[299]Z JESIENNYCH ZMIERZCHÓW.
Graj mi dzieweczko! graj ciemnowłosa,
Piosenkę smętną, rzewną...
Wieczorna pada chłodna rosa,
Bezgwiezdne, chmurne dziś niebiosa —
Graj mi dzieweczko, graj ciemnowłosa...
Powiędły kwiaty, liść chrzęści suchy,
Opustoszały gaje,
Płyną powietrzem pajęcze puchy,
Od czarnych bagnisk jęk idzie głuchy
Na łąki, na rozstaje!...
Graj mi dzieweczko! —
Czarna rola
Do snu układa skronie,
Śmiercią powiało już na pola.
Skończona dola i niedola.
Zawodzi wiatr po zgonie...
Tka pajęczyna śmierci chusty,
Mogiłę liście ścielą,
A stare wierzby nad topielą,
Gdzie się piaszczyste smugi bielą,
Obumarłemi usty
»Requiescat« szepczą z cicha
I bór za niemi cały wzdycha...
[300]
Ach!
Graj, graj dzieweczko!
Tak mi strach
Na duszę dziwny pada
Od tego zgonu, od tych pól.
Gdzie łka, zawodzi trud i ból
I troska wstaje blada...
Graj, graj!
Zaczaruj blaski, wonie,
Majowych tchnień pieszczoty,
Niech się roziskrzy, niech zapłonie
Słoneczny urok złoty,
Graj! —
Gdzie mogiły, chłodne, świeże,
Niech kwiat zapomnień wzrośnie
Niech...
Próżno, próżno!
Nie uwierzę,
Nie uwierzę w pieśń o wiośnie!