Wyznanie (Baudelaire, 1894)

XXIV
Wyznanie.

Luba, słodka kobieto, raz jeden, jedyny
Ty się o ramię me wsparła,
A w mroku duszy mojej pamięć tej godziny
Nie starła się, nie zamarła.

Późno już było; na kształt nowego medalu
Pełnia podnosiła lice,
A uroczystość nocy spływała jak fala
Na śpiące grodu ulice.

Biegając u ścian domów i u bram przedsieni,
Kotów gromada swawolna,
Z uchem na czatach, albo nakształt drogich cieni
Towarzyszyła nam zwolna.

Nagle wpośród zbliżenia, jakie wywołało
Półświatło nocy niepewne,
Z twych ust, z których wesele tylko zawsze brzmiało,
Z ust, co tak dźwięczne i śpiewne,

Z twych ust, tchnących radością, jak w jasne poranki
Fanfara rozgłośnie brzmiąca,

Dziwaczna nuta skargi, nakształt niespodzianki,
Wyrwała się tęskna, drżąca.

Jak dziecina kaleka, brzydka, głupowata,
Której się wstydzą rodzice —
I którąby na długo, chcąc ukryć od świata
W ciemną zamknięto piwnicę,

Biedny Aniele! nuta głosiła krzykliwa,
Że „nic pewnego na świecie!
I że egoizm ludzki jakkolwiek się skrywa,
We wszystkiem zdradzi się przecie;

Iż rzemiosła piękności niewesołe dzieje,
Że nie rozkoszne zadanie
Tancerki, która zimna na rozkaz szaleje,
A śmiech ma na zawołanie;

Że budować na sercach jest to niedorzeczność,
Że piękność, miłość, rozkosze
Kruche są, że niepamięć pogrąża je w wieczność
Jak śmiecie, zgarnąwszy w kosze“.

Ach! często, często potem myślą wyzywałem
Tę noc, ten smutek, milczenie, —
I to straszne przed serca konfesyjonałem
Twe wyszeptane zwierzenie.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Charles Baudelaire i tłumacza: Zofia Trzeszczkowska.