<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Tuwim
Tytuł Wypisy czarnoksięskie
Rozdział Co to superstitia abo zabobon, a co maleficium abo czary
Pochodzenie Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie
Wydawca Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“
Data wyd. 1924
Druk Zakłady Graficzne Instytutu Wydawniczego „Bibljoteka Polska“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CO TO SUPERSTITIA ABO ZABOBON A CO MALEFICIUM ABO CZARY.

Czarnoksięstwo abo czary (bo to za jedno biorę i rozumiem) jest sposób pewny abo nauka, jako broić i dokazować dziwnych rzeczy przez pewne znaki abo hasła a godła z pomocą szatańską, które to znaki abo hasła, jako i wszytka ta nauka bezecna czartowska, naprzód od djabia postanowiona i podana. O czym czytaj św. Augustyna lib. 21 de Civ. Dei cap. 6. Nie Żeby się on miał w takich godłach kochać, ale tylko dla czci, którą mu przez nie wyrządzają z wzgardą i despektem Boskim. Pierwsza promota persona abo pierwszy mistrz w tej nauce czartowskiej był Zoroastres, jako pisze Augustyn ś. i Grzegorz Turoński lib. 1 histor. Franc. c. 6., którego też mistrza pierwszego na koniec piorun roztrzasi. Tej nauki bezecnej dwojako dostępują. Naprzód przez umowę wyraźną abo oczywistą z djabłem. Za którą umową niezbożną i kontraktem wielą innych nieprawości zaraża i morduje dusze swoje. Naprzód herezja, bo wiele z nich nic nie trzymają o wiecznem potępieniu czartowskiem, ani tej wiary dają, żeby miał być takim nędznikiem, raczej wielmożnym wszego dobra dawcą, ile tym, którzy z nim przystają i przy nim wiernie stoją. Potem wyrzeka się Boga i wiary jego, wyrzeka się krztu ś. i innych świętości (jako mi samiż takiego rzemiesła ludzie przyznali), a do djabła, miasto Boga przystają, ślubując mu nieodmienną wiarę do śmierci, z ciałem i z duszą mu się odlecając za wieczne niewolniki: ofiary mu pewne ofiarują i pewnych czasów różną cześć i chwałę jemu oddają. Po czwarte bluźnią Boga i naturę jego przenajświętszą człowieczą, także Matkę jego błogosławioną z świętemi jego. Piąta – popełniają świętokradztwo, kradnąc rzeczy święte, jako Najświętszy Sakrament i inne rzeczy święte, zażywając ich do swoich przeklętych zabobonów. Szósta — zażywają wszeteczeństwa brzydkiego z czartami. Siódma — szkody barzo wielkie czynią ludziom, one zabijając, zwłaszcza dziatki niewinne, ponieważ do nich łatwy przystęp mają, gdy jem rodzicy nieostrożni krzest ś. dla pewnych świeckich respektów odwłoczą. Z których to dziatek nowonarodzonych krew wysysają, one tajemnie i nieznacznie mordując, z których potem ciał zwarzonych maści, proszki i insze godła szatańskie gotują. Nie wspominam rozmaitych chorób ludzkich i bydlęcych, które zarażają, jako i zboża po polu truciznami i sztukami czartowskiemi. Pytałem tu jednej niekiedy w Poznaniu, którą potem spalono, czemby też zabijali ludzie i bydło? Odpowiedziała mi, że mimo insze sposoby, mają jedno ziele pewne, które tylo na Łysej górze roście, ile mogą wiedzieć, gdzie też na ten czas był Zbór Heretycki; tego, prawi, tylo zwarzywszy, pokropić lubo człowieka lubo jaką bestię, której śmierci życzysz, natychmiast zdechnie. Czegom, prawi, i sarna doznała na psie, który skorom go tą wodą pokropiła, w koło się obróciwszy padł i zdechł.
Uważ że, jeśliż tego kąkolu nie trzeba wykorzeniać, nie tylo dla pokoju i dobra pospolitego, ale i dla obelżenia Boskiego Majestatu; powtóre — tej piekielnej nauki przez umowę niewyraźną wprawdzie z czartem, ale przez hasła wyraźne, gdy je wiernie chowają, jako ich ci nauczyli, którzy ich pierwej nawykli od samego czarta, uczyniwszy z nim umowę wyraźną i oczywistą. Bo nie tylo jem samem takowe bezecne instrukcje podają, ale i przykazują, jako najwięcej drugie niemi zarażać i do usługi czartowskiej, pogardziwszy Bogiem, zaprawować. Zaczem, qui fach per alium, per se facere videtur.
Pewien przykład tej to wyraźnej z czarty umowy i nie wyraźnej. Szlachcie jeden z Podlasia, ewangielik, mając synaczka, nie chciał go dać z sąsiedzkiemi dziatkami do kolegjum Pułkowskiego, ale mu z Niemiec kosztem niemałym zaciągnął mistrza, który ono dziecię w trzynastu niemal leciech spólnie z gramatyką potajemnie uczył czarnoksięstwa i z nim w kole czartowskiem często bywał. Raz już tylo ostatni miał być w niem na promocję i umowę wyraźną abo oczywistą z czartem. Zdarzył P. Bóg, iż inne sąsiedzkie dziatki odesłano na wakacje z kolegjum do domów, gdzie na jednem posiedzeniu z rozkazania rodziców spróbowali się z onym domatorem. A widząc ociec, że nierównia jego jedynakowi, odprawił inspektora, syna z drugimi dał do szkoły, który, poznawszy się z kondyscypułami, wkrótce nauczył niektórych swoich rówienników rozmaitych sztuk szatańskich i złości ludziom wyrządzać, jako to kłódki otwierać na pewne hasła i zamki, wody czynić, rozdzierać suknie, która za chuchnieniem cała była, pieniądze rozdawać w izbie, które on w sieni w cale odebrał, a onym z rąk zniknęły, i tym podobne psie sztuki. Dlaczegoż musieli często mistrzowie ich brzozowych egzorcyzmów zażywać, póki nie odwykli onej nauki. Zkąd się pokazuje, iż oprócz wyraźnej umowy z djabłem może kto być przez niewyraźne pakta czarownikiem abo czarownicą, karania godną. A żebyś lepiej poznał tę umowę czartowską oboje,[1] weźmij z doktorów taką regułę abo naukę: cokolwiek się dzieje niezwyczajnego w kościele Bożym i bez pochwały jego abo opisania i potwierdzenia, aby się co natychmiast stało, choć odległe, a nad siłę i moc przyrodzoną, to czarami i zabobonami śmierdzi i do zmowy tajemnej i niewyraźnej z szatanem należy. Abowiem gdyż taka rzecz nie ma tej mocy przyrodzenia do takiego uczynku; idzie zatem, iż jest tylo znakiem abo godłem, nie boskim ani świętym, ponieważ nic jest na to od Chrystusa ani od kościoła jego ustawiona, ale od djabła, i jest godłem jakiemkolwiek jego...

A nie zarzucaj, że są krzyże, słowa święte, modlitwy nabożne, kiedy się przytem co innego wiesza i przydaje, naprzykład imiona nieznajome abo słowa, karaktery etc. Abo jeśli nadzieję jaką pokłada, te słowa pisząc abo rzeczy wierząc i inne tym podobne wymysły i caerimonje niekościelne ani ku chwale Bożej należyte: masz to wszytko rozumieć zabobonami. Tak uczy S. Tomasz, q. 96, art. 4. Naprzykład, niech panna na pargaminie białym, gdy wschodzi słońce, ewangielję św. Jana napisze, którą na trzech sznurkach nosić masz na szyi; modlitwę jaką abo słowa koniowi lubo bydlęciu jakiemu schorzałemu w ucho szeptać: czary są i zabobony z tajemnej i niewyraźnej umowy z djabłem. I owszem, choćbyś nic nie przydawał, jedno same słowa nabożne mówił, abo wierszyk jaki z psalmu, lubo samo wino z ofiary i ablucji kapłańskiej, sam opłatek, który na ołtarzu przy Mszy św. odprawowaniu leżał dla próby czarownic, konopie abo len na gromnicach wiążąc, drzewa słomą po jutrzni Bożego Narodzenia opasujesz, koszule na rozstajniach i przy Bożej męce rozbite poszarpane rozbijasz — wszystko to biesowe dzieło, jeśli w nich pewną a nieomylną ufność kładziesz i używasz ich dla dostąpienia zdrowia abo dla jakiego pożytku. Przyczyna: bo tych słów abo modlitewki nie dla czci boskiej używasz, ani dlatego że są słowa boże, ale zamysłem płonnym, aby się co stało płonnego abo pletliwego. Na co ani Bóg ani kościół tych słów nie ustawił. Przykład jeden dam: pewne święte słowa, żeby psi nie szczekali, mówić. Takowe słowa na cześć djabłu mówią, choć same przez się świętobliwe, bo on w rzeczach świętych, jako w sakramentach, swoje hasła i sidła zasadzał, jako rybak pod pastwą wędy, na snadniejsze ludzi oszukanie, na obelżenie Majestatu Bożego i rzeczy samych świętych, jako ptasznik siemię w klatce na połów sikor nieostrożnych.
(Czarownica powołana 28–33).




  1. Te obydwie umowy czartowski.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Tuwim.