcia. Bo, gdy człowiek nie żąda już nic, wszystko samo ciśnie się ku niemu, a ręce, które wszystko oddały w służbie świata, napełniają się znów nieustannie, choć nic już nie zatrzymują. Nietylko wyrzeka się On wszelkiego posiadania i staje się przez to włodarzem, rządzącym powierzonemi mu dobrami, lecz zrzeka się też wszystkich uciech zmysłowych, co stanowi wewnętrzną treść ślubu czystości. Poświęca również swą wolę własną, osobistą, oddzielną wolę, oddaje się całkowicie Woli Jedynej, która jest boską; odtąd nie zna nic poza tą Wolą; ona jedynie kieruje odtąd jego myślą, nadzieją i czynem. Oto wewnętrzne znaczenie wielkiego, potrójnego ślubu: wyrzeczenia się własności, uciech zmysłowych i oddzielnej woli.
Wówczas znów rusza w świat. Wędrowcem zwą go Hindusi, bo nie posiada żadnej własności. Wędruje po świecie „wolny, jak powietrze“, jak mówi Buddha, oddany jedynej Służbie, gotów pójść wszędzie, gdzie go zawezwą do pracy. Buddysta nazywa go: „Tym, który wszedł w potok“. Istotnie wszedł on w wielki potok, którego przeciwległym brzegiem jest stopień Mistrza. Nigdy już z niego nie może wyjść, nigdy nie może go opuścić; potok ten płynie pomiędzy tym, a tamtym światem; kto raz weń wstąpił, drugiego brzegu dosięgnąć musi.
Od trzech słabości oswobodzić się musi, zanim się zbliży do drugiej Bramy; wyzwolić się zupełnie, całkowicie, ostatecznie, bo nigdy już więcej nie wróci na tę samą Ścieżkę. Droga jego wiedzie wciąż wzwyż. Słabości te noszą miano trojga kajdan, ponieważ krępują go i zatrzymują, dopóki nie zostaną zniweczone całkowicie. Przede wszystkiem, poczucie Rozdzielności; każdego człowieka, którego spotyka, winien widzieć, jako część samego siebie, czuć jego radości i smutki, jak swoje, umieć spojrzeć na rzeczy z jego punktu widzenia, rozumieć jego wszelkie przeżycia i potrafić czuć z nim wespół, a nikogo nie sądzić, nie potępiać, nie krytykować. Wszakże ludzie — to on sam, to cząstka jego własnego życia. Uczucie rozdzielności musi w nim zniknąć całkowicie, boć Zbawiciel świata czuje tożsamość natury wszystkiego, co istnieje. Stąd niemożliwość pojęcia czyjejś niższości, czy nikczemności, niemożliwość sądzenia i odczucia, lekceważenia lub pogardy. Wtajemniczony widzi w każdym cząstkę Jedynego Życia, utożsamia się i jednoczy z każdym, by mu pomagać.
Powinien pozbyć się również wszelkiego uczucia Wątpliwości, nie tej słusznej postawy umysłu, kiedy się wątpi o rzeczy istotnie wątpliwej, bo narazie niedowiedzionej, ta jest zawsze konieczną, inaczej groziłaby mu łatwowierność i głupota — lecz wątpliwości co do niektórych wielkich prawd Przyrody. Nie ulega już dlań wątpliwości fakt Reinkarnacji, ponieważ teraz zna dobrze własną przeszłość; równie niewątpliwym jest dlań fakt Karmy, wielkie prawo akcji i reakcji, gdyż potrafi spojrzeć wstecz i śledzić jego działanie w przeszłości oraz wykreślić jego linję w teraźniejszości; nie wątpi o fakcie istnienia Mistrzów, wszakże stał sam w chwili wtajemniczenia w ich cudownem gronie; nie może wątpić o istnieniu Ścieżki, bowiem po niej sam kroczy. To daje rozwiązanie wszelkich wątpliwości, pozostają one na zawsze poza nim, jako kajdany, które mogły utrudniać mu postęp.
Trzeciemi więzami są Przesądy, przekonanie, że jakiś specjalny rytuał lub obrządek jest nieodzowny, że bez niego nie można osiągnąć pewnych rezultatów. Zbytecznym stał się pomost, jakim jest obrządek dla ludzi, nieumiejących jeszcze wznieść się do wyższych światów o własnej sile i wiedzy. Wtajemniczony pojmuje, że obrządki wszystkich religji są jednakowo użyteczne dla ich wyznawców, lecz żaden z nich nie jest nieodzownym dla niego osobiście. Wie, że nie może już być zależnym od żadnego obrządku, bo zależy tylko jedynie od Boga ukrytego w nim samym. Tak użyteczne, piękne i pomocne dla tych, którzy nie przestąpili jeszcze Wielkich Wrót, dla niego utraciły już swe znaczenie, bo on widzi bez żadnej osłony rzeczywistość światów, których tamte mogą być tylko symbolem, wskazując ku nim drogę i łącząc z niemi ludzi nakształt pomostu.
Gdy opadły ostatecznie te trzy rodzaje więzów, gdy nie mają już nad nim władzy i nie mogą go zatrzymać, wówczas dorósł on wieku młodzieńczego, dojrzałego i może już przejść do drugiego wielkiego Wtajemniczenia. W wielkim dramacie Chrześcijańskim nosi ono nazwę Chrztu. Napisano jest, że Duch Boży zstąpił na Jezusa i w Nim zamieszkał. Jest to forma wyrażenia Chrześcijańska; Duch spływa zgóry, Duch Miłości i Intuicji i zanim Wtajemniczony podąży dalej, ku trzeciemu Wtajemniczeniu — uczy się przejawiać go coraz pełniej, poprzez swą duszę i myśl całkiem swobodnie, poprzez świadomość fizyczną, aby istotnie „w nim zamieszkał“ i kierował nim w każdej chwili życia. Stąd Bramini nazywają go Budowniczym, bowiem buduje w sobie odpowiednie przewodniki; Buddyści zaś „Tym, który ma się narodzić raz jeszcze“, ze względu na cel, ku któremu dalej podąża.
Po tem Wtajemniczeniu nie pozbywa się on już żadnych słabości, lecz pomnaża i wzmacnia swe władze, te potęgi ponadfizyczne, od których zależy doskonałość ponadfizycznych ciał, którą zdobyć musi, aby móc tem lepiej, tem szerzej służyć; bowiem ten wielki świat duchowy, świat intuicji, trzeba poznawać i zdobywać krok za krokiem i umieć działać w nim równie użytecznie i sprawnie, jak w świecie mentalnym i astralnym[1].
W tem stadjum rozwoju doskonali on wszystkie swe narządy, urabiając je i przygotowując do nowej olbrzymiej pracy, która go czeka.
Stadjum to bywa zazwyczaj krótkie, poczem zbliża się do trzeciej wielkiej Bramy, która wedle Chrześcijaństwa nazywa się Przemienieniem, Hindus zwie ją Łabędziem, ptakiem Niebios, symbolem poznania jedności naszego „Ja“ z Bogiem. W tem Wtajemniczeniu na chwilę przejawia się w światłości Bóstwo, rozjaśniając na mgnienie oka Ścieżkę w oddali, Ścieżkę, która spuszcza się teraz w otchłanie cierpienia, która powiedzie go przez dolinę mroku i śmierci, bo, jak pamiętacie z Ewangelji, po Przemienieniu na Górze Oliwnej, następuje niezwłoczne mężne zwrócenie się twarzą ku Jerozolimie, ku Ogrodowi Gethsemani, ku górze Kalwarji. Wówczas to boskie światło spływa, przenikając oczekujące ciemności, aby serce człowiecze zdołało przejść je zwycięsko i nieustraszenie.
W okresie dzielącym trzecie Wtajemniczenie od czwartego odrzucone być muszą na zawsze jeszcze dwie słabości, a mianowicie: upodobanie i wstręt do rzeczy zewnętrznych. Upodobanie spotykamy w alegorji ewangelicznej, gdzie Chrystus odsuwa wszystko, coby go mogło odwrócić od zbliżającej się Męki. Widzimy również, jak niema w Nim żadnego odruchu wstrętu, gdy pozwala, by „niewiasta jawnogrzesznica“ zbliżyła się do Niego i omyła Mu nogi swemi łzami, a obtarła je włosami; bowiem najlżejsze nawet upodobania i wstręty do rzeczy zewnętrznych muszą wygasnąć, zanim nadejdzie wielka próba, inaczej droga stałaby się nie do przebycia, inaczej ostatni krok byłby niemożliwy, zbyt ciężki. Uczeń przeto w tem zdobywa umiejętność wzniesienia się ponad wszelkie upodobania i wstręty, odrzuca je na zawsze; nie mają nań odtąd żadnego wpływu.
A teraz oczekuje go droga do Jeruzalem, zdrada jednego z Apostołów, opuszczenie przez wszystkich; samotność ostateczna, w której stanąć ma przed męką ostatnią; bowiem pomiędzy trzeciem, a czwartem Wtajemniczeniem rozciąga się otchłań milczenia, gdzie uczeń w samotności bezgranicznej zawisa; pogrąża się w pustkę zupełną, w próżnię rozpaczliwą, gdzie nie pozostaje mu nic, w co by mógł wierzyć, na całym ziemi obszarze niemasz jednego przyjaciela, którego serce czułby przy sobie, a nawet Bóg znika, zaciemnia się i przyćmiewa obraz Najwyższego przed jego duszą. Symbolem tej chwili ostatecznej męki jest modlitwa w Ogrójcu, kiedy z serca człowieczego dobywa się jęk: „Jeśli można, niech odejdzie ode mnie ten kielich“; a przecież jednak wola niezłomna w swem wyrzeczeniu się już zaraz dodaje: „Wszakże nie moja wola, ale Twoja niech się stanie“.
Dalej przechodzi przez wszystkie koleje Męki: widzi, jak opuszczają go ukochani, widzi się odtrąconym, zdradzonym, zaprzedanym; wreszcie zawisa na krzyżu męki ku szyderstwom tłumu, pośród gawiedzi, która go znieważa; ani jednego przyjaciela, tylko zwarty pierścień tryumfujących wrogów go otacza; słyszy urągowisko: „Innym pomagał, a sam sobie dopomóc nie może!“ tę najgłębszą ze wszystkich prawd; nareszcie woła wielkim głosem z głębi ginącego w męce serca: „Boże mój, Boże mój, czemuś mię opuścił?“ i w tej ostatecznej, bezdennej samotności nagle odnajduje siebie już na zawsze; tracąc Boga poza sobą, odnajduje Go w sobie samym. Bo gdy ogarnia go najgłębszy mrok, gdy już nic absolutnie nie widzi, wówczas dopiero wschodzi światło Ducha w sercu człowieka i poprzez mrok słychać ostatnie słowa tryumfującego zwycięstwa: „Dokonało się“. I słowa te rozbrzmiewają wśród zgromadzenia Ludzi Doskonałych, Mistrzów, oraz zastępów Anielskich, gdy dopełniła się wielka próba, gdy zwyciężona już krzyżowa męka
Wówczas to kończy się czwarte wielkie Wtajemniczenie, t. zw. Arhata lub Paramahamsa, „Tego, który jest poza Ja — jest On“[2].
Oto człowiek stał się Chrystusem ukrzyżowanym, a przeto zbawcą świata; oto wycisnął wino w winotłocz- 95 ni i znalazł w sobie dość boskiej siły, aby to uczynić; wówczas budzi się on do tej wspaniałej świadomości, że samotność minęła dlań na zawsze, bo oto znalazł Jedyne Życie i wie, że jest ono wieczne. Odniósł zwycięstwo, a dalsza droga jest już stosunkowo gładką i łatwą.
Po czwartem Wtajemniczeniu czyli Męce, pozostaje już tylko Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie, które są Wtajemniczeniem Mistrza. W najgłębszem tajemnem życiu wewnętrznem pomiędzy Ukrzyżowaniem a Zmartwychwstaniem ostatnia cecha ludzka odchodzi, nie może już Wtajemniczony pragnąć życia w żadnym ze światów, bowiem sam jest życiem — i opuszczają go wszelkie pragnienia; znika w nim również najlżejsze poczucie swego oddzielnego „Ja“, jest wszystkiem i wszystkie formy są dlań jednakowo własne. Nic nie może nim wstrząsnąć; bowiem cóż zdoła zamącić życie, które poznało samo siebie? Wszystko może odejść, lecz wszystko już przedtem odeszło, a on nie zginął. Wie, że nie istnieje nic, co by mogło go dotknąć czy wstrząsnąć, zranić lub złamać, niema na ziemi broni, która by go dotknąć mogła, stał się jako niedostępny, nieskruszony djament.
Z oczu jego opadają ostatnie łuski niewiedzy, znikają najlżejsze pozostałości wszystkiego, co słabe; żyje do końca życia, w którem stał się Arhatem wolnym, jak ptaki powietrzne, nie kreśląc za sobą żadnych śladów, o pobudkach niepojętych dla ludzi, lecz cóż Go to może obchodzić, Jego, nad którym wieczysta światłość nieustannie jasno się żarzy? Żyje jako członek potężnego Bractwa, cząstka olbrzymiej potęgi; zna swe zadanie i pełni je, pewny niezawodnego celu.
Pracuje tak w tym świecie jak i w światach innych, — odtąd wszystkie światy stoją przed nim otworem — wyzwoliwszy się od ziemi, przeszedł w świat Wieczności; światło nieprzemijające jaśnieje nad nim wciąż, a przed nim droga szeroka jest wolna. Poto tylko pracuje, by inni mogli zbierać żniwo; zdobył bowiem to najcudowniejsze ze wszystkich praw, prawo niesienia każdemu pomocy, będzie ona dostrzeżona i uznana, czy też niewidzialna, wszystko mu jedno. Wzniósł się już tam, skąd dosięgnąć może wszystkich ludzi i posyłać pomoc, siłę, wiedzę w duszę każdego z nich. Oznacza to właśnie — zjednoczyć się z siłą Chrystusową, stać się Pomazańcem, znającym jedność całej przyrody, dzięki której słabość najsłabszego jest naszą słabością, zarówno jak siła najsilniejszego jest naszą siłą; która grzech najniższych czyni naszym grzechem, a czystość najwznioślejszych — naszą czystością; dzięki której dzielimy hańbę zbrodniarzy, jak i przejasną czystość świętych. Oto prawdziwa chwała Chrystusowa: najniższy jest umiłowany narówni z najwyższym i jest taką samą cząstką Jego, jak najczcigodniejszy i najczystszy. Bo tylko ten poznał Życie Jedyne, kto potrafi czuć siebie w najgorszem zarówno jak w najlepszem; dla którego wszyscy są nim samym, a wszystko, co posiada, jest ich własnością.








  1. Proces ten nazywa się zwykle „rozwojem władz psychicznych“ i jest nim istotnie, jeśli właściwie zrozumiemy znaczenie wyrazu „psychiczny“. Lecz nie oznacza on rozwoju jasnowidzenia i słuchu astralnego, które związane są z innym procesem.
  2. Czyli niema już różnic pomiędzy „Ja“ i On“; jest tylko Jedyne. Poza zjednoczeniem jest jedność.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Annie Besant i tłumacza: anonimowy.