Zaczarowane koło/Akt V
Sala jak w akcie II. Na środku sceny stół, przykryty kilimem, i parę krzeseł. Przez okno wpada światło pogodnego poranku. Kotara na drzwiach do sypialni rozsunięta. Wojewoda przy kilku świecach woskowych kończy się ubierać z pomocą Chojnackiego, który zawiązuje mu pas. Za sceną słychać ciągle głuche stukanie.
WOJEWODA
- W podwórzu ta stukanina,
- To pewno cieśla się krząta?
CHOJNACKI
wiążąc
- Cieśla...
WOJEWODA
po chwili
- Która to godzina?
CHOJNACKI
- W sali wybiła już piąta.
WOJEWODA
po chwili
- Kat przyjechał?...
CHOJNACKI
- Już od rana
- Expectat na zawołanie
- Jaśnie Wielmożnego Pana.
WOJEWODA
z sypialnianej alkowy wychodzi na scenę i staje w otwartym oknie
- Nie przyznał się?!...
CHOJNACKI
- Jaśnie Panie,
- Próżno go inkwirowałem,
- Na nic się zdały zachody.
WOJEWODA
- Nie chce gadać?
CHOJNACKI
- Nie chce, milczy,
- Jak wczoraj przed trybunałem
- Jaśnie Pana Wojewody.
WOJEWODA
- Cóż robi?...
CHOJNACKI
- Cóż by?! Wzrok wilczy
- Utkwiony trzyma w podłogę
- I siedzi, jakoby drewno...
WOJEWODA
- Ja dłużej czekać nie mogę,
- Zresztą konwikcję mam pewną
- I dowody, że jest winny
- Morderstwa...
CHOJNACKI
- A któż by inny?!
- Schwytali in flagranti prawie,
- Z koszulą krwawą na przodzie,
- Przy trupie w groźnej postawie.
WOJEWODA
- I uciec chciał...
CHOJNACKI
- A siekiera,
- Że jego jest, sam nie przeczy,
- Na cóż Panu Wojewodzie
- Dalsze jeszcze argumenty?!
WOJEWODA
- Milczy, albo się wypiera
- Golem słowem. Nie do rzeczy
- Plótł przed sądem: te wykręty,
- Ta krew z nosa et caetera...
CHOJNACKI
- A świadectwo organisty,
- Nicże to? Skoro mię pyta
- Waszmość, jaka moja szczera
- Konwikcja, tedy ja myślę,
- Że zbrodniarz jest oczywisty.
- Gorzej, bestia jadowita,
- Którą nie przy życiu chować,
- Lecz gardłem karać i kwita.
WOJEWODA
- Niech no go tu Waćpan przyśle,
- I organistę Waść sprowadź...
Chojnacki wychodzi
- Jeszcze raz go zbadam ściśle,
- Gdy mu winę udowodnię,
- Może wyzna swoją zbrodnię.
Po chwili wchodzi Drwal pod strażą, ubrany jak w akcie III, w czystej, zgrzebnej koszuli, boso, bez czapki. Na rękach i nogach kajdany. Staje w drzwiach na pół nieprzytomny i blady, oczyma wybałuszonymi bezmyślnie patrzy spode łba przed siebie.
WOJEWODA
mierząc go długo wzrokiem
- Chodź tu... widzisz?...
Wskazuje za okno
DRWAL
którego straż przywiodła do okna
- Rany!... Rany!...
Bełkocąc i jęcząc, zasłania sobie oczy
WOJEWODA
- Cóż... widziałeś szubienicę?
DRWAL
- Nie... nie... nie chcę... ja się boję!...
WOJEWODA
- Nie krzycz! Jeno zapytany
- Odpowiedz na kwestie moje...
- Patrz mi w twarz... prosto w źrenice!
W wrogu staje Chojnacki, trzymając w ręku siekierę, koszulę skrwawioną i czapkę Drwala.
WOJEWODA
- Już ci kłamstwo nie pomoże,
- Więc w ostatecznym terminie
- Mów prawdę...
DRWAL
- Oj, mocny Boże!
WOJEWODA
- Tyś zabił? Mów!...
DRWAL
- Nie ja! Nie ja!
WOJEWODA
- I tak cię kara nie minie,
- Nie neguj, próżna nadzieja...
DRWAL
- Com ja krzyw?!
WOJEWODA
- Łżesz nadaremno!
DRWAL
- Jezusie!
WOJEWODA
- Wyznanie szczere
- Uczyń w ostatniej godzinie.
DRWAL
- Ja nic nie wiem...
WOJEWODA
pokazując siekierę
- Tę siekierę
- Znasz?... Cóż na nią tak z ukosa
- Pozierasz? Mów... twoja własna?
DRWAL
milczy i spuszcza głowę
WOJEWODA
wskazując koszulę
- Skąd krew na twojej koszuli?...
- Jeno nie gadaj, że z nosa!...
- Najdź jakie lepsze fortele...
Drwal milczy
WOJEWODA
- Czyja to krew, to rzecz jasna...
CHOJNACKI
- Milczy, we czworo się kuli,
- Jak wilk, schwytany w zastawie.
WOJEWODA
- A przy młynarzowem ciele
- Czapka znaleziona w trawie
- I pełna krwi — skąd się bierze?
- Wszak twoja?...
Drwal milczy
WOJEWODA
po chwili
- Niech wnijdzie świadek...
- Jeszcze raz mu go postawię
- Do oczu...
Chojnacki wprowadza Organistę
DRWAL
do siebie przez zęby
- Oj, Leśny Dziadek
- Skarał mię... skarał!... Juz po mnie...
ORGANISTA
z głębokim ukłonem
- Laudetur... Do nóg się chylę
- Jaśnie Wielmożnego Pana...
WOJEWODA
- Mów, co wiesz...
ORGANISTA
- Ano, przytomnie
- Słyszałem na własne uszy
- Niby jako...
WOJEWODA
- Czekaj chwilę,
- Choć od ciebie odebrana
- Już była przysięga wczora,
- Na krzyż i zbawienie duszy;
- Wszelako przysiąż de novo,
Do Chojnackiego
- Krzyż naszego Redamptora
- Wisi nad mojem wezgłowiem....
- Pójdzie Waść nad moje łoże,
- Crucifixum Waść przyniesie
- Item i świecę woskową
- Jedną... i drugą...
Chojnacki przynosi
ORGANISTA
powtarzając równo z Wojewodą
- To, co powiem,
- Prawdą jest... Tak mi Ty, Boże,
- Dopomóż...
WOJEWODA
- Mów...
ORGANISTA
- Niby... w lesie...
- Ponoś w połedniowej porze
- Chodzę, idący — a chodzę
- I wciąż patrzę onej flaszy,
- Com ją to zgubił na drodze.
WOJEWODA
- Prędzej!
ORGANISTA
- Zaraz, po kolei,
- Proszę Łaskawości Waszej,
- Powoli wszystko się sklei;
- Introibo od altare:
- Do rzeczy dojdę — ad rei...
- Więc patrzę, a tu drwal ścina
- Podle drogi drzewo stare...
- Gadam z nim, a ten zaczyna
- Kląć okrutnie na młynarza.
- Oj, requiescat in pace
- Nieboszczyk, więc się odgraża...
- To własne słowa słyszane:
- (Z przeproszeniem) „Temu ścierwie
- Za służbę moją zapłacę,
- — Powiada — już on oberwie,
- Niech ja go ino dostanę”...
- I takie pogróżki czyni,
- Że mu więc gnaty połamie...
- Tyle wiem... To jest spisane
- Et confitebor Domini
- Cum spiritu tuo. — Amen
WOJEWODA
Do Drwala
- Zali organista kłamie?!
- Mów! Jaka twoja obrona?
Drwal milczy
CHOJNACKI
- Nic nie może mówić, tamen
- Ipse consentit tacendo.
WOJEWODA
- Chojnacki! Inkaustu! Pióra!
Chojnacki podaje
- Wnet iustitia się wykona,
- Decreta spełniane będą!
- Kat za długo nań już czeka!
- Oto moja sygnatura...
- Prędzej! Brać tego człowieka!
Chojnacki, odebrawszy wyrok, wychodzi głównymi drzwiami, za nim wyprowadzają Drwala, omdlewającego z przerażenia. Za Drwalem wychodzą wszyscy, prócz Wojewody, który staje przy oknie i wygląda na podwórze.
WOJEWODA
po chwili
- Zatrzymali się w pochodzie?!
Wychyla się i woła
- Chojnacki! Co się tam stało?
Chojnacki wbiega po chwili
- Egzekucja się odwleka?
- Czy brak jest czego w dekrecie?
CHOJNACKI
- Niosę nowinę niemałą
- Jaśnie Panu Wojewodzie.
WOJEWODA
- Quid novi? Gadaj Waść przecie!...
CHOJNACKI
- Pan Kasztelan jest w gospodzie
- Pod zamkiem. Pono dworzanie
- W tym zajeździe nań czekali,
- Przybywszy jeszcze dziś nocą...
- Lada chwila tutaj stanie:
- Przyodziewa się paradnie
- I zajedzie w wielkiej gali,
- Poszóstną złotą karocą.
WOJEWODA
- Tak nagle i niespodzianie!
CHOJNACKI
- Odłożyć tandem wypadnie
- Egzekucję... ja propono...
WOJEWODA
- Wszak ci go nie powitamy
- Szubienicą, ustawioną
- Na dziedzińcu, na wprost bramy,
- I wisielcem na powrozie
- Dyndającym.
CHOJNACKI
- Nie wypada,
- Waszej Mości racja święta!
WOJEWODA
myśląc
- Czekaj Waść najdzie się rada...
po chwili
- Stante pede Waść na wozie
- Wyekspediuj delikwenta.
- Ksiądz i kat niechaj z nim siada;
- Szubienicę się wykopie,
- Która item przewieziona
- Będzie i co prędzej wbite
- W miasteczku, podle ratusza,
- Gdzie bez zwłoki na tym chłopie
- Egzekucja się wykona.
- Raz trzeba skończyć i kwita!
Chojnacki chce wyjść
- Pan Ryło niech z nimi rusza,
- Albowiem dekret odczyta,
- Który przy jego dozorze
- Spełnion będzie... Panu Ryle
- Powiedz Waść, by się spieszyli.
CHOJNACKI
- Już ja się wszystkiem zatrudnię
- I, jak potrzeba, ułożę.
- Do miasteczka mają milę,
- Teraz jest po siódmej, czyli
- Że powinni na południe
- Być z powrotem...
Skłania się i chce wyjść
WOJEWODA
- Ale, ale,
- Niech no Waść każe w tej chwili
- Inwitowiać Jej Mość Pannę,
- Żeby tu zeszła na salę.
Chojnacki po kręconych schodach wychodzi na górę
WOJEWODA
- Idzie?
CHOJNACKI
- Zaraz tu będzie.
WOJEWODA
- Idź Waść.
Chojnacki wychodzi, po małej chwili z góry zbiega Wojewodzianka
WOJEWODZIANKA
w rannym negliżu
- Pan Ojciec Dobrodziej
- Wołał? Życzę z dobrem zdrowiem
- Dnia dobrego...
Całuje go w rękę
WOJEWODA
pocałowawszy ją w twarz, wskazuje jej siedzenie
- Niech usiądzie
- Aśćka i słucha, co powiem.
- Weszłaś Aśćka in aetatem
- Nubilem, innemi słowy,
- W on wiek, co Hymenu kwiatem
- Zwykł panieńskie wieńczyć głowy
- U małżeńskiego ołtarza.
- Ale, Basiu, nie dość na tem,
- Oznajmuję ci nowinę,
- Iż oto właśnie się zdarza
- Ktoś, kogo ja kandydatem
- Do twej ręki widzę mile.
- Kto zacz? To już za godzinę.
- Zobaczysz sama... Jest młody,
- W męskich lat kwitnącej sile,
- Zacny rodem et nomine,
- Edukacją i urodą,
- I prezencją, i personą.
- Gdy wiosną byłem w Warszawie,
- Traktował o rękę twoje,
- Co ja przyjąłem łaskawie.
- Dziś przyjeżdża, więc suppono,
- Iż się wybrał w onej sprawie.
- Niech przeto przystojne stroje
- Aśćka przyoblecze na się,
- Ażebyś była gotową,
- Skoro cię po małym czasie
- Przyzwę... A dla konkurenta
- Miej Aśćka przychylne słowo...
Po chwili
- Cóż Aśćka nie odpowiada?
WOJEWODZIANKA
która z przejęciem słuchała, czerwieniąc się i blednąc na przemiany, pochyla się ojcu do nóg
- Pana ojca wola święta...
- I dziękuję Waszmość Panu...
WOJEWODA
- Dobrze to, żeś Aśćka rada
- Wnijść do małżeńskiego stanu.
- Czemuż tak spuszczasz ślepięta?...
- I płonisz się, jak te róże?...
CHOJNACKI
stając w progu
- Jedzie! Wjeżdża na podwórze!
Wojewodzianka porywa się i biegnie na górę. Wojewoda, za nim Chojnacki, wychodzą głównymi drzwiami.
WOJEWODZIANKA
wraca szybko ze schodów i podbiega do okna
- W jakiej on zjeżdża kolasie
- Pozłocistej... o! wysiada...
- I wcale foremny zda się.
Nadsłuchując
- W sieniach z panem ojcem gada...
Bardzo spiesznie wybiega na górę i wchodzi do swoich komnat. Kasztelan, młody, przystojny, trzydziestoletni człowiek, w ruchach trochę pompatyczny, podgolona czupryna, do góry zakręcony, duży wąs, chód posuwisty. Strój polski, bardzo bogaty i świetny. Certuje się z Wojewodą u progu: żaden nie chce wejść pierwszy.
WOJEWODA
- Proszę...
KASZTELAN
- Nie! Po Waszej Mości...
WOJEWODA
- Nazbyt długo w progu stoim...
- Proszę!
Wchodzą: Kasztelan, Wojewoda
- Najmilszego z gości
- Witam... witam w domu moim!
Podają sobie ręce.
Za nimi przez drzwi, na ścieżaj otwarte, wchodzą i przy ścianie stają dworzanie kasztelańscy i wojewodzińscy, wśród których Chojnacki. — Na chórze ukazuje się niebawem Wojewodzianka i stoi przez całą scenę nie widziana.
KASZTELAN
uroczyście
- Miłościwy Wojewodo,
- Mnie wielce łaskawy panie,
- Fortunę, co włada światem
- I rządzi wszelką przygodą,
- Już sobie dawni Rzymianie
- I Grecy figurowali,
- Iż jest na kole skrzydlatem
- Nadobna panna stojąca,
- Która homini mortali
- Wznieść się in felicitatem
- Pozwala i zaś go strąca
- In profundum niespodzianie.
- Lecz stąd, że fortuna kołem
- Toczy się w losów przemianie,
- Do czegóż tu asumpt wziąłem?
- Do tego, iż tobie panie,
- Wielkiej wagi wiadomości
- I niespodziewane zgoła,
- Od Jego Królewskiej Mości
- Deklaruję i przywożę:
- Za obrotem swego koła,
- Fortuna nieubłagana
- W żałobnym stawia kolorze
- Jaśnie Wielmożnego Pana,
- Albowiem inopinata
- Prawica śmierci kościana
- Zżęła kosą i ze świata
- Wielkim żalem, Prozerpinie
- Pomiędzy stygijskie rzesze
- Zmiotła Polnego Hetmana,
- Waszej dostojności brata
- Stryjecznego, Hieronima.
- Lecz wieść druga, ku pociesze
- Przy tamtej smętnej nowinie,
- Niech łzy Waszmości powstrzyma.
- Fortuna zła, i łaskawa
- Bywa w tej samej godzinie...
- Dum vacat polna buława.
- Król miłościwy oczyma
- Pilnemi za kandydatem
- Patrząc, Pana Wojewodę
- Obrał i przeze mnie dawa
- Waszej Mości dignitatem
- Hetmańską, jako nagrodę
- Iustam et bene meritam.
- Z tem tedy poselstwem jadę
- I Waszej Mości buławę
- Do rąk uroczyście kładę
- I ten list...
Z puzdra, które mu podał dworzanin, wyjmuje buławę i podaje Wojewodzie razem z listem królewskim, na którym wielkie pieczęcie czerwone
- A teraz witam
- Waszą Mość Polnym Hetmanem!
- I kończę poselską sprawę.
WOJEWODA
który wzdrygnął się, biorąc buławę i list, nie może pokryć wzruszenia
- Więc to już?... To już spełnione?!
- Ta buława w ręku mojem!...
- Więc czart... Nie, jemu nie wolno.
- Pacta są sub conditione.
Ochłonąwszy
- Mości Panie, z niepokojem,
- Z alteracją serca, biorę
- Koronną buławę polną.
- A toć chyba nie dziwota,
- Iż mnie brata zejście skore
- Alteruje i przestrasza...
- Quamquam za jego żywota
- Mieliśmy z sobą niesnaski,
- Lecz rozumie Miłość Wasza,
- Że dziś fraterno dolore
- Boleję nad jego stratą.
- Niechajże niebieskie blaski
- Świecą nad nim in saecula
- Aeterna. Lecz nie czas na to,
- By płakać, gdym oto z łaski
- Najmiłościwszego Króla
- Promocją tak niespodzianą
- Zaszczycon, więc corde groto
- Akceptuję, co mi dano,
- Nie jak honor, lecz jak brzemię,
- Które godnie dźwigać trzeba...
- Podobnie, jako gdy rano
- Z fluktów morskich, ponad ziemię
- Białoskrzydłe konie Feba
- Wybiegną, w złotym rydwanie
- Słońce wioząc, wtedy plemię
- Człowiecze otwiera oczy,
- Sklejone przez Morfeusza,
- Każdy pilne ma staranie
- O swych sprawach i ochoczy,
- Najcięższą pełni robotę,
- Bo w nim i ciało, i dusza
- Krzepkie, póki słońce złote
- Za chmurami się nie zamroczy —
- Podobnie i łaska króla,
- Gdy nad kom swój blask roztoczy,
- Świeci, budzi, sił dodawa,
- Jako ta słoneczna kula,
- Promienna w złotym splendorze.
- Więc, acz ciężka jest buława,
- Tamen do niej się nie lenię
- I skwapliwie sił przyłożę,
- Iżbym ją piastował godnie,
- W czem pokrzepią mnie promienie
- Królewskiego Majestatu.
- Że nie mylił się w wyborze
- Król Jegomość, to ja światu
- Mem hetmaństwem udowodnię!...
- A teraz, jak serce każe,
- Tobie, Mości Kasztelanie,
Niechże po tysiączne razy
- Wdzięczny afekt mój wyrażę,
- Iż, jak Feb, w złotym rydwanie,
- Ciągnion przez lotne Pegazy,
- Przywiozłeś mi jasność słońca:
- Łaskę regiae Maiestatis,
- W sercu wdzięczność trwa bez końca,
- Lecz słów koniec, dixi satis!...
KASZTELAN
widząc dwóch dworzan niosących kielichy, nalane przez Chojnackiego
- Vivat Hetman!...
WOJEWODA
- Dajcież Waście!
Kasztelan przypija do Wojewody
DWORZANIE Z CHOJNACKIM
- Vivat!
WOJEWODA
któremu Chojnacki nalał
- Vivat, gość łaskawy!
Piją obaj i ściskają się
DWORZANIE Z CHOJNACKIM
- Vivat gość!
WOJEWODA
- Po tym toaście
- Spocznij Waszmość...
Siadają obaj
KASZTELAN
- De privatis
- Mówić pora.
Na znak Wojewody, dany Chojnackiemu, wychodzą wszyscy
KASZTELAN
- Własne sprawy
- Mając w sercu i na oku,
- Sam podjąłem się królowi
- Posłować tutaj z Warszawy...
- Nie powiem ja nihil novi,
- Jeno prośbę sprzed pół roku
- Waszej Miłości powtórzę:
- Jeśli wolna dotąd ręka
- Jejmość Panny Hetmanówny,
- Proszę o nią Waszmość Pana...
Podczas ostatnich słów Wojewodzianka znika z chóru
WOJEWODA
chcąc go podnieść
- Wstań!... Zawołam, jest na górze...
- A niechże Waszmość nie klęka!
KASZTELAN
- Głos rodzica jest w tem główny,
- Więc na obadwa kolana
- Kląkłszy, nie wprzódy powstanę,
- Aż w pomyślnej koniunkturze
- Przyrzeczenie będzie dane...
WOJEWODA
- Wtedym się już godził pono
- I dziś rad pobłogosławię.
Woła
- Basiu! Znijdź no Aśćka, żywo!
Wojewodzianka w odświętnym stroju francuskim, z purpurowymi goździkami we lotosach pudrowanych, zbiega po schodach i staje przed Wojewodą, a chcąc pokryć zmieszanie, udaje, że nie widzi klęczącego Kasztelana.
WOJEWODA
- Pan Kasztelan w ważnej sprawie
- Prośbę czyni...
KASZTELAN
- Uniżaną
- Prośbę i wielce żarliwą!
- Waszmość Panna racz łaskawie
- Posłuchać...
WOJEWODZIANKA
- Niech Waszmość wstanie,
- Przecie ja nie żadna święta.
KASZTELAN
- Wprzód Waszmość Pannie przedstawię
- U nóżek moje intenta...
- I afektów mych wyznanie.
- Z daleka tylko w Warszawie
- Widziałem ja Waszmość Panny
- Cudne lica i personę;
- Odtąd w samo serce ranny
- Amora promienną strzałą,
- Żywymi ogniami płonę.
- W Waszmość Pannie tedy całą
- I ostatnią mam nadzieję,
- Że śliczne swoje oczęta,
- Obróciwszy w moją stronę
- I tkliwą kompasją zdjęta,
- Ognie, któremi goreję,
- Pozwolisz mi na ołtarze
- Hymenu przenieść, i pęta
- Złote małżeńskiego staniu
- Weźmiesz na się ze mną w parze.
WOJEWODZIANKA
- Sercem sprzyjam Waszmość Panu,
- Proś jeno mego rodzica!
WOJEWODA
do którego zwrócił się Kasztelan
- Nie namyślam się nad zgodą,
- Gdy mnie i moją familię
- Koligacja te zaszczyca:
- Daj wam Boże szczęścia dużo.
Łączy ich ręce, ściskają się wszyscy, po czym Wojewoda usuwa się ku oknu, przez które dolatuje gwar głosów, krzyki, śmiech, płacz kobiecy i śpiewanie.
KASZTELAN
- O śliczności! O urodo!
- Jako mlecznobiałe lilie,
- Zmieszane z kwitnącą różą,
- Tak są Waszmość Panny lica...
WOJEWODZIANKA
przerywając
- Komplimenta Waszmościne
- Konfundują mnie
KASZTELAN
nie zważając
- A we mnie
- Gładkość Waćpanny podsyca
- Afektów srogie zarzewie!...
- Tak, iż w konflagracji zginę!
WOJEWODA
który wyglądał oknem, woła w korytarz przez drzwi główne
- Chojnacki!
KASZTELAN
- Kiedyż ugaszę
- Ten płomień!...
Wbiega Chojnacki
WOJEWODZIANKA
- A, mój Chojnasiu!
- Waść o niczem jeszcze nie wie!?
- Niechże Waćpan...
WOJEWODA
- Czekaj Basiu...
Do Chojnackiego, wskazując przez okno na podwórze
- Tam co znowu? Słyszysz Wasze?
- Wrzask, śmiech, płacze... tam... u bramy.
CHOJNACKI
- Nic to! Jeno tej młynarce
- Popsowało się coś w głowie,
- Z desperacji o młynarza.
- Płacze, bo jej nie wpuszczamy,
- Wyprawia wariackie harce,
- Sfiksowana w każdem słowie.
- Skacze, pięściami wygraża,
- Śpiewa i do siebie samej
- Niestworzone rzeczy gada:
- Zbiegowisko, śmiech dokoła,
- Jest z czego! Spectaclum przednie,
WOJEWODA
- Wygnać...
CHOJNACKI
- Wygnali przemocą;
- Wraca, na kolana pada,
- I żeby ją wpuścić, woła,
- Iż w sekrecie swoje brednie
- Waszej Miłości opowie...
WOJEWODZIANKA
która wyglądała oknem
- Nieboga, chce może o co
- Prosić...
CHOJNACKI
- Gzieżby zaś...
WOJEWODZIANKA
- A kto wie?
- Suplikują Waszmość Pana,
- By wpuścić... Tak ją szamocą...
CHOJNACKI
- Tu ma wnijść?! Ta zwariowana...
WOJEWODA
- Niech wnijdzie...
Chojnacki wychodzi
WOJEWODZIANKA
do Kasztelana
- U niej tam służy
- Pastuszek, co grywa cudnie
- Na fletni. W alei dużej
- Posłuchamy go w południe,
- Kiedy będzie do zagrody
- Powracał... O, już ją wiodą...
Za sceną słychać kroki, po chwili z sieni dolatuje
GŁOS MŁYNARKI
- Laboga!. O! Topielice!...
- Jaśku... wciągną cię do wody...
- Pójdźwa... Nie stój nad tą wodą,
Urywa i wpada w śmiech spazmatyczny
KASZTELAN
- Waszmość Paranie zbladły lice
- Z emocji...
WOJEWODA
- Jesteś, jak ściana;
- Przez szpalery, wirydarze,
- Oprowadzisz Kasztelana,
Do Chojnackiego
- A Waść inspekta pokaże...
Śmiech Młynarki rozlega się coraz bliżej. Kasztelan wyprowadza Wojewodziankę, która wychodząc ogląda się ku głównemu wejściu. Za nimi Chojnacki. Wszyscy na lewo. Niemal równocześnie dwaj hajducy wprowadzają Młynarkę i zostają w progu. — Młynarka boso, w przyodziewie podartej w strzępy, chustka czerwona, obsunięta na tył głowy, rozwiązana pod szyją; włosy w największym nieładzie, rozwichrzone spływają na czoło i skronie. Jeden rękaw od koszuli na pół udarty, odsłania obnażone ramię.
MŁYNARKA
chwytająca rękoma w powietrzu, jakby kogo przytrzymywała
- Jasiek!... Jasieńku! Jedyny!...
- Ady stój!... Co ty mas w głowie?!
- Widzis... widzis... Zatraceni
- Wytykają łby z głębiny.
- O rany... te ślepia sowie!...
- Patrzają, coby cię wzieni...
- A!... Pyski powyscerzane...
- Jasiu!... Nie! Nie!... Jaze mrowie
- Przechodzi... — Ho, staw się pieni .
- Krwią!... Ta krew... Skąd to krwie tyle?!
- Dyć nie tu twoją sukmanę
- Prałam... Ja ją prała w rowie!
- W rowie prałam... za stodołą!...
WOJEWODA
zaniepokojony
- Prała z krwi? Nie, ja się mylę...
MŁYNARKA
- I miesiąc we krwi!... W cerwieni
- Wielgi, nikiej młyńskie koło!
Zrywając się nagłym ruchem, odskakuje z krzykiem
- A! Prec! Prec stąd! Zatraceni...
- Te ręce... Tam... nad głębiną
- Długie, cienkie, jak badyle,
- Widzis? Palce, jak gałązki,
- Uciekaj!... Juz ku nam chyną,
- Nie słucha... Trzymać go! w tyle
- Mocno... mocno za kosulą.
- Na brzezku... Oj... Brzezek grząski...
- Nie wydzieraj mi się mocą...
- Rety! Zapada się w mule:
- Chycą go...
Z przeraźliwym krzykiem rzuca się naprzód
- A! Juz go wzięli!
Pada na kolana i drze włosy z głowy
- Jaśku! Jaśku! Jaśku! Rany!
- Jaśku! Jaśku... serce moje!...
- Ja z tobą... Ja chcę... w topieli!...
Tarza się po ziemi z płaczem. — Po chwili
- To ten? On! Ten podkasany!
- Ta piekielna kusa fryga!...
Zrywa się
- Boję się go!... Boję!... boję!
- Puść mię!... Idę do Jasieńka,
- Do wody... Puść! Jak to dryga!...
Skacze, krzycząc
- Hop-hop! Gic-gic! Na trzy piędzi!
- Weźcie mi prec tego brzdęka!
- Juźci! Zaś mię bez las pędzi:
- Gic-gic! Bez pole, bez scere...
- Cego chces? Jesce ci mało?
- Ady Jaśkowi siekierę
- Dałam do rąk... Juz się stało,
- Coś chciał... Juz my są po ślubie,
- Po krwawym: ja i Jasieńko!
WOJEWODA
- Wciąż to imię... Ja się gubię
- W supozycjach.
MŁYNARKA
- Jaś tam ceka...
- Cicho... cicho... cichusieńko!
- Będzie wierny jaz po grób,
- Ino weź z nim krwawy ślub,
- Po zelezie krew ocieka,
- W rękę mu siekierę włóz,
- Albo topór, albo nóz,
- Niech zabije własną ręką.
- Kogo zabije?! Młynarza!
- Ino cicho... cichusieńko!...
- Jasinku, mójeś ty, złoty...
Siedzi na ziemi z nogami podwiniętymi pod siebie, łokcie wsparte na kolanach, policzki na dłoniach.
WOJEWODA
- Ciągle to imię powtarza...
- Krew... siekiera!... Co to znaczy?!
- Ja dojść muszę... Słuchaj no ty!...
Potrząsa ją za ramię
- Młynarko! Głucha i niema,
- Oczy, jak nie z tego świata...
Potrząsa ją silniej
- Słyszysz?! Nie! To do rozpaczy
- Może przytwieść! Zali nie ma
- Sposobu?! Straszne problema!
- Rozwiązywać enigmata
- Mam, jak Edypus Tebański.
Do hajduków
- Co się tej babie majaczy?
- Ów Jasiek, co zacz być może?
HAJDUK
- To był, proszę Łaski Pańskiej,
- Młynarczyk...
WOJEWODA
- Cóż się z nim stało?
HAJDUK
- Pono tej nocy w jeziorze
- Utonął, w onem śród lasa.
- Pastuch, co służy we młynie
- I po boru bydło pasa,
- Widział z rana jego ciało,
- Pływające po głębinie
- I ludziom we wsi powiedział...
WOJEWODA
- A ten Jasiek z Młynarzową
- Zali co z sobą miewali?
HAJDUK
- Może, kto by ich tam wiedział?!
- Ludzie mówią to i owo.
WOJEWODA
- Dobrze... Już odejść możecie.
Hajduki wychodzą
- Zda mi się, że strop tej sali
- Osuwa się i rozpada
- I na łeb mi się zawali...
- Przy tej szalonej kobiecie
- Jestem sam, jakby w obłędzie.
- — Młynarko!... Nie odpowiada...
- Ten straszny uśmiech na twarzy...
MŁYNARKA
siedzi na ziemi i mówi po chwili przyciszonym, monotonnym, głosem, chwiejąc się rytmicznie na boki
- Jasiek na konika siędzie,
- Zaweźnie druzbecków obu,
- Przyjedzie...
WOJEWODA
- Co jej się marzy?
MŁYNARKA
do siebie
- Ślubować mi będzie
- Do grobu... do grobu...
Przechodzi nieznacznie w śpiew
- Oddajciez mi, oddajcie
- Da Jasieńka mojego,
- Bo go będę płakała
- Do rocku, do siódmego...
Płącząc
- Oj zapłakały okna,
- Oj zapłakały ściany,
- Oj i ta podusecka,
- Cośwa sipiali na niej...
Po chwili mówi
- Nie płac... jedzie twój kochany...
Śpiewa
- I przyjechał przed wrota,
- Przywiózł pierzścień ze złota.
- Otwórz, otwórz Marysieńko moja,
- Jeśli twoja ochota...
Zrywa się i mówi radośnie
- Nie chciałabym?! A cemuz by?!
- Adyć we wozie stoją
- Zaprzęzone konisie,
- Siadają na koń druzby,
- W rąckach mają wieńce,
- Zawiodą ci wnet Marysię
- Do ślubu, zawiodą...
- Jesce mnie druhenki stroją,
- Poprawiają na główeńce,
- Wianecek ruciany.
- Siadaj, siadaj, z panną młodą,
- Wnet ja będę twoją,
- Jasieńku kochany...
- Ciągną nas koniki gniade
- Ze śpiewaniem, przy muzyce,
- Jadę sobie, jadę,
- Za mną Jaś kochany!
- O!... biją we zwony,
- Zaświecają świece
- I grają w organy
- Do ślubu w kościele...
- Lecą ludzie z kuzdej strony
- Patrzeć na wesele...
- A we mnie serdusko płace
- Od radości onej...
Po chwili ze zgrozą
- A we młynie młynarz miele
- Na weselne kołace,
- Co zmiele, zaś dosypie.
- Oj miele, nie ustawa,
- A krząta się po młynie...
- Słupem stoją mu ślepie,
- A na łbie rana krwawa...
- Krew płynie, ciurkiem płynie,
- Do mąki kapie z coła...
- Co ja widzę?! co ja widzę?
- Stary se wzion pomagaca:
- Skrzydła latają dokoła,
- Musą latać, bo na śmidze
- Ucepił się diabeł Kusy...
- Obraca, cięgłem obraca...
- To ci skoki! to ci susy!
Śmieje się spazmatycznie
- Piekielnik! Jak on się śmieje!...
- Nikiejby świdrem źgał w usy...
Zatyka sobie uszy ze zgrozą
- Zasię! Diabelska pokrako,
- Zgiń! Przepadnij! Zasię! Zasię!
WOJEWODA
- Horror!... Co się ze mną dzieje?
- Czyliż to ma wagę jaką,
- Co ta waryjatka bredzi?
- A jednak... Jednak mi zda się,
- Że głębię swej tajemnicy
- Fatum przez nią mi odsłania...
MŁYNARKA
- Hycnął z góry!... Gic, juz siedzi
- Okrakiem na siubienicy...
- Wiozą siubienicę... wiozą...
- Kusy im konie pogania:
- Wio! Hej, ha! Na łeb, na syję!
WOJEWODA
chwyta ją za obie ręce i potrząsa gwałtownie
- Słuchaj...
MŁYNARKA
- Ty! diabli starosto
- Wylazłeś z piekła?!
WOJEWODA
puszcza ją przerażony
- O zgrozo!
MŁYNARKA
- Juz się prawda nie wykryje,
- Bo drwala powieźli prosto
- Na śmierć...
WOJEWODA
- Ale minie do ucha
- Powiesz prawdę? Chcesz? W sekrecie,
- Nikt was tutaj nie podsłucha,
- Nie bój się...
MŁYNARKA
- Ja się nie boję...
WOJEWODA
- Więc mów... raźno!...
MŁYNARKA
- Ady przecie
- Sam wies...
Śmieje się, potem przez chwilę szepce do ucha Wojewodzie, który cofa się wstecz przerażony. Młynarka kończy głośno
- My z Jaśkiem... oboje...
- Bez łeb!... Ani zipnął, jucha!
WOJEWODA
rzuca się machinalnie ku głównemu wejściu, woła rozpaczliwym głosem
- Chojnacki!! Sam tu!
Cicho
- Nie słyszy...
MŁYNARKA
przypatrywała mu się badawczo, poznała go, zbliża się nieśmiało i kłaniając się uniżenie, podejmuje go pqd nogi, a potem z miną tajemniczą mówi
- Cosi Panu Wojewodzie
- Mam rzec... Ino cisej, cisej...
Półszeptem
- Na pośród cmentarza,
- Na grobie młynarza
- Zakwitły lelije...
WOJEWODA
odtrąca ją zniecierpliwiony i woła, biegając w najwyższym rozdrażnieniu
- Gdzie Chojnacki?... A! w ogrodzie...
- Do mnie tu, kto w Boga wierzy...
wybiega na lewo
MŁYNARKA
kołysząc głową w takt
- Stary w grobie lezy
- I gnije... i gnije!...
Z szumem i łoskotem przez otwór komina wpada Kusy
- Co to?! Rety!
KUSY
skacze i przydreptuje
- Młynareczka
- Pojdźwa z sobą do taneczka...
Chwyta ją za spódnice
MŁYNARKA
wyrywając się
- Puscaj!
KUSY
goniąc ją w podrygach
- Gic-gic! W lewo! W prawo!
- Już ja cię dostanę w łapy.
MŁYNARKA
wymyka się
- Gwałtu!
KUSY
- Hulaj! Hulaj żwawo!
Rzuca się ku niej, Młynarka z krzykiem biega na oślep po scenie. Kusy za nią w podskokach z przeraźliwym chichotem. — Wybiegają drzwiami w głębi.
WOJEWODA
w drzwiach z lewej strony, woła za scenę
- Pędź Waść! A nie żałuj szkapy!
- Prędzej! Słyszysz?! Spiesz się Wasze!
Wchodzi i staje na środku sceny jakby skamieniały, wpatrując się z przerażeniem w ciemną głębię sypialni, gdzie w progu stoi Boruta, sztywno wyprostowany: ręce skrzyżowane na piersiach, wzrok wlepiony groźnie w Wojewodę.
WOJEWODA
szeptem
- Przyszedł!
Cofa się wstecz, nogi uginają się pod nim, wspiera się tyłem na stole, przy czym ręką natrafia na buławę, wzdryga się i cofa rękę.
- Ta buława! ta buława!
BORUTA
postępując krok naprzód, z ironią
- Nie myślałem, ze przestraszę
- Waszą Mość, Pana Hetmana...
WOJEWODA
oprzytomniawszy
- Przed czasem tu Waćpan stawa:
- Egzekucja odwołana,
- Do miasta posłan Chojnacki...
Za sceną słychać oddalający się tętent
BORUTA
- Marne rachuby człowiecze
- Zawodzą, gdy te piekłem sprawa...
- Bo na szubienicznem drzewie
- Jechał czart, mój totumfacki,
- Posłany, aby miał pieczę
- De exequendo decreto
- I drwal wisi tam już pewnie!
WOJEWODA
- To są piekielne zasadzki,
- Protestuję! Kładę veto!
BORUTA
- To nie sejm!
WOJEWODA
nie zważając
- Ja Waści przeczę
- Wszelkiego prawa nade mną,
- Bowiem...
BORUTA
- Próżnej mowy szkoda.
WOJEWODA
tupiąc nogą
- Ja chcą mówić!
BORUTA
- Nadaremno!
- Wszak pactum jasno orzeka,
- Że jeśli Waszmość zabije
- Sam niewinnego człowieka,
- Albo też na śmierć go poda
- Niewinną przez ręce czyje,
- To ja Waszą Miłość biorę,
- Jak swego... Tak brzmi ugoda!
WOJEWODA
- Ale drwal, jeżeli zginie...
BORUTA
wtrącając nawiasem
- Mówmy: „Zginął...”
WOJEWODA
- Rzecz wątpliwa.
Kończąc poprzednie słowa
- Jeśli zginął, to jedynie
- Dekretów ludzkich errore,
- Bez mej winy. To sumienia
- Mojego krwią nie okrywa.
BORUTA
- W paltotach nie masz nic o winie,
- Omyłka sprawy nie zmienia.
WOJEWODA
- Lecz jest ręka sprawiedliwa,
- Która wagę świata trzyma...
BORUTA
- I Wasza Miłość jej wzywa?
- Tej pieści, która wymierza
- Nad światem sądy i kary?
- Tej mocy, która oczyma
- Gwiazd nieporuszonych bada
- Głębie mórz, niebios bezbrzeża
- I dno serc? Kto słońc pożary
- Zapalał i w oceanie
- Wód odmęty tchnieniem wzdyma,
- Kto Cherubów dumne stada
- Odarł z tęczowego pierza
- I zepchnął w czarne otchłanie:
- Tego przyzywasz na sędzię?!
- Czy sobie na Hieronima
- Nie wspomnisz, Mości Hetmanie?
- Na myśl, jaki dekret będzie,
- Strach cię za gardło nie ima?!
WOJEWODA
upadł był na krzesło zgarbiony i siedział z twarzą ukrytą w dłoniach, teraz podnosi głowę
- Tyś go zabił!
BORUTA
- Jam narzędzie,
- Co spełniło twoją wolę,
- Przenosząc na pierś człowieka
- Twe ciosy, w jawor bijące...
- Odtąd na Waszmości czole
- Pieczęć zatraty czerwona!
- Ale kara się odwleka,
- Bom przyrzekł, iż cię nie strącę
- Do piekieł, aż się wykona
- Warunek paktem objęty.
WOJEWODA
z błyskiem nadziei
- Nie jeszcze! słyszę z daleka
- Grzmiące po moście tętenty.
Idzie spiesznie ku oknu, tętent bliżej
- To Chojniacki pędzi cwałem!
Słychać tętent w podwórzu; z najwyższym niepokojem
- Od przytomności odchodzę!
- To wielki trwa, nie momenty!...
Tętent ucichł; Wojewoda wybiega na korytarz, gdzie spotyka się z Chojnackim
- Mów! Mów!
CHOJNACKI
- Stało się! Spotkałem
- Powracających na drodze...
WOJEWODA
- Wieść przeklęta!... Tyś przeklęty!
- Ruszaj precz!
Chojnacki, przestraszony, znika w korytarzu
BORUTA
zbliża się groźnie
- A Waszmość ze mną!
WOJEWODA
ściskając czoło, woła rozpaczliwie
- Potępiony! Potępiony!
- Boże! — Nic... głuche błękity!
Stoi u stołu, patrząc ku oknu, skąd pada blask słońca
- Znikąd ratunku,, obrony!
Rzuca się rękoma i twarzą na stół
BORUTA
rozkazująco
- Pójdź!
WOJEWODA
prostując się hardo
- Na nic głupie lamenty!
- Ja gardzę trwogą nikczemną,
- Nawet idąc diabłu w szpony!
- Lecz Ty, nad gwiazdami skryty,
- Siedzący na firmamencie,
- Któryś mnie potępił w gniewie,
- Sędzio straszny, wiedz, że klnę cię!
- Urągam ci!... w zatracenie
- Posłan, na ognie wieczyste!
BORUTA
idąc szybko ku stołowi
- Jesteś mój! Chodź!...
Wyciąga ręką ku Wojewodzie, nagle rzuca się wstecz, jakby odepchnięty od stołu, na widok stojącego na nim krucyfiksu
- A! Na drzewie
- Przybity z cierniem na głowie!
WOJEWODA
chwyta krzyż i podnosi w górę
- Krucyfiks! On cię odżenie!
- Ratuj mnie! Broń mnie, o Chryste!
BORUTA
stojąc opodal
- Tak?! Więc na szlacheckiem słowie
- Dziś już polegać nie można?
- Teraz widzę, w jakiej cenie
- Waszmości verbum nobile!
- To mi święta i nabożna
- Infamia!... Ja się rumienię,
- Ja: diabeł, za Waszmość Pana,
- Boć honoru mam na tyle,
- Że verbum i ręka dana
- Znaczą u mnie... Do kaduka!
- Głowa w fortele bogata,
- Ale, jeśli się nie mylę,
- Honor Waszmości dziurawy!
- Niech Pan Hetman szewca szuka,
- Który stare buty łata,
- By honor dać do naprawy!
- Na waletę czoło chylę
- Przed tobą, rycerzu prawy..
Wojewoda stawia krzyż i rwie się do szabli
- Żyj szczęśliwie długie lata,
- Niech dokoła twej buławy
- Swe wawrzyny Mars oplata...
- Lecz się nie chroń pod to godło,
- Bo na mój honor szlachecki!
- Ja nie sprzątnę cię ze świata
- Znienacka w sposób zdradziecki
- I plwam na twą duszę podłą...
- Brzydzę się takiej zdobyczy!
WOJEWODA
odstępuje od stołu, rzuca się naprzód, z karabelą w ręku
- Ja się z Waćpamem rozprawię!
- Nie dam sobie dmuchać w kaszę!
BORUTA
nieporuszony
- Lżyć łotra — to się nie liczy!
WOJEWODA
gotów natrzeć
- Dość już! Wyciągaj żelazo
- Z jaszczura!
BORUTA
pogardliwie
- Ja się nie stawię
- Waszmości Panu!
WOJEWODA
- Stawaj Wasze!
BORUTA
- Rekuzuję! jestem w prawie.
WOJEWODA
- Bluznąwszy mi w twarz obrazą.
- Bij się Waść!
BORUTA
- Kto parol łamie,
- Z tym nie staję na pałasze:
- Na takiego kij! to prawie...
- Żegnam...
Zwraca się ku drzwiom
WOJEWODA
- Czekaj Waćpan chwilę!
- Słyszysz! Ja czai mej nie splamię:
- Lecz spełnię verbum nobile:
- Idę na piekielną mękę,
- W ogień, który wiecznie pali,
- Lecz bez plamy na honorze!
- Bierz mię!
Odrzuca szablę i postępuje ku Borucie
BORUTA
zdejmując czapkę, kłania mu się głęboko
- Daj moi Waszmość rękę!
Wojewoda pewnym i majestatycznym krokiem staje tuż przyBorucie, obaj patrzą sobie nawzajem śmiało w oczy. Wojewoda z nieporuszoną twarzą powoli kładzie swą rękę, która drży nieznacznie, w wyciągniętą rękę Boruty. Potrząsają sobie nawzajem rękoma w silnym uścisku. W tej samej chwili Wojewoda przewraca się, jakby rażony gromem, a Boruta zapada się pod posadzkę wśród straszliwego huku i płomieni. — Kłąb dymu przerzedza się. Widać leżące zwłoki Wojewody. Przez chwilę scena pusta. Słońce świeci ciągle przez okna. Z daleka dolatuje zbliżający się głos Maćkowej fujarki, która gra motyw z pieśni Topielic.