Rozdział XII Z Moskwy do Irkutska • Część II. Rozdział XIII. • Juliusz Verne Rozdział XIV
Rozdział XII Z Moskwy do Irkutska
Część II. Rozdział XIII.
Juliusz Verne
Rozdział XIV

Uwaga! Tekst niniejszy w języku polskim został opublikowany w latach 1876-77.
Stosowane słownictwo i ortografia pochodzą z tej epoki, prosimy nie nanosić poprawek niezgodnych ze źródłem!


Kuryer Cesarski.


Wszyscy członkowie rady jednomyślnie ku drzwiom się zwrócili, ruchem pełnym powątpiewania i niepokoju.

Głównodowodzący zaś żywo powiedział:

– Wprowadź tego kuryera!

Wszedł mężczyzna. Zdawał się upadać ze z nużenia. Odziany był w opończę syberyjską zużytą, podziurawioną kulami. Blizna niezagojona jeszcze twarz mu przedzielała. Człowiek ten długą i uciążliwą musiał odbyć pielgrzymkę. Podarte obuwie kazało się domyślać, że pewną część podróży musiał odbyć piechotą.

– Głównodowodzący? zapytał wchodząc.

Głównodowodzący podszedł ku niemu.

– Czy jesteś kuryerem? zapytał.

– Tak.

– I przybywasz…?

– Z Moskwy.

– Wyjechałeś ztamtąd…?

– Dnia 15 Lipca.

– Nazywasz się…?

– Michał Strogoff.

Był to Iwan O*. Przywłaszczył on sobie nazwisko i tytuł tego, którego pozbawił wszelkiego wpływu. Nie był on nikomu znanym w Irkutsku; głównodowodzący nie znał go także, wreszcie dowodami mógł poprzeć tożsamość swojej osoby. Przybywał więc zdradą dokonać swojej zemsty.

Głównodowodzący dał znak, aby ich pozostawiono samych.

Przez kilka chwil wpatrywał się uważnie wy twarz mniemanego kuryera.

– Czy piętnastego Lipca byłeś wy Moskwie?

– Byłem.

– Masz list?

– Oto jest.

I Iwan O* list na mikroskopijną karteczkę złożony podał głównodowodzącemu.

– Czy list ten w takim stanie ci oddano?

– Nie, ale musiałem zedrzeć kopertę aby tem łatwiej ukryć go przed żołnierzami emira.

– Czy byłeś jeńcem tatarów?

– Tak, przez dni kilka i ztąd właśnie moje opóźnienie. Opuściłem Moskwę piętnastego Lipca, przybyłem zaś do Irkutska dopiero drugiego Października, po siedmdziesięciu dniach podróży.

Głównodowodzący rozwinął list i poznał podpis cesarski. Tak więc nie było już żadnej wątpliwości, co do tożsamości listu i osoby kuryera. Nieprzyjemne wrażenie obudzone dziką fizyognomią posła, w miarę czytania listu, niknęło z twarzy głównodowodzącego. Czytał bardzo uważnie i po chwili zapytał:

– Michale Strogoff czy znasz treść tego listu?

– Tak jest. Mogłem być zmuszonym zniszczyć go, aby nie wpadł w ręce tatarów, a chciałem odnieść chociaż treść jego Waszej Wysokości.

– Czy wiesz że list ten nakazuje nam raczej zginąć aniżeli podać się?

– Wiem o tem.

– Wiesz, że wskazuje on także pochód wojsk przeznaczonych do powstrzymania najeźdzców?

– Tak, ale pochód ten nie udał się.

– Co przez to rozumiesz?

– Że w Iszymie, Omsku, Tomsku i innych mniej ważnych miastach byli tatarzy i zajęli je swojemi wojskami.

– Więc tam była potyczka? Czy nasi kozacy spotkali tatarów?

– I to kilkakrotnie.

– I odparli ich?

– Nie mieli sił dostatecznych.

– I gdzie zaszły te spotkania?

– W Koływaniu, w Tomsku…

Dotąd Iwan O* czystą prawdę powiedział, a uczynił to w celu zachwiania odwagi obrońców Irkutska, przesadzając odniesione przez tatarów korzyści, dodał więc:

– I trzeci raz pod Krasnojarskiem.

– A to ostatnie spotkanie?… zapytał głównodowodzący z zaciśniętemi zębami.

– To już nie była prosta utarczka, ale kompletna bitwa.

– Bitwa?

– Tak jest, dwadzieścia tysięcy rossyan przybyłych z granicy gubernii Tobolskiej, stoczyło bitwę ze stu pięćdziesięciu tysiącami tatarów i pomimo całej odwagi zostali pokonani.

– Kłamiesz! krzyknął głównodowodzący, nie będąc już panem swego gniewu.

– Powiedziałem prawdę, odparł Iwan O*. Uczestniczyłem w tej bitwie i tam wzięto mię do niewoli!

Głównodowodzący zapanował nad sobą, i skinieniem dał poznać iż nie wątpi już o prawdzie słów mniemanego kuryera.

– Którego dnia stoczono bitwę pod Krasnojarskiem?

Dnia drugiego Września.

– A teraz cała armia tatarska skoncentrowała się pod Irkutskiem?

– Tak jest.

– I liczba ich dochodzi?

– Do czterech kroć stu tysięcy.

Tutaj Iwan O* znów liczbę przesadził, w tymże samym co poprzednio celu.

– I ja żadnych posiłków spodziewać się nie powinienem?

– Pod koniec zimy żadnych.

– A teraz Michale Strogoff słuchaj tego co ci powiem. Gdybym nie doczekał się żadnych posiłków, gdyby armia tatarska nie czterykroć, a sześćkroć sto tysięcy ludzi liczyła, nie oddam Irkutska!

Złośliwy wyraz mignął w oczach Iwana O*. Głównodowodzący nie spodziewał się zdrady.

Przez kwadrans głuche panowało milczenie – potem głównodowodzący przemówił:

– Wiesz także Michale Strogoff, iż w liście tym jest wzmianka o zdrajcy, którego strzedz się powinienem?

– Wiem.

– Będzie on usiłował niewątpliwie dostać się do Irkutska i zjednać sobie moje zaufanie, aby w danej chwili mógł oddać miasto w ręce tatarów.

– Wiem o tem wszystkiem i wiem także że Iwan O* poprzysiągł osobiście pomścić się nad Waszą Wysokością.

– Za co?

– Mówił, iż Wasza Wysokość przyczyni! się do zdegradowania go.

– Tak… przypominam sobie… Ale ten nędznik zasłużył na tę karę.

– Wasza Wysokość otrzymał w liście ostrzeżenie o zamiarach Iwana O*.

– Tak… piszą mi o tem…

I mnie polecono unikać tego zdrajcy.

– Czy spotkałeś go?

– Tak jest, w czasie bitwy pod Krasnojarskiem. Gdyby się był domyślił iż jestem w posiadaniu listu odkrywającego jego zamiary, nie byłby mię puścił z życiem.

– Tak, masz słuszność, byłbyś zgubionym! Jakim sposobem zdołałeś umknąć?

– Rzuciłem się w nurty Irtysza.

– A dostałeś się do Irkutska?…

– Dzięki oddziałowi który zrobił wycieczkę dla odparcia oddziału tatarów. Przyłączyłem się do obrońców miasta, dałem się poznać i natychmiast wprowadzono mię do Waszej Wysokości.

– Zadowolony jestem z ciebie Michale Strogoff. Dałeś dowody odwagi i gorliwości w spełnieniu trudnego twego poselstwa. Nie zapomnę tego. Może żądasz jakiej łaski?

– Pragnę tylko walczyć obok Waszej Wysokości, odparł Iwan O*.

– Dobrze. Od tej chwili należysz do mego dworu i mieszkać będziesz w tym pałacu.

– A jeżeli Iwan O* stosownie do planów przedstawi się Waszej Wysokości pod zmyślonem nazwiskiem?

– Za twojem pośrednictwem, ponieważ znasz go, potrafimy zedrzeć z niego maskę i zginie pod knutami. Idź!

Iwan O* oddał głównodowodzącemu wojskowy ukłon, pamiętając iż jest kapitanem oddziału kuryerów cesarskich i oddalił się. Tak więc Iwan O* z powodzeniem odegrał swoją rolę. Zyskał pełne zaufanie głównodowodzącego. W każdej okoliczności będzie mógł z tego korzystać. Zamieszka w jednym z nim pałacu. Będzie wtajemniczonym we wszystkie zamiary wojenne. W Irkutsku nikt go nie znał, nikt więc nie mógł zdemaskować. Postanowił więc natychmiast przystąpić do dzieła.

Nie było czasu do stracenia. Miasto musiało być zdobyte przed przybyciem wojsk rossyjskich. Trudniej będzie wyparować z miasta aniżeli odeprzeć tatarów. W każdym razie pozostawią oni miasto zrujnowane i Iwan O* będzie mógł dokonać swej zemsty.

Zaraz nazajutrz Iwan O* jako kuryer zwiedził oszańcowanie miasta. Żołnierze, oficerowie i obywatele witali go uprzejmie. Był on niejako węzłem łączącym ich z cesarstwem. Iwan O* opisywał swoje przygody. Potem zręcznie, nie kładąc zbytecznego nacisku, zwracał uwagę na ważność obecnego położenia, opowiadając z przesadą o powodzeniu tatarów, o znacznej ich sile, tak jak to opowiadał głównodowodzącemu. Wnosząc z jego mowy, wszelkie spodziewane posiłki okażą się niedostatecznemi i lękać się należało, aby bitwa pod murami Irkutska nie okazała się tak zgubną jak pod Koływaniem, Tomskiem i Krasnojarskiem.

Iwan O* na pozór nie rozsiewał tych wiadomości, mówił tylko pod naciskiem i na pytania prawie pod przymusem odpowiadał, zaszczepiając zwątpienie w umysłach mieszkańców Irkutska. Często zaś powtarzał iż należało bronić się do ostatka i raczej zginąć niż oddać miasto tatarom!

Gdyby załoga miasta mniejszym była przejęta patryotyzmem, Iwan O* niewątpliwie dopiąłby swego celu, ale tutaj nikt ani pomyślał nawet o kapitulowaniu. Pogarda rossyan dla hord barbarzyńskich granic nie miała.

Bądź co bądź nikt nie podejrzywał Iwana O*, nikt nie mógł odgadnąć że mniemany kuryer jest zdrajcą.

W skutek naturalnej zupełnie okoliczności, zawiązały się bliższe stosunki między Iwanem O* a Wasilim F*.

Wiemy jaki niepokój dręczył ojca Nadi. Jeżeli córka jego wyjechała z Rygi – co się z nią stało? Czy jeszcze teraz usiłowała przedostać się do ojca, czy też od dawna została już pojmaną? Wasili F* wtedy tylko doznawał niejakiej ulgi, kiedy się bił z tatarami.

Skoro Wasili F* dowiedział się o niespodziewanem przybyciu kuryera, miał jak gdyby przeczucie, iż od niego dowie się czegoś o swej córce. Prawdopodobnie zwodnicza to była nadzieja, ale on w nią uwierzył. Czyż kuryer ten nie był jeńcem; a Nadia czy prawdopodobnie także nie była w niewoli?

Wasili F* udał się do Iwana O*, a tak ten skorzystał z okoliczności, aby stosunki że uczynić codziennemi. Zdrajca myślał o wyzyskaniu tej znajomości. Czyż mógł myślić że rossyanin, wygnaniec nawet, mógł: się stać zdrajcą?

Bądź jak bądź Iwan O* z udaną uprzejmością odpowiadał na pytania ojca Nadi, kiedy ten zaraz nazajutrz przybył doń do pałacu gubernatora. Tam opowiadał Iwanowi O* w jakich okolicznościach córka jego opuściła Rossyę europejską, tudzież swoje obawy.

Iwan O* nie znał Nadi, chociaż widział ją na stacyi w Iszymie. Ale mało zwracał na nią uwagi, tak jak i na dwóch dziennikarzy, będących wówczas na poczcie. Nie mógł więc nic powiedzieć o Nadi.

– W jakiej mniej więcej epoce, córka wasza opuściła terytoryum rossyjskie?

– Prawie równocześnie z wami.

– Ja wyjechałem z Moskwy piętnastego Lipca.

– Nadia około tego czasu wyruszyła w podróż. Wiem o tem z jej listu.

– Więc była w Moskwie piętnastego Lipca?

– Tak, niewątpliwie.

– A więc!… odparł Iwan O*, potem zawahał się.

– Ale nie, mylę się… Mieszam daty… dodał. Na nieszczęście córka wasza prawdopodobnie zdołała przebyć granicę, możecie mieć jedynie nadzieję, iż dowiedziawszy się o najściu tatarskiem, zatrzymała się!

Wasili F* potrząsnął głową. Wiedział on dobrze iż Nadi nic powstrzymać nie zdołało.

Iwan O* bez żadnej potrzeby spełnił czyn prawdziwie okrutny. Jedno słowo było dostatecznem dla uspokojenia Wasiła F*, a on tego słowa nie powiedział. Chociaż Nadi udało się przebyć granicę w skutek znanych nam okoliczności, Wasili F* porównawszy datę dnia kiedy jego córka mogła być w Niżnym-Nowgorodzie, z datą ukazu wzbraniającego wydalenia się z kraju, byłby niewątpliwie wyprowadził wniosek, że Nadi nie groziło żadne niebezpieczeństwo z powodu najścia tatarów, bo z przyczyny od niej niezależnej, musiała pozostać na terytoryum Rossyi europejskiej.

Iwan O* zdziczały o tyle, że nie mogły go już wzruszyć cierpienia drugich, mógł uspokoić ojca, a jednak nie uczynił tego.

Wasili F* oddalił się z rozdartem boleścią sercem.

Następnych dwóch dni: trzeciego i czwartego Października, głównodowodzący przyzywał kilkakrotnie mniemanego Michała Strogoff, żądając rozmaitych od niego objaśnień. Iwan O* przygotowany na wszystko, odpowiadał bez wahania, starając się przedstawić rzeczy w stanie najopłakańszym.

Iwan O* pozostawiony swobodnie, badał Irkutsk, jego fortyfikacye, słabe punkta, aby z nich w danym razie skorzystać, gdyby zdrada zawieść go miała. Port Bolszaja z wyjątkową oglądał uwagą.

Po dwakroć w ciągu wieczora podchodził do bramy miasta. Przechadzał się swobodnie, nie lękając się kul tatarskich, wiedział że jest poznanym. Spostrzegł cień czołgający się w tem obwarowaniu.

Sangarra z narażeniem własnego życia chciała się z nim porozumieć. Oblężonych tatarzy przez całe dwa dni pozostawili w zupełnym spokoju. Uczynili to na rozkaz Iwana O*. Pułkownik emira chciał aby zawieszono usiłowania zdobycia miasta szturmem. To też od chwili jego przybycia do Irkutska artylerya milczała. Spodziewał się iż to osłabi czujność. Dopiero na hasło dane przez Iwana O*, tatarzy mieli czynnie wystąpić.

Musiało to niebawem nastąpić zanim wojska rossyjskie zbliżą się do Irkutska. Iwan O* powziął już stanowcze postanowienie i tego samego jeszcze wieczora Sangarra odebrała z rąk jego karteczkę.

Na dzień następny to jest na szóstego Października, oznaczonym był termin wkroczenia tatarów do Irkutska.