Wypisy czarnoksięskie/22
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wypisy czarnoksięskie |
Rozdział | Cudowne skutki i przykłady tego czarnoksięstwa |
Pochodzenie | Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“ |
Data wyd. | 1924 |
Druk | Zakłady Graficzne Instytutu Wydawniczego „Bibljoteka Polska“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Świadczy Palladius w życiu S. Makarego egipskiego, pustelnika, iż egipcjanin jeden, upodobawszy sobie z urody żonę Partenika podściwą, a będąc ku niej żądzą zapalony szpetną i nie mogąc inaczej jej użyć, przekupił czarnoksiężnika jednego, aby albo jej serce ku sobie skłonił albo mężowi ją obrzydził. Czarownik tedy oczy patrzących i samego jej męża tak omamił i zaraził, iż się żona owa klaczą zdawała, nic nie jadła przez trzy dni, co męża ciężko utrapiło. Więc się udał z żoną ouzdaną (tak
się mężowi zdawało) do S. Makarego na puszczę. Którą mąż boży widział prawą białogłową, i jak tylko ją wodą polał święconą na głowie, wszytkim się pokazała białogłową, nie klaczą. A to się jej trafiło na ukaranie za nieczęste do kościoła i do Stołu Pańskiego chodzenie, jako jej wymówił św. pustelnik.
Bazyliusz czarnoksiężnik, żyjący około roku 520, gdy czarnoksiężników palono w Rzymie, uciekł do Walerji, do klasztoru S. Ekwicjusza opata. Tam djabłem, nie mnichem być poznany, gdyż w panieńskim klasztorze jedna nieszpetnej urody, chorując, nie innego, tylko tego Bazyliusza na uleczenie siebie pretendowała. Ale S. Ekwicjusz ją uzdrowił, a Bazyliusza z klasztoru wyrzucił, przyznawając się na swojem z klasztoru występie, że swojem rzemiesłem czarnoksięskiem nie raz komórkę Ekwicjusza na powietrzu zawiesił, a żadnego z jego domowych obrazić nie mógł, jako pisze S. Grzegorz, Lib. I. Dialog c. 4.
Świadczy S. Amphilochius, biskup Ikonieński, w życiu S. Bazylego, wielkiego biskupa Cezarji, jako sługa jeden w córce Proterjusza senatora Bogu poślubionej rozamorował się, a nie mogąc jej dostąpić, przez czarnoksiężnika udał się do czartów, przed niemi zaparł się Chrystusa, dał cerograff, pretendując w rekompensie owej córki senatorskiej. Jakoż serce panny do Amazjusza skłonione, dla perswazji samejże panny ojcu uczynionej; dana słudze za żonę swemu. Uważała je po nim żona, że w kościele nie bywał ten nowożeniec, serjo go strofowała. Aż się jej
przyznał o swojem Chrystusa zaprzaniu i czartu zapisie danym. O czem, smutna i strwożona, S. Bazylemu doniosła; ten go wyekzaminowawszy, zamknął w komórce na długą pokutę, wizytując go i na czole krzyż S. kładąc: gdzie ciężko zrazu, potem
dyskretnie, od czarta był prześladowany o niedotrzymanie słowa sobie danego. Tandem po pokucie w publicznej procesji do kościoła przez S. Bazylego wyprowadzony z komórki. Po całonocnej S. Bazylego i ludu zgromadzonego modlitwie cerograf
oddany przez czarta widomie, a człek ów, od czartowskiego prawa uwolniony, do świętych tajemnic przypuszczony był, zawsze odtąd cud wielki wszędzie głosił. Książka Nucleus Catechelicus sub praecpbto I Decalogi wylicza wiele cudów czarownickich.
Ze świeckich też autentycznych historji moc czarnoksięstwa wielka pokazuje się. Zedechiasz, żyd czarnoksiężnik, za
Ludwika Pobożnego cesarza, człekiem jak piłką do góry rzucał; na ćwierci go poszarpawszy, znowu do kupy spajał. Wóz z końmi i sianem połykał, według Majolusa in Diebus canicularibus, Ollerus kunsztu czarnoksięskiego w Szwecji; tem rzemiosłem na wojnach uczynił się sławny, jako świadczy Saxo Grammaticus. W Danji zaś był Oddo niejaki, tejże nauki mistrz, niezbożny rozbójnik morski, który bez żadnego statku wielkie przebywał morza swemi czarami, nawałności zburzywszy, nieprzyjacielskie wywracał okręty Gwagninus autor za Kazańskiem królestwem (do Moskwy teraz należy) trzy wylicza ordy tatarskie, które w czarach są bardzo zatopione. Barannus, król Bulgarji, ile razy chciał, w wilka się zamieniał, to niewidzialnym się czynił, alias wzrok ludzki omamiał, oszukiwał. Wacław, król czeski, miał takiego czarnoksiężnika na swoim dworze, imieniem Zyto, który w Pradze czeskiej jednego z czarnoksiężników pryncypalniejszego, rozdziawiwszy swą gębę, aż do uszu całkiem połknął, same powalane zostawiwszy trzewiki czyli bóty jego, poszedł potem na stolec, pozbył go w wannę wody pełną i stawił spektatorom śmiejącym się wszytkiego zmaczanego, jako pisze Joannes Dubravius, ołomucki biskup, historyk czeski, libro 23. Ten sam Zyto, dobrego w piekle wymłócenia godny, królowi temuż prezentował się w purpurze, jako król albo książę, to w siermiędze, jako chłop. Król po ziemi szedł, a on obok koło króla płynął po wodzie; koło króla, jadącego poszóstną karetą, jechał wózkiem, zaprzągłszy koguty. Podczas bankietu gości siedzących ręce w nogi wole albo końskie zamieniał, rogi im dając jelenie. Trzydzieści uformował wieprzów z siana
wiązanek, puścił na pastwisko jednego piekarza, potem mu je przedał w nadgrodę spasienia, dyskretnie przestrzegając, aby je do rzeki nie puszczał. Czego że nie obserwował piekarz, do wody puścił, obaczył, że wieprze potonęły, a tylko wiązanek siana 30 pływało. Pobiegł do Zyta owego czyli Zytona, żaląc się na wielką swoją szkodę i zastał Śpiącego; budził, za nogę ciągnąc; nogę mu urwał; za co od Zytona na sąd pociągniony, odstąpił swej pretensji. Tenże autor.