Wypisy czarnoksięskie/55
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wypisy czarnoksięskie |
Rozdział | Co to superstitia abo zabobon, a co maleficium abo czary |
Pochodzenie | Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“ |
Data wyd. | 1924 |
Druk | Zakłady Graficzne Instytutu Wydawniczego „Bibljoteka Polska“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Czarnoksięstwo abo czary (bo to za jedno biorę i rozumiem) jest sposób pewny abo nauka, jako broić i dokazować dziwnych rzeczy przez pewne znaki abo hasła a godła z pomocą szatańską, które to znaki abo hasła, jako i wszytka ta nauka bezecna czartowska, naprzód od djabia postanowiona i podana. O czym czytaj św. Augustyna lib. 21 de Civ. Dei cap. 6. Nie Żeby się on miał w takich godłach kochać, ale tylko dla czci, którą mu przez nie wyrządzają z wzgardą i despektem Boskim. Pierwsza promota persona abo pierwszy mistrz w tej nauce czartowskiej był Zoroastres, jako pisze Augustyn ś. i Grzegorz Turoński lib. 1 histor. Franc. c. 6., którego też mistrza pierwszego na koniec piorun roztrzasi. Tej nauki bezecnej dwojako dostępują. Naprzód przez umowę wyraźną abo oczywistą z djabłem. Za którą umową niezbożną i kontraktem wielą innych nieprawości zaraża i morduje dusze swoje. Naprzód herezja, bo wiele z nich nic nie trzymają o wiecznem potępieniu czartowskiem, ani tej wiary dają, żeby miał być takim nędznikiem, raczej wielmożnym wszego dobra dawcą, ile tym, którzy z nim przystają i przy nim wiernie stoją. Potem wyrzeka się Boga i wiary jego, wyrzeka się krztu ś. i innych świętości (jako mi samiż takiego rzemiesła ludzie przyznali), a do djabła, miasto Boga przystają, ślubując mu nieodmienną wiarę do śmierci, z ciałem i z duszą mu się odlecając za wieczne niewolniki: ofiary mu pewne ofiarują i pewnych czasów różną cześć i chwałę jemu oddają. Po czwarte bluźnią Boga i naturę jego przenajświętszą człowieczą, także Matkę jego błogosławioną z świętemi jego. Piąta – popełniają świętokradztwo, kradnąc rzeczy święte, jako Najświętszy Sakrament i inne rzeczy święte, zażywając ich do swoich przeklętych zabobonów. Szósta — zażywają wszeteczeństwa brzydkiego z czartami. Siódma — szkody barzo wielkie czynią ludziom, one zabijając, zwłaszcza dziatki niewinne, ponieważ do nich łatwy przystęp mają, gdy jem rodzicy nieostrożni krzest ś. dla pewnych świeckich respektów odwłoczą. Z których to dziatek nowonarodzonych krew wysysają, one tajemnie i nieznacznie mordując, z których potem ciał zwarzonych maści, proszki i insze godła szatańskie gotują. Nie wspominam rozmaitych chorób ludzkich i bydlęcych, które zarażają, jako i zboża po polu truciznami i sztukami czartowskiemi. Pytałem tu jednej niekiedy w Poznaniu, którą potem spalono, czemby też zabijali ludzie i bydło? Odpowiedziała mi, że mimo insze sposoby, mają jedno ziele pewne, które tylo na Łysej górze roście, ile mogą wiedzieć, gdzie też na ten czas był Zbór Heretycki; tego, prawi, tylo zwarzywszy, pokropić lubo człowieka lubo jaką bestię, której śmierci życzysz, natychmiast zdechnie. Czegom, prawi, i sarna doznała na psie, który skorom go tą wodą pokropiła, w koło się obróciwszy padł i zdechł.
Uważ że, jeśliż tego kąkolu nie trzeba wykorzeniać, nie tylo dla pokoju i dobra pospolitego, ale i dla obelżenia Boskiego Majestatu; powtóre — tej piekielnej nauki przez umowę niewyraźną wprawdzie z czartem, ale przez hasła wyraźne, gdy je wiernie chowają, jako ich ci nauczyli, którzy ich pierwej nawykli od samego czarta, uczyniwszy z nim umowę wyraźną i oczywistą. Bo nie tylo jem samem takowe bezecne instrukcje podają, ale i przykazują, jako najwięcej drugie niemi zarażać i do usługi czartowskiej, pogardziwszy Bogiem, zaprawować. Zaczem, qui fach per alium, per se facere videtur.
Pewien przykład tej to wyraźnej z czarty umowy i nie wyraźnej. Szlachcie jeden z Podlasia, ewangielik, mając synaczka, nie chciał go dać z sąsiedzkiemi dziatkami do kolegjum Pułkowskiego, ale mu z Niemiec kosztem niemałym zaciągnął mistrza, który ono dziecię w trzynastu niemal leciech spólnie z gramatyką potajemnie uczył czarnoksięstwa i z nim w kole czartowskiem często bywał. Raz już tylo ostatni miał być w niem na promocję i umowę wyraźną abo oczywistą z czartem. Zdarzył P. Bóg, iż inne sąsiedzkie dziatki odesłano na wakacje z kolegjum do domów, gdzie na jednem posiedzeniu z rozkazania rodziców spróbowali się z onym domatorem. A widząc ociec, że nierównia jego jedynakowi, odprawił inspektora, syna z drugimi dał do szkoły, który, poznawszy się z kondyscypułami, wkrótce nauczył niektórych swoich rówienników rozmaitych sztuk szatańskich i złości ludziom wyrządzać, jako to kłódki otwierać na pewne hasła i zamki, wody czynić, rozdzierać suknie, która za chuchnieniem cała była, pieniądze rozdawać w izbie, które on w sieni w cale odebrał, a onym z rąk zniknęły, i tym podobne psie sztuki. Dlaczegoż musieli często mistrzowie ich brzozowych egzorcyzmów zażywać, póki nie odwykli onej nauki. Zkąd się pokazuje, iż oprócz wyraźnej umowy z djabłem może kto być przez niewyraźne pakta czarownikiem abo czarownicą, karania godną. A żebyś lepiej poznał tę umowę czartowską oboje,[1] weźmij z doktorów taką regułę abo naukę: cokolwiek się dzieje niezwyczajnego w kościele Bożym i bez pochwały jego abo opisania i potwierdzenia, aby się co natychmiast stało, choć odległe, a nad siłę i moc przyrodzoną, to czarami i zabobonami śmierdzi i do zmowy tajemnej i niewyraźnej z szatanem należy. Abowiem gdyż taka rzecz nie ma tej mocy przyrodzenia do takiego uczynku; idzie zatem, iż jest tylo znakiem abo godłem, nie boskim ani świętym, ponieważ nic jest na to od Chrystusa ani od kościoła jego ustawiona, ale od djabła, i jest godłem jakiemkolwiek jego...