[177]
ZACHÓD JESIENNY.
Krwawo krąg słoneczny płonie,
Liście się na drzewach palą,
Zorza bór zatapia cały
Purpurowych blasków falą — —
Gore niebo... Las w płomieniach...
Rubinowych strzał tysiące
W głuchy ostęp z łuku swego
Wypuściło krwawe słońce...
Blask się szyje skroś gęstwinę,
Drga na sosen złotej korze
I przedzierzga mchów posłanie
W roztopionej miedzi morze...
Płoną nikłe krze jałowca,
Jak ognisty kierz Mojżesza,
Na pniach dębów, na koronach
Smukłych jodeł blask się wiesza...
Czarodziejski świat, jak w baśni — —
Bujne chwieją się paprocie,
Koralowe lśnią bruśnice,
W płynnem się nurzając złocie...
Cały bór się w ogniu pławi,
Kąpie się w posoce krwawej...
Tam, gdzie płomień nie dosięgnął,
Blask się wsączył różowawy...
Cały bór w płomieniach stoi,
A skroś sosny rzedniejące
[178]
Widać, jak się za widnokres
Wolno krwawe stacza słońce...