<<< Dane tekstu >>>
Autor Marya Konopnicka
Tytuł Z teki Grottgera
Pochodzenie Poezye wydanie zupełne, krytyczne tom V
cykl Opowiadania
Wydawca Nakład Gebethnera i Wolfa
Data wyd. 1915
Miejsce wyd. Warszawa, Lublin, Łódź, Kraków
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
I. Z TEKI GROTTGERA.


............
Nigdy ja tego nie wypowiem słowy,
Co mi sądzono zaznać wśród żywota.
Ani miesiączek ten, co wschodzi nowy
Jak wyostrzony sierp, ni gwiazda złota,
Ni ta zoreńka, co na niebie pała,
Nie ujrzą tego nigdy, com zaznała.
W uwiędłej głowie kądziel jakaś krwawa
Snuje a snuje swoją nić czerwoną...
Siądę, taj rosą taję, jak ta trawa,
Co ją minęły kosy niekoszoną...
Noc ze mną gada i wiatr ze mną wzdycha.
A serce we mnie jak cierń, co usycha.
............
............
Chatę my w lesie mieli. Była cała
Od sosen ciemna, od brzóz białych biała,
I drobnem liściem na wiosnę szumiąca
I od poświstów ptaszych cała brzmiąca.
W las ja chodziła po drwa; skarpy[1] smolne
Paweł od rana, bywało, mi ciesze...
A w chacie było dzieciątko swawolne,
Już gruchające, jak gołąb na strzesze,

Już różanemi uśmiechy różane
I jak jagoda, do słonka podane...
Paweł leśniczył w borach. Przez dzień cały
Z kniei, od granic, na czuj duch[2] szły strzały,
A nocą ledwie przyśnie, jużci rwie się
I chrusty pali i huka po lesie.
A jak zuzula[3] hukał... a całował!...
Jezu ty Chryste, jak on mnie miłował!
............
............
Aż raz, w południe, pod Zielone Święta,
Cichość się wielka po boru obwiodła.
Wyjrzę ja z progu, aż ci owinięta
W lekuchne chusty, wysoka, jak jodła,
Osoba z wiatrem płynie, z jasną kosą
Spartą o ramię, jako chłopi niosą
Na kosowicę...[4]
...A bór w onej dobie
Czarny był jeszcze na późne podwiośnie.
A taka widność była w tej osobie,
Że wskróś niej mogłeś liczyć wszystkie sośnie...[5]
I tylko rąbek powlekał się długi
Po pniach, jak opar, co idzie ze strugi...
Strach raną zatrzasnął zimny. Sięgnę czoła,
Niby się żegnać, niby do pacierza,
A tu mnie w tył coś ciągnie, coś mnie woła,
Aż się dzieciątka płacz rzucił z alkierza...[6]
Więc biegłam tulić piersią ów płacz wielki,
Lecz w piersi mleka nie było kropelki.
............
............

Wieczorem wrócił Paweł. Padł na ławę,
Jakby mu nogi odjęło. Ni słowa
Do mnie, do dziecka, nie spojrzał na strawę,
I tylko wzdychał... aż zwisła mu głowa
I zasnął. Myślę: Ot, tobie nieboże,
Ni jednej nocki nie zażyć po woli...
A tak się smucę czegoś, tak się trwożę,
Tak mi na sercu coś cięży, coś boli,
Że czego dotknę, to z ręki mi leci...
Aż północ przyszła i kur zapiał trzeci.
Więc jęłam zwłóczyć ze siebie już szmaty,
Szepcąc pacierze przed Świętą Panienką...
Kiedy wtem piasek zaskrzypiał u chaty,
A ręka jakaś stuknęła w okienko...
O moi ludzie! różne ja widziała
Ręce na świecie, od kiedym jest żywa,
A żadna przecie nie była tak biała
I taka jasna, taka wyraźliwa,
Jak ta, co przyszła nocą budzić śpiące,
A miała palce, jakby wołające
Na wielki Boży sąd...
...Krzyknęłam z trwogi
A Paweł ocknął i skoczył na nogi.
............
............
............
Lasy — wy, lasy — wy, zielone bory!
Oj, biły po was wichry onej wiosny...
Chodziły po was tęcze i kolory
I w wielkich ogniach stały wasze sosny...
I wielkie szumy po was się nosiły
I wasze gąszcze zrobiły się jasne
I dziwne się w was jagody zrodziły
I były od nich mchy i trawy krasne...
Oj, kukały wam kukułki żałosne,
Oj, ciągły do was żórawie na wczasy...

Oj, miałyście wy żniwa już na wiosnę —
Bory wy, bory — wy, zielone lasy!
............
............
Jak stał — tak poszedł. W tej lnianej koszuli
I w onym pasie i w postołach z łyka,
Jak ten ptak z gniazda... A w lesie słowika
Słychać, gdy miesiąc w pełnię się roztuli...
Jak stał, tak poszedł... I tylko od proga
Obrócił na mnie oczy bolejące...
Oj, była, ludzie, nademną moc Boga,
Oj, widziała ja gwiazdy padające,
A żadna taka nie była żałosna,
Jak to wejrzenie...
...Wiosnaż była, wiosna!
............
W chacie, jak gdyby trumnę kto pod wrota
Zakopał, taka pustka i tęsknota.
Jak urzeczone, dzieciątko mi kwili,
Śpiewam a śpiewam, i tulę a tulę;
W dzień jeno myślę: — Tu byli... tam byli...
A w wieczór ogień niecę...
............
Aż raz, czuj!... Po lesie
Jakby pioruny biły. Myślę: — Blizko!
Chryste ty Panie! — myślę... Aż tu psisko
Nagłem się wyciem, jak płaczem, zaniesie,
A dzieciąteczko załkało w kolebce
I od drzwi powiał wiatr — i cości szepce...
Więc mnie lęk jakiś zatrzęsie zimnicą.
Chwycę na ręce synaczka mojego,
Spojrzę — o! niech mnie święci pańscy strzegą! —
Spojrzę — a w progu, pociemniałe lico
Na mnie zwróciwszy, z oczyma, co w głowę
Uciekły kędyś, zastygłe, surowe,
Z raną na piersiach zczerniałą, odkrytą,

Krwawą koszulą odziany i świtą,
Stoi mój Paweł...
O Jezu ty Chryste!
Ognie się po mnie rzuciły siarczyste,
Chciałam biedz, wołać, krzyczeć, i u proga
Runęłam ciężko, jak pień.
............
............
— Imię Boga!
Ach! imię Boga nad nami wszystkiemi!
I choćbyś poszedł w sam głąb i wskróś ziemi
I choćbyś wszystkie przewędrował kraje
I wszystkie rzeki i wszystkie dunaje
I choćbyś zaszedł tam, gdzie morze ciecze,
Jeszcześ ty w mocy Jego jest, człowiecze!
............
............
Jakie ja zorze widziałam w tej drodze,
Jakie miesiące krwawe, jakie słońca!
Dziewięcioraka skóra mi na nodze,
Jak węża łuska, odpadła, koląca;
Dziewięciorakie poty na mnie biły,
A ja szłam, taj szłam. Zbielały mi włosy,
Oczy pływały we krwi, chusty zgniły.
A co ślad w piasku odcisnął się bosy,
To muchy krwawe siadały i piły. —
Aż i pod ziemię szłam, gdy brakło ziemi,
A precz od słońca bieżała ta droga...
I co myślicie?... Nad nami wszystkiemi
I tam i wszędzie, jak tu — Imię Boga!
............
...Przeszły lata.
Tak się wytliłam, jako ten kaganek
Zatknięty w ziemię, w ciemnicy bez końca.
Już mi się nie śni ni dziecko ni chata;
Już nie rachuję, co noc, a co ranek,
I tylko skała, pod młotem jęcząca,

Zagada do mnie... Aż raz coś oświtło
W lochu i jakby różami zakwitło...
O Święta Panno! O Matuchno Boża!
Chcę ja się zerwać, i padam i płaczę,
A tu przedemną stoi jasna zorza,
A tu mi serce, jak dzwonek, kołacze...
O! utajona nad nami moc boska!
Owo z dzieciątkiem ze szramą przez lice,
Królowa nasza, Pani Częstochowska
Zaszła tu do mnie przez wszystkie ciemnice...
I patrzy na mnie smętna i blask sieje...
A tu już zboża pachną, łąki, kwiaty...
Jezu ty Chryste! co się ze mną dzieje?!

To las!... to wioska!... to dach naszej chaty!...







  1. Skarp — pieniek drzewa, karcz (słownik warsz. zna tylko: karp).
  2. Czuj duch! — baczność! zwrot przygotujący rozkaz, rozkaz sam.
  3. Zuzula, zazula (z rusk.) — kukułka.
  4. Kosowica — kośba, kosiarka.
  5. Sośnie, l. p. sośnia — staropolska forma (nieznana Lindemu) np. u P. Kochanowskiego, zam. dziś.: sosna.
  6. Alkierz (z niem. Erker) — boczny pokoik, bokówka.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Konopnicka.