Z ust ludu/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Z ust ludu |
Wydawca | Księgarnia K. Bartoszewicza |
Data wyd. | 1885 |
Druk | Drukarnia A. Koziańskiego |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jak sie dziecko uurodzi, to go krajzbabka nájpirwy uukompie we wanience, potem guo powije krajkom w pieluchy, takie smaty. Jak go uukompie, tak go dá uojcu do nóg ji matce do nóg, aby przyjaźń miało, aby posłusne było uojcu ji matce jag urośnie, látego go tak nisko kładą. Potem narychtują jakie jádło, picie, a poślą zaráz po tych kumów, jidzie uociec po kuma ji kumecke, kuogo se ta uobierą, i razem pojedzą, popija, dopiro jem mówi: Zbierzcie sie za kumeckę a wy za kuma. A kumotrowie uodpowiadają tak: Je casu nimám, piniendzy nimám, przyuodziwy nimám, mozecie se tam kogo jinnego posukać — tak sie ze zartu wymáwiają. «E juz ta, pádá, musicie być!» — juści sie uobiecają, potem wypiją, pojedzą jesce: «Juści ta skoro nie kcecie nikej sukać, to juz my bedemy.» Dopiro sie zbirają, jidą do domu, zbierą sie, przydą na miejsce, znou jesce mają przyrychtówane, kawy, misa uugotowanego zjedzą i zabirają sie do tego kościoła. Jak jes chopák, niby to dziecko jak jes chopák, jak jidą do kościoła to wezną ji cisną pod próg siekire, zeby był cieślom, abo cisną kopyto, zeby był sewcem, abo ksiązki zeby sie nauucuł na ksiendza abo jakiego uurzendnika, doktora. A jak jes dziewcyna, to podrzucają kluce pod próg, zeby była dobrá gospodyni, zeby klucami rządziuła, zeby zamykała, uodmykała, zeby gospodarztwo miaa; łyzkę tyz ciskają, zeby uumiaa dobrze gotówać. No ji siadają na furę ji jadą do kościoła do krztu, siadają kumowie uobidwoje, babka ji uociec i jadą. Jak jes chopák, to jes Jaś, Józuś, a dziewcyna Marysia, Kasia, jak chto chce, to ksiądz uochrzci. Kumecka daje kiędzu dziesięć centów, kum dziesięć, jak wto bogaty, to ji ryjński połozy. Jak wto bidny, to musi dać dziesięć centów. Po krzcinak to jidą dzie do sklepu w mieście, do domu polskieguo (uu Kostyrkiewica abo uu Milera), ponapijają sie, pojedzą, popiją, i te kumowie nakupią tamok kawy, cukru, wina wezną, bułek abo rozków nakupią lá te kumecki, lá te chore, to przywiezą ji dadzą ji do gowy, zeby miaa choć kiej co zjeś, kawy wypić. Jak przychodzą s tem dzieckiem do domu co z wozu slazą, to látają s tem dzieckiem; jak jes chopák, to kum niesie to dziecko do domu, jak włazi, to kum z niem látá po jizbie, przewracá po jizbie, bierze gráty, trącá, przewracá, zeby to dziecko takie ciente było. A jak jes dziewcyna, to ją kumecka niesie, kumecka leci tam do nálepy, tam łyzki bierze, przewracá gárcki, po kontak látá s tem dzieckiem, do krów, do złobu zazirá, cy bydło jé, cy pije, zeby to bóło ciekawe, dopiro ji przyniesą, ty matce chory na łózko, jak juz wydokazują, powiedzą: más! uOdebrały my uod ciebie zyda a przyniesły my ci katolika uokrzconego, ji dopiro powié jakie to dziecko, jak mu na jimie, Jaś cy Marysia. W te casy znou jedzą, piją, miso, kawa, wódka, harbata, potraktują sie, śpiwają różne śpiwki, dokazują, táńcują. Poposyłá po drugik ludzi, dokazują ji śpiwają i jaś sie kawáł w noc rozydą. Na drugi dzień sami przydą ci kumowie, przyniesą znou tronku ji znou piją, traktują sie ji jedzą. Jak pojedzą, popija, dopiro robią «więziny». Przyjdzie ten kum s kumecką razem do łózka do tego dziecka, dopiro mu więzą, kładą mu za te krajke «więziny», po ryńskiemu śrybła, jako koguo stać, jak bogaty to wiency, jak bidny to mni, zeby był przy piniondzach. To mu darują: «Zeby ci sie piniądze trzymały.» Jesce pojedzą, popiją, w nocy sie poroschodzą — i juz po krzcinak.