Złodziej kolejowy/8
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Złodziej kolejowy |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 18.11.1937 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Kilka godzin później Felix Meyer-Wolf znajdował się w pociągu, zdążającym do Francji. Z Paryża udał się do Londynu. Na pokładzie okrętu, którym jechał przez kanał, spotkał Marholma, wracającego do Anglii.
Agent ukłonił się uprzejmie bankierowi i rozpoczął z nim rozmowę:
— Wydaje mi się, że nie będzie pan tego roku musiał jechać do Karlsbadu na kurację odtłuszczającą. Ubyło panu chyba ze dwadzieścia funtów?
— Co mówią o moim wypadku w Londynie? — zapytał bankier, nie zwracając uwagi na kpiny.
— Dowie się pan z gazet. Sprawa pachnie brzydko.
— Jaka?
— Z tym milionem, który miał rzekomo skraść panu Raffles.
— Skradł mi go istotnie.
— Nie wątpię, w każdym razie nie z pańskiej kasy a dopiero w pociągu...
Na tym rozmowa się urwała. Dopiero przy obiedzie Marholm zręcznymi pytaniami wydobył od bankiera całą prawdę. Miał ochotę zaaresztować go z miejsca za przywłaszczenie depozytów, lecz postanowił czekać z tym na decyzję inspektora Baxtera.
Baxter z niecierpliwością oczekiwał powrotu swego sekretarza.
— Cóż sądzisz o tym człowieku? — zapytał na przywitanie.
— Jestem najmocniej przekonany, że to złodziej — odparł Marholm — Nabrałem tej pewności po wykryciu kradzieży kolejowej.
— Masz rację — rzekł inspektor — Zawsze byłem zdania, że z ciebie pierwszorzędny detektyw. Powierzam ci tę sprawę i czekam na sprawozdanie.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Felix Meyer-Wolf powrócił do swego banku. Ku swemu zdumieniu zastał za swym biurkiem nieznajomego mężczyznę, zajętego podpisywaniem korespondencji. W pierwszej chwili chciał się cofnąć, lecz Nieznajomy skinął nań przyjaźnie:
— Mam wrażenie, że się znamy. Jestem Raffles. Dzięki mnie stanie się pan teraz uczciwym kupcem. Oto jakie motto wypisałem na pańskiej nowej księdze głównej:
Bankier pochylił się nad wielką, dopiero co rozpoczętą księgą handlową, na której widniały następujące słowa:
W ciągu następnych kilku dni niezwykłe ożywienie panowało w banku Felixa Meyer-Wolfa. Wszyscy klienci otrzymali cyrkularze, w których bankier zawiadamiał ich, że po przyjęciu wspólnika z kapitałem bank rozpoczyna funkcjonować normalnie. Wszyscy depozytariusze otrzymali swe wkłady. Sam Raffles osobiście pilnował wypłaty.
Inspektor Baxter zdziwiony tym obrotem sprawy posłał na miejsce swego wywiadowcę. Sznury klientów przesuwały się przed okienkiem kasy. Wypłat dokonywał jakiś nieznany wywiadowcy osobnik. Nagle na dźwięk jego głosu wywiadowca drgnął. Skąd mógł znać tego człowieka? Natychmiast wrócił do Scotland Yardu i zdał dokładne sprawozdanie Baxterowi. Zaintrygowany Baxter udał się do banku wraz z wywiadowcą.
— Toż to Raffles! — wykrzyknął zdumiony. — Biegnij natychmiast do telefonu i każ przysłać tu na miejsce pluton policji. To Raffles! Wraz z dwoma wywiadowcami będę go pilnował aż do czasu przybycia posiłków.
Marholmowi nie w smak poszedł rozkaz szefa.
— Wydaje mi się, że Raffles postępuje więcej niż szlachetnie, zwracając depozyty biednym ludziom. Żal by mi było, żeby dostał się w ręce Baxtera. Pan Bóg mi wybaczy, jeśli przestrzegę go przed niebezpieczeństwem.
Ze sklepu gdzie kupił kilka papierosów zatelefonował do banku Felixa Meyer-Wolfa. Odpowiedział mu głos bankiera.
— Chcę mówić z pańskim wspólnikiem — rzekł Marholm.
— Hallo? — posłyszał po chwili znajomy głos — Kto mówi?
— Tu detektyw Marholm.
— Bardzo mi przyjemnie. Co u pana słychać?
— Wszystko w porządku. Właśnie za chwilę mam otrzymać ze Scotland Yardu posiłki, które mają pomóc przy aresztowaniu pana. Pański stary przyjaciel Baxter pilnuje głównego wejścia do banku. Niech pan śpiesznie postara się skryć w bezpieczniejszym miejscu.
— Dziękuję panu — odparł John C. Raffles. — Nigdy panu nie zapomnę tej przysługi.
Tajemniczy Nieznajomy powziął szybko decyzję. Włożył palto i rzekł do bankiera:
— Idę do restauracji. Wszystkie sprawy już są załatwione. Gdyby jakiś z wywiadowców policji zapragnął się ze mną zobaczyć, może go pan śmiało wyrzucić za drzwi. Jest pan teraz w najzupełniejszym porządku z prawem. Może się pan obejść beze mnie i poszukać sobie innego wspólnika. Ostrzegam tylko, że od czasu do czasu będę przeprowadzał rewizję ksiąg. I biada panu, jeśli znajdę jakieś niedokładności.
Włożył kapelusz i opuścił bank zapasowym wyjściem, prowadzącym na podwórze.
W godzinę później czterdziestu policjantów zwartym kordonem otoczyło bank. Na czele ich kroczył detektyw policji Baxter. Za nim z ironicznym uśmieszkiem posuwał się Marholm.
— Czego panowie chcecie? — zapytał bankier na widok policjantów.
— Gdzie jest Raffles? — zawołał Baxter.
— Raffles?! — bankier udał zdumienie — Niech mnie Bóg przed nim chroni! Któż powiedział, że Raffles jest u mnie?
— Milczeć! — zawył Baxter — On musi być tutaj.
W tej samej chwili zabrzmiał dzwonek telefonu. Bankier chciał podnieść słuchawkę, lecz uprzedził go Baxter.
— Kto mówi? — zapytał inspektor policji.
— Stary znajomy — odparł głos w telefonie — Czy to pan, panie inspektorze policji ze Scotland Yardu?
— Tak jest, we własnej osobie.
— Chciałem jedynie upewnić się, że pan jest w banku. Ja znajduję się całkiem gdzieindziej.
— Kto mówi u licha? — zawołał Baxter, nie posiadając się ze złości.
— John Raffles — odpowiedział głos, zanosząc się od śmiechu.
Baxter z wściekłością odrzucił słuchawkę.
— Zapłaci mi pan za uszkodzenie telefonu — rzekł Felix Meyer-Wolf drżącym głosem.
— Ptaszek wymknął się z klatki — zwrócił się szef Scotland Yardu do swych ludzi — Nie mamy szczęścia.
— Powinniśmy się już do tego przyzwyczaić — odparł Marholm, uderzając go zlekka po ramieniu.