Wtajemniczenie czyli droga do nadczłowieczeństwa/Chrystus tryumfujący i praca Hierarchji
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wtajemniczenie czyli droga do nadczłowieczeństwa |
Wydawca | Wydawnictwo „Adyar” |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Drukarnia „Współczesna“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Initiation: The Perfecting Of Man |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Długa, stroma Ścieżka już przebyta. Ten, który się wspiął na jej szczyt, który przeżył i posiadł wszystkie ludzkie doświadczenia, dla którego cały nasz system słoneczny niema już tajemnicy. Ten, co przetrwał gorycz samotności, który przekroczył po raz ostatni bramę śmierci — stoi w tryumfie przed otwartemi wrotami piątego wielkiego Wtajemniczenia. Bezkresne horyzonty chwały roztaczają się poza niemi. Wschodnia Nirwana, owa wszechogarniająca świadomość, wypalenie się naszego niższego Ja i przejście w szeroką bezgraniczną pełnię Ducha, oczekuje go wszechobejmująca, wszechpotężna — i oto z ust Jego rwą się słowa tryumfu: „Otom jest, Ja, który żyję, a byłem umarły, patrzcie, otom jest żyw na wieki“. Pan życia i śmierci, wyzwolony z więzów wszelkich, Któremu dana jest każda władza na niebie i ziemi, stanął oto, jako Doskonały Człowiek, u kresu wędrówki ludzkości, osiągnąwszy ideał Boskiego człowieczeństwa. Według określeń Wschodu jest On Tym, który został wyzwolony; w języku Zachodu — Tym, który osiągnął zbawienie wieczne. Jest to jeden z tych, o których powiedziano, że Chrystus w nich narodzony doszedł pełni postawy „wieku zupełności Chrystusowej“. Stoi pośród wielu Braci, z których Chrystus jest Pierworodzonym. Stał się „kolumną w świątyni Boga, która nigdy nie przeminie“. Przesuwają się czasem, jak sylwetki, w Piśmie Chrześcijańskiem i Hebrajskiem takie potężne postacie. Czytamy np. w Starym Testamencie o Jednym z takich potężnych, którego spotkał patryarcha Abraham, a o którym napisano jest: „Bez ojca, bez matki, nie mający ani początku, ani końca dni swoich, przyrównany Synowi Bożemu w kapłaństwie nieustannem“. Takim jest potężny tryumf człowieka, który stanął u szczytu Doskonałej Ludzkości; długa przeszłość, jej walki, porażki, zwycięstwa — pozostały za nim daleko, Narodził się już po raz ostatni; śmierć utraciła nad nim władzę; stał się jednym z Mistrzów Mądrości, zdobył życie wieczne.
A teraz, gdy już zakończył Swoją pielgrzymkę — rozpościera się przed Nim siedem ścieżek, biegnących w dal, ku przestworzom nadludzkiego życia. Siedem ścieżek potęgi i chwały, z których wszystkie, prócz jednej, wyzwalają Go na zawsze z więzów ludzkiego kształtu. Tam, w wyższych królestwach, gdzie materja jest tylko posłuszną służebnicą Ducha, wolno mu będzie przystąpić do pracy i działać w niezmierzonym wszechświecie, wśród którego stoi obecnie, jako Król i Kapłan. Stoi, zapatrzony w ścieżek siedmioro — i dostrzega jedną, zbiegającą z powrotem ku ziemi, którą pozostawił za Sobą, gdzie istnieje jeszcze ogromne brzemię ciała, gdzie przygniata wciąż jeszcze waga materji fizycznej; ścieżka ta zatrzymuje przy ziemi w pracy na świecie, gdy tamtych sześć prowadzi wzwyż, zdala od naszych ziemskich nizin.
A gdy tak stoi w chórze nieporównanej boskiej muzyki, która Go otacza, zabrzmiał nagle szloch męki, skarga ziemi daleko poza Nim leżącej dobiegł go jęk ludzkości cierpiącej w więzach, ujrzał błąkających się poomacku ciemnych, bezdomnych, zaślepionych. Widzi cierpienie, z którego On już wyrósł, słabość, która w nim samym zmieniła się w siłę, bezradność, zastąpiona w Nim potęgą. I w tem rasa jego zostawiła Mu jedyne więzy, jakie mają jeszcze władzę nad wyzwolonym swobodnym Duchem, są to więzy współczucia, bezgranicznej miłości, odwieczna zdolność odczuwania wszystkiego, co dotyczy człowieczeństwa, którego Sam jest najwyższym kwiatem; współczucie dla tych, którzy trwają jeszcze w ciemności i mroku śmierci, gdy Światłość Wieczysta jaśnieje wokół Niego. I wówczas powraca do świata, który był opuścił, zamiast odrzucić ciężar ludzkiego ciała, podejmuje go na nowo, dźwiga dalej, aby ludzkości móc pomagać. Ciało, niegdyś słabe i pohańbione, w miarę ewolucji przeduchowił i wysubtelnił, teraz przyobleka je chętnie znów dobrowolnie, aby nie zatracić blizkiego kontaktu z ludzkością, którą umiłował. Zachowując pełnię zdobytej potężnej świadomości, lecz niosąc dalej ciężar fizycznego ciała, pozostaje On w świecie, który miał prawo opuścić, związany z ludzkością, wołającą o Jego pomoc. Wtenczas zostaje Tym, którego zwiemy Mistrzem, Duchem całkowicie wyzwolonym, działającym jednak poprzez fizyczne ciało. On to i Jemu podobni, znajdujący się na różnych stopniach nadludzkiej mądrości i potęgi — tworzą Hierarchję okultystyczną Strażników i Opiekunów Świata. Oni to, Doskonali, którzy pozostają wśród nas, by wspomagać, kierować, umacniać, dodawać sił, podtrzymywać — aby Ludzkość nie pozostała bez Przewodników na Ścieżce, nie błądziła bezradna, bez pomocy na trudnych drogach ewolucji.
Stał się tedy Zbawicielem świata, posiada prawo i moc udzielania pomocy. Tak samo bowiem, jak słońce zalewa ziemię światłem i życiem, jak jego ciepło wywołuje kiełkowanie nasion, pozwala roślinie budować swe tkanki, daje siły i rzeźkość zwierzęciu i umożliwia życie człowieka — tak samo i te Słońca duchowego nieboskłonu, zlewając na ziemię Swą Mądrość i Siłę, pobudzając do kiełkowania wszelkie ziarna dobra wśród ludzkości — ślą życie i moc, zasilające nasz duchowy wzrost. Nie zastępują nas, nie mogą zająć naszego miejsca, lecz dzięki swemu zjednoczeniu z nami i tożsamości natury, dzięki wyżynie, na którą się wznieśli, mogą zsyłać nam Swe życie, jako bodziec potężny dla rozwoju naszego. Pomagają Światu różnemi sposobami; opowiem wam o nich pokrótce.
Wielkie życie Hierarchji spływa na ludzkość trzema drogami. Z wysokich duchowych sfer Światłość Ich spływa wszędzie bez różnicy, jako błogosławieństwo powszechne, podobne światłu słońca, do którego ją przyrównałam, niosąc jasność i błogość wszędzie. Wszyscy możemy z niej korzystać w większej lub mniejszej mierze, zależnie od wrażliwości naszej, od zdolności otwarcia serca i oddychania Ich życiem jak powietrzem, które was otacza. Bowiem, jak w dzień słoneczny możemy szeroko pootwierać okna i wpuścić falę światła do naszych mieszkań lub też szczelnie pozamykać okiennice, oddzielając się niemi od życiodajnej promiennej fali, tak samo w stosunku do duchowego światła, spływającego nieustannem błogosławieństwem życia od Mistrza, możemy przyjąć je w otwarte serca lub murem się od niego odgrodzić. Światłość Ich uderza wciąż o nasze okiennice, otwórzmy je, otwórzmy okna, a Duch wasz zostanie zalany tem światłem i mocą.
Następnie istnieją różne wielkie organizacje, szerokie wspólnoty, zrzeszenia religijne, któremi opiekuje się poszczególny Mistrz, zasilając je Swem błogosławieństwem i siłą. Są one jakby zbiornikami, przechowującemi wodę życia, wypełnianemi obficie, by czerpano z nich i rozdawano tę wodę wszędzie; wielkie religje świata stanowią takie olbrzymie zbiorniki duchowe Ich sil, rozmaite mają kształty, różnorodne postacie, lecz wszystkie zawierają tę samą żywą wodę duchową dla zaspokojenia wewnętrznego pragnienia ludzkości.
W takie organizacje, zrzeszone dla duchowych celów, jednoczące się dla siania duchowej wiedzy, Mistrz zsyla Swe życie i natchnienie, by wierni mogli je czerpać i przekazywać jaknajszerzej innym. Po to istnieją różne religje świata ze swemi sakramentami czyli znakami laski. Każda jest przystosowana do potrzeb czasu, w którym się pojawiła, do temperamentu i charakteru ludzi, którym została zesłana, aby wpływać i kształtować odrębne cywilizacje, kierować i pomagać rasom i podrasom ludzkim.
Mają Oni jeszcze trzeci sposób pomagania ludzkości, a mianowicie wpływ na myśl na całym świecie; posyłają potężne prądy wiedzy, piękna, natchnienia, zwłaszcza tym ludziom genjalnym, którzy wznieśli się dość wysoko, by mógł ich dosięgnąć indywidualnie górny wpływ, by mogli stać się niejako przewodnikami i przekazywaczami wielkich natchnień reszcie świata. I tak potężne koncepcje z dziedziny wiedzy zsyłają Oni genjuszom naukowym; idee piękna genjalnym artystom; myśli pełne patrjotycznego zapału, szerokie plany użyteczności społecznej genjalnym mężom stanu; potężne wspaniałe natchnienie genjuszom literackim, prozaikom i poetom, by pomóc i by wznieść duchowy poziom ludzi, co jest nieustanną troską Mistrzów Mądrości. To też w każdem natchnieniu, przenikającem, jak błyskawica w dusze lub serca, w każdej potężnej, genjalnej myśli, rozjaśniającej nagle ogromną dziedzinę wiedzy, w każdej przedziwnej formie piękna, czy to barw, czy tonów — obecną jest Ich cudowna moc; spływa swym górnym szlakiem ku naszej ziemi moc całej wielkiej Hierarchji, która istnieje, by ludzkości pomagać i wciąż toruje jej drogi nowe, tworzy plany nowe, nakreśla linje rozwoju, by przyspieszyć jej ewolucję, by uszlachetnić, podnieść, zasilić życie ras i wspinanie się ich wzwyż. Niektórzy z Mistrzów przyjmują uczniów według wymagań, o których wam już wspominałam, z wybieranych pośród ludzi, pragnących gorąco wstąpić na tę samą Ścieżkę, którą Oni już przebyli, by szeregi wielkiej Hierarchji nie zmniejszały się nigdy, dopóki ludzkość potrzebuje Ich pomocy, dopóki rozwija się i działa na naszej planecie.
Przejdźmy teraz od pomocy ogólnej i indywidualnej, do dwóch wielkich Działów ludzkiego życia, w których praca Hierarchji jest szczególnie wyraźną, gdzie wszyscy, mający oczy ku patrzeniu, łatwo mogą ją dostrzec, jeśli zechcą. Istnieją w ustroju ludzkiego życia dwa wielkie Działy, w których pomoc Hierarchji jest szczególnie potrzebną: oto Dział Kierownictwa, Rządzenia, który czuwa nad wszelką ewolucją w przyrodzie, przekształca powierzchnię naszego globu, wznosi i zatapia lądy, wytwarza nowe rasy, które wzrastają, rozwijają się i przemijają, kieruje losami narodów, rozstrzyga o przeznaczeniach cywilizacji, równoważy od czasu do czasu wielkie porachunki ras i narodów i rządzi zewnętrznymi losami ludzkości. W tym potężnym Dziale Rządzącym Wielka Hierarchja pracuje nieustannie, stamtąd Ideał Człowieka, zwany na Wschodzie Manu (wyraz od którego pochodzi angielskie „man“ człowiek, myśliciel), rządzi i prowadzi czynności tego Rządzącego Działu pod wzniosłem kierownictwem najwyższej Głowy tej Hierarchji, Pana i Władcy całego naszego świata.
Następny jest Dział Wychowania i Nauczania, ten jest źródłem wszystkich religji, dający ludziom natchnienie i zabarwiający specjalnie różne cywilizacje. Na czele tego Działu, o wiele wyższy nawet ponad Mistrzów, stoi Najwznioślejszy Nauczyciel ludzi i aniołów zwany na Wschodzie Mądrością, czyli Bodhisattvą, a na Zachodzie — Chrystusem. Zadaniem Jego — czuwać nad duchowemi losami ludzkości; prowadzić, błogosławić, podtrzymywać różne religje świata, założone w głównych swych zarysach przez Niego Samego. Jego zadaniem — wyznaczać tego lub innego Mistrza, jako specjalnego Przewodnika i Opiekuna każdej religji, gdyż Jego własne błogosławieństwo wpływa nieustannie na wszystkie religje danej epoki. Jego wzniosłem zadaniem — pojawiać się na ziemi od czasu do czasu, w biegu wieków, by dać natchnienie nowej religji; by uderzyć w ton nowy, aż inne nie zabrzmią w całej pełni, tworząc olbrzymi religijny akord naszej ludzkości; te różnorodne, lecz najgłębiej harmonijne tony mogą dźwięczeć odmiennie, lecz tworzą zawsze jeden potężny chór.
Jeśli spojrzymy wstecz, w przeszłość naszej rasy, ujrzymy, że od czasu do czasu pojawiał się On, Bodhisattva, Chrystus przeszłości, Ten, który dał najdawniejsze religje wielkiej rasie Aryjskiej, który dla rdzennego pnia Aryjczyków stworzył złożony system Hinduizmu; który nauczał w Egipcie, jako Toth, znany później, jako potężny Objawiciel Hermes; który trzydzieści jeden tysięcy lat temu, wystąpił w wielkiem państwie Perskiem, jako Zoroaster, który zstąpił do Greków, jako Orfeusz, dając początek Misterjom Orfickim, od których stopniowo i kolejno brały początek wszystkie inne Misterja Grecji; który przyjął symbol Słońca w Indjach, Światłości w Egipcie, Ognia w Persji, doskonałego Piękna Muzyki i Dźwięku w Grecji. Dawał kolejno każdemu z wielkich narodów odpowiednią religję, a w każdej z nich uderzał w ton, który się miał stać osią danej cywilizacji, zabarwianej duchem tej religji, a potem, dokonawszy zadania, pojawił się po raz ostatni w Hindostanie, aby tam osiągnąć Objawienia Buddy i Buddyzmem zakończyć cykl starożytności, pozostawiając Swemu Następcy rozpoczęcie nowego cyklu religijnego.
Bowiem, gdy Nauczyciel Świata skończy swe dzieło, gdy już wielokrotnie ukazywał się, dając początek różnym wielkim religjom, których objawienie było Jego zadaniem, to przy końcu wielkiego cyklu, przychodzi po raz ostatni i mówi ostatnie Swe Słowo, wówczas wznosi się na ostateczny szczyt Objawienia i odchodzi od ziemi. Wielki cykl starożytności dobiegał kresu w Buddyzmie; w tej wielkiej religji świat starożytny wypowiedział ostatnie swe słowo, a Ten, który go nauczał i oświecał, Chrystus dawniejszego świata już odszedł, zakończył swą pracę dla ludzkości, spełnił swe zadanie, pozostawiając tu Swego Następcę.
Wówczas rozpoczął się nowy cykl, nowy okres życia rasy. Stary się skończył, otwierał się nowy wraz z piątą podrasą, podrasą Teutońską, która przoduje obecnie narodom ziemi, i dla niego to zstąpił nowy Bodhisattva, Chrystus, jako założyciel i twórca nowej, wyższej cywilizacji. Pojawił się wśród narodu Żydowskiego, aby spełnić Swe posłannictwo i spotkać swój Los, zostać odrzuconym przez współczesnych, umęczonym przez naród, którego ciało przyoblekł. Wszakże z pozornej klęski wykwitło wspaniałe zwycięstwo; z zewnętrznego domniemanego nieudania się tego posłannictwa rozrosło się drzewo, które dziś ocienia całą Europę i Amerykę.
Zabrzmiały wówczas dwa tony, oba żywotnej doniosłości, oba zapowiadające początek nowej ery i wskazujące jej linję wytyczną rozwoju i rozrostu na długie wieki.
Wszystkie wielkie cywilizacje przeszłości opierały się na rodzinie, jako całości, jednostce. Człowiek jest dopiero całkowity, uczono w Indjach, gdy składa się z męża, żony dziecka. To też, sięgając wstecz ku dawnym cywilizacjom, dostrzegamy, że jednostka indywidualna jest tam stosunkowo niczem, rodzina zaś — podstawą Państwa. Państwo składa się z rodzin, a obowiązek obywatelski stanowi wyraz najwyższej moralności. Tym razem zadźwięczała nuta jednostki indywidualnej zamiast rodziny; idea wartości jednostki, kształtowania, urabiania, wyodrębniania się jednostki, myśl o odrębnej ludzkiej istocie, stojącej niezależnie i samoistnie i na czas pewien samotnie, aby zdobyła silę i wiarę w siebie, by nauczyła się na sobie polegać. Z tej idei, wraz ze wszystkiem, co było nieodzownem do jej pełnego rozkwitu, np. z zanikiem pojęcia o reinkarnacji (a od jego utraty krok tylko do wiary w wiecznotrwałe niebo i wiecznotrwałe piekło) — wynikło przemożne poczucie doniosłości obecnego życia, wartości duszy indywidualnej, a właśnie najpierwszem zadaniem Chrześcijaństwa było wprowadzić tę ideę w dotychczasowy dorobek myśli wszechświata. Oznaczało to walkę, niezgody na pewien czas, chaos i prawie anarchję, było to koniecznem stadjum dla dalszej przyszłości. Dopóki kamień tkwił w kamieniołomie, póki nie został oddzielony, ociosany w odpowiedni kształt, urobiony i oszlifowany; dopóki kamienie indywidualne były niewyodrębnione i nieociosane — dopóty wielka świątynia Bractwa Ludzkości nie mogła się budować i wznosić odpowiednio. Robota dłuta i młota to robota mozolna; gwarny jest kamieniarski podwórzec, pełen kurzu i zamętu; lecz z kurzu i wrzawy, z ciosów i odłamów, wyłaniają się oszlifowane kamienie silnych indywidualności, zdatnych do wbudowania w jeden gmach, do spojenia w społeczność potężnego Braterstwa. Wpierw bowiem należy Braci wyrobić, potem dopiero można tworzyć Bractwo. I ta, miniona już, walka o indywidualizm była koniecznym wstępem do stworzenia potężniejszej i szczęśliwszej rasy.
Pośród całego indywidualistycznego zmagania się, wśród chaosu walczących klas, ludzie spostrzegają, że Chrystus głosił jeszcze jednę prawdę zasadniczą, niedość wyraźnie słyszaną w ubiegłych wiekach, lecz dziś przemawiającą mocno i wszechwładnie. Oto, że ten, kto jest największym, powinien być tym, który służy najlepiej; że zdobyta siła ma się dobrowolnie oddać służeniu słabszym; że im większą moc — tem większy obowiązek; że ci, którzy stoją najwyżej, powinni stać się służebnikami wszystkich. Nuta samoofiary dźwięczy w Chrześcijaństwie tak silnie, jak w żadnej innej z wielkich religji świata — i chociaż na początku widzimy ścieranie się indywidualności, widzimy, że jest to tylko środek dla wyraźnego celu przysposobienia jednostki do współpracy z innymi, do pomagania braciom. Tym sposobem z nauki Chrystusa i początków nowego cyklu wyrosła cywilizacja wojująca i burzliwa, lecz w niej to właśnie budziło się społeczne sumienie, rozumienie ludzkiego obowiązku, uznanie odpowiedzialności człowieka. A gdy indywidualizm spełni swe zadanie, gdy wypełni nieuniknione swe przeznaczenie, wówczas Mistrz powróci i wskaże nam, jak spajać przygotowane kamienie; wróci ten wielki Nauczyciel, Twórca i Budowniczy ludzkości, aby ukształtować nową rasę, aby dać początek wszechświatowej religji. Dosłownie, nie przyjdzie On burzyć, lecz wypełniać i zgromadzić dokoła Siebie liczne wyznania tej ziemi; bowiem zbliża się dzień wypełnienia słów Jego: „Mam jeszcze i inne owce, które nie są z tego stada; te również zgromadzić muszę; i usłyszą Mój głos i pójdą za mną, i będzie tylko jeden pasterz i jedna owczarnia“. Tym pasterzem będzie potężny Mistrz Mistrzów, Najwyższy Nauczyciel Świata, — stojący w Wielkiej Hierarchji na czele Działu Nauczania całej ludzkości; Ten, który jest Kierownikiem wszystkich religji świata, który wszystkie narówni miłuje i błogosławi i z czasem połączy w jedno.
Wspominałam już, że istnieje prócz tego wielki Dział Kierowniczy i Rządzący, na którego czele stoi Manu — Ideał Człowieka. I jego praca odbywa się wśród nas ciągle, równolegle z subtelniejszą, bardziej ukrytą, bardziej duchową pracą Chrystusa. Spójrzcie w historję ludzkości, a ujrzycie w miarę badań, jak uwydatniają się w niej coraz wyraźniej zarysy potężnego Planu, w którym wszystkie rasy, podrasy i narody ludzkości mają swoje odrębne miejsce, swą specjalną pracę i obowiązki, swe zadania i przeznaczenie. Spójrzcie wstecz, zauważcie, jakie olbrzymie zmiany przekształciły powierzchnię naszego globu; wielcy przyrodnicy mówią nam o epoce, gdy olbrzymi ląd Lemurji rozciągał się tam, gdzie dziś się toczą wody Pacyfiku, nauka uznaje coraz powszechniej fakt, że niegdyś od Afryki do Ameryki przejść można było suchą nogą, a rozległy ląd łączył mostem Wschód i Zachód w miejscu dzisiejszego Oceanu Atlantyckiego; zamieszkiwała go rasa władna i potężna, szerząc swą cywilizację daleko po całej ziemi. Zważcie, że z pojawieniem się naszej wielkiej rasy Aryjskiej oba te lądy znikły, a powierzchnia ziemi i wód, w odmiennym już układzie, stała się siedzibą rasy, spółcześnie panującej. A teraz postarajcie się spojrzeć w przyszłość, a ujrzycie oznaki wznoszącego się na nowo przyszłego kontynentu; ujrzycie wyspy, wyrzucane z łona niezmierzonego Pacyfiku, o wielkiej pracy wulkanicznej, tworzącej podwaliny nowego lądu, na którym ludzkość ma żyć i rozkwitać w przyszłości, gdy nasz własny ląd w przeważnej części zapadnie się i zniknie. Ta zmienność powierzchni ziemi i wody jest współrzędną i równoległą do tworzenia się różnych typów ludzkości, zwanych rasami; ląd Lemurji posiadał typ własny, którego szczątkowym mieszańcem jest dziś typ murzyna; Atlantyda miała również własną rasę czwartą, której ślady możemy znaleźć w Indjach Północno-Amerykańskich, potrosze wśród starożytnych Egipcjan, miljony w Chinach i Japonji; bo rasa czwarta jest dotychczas najliczniejszą na ziemi. Wreszcie nasz własny typ, wielki typ rasy piątej, Aryjskiej, rozpostarty po całym świecie; podzielony na różne podrasy, z których każda jest wyraźna i łatwa do odróżnienia, gdy jest czystą; wszak łatwo odróżnicie Celta od Teutona, Latyna od Skandynawa. Przyjrzyjcie się, jak ta rasa rozrasta się i rozszerza, jak panuje i rządzi, zakłada kolonje i wznosi potężne Imperja. A teraz sprobujcie spojrzeć o kilka wieków w przyszłość, a z łatwością ujrzycie, jak ta rasa dosięga swego zenitu, jak wznosi potężne Imperjum, większe od wszystkich znanych dawniej, w którem się skupia moc i chwała przeszłości, w którem znajdują wcielenie genjalne jednostki, pojawiające się od czasu do czasu w każdej podrasie, gdy ta się znajduje u szczytu swego rozwoju, a dziś powoli do tego punktu się zbliża, rozszerza się na Zachodzie, sięga na Wschód. Starajcie się zrozumieć, że ten wzrost ma swój cel, że kieruje nim Manu, kształtując potężne Państwa przyszłości; że wszystkie wojny i podboje mają również swój cel, bo gdy jeden naród podbija drugi, gdy go na pewien czas zwycięża i zalewa — to w tym okresie, tak jeden, jak drugi, podbity, jak i zdobywca odnoszą pewną korzyść, przyswajają pewną przeznaczoną naukę. Kiedy Grecy podbili część Indji, to wnieśli tam swoją sztukę, która pozostawiła głębokie ślady na Sztuce Indyjskiej, coś z ducha wszechpiękna greckiego. Gdy z Azji Środkowej spłynęła na Indje potężna nawała Mongołów rozwinęło to z kolei inną formę sztuki i wzbogaciło podbity kraj.
Wszystkie te podboje Wschodu przez Zachód i Zachodu przez Wschód działają w myśl olbrzymiego Planu i rozpowszechniają skarby ducha, które inaczej pozostałyby zamknięte w ciasnym obrębie jednego narodu.
Starajcie się spojrzeć szerzej, ogarnąć wielkie horyzonty, zechciejcie dostrzec potężniejszy i większy Plan, zrozumieć, że każdy pojedyńczy naród zostaje odgraniczony i skupiony, aby mógł stworzyć jakąś odrębną, cenną wartość dla całej ludzkości. Następnie naród bywa rozproszony, aby mógł roznieść po świecie to, co sam zdobył i stworzył we własnych granicach.
Wojny i podboje, walki narodu z narodem, rasy z rasą — mają swe właściwe miejsce w ogromnym Planie. Kieruje niemi Manu, który wie dokładnie, czego jaki naród potrzebuje, tworzy przedziwne połączenia i skrzyżowania — pożyteczne dla rozwoju całej ludzkości.
Wiedzmy tedy, że gdziekolwiek jest walka, — kieruje nią Manu. Że gdziekolwiek powstają starcia i zmagania, — tam potężna ręka Pana i Kierownika Ludzkości urabia kształty Jutra.
Gdybyśmy ujrzeli gigantyczny lodowiec, sunący po jakiemś olbrzymiem zboczu góry, zmiatający wszelkie życie na swej drodze, niosący zniszczenie ludziom i zwierzętom, — wydawałoby się nam to czemś okropnem i bezlitosnem. Lecz przyszedłszy po wiekach na miejsce katastrofy, ujrzelibyśmy tę samą dolinę, — przeoraną niegdyś lodowcem, — żyzną, obfitującą w kwiaty i zboże, dającą schronienie cichym, szczęśliwym ludziom.
Zniszczenie — to tylko przetworzenie; śmierć to tylko nowe życie!
Dzięki wielu próbom ludzkość nabiera hartu, mocy i dojrzałości, a Wielka Hierarchja nieustannie wszystkiem kieruje i dopomaga w uszlachetnianiu i prowadzeniu wszystkiego ku ostatecznemu celowi.
Gdy więc burza waśni i niepokoju wstrząsa dziś krajami; gdy walka klasowa — straszniejsza od wielkiej wojny narodów — pustoszy społeczeństwo i napełnia nieraz trwogą i troską, gdy zda się, nie widać wyjścia ni rozwiązania; gdy nie umiemy znaleźć lekarstwa na bolączki społeczne; gdy wyczerpały się już środki zaradcze starej cywilizacji, a owoców cywilizacji nowej jeszcze nie widać, wówczas przypomnijmy sobie słowa Chrystusa: „Nie bądźcie małego serca“, — gdyż bóle teraźniejszości poprzedzają narodziny nowej epoki.
Gdzie Wielka Hierarchja Duchowa, wyrosła z łona ludzkości, kieruje ścierającą się w walce wolą ludzi i zło nawet zużytkowuje dla dobra przyszłych celów i przeznaczeń, — tam o los człowieczeństwa i narodów możemy być spokojni.