<<< Dane tekstu >>>
Autor Urke Nachalnik
Tytuł Wykolejeniec
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia Nakładowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Mojej żonie Emmie — wytrwałej współpracowniczce
książkę tę poświęcam
AUTOR

ROZDZIAŁ I.

Furta głównej bramy ciężkiego więzienia zatrzasnęła się z wielkim hałasem. Człowiek został wypchnięty na ulicę. Był wolny...
Głowa pękała mu z nadmiaru szczęścia. Oto doczekał się nareszcie upragnionej chwili, gdy mógł skierować swoje kroki dokądkolwiek chciał.
Jesienny chłód przenikał go całego, przedzierał się przez jego zniszczone ubranie, wydatnie zmniejszając tym jego radość. Dokuczliwa myśl, dokąd się udać, gdzie spędzić „pierwszą noc“, świdrowała jego naprężony mózg, wyrywając go ze świata fantazji w którym tkwiła jego osobowość, zamknięta dotychczas w czterech ścianach celi więziennej.
Szedł przed siebie, wymachując rękami, nie zdając sobie całkiem sprawy dokąd? Nigdy jeszcze nie czuł się takim nędznym wyrzutkiem, niepotrzebnym człowiekiem, jak w tej chwili.
Nie zorjentował się nawet, kiedy i w jaki sposób znalazł się przed drzwiami znanej sobie doskonale „meliny“.
Człowiek obejrzał się lękliwie do okoła, po czym nieśmiało zapukał do drzwi. Zrobiło mu się nieswojo na widok znienawidzonej twarzy pasera.
Dłuższą chwilę obserwowali się nawzajem. Człowiek chciał coś powiedzieć, lecz słowa uwięzły mu w gardle. Paser świdrował go wciąż małymi, chytrymi oczkami, po czym wydał okrzyk zdziwienia:
— Kogo ja tu widzę? Jak się masz Romciu? Wyglądasz!.... Ha-ha-ha. Chodź no tu! Siadaj brachu!
Usiadł na wpół żywy na krześle. Bryłka, widząc to, poradził wypić natychmiast pół szklanki gorzały.
— Niema jak porządną „kirę“ zrobić braciszku. Jedyne lekarstwo na wszelkie dolegliwości. No, czy przypadkowo też nie myślisz zostać uczciwym człowiekiem, jak każdy z was, który „wykraka“ się z ciupy?...
Bryłka roześmiał się lekceważąco klepiąc go przy tym po ojcowsku po ramieniu.
— Dlaczego mam o tym nie myśleć, chętnie pozbyłbym się tego przeklętego życia. A ty, stary, nigdy nie myślałeś o tym?
Bryłka spuścił głowę jakby się wstydził i odparł:
— Nie raz synku o tym myślałem. Nigdy jednak nie znalazłem drogi, do lepszego spokojnego życia.
— Gadaj co mam robić teraz ze sobą. Poradź, masz więcej doświadczenia niż ja. — zaryzykował przybyły.
— Co tu radzić, zamyślił się Bryłka i usiadł koło niego, obejmując go ojcowskim spojrzeniem. Radzę ci przede wszystkiem wyrobić sobie „lewy gryps“. Jest to rzecz bardzo ważna dla każdego z „naszych“. Musisz pamiętać o tym, że gdybyś się teraz „zasypał“, wlepiliby ci za byle głupstwo kilka wiosenek za „recydywę“. Ja sam całe życie chodzę na lewym nazwisku, zaśmiał się gorzko Bryłka.
— Dobrze wiem o tym, co to „lewy gryps“. Jednakże boję się go mieć przy sobie. I za sam „gryps“ można złapać ładnych parę miesięcy bez kradzieży. Więc uważam, że nie warto.
— Frajer z ciebie, synu kochany. Słuchaj co ja ci mówię: „lewy gryps“ koniecznie musisz mieć. Postaram się pomówić z Kiłem, On raz dwa to załatwi. Na składzie u niego możesz dostać co tylko zechcesz „Żelazny gryps“, „Wiater“, Paszport zagraniczny. Wszystko, nawet łałszywe dolary. To jest macher co się zowie. A forsy dużo masz, synku?
— Jak widzę, stary, już bzika dostajesz na stare lata. Gdybym miał forsę, nie przyszedłbym do twojej meliny. Po drugie nie byłbym tak ubrany, gdybym posiadał pieniądze.
— To takie buty. Bez forsy do Bryłki. A jak macie forsę cholera was nosi po melinach, gdzie można się zabawić z córeczkami melinerów. Powiedz no u Myszki byłeś już. On ma córeczkę cacko. Ona już nie jednego frajera jak ty ogoliła z forsy. Moja córeczka tak nie potrafi.
Bryłka zerwał się ze swego miejsca i latał ze złości po pokoju jak młodzik, po czym dodał:
— Co za paskudny świat teraz jest. Nie ma ani jednego porządnego złodzieja. Same pętactwo. Za spódniczką gotowi są w ogień pójść. Wszystkie więzienia są wypełnione przez kobiety i meliny. Dawniej porządny złodziej prowadził życie rodzinne. Po melinach nie chodził. Chciał wypić — zrobił to w domu. Ubierał się jak najskromniej. Dziś lada pętak ubiera się tak, że policja bierze go od razu na oko. Nie zdąży nacieszyć się nowym ubraniem, a już jest aresztowany. On wędruje do pojedynki a ubranie jego do worka. Pluskwy i mole mają pociechę z jego ubrania, a nie on.
Dawniej było wszystko inaczej. Złodziej był inny. Inny był paser, melina, nawet więzienia. Świat złodziejski przewrócony jest teraz do góry nogami. Każdy łachudra garnie się dziś do fachu złodziejskiego. Zbankrutowana prostytutka zakłada sobie melinę, co moim zdaniem jest ordynarną pułapką na złodziei. Złodziej który ma „cykorię“ ryzykować własną skórą, zakłada sobie kawiarnię. Córeczki uprawiają interesy na swoją rękę, a ojciec na swoją. Za moich czasów żaden złodziej nie ożenił się z prostytutką a co jeszcze mówić córkę taką mieć. Dziś oczy bolą patrzeć na to wszystko. Niema więcej dawnych wspólników, którzyby życie oddali jeden za drugiego. Niema więcej solidarności złodziejskiej.
— Ot naprzykład ty, ciągnął dalej swoje wywody Bryłka, podniecony własnymi słowami. Odkiwałeś teraz trzy wiosenki w mamrze. Wychodzisz goły, nagi, bosy. Przychodzisz do mnie, przyjmuję cię jak na złodzieja przystało. Chcę ci z całej duszy pomóc. Jak ci nie wstyd. Złodziej taki jak ty, zamiast zemścić się za te młode lata spędzone w więzieniu, zrobić kilka dobrych robót i pożyć jak na złodzieja przystało, wołasz, że masz dość już tego. Prawdziwy złodziej z krwi i kości złodziejskiej zginie raczej, a nie podda się. Nie będzie się pętał o uczciwą pracę u frajerów. Ty już nigdy porządnym złodziejem nie będziesz. Zawsze będziesz miał pociąg do frajerskiego świata, skąd pochodzisz.
Bryłka zmęczony długą mową upadł na krzesło. Plunął kilkakrotnie w jego stronę, zabryzgując mu trzewiki, po czym polecił, by im podano do stołu. Do gościa zaś zwrócił się, patrząc z podełba, aby rozgościł się jak u siebie w domu. Przyznał, że ma słabość do niego. Lubi go za to, że zawsze ma jakieś nowe pomysły.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Icek Boruch Farbarowicz.