Pod młynem. Przez całą scenę, od prawej ku lewej, szereg starych, powykręcanych wierzb. Za wierzbami, w głąb, rozpościerają się szerokie, płaskie błonia, za nimi w dali majaczeją chałupy wśród sadów i zagajników. Z lewej grunt nieco się podnosi. Na tyra podniesieniu mur, otaczający ogrody wojewodzińskie; poprzez mur zwieszają się konary olbrzymich drzew. W połowie muru krata żelazna, barokowa, otwierająca z ogrodu widok na pola, wieś i błonia. — Z prawej: na przodzie zagroda i dom Młynarza, stojący bokiem do widza, frontem ku ogrodom. W głębi, za domem, wiatrak. Wieczór. Przez chmury przedziera się od 'czasu do czasu światło księżyca. Okna domu czerwonawo oświetlone. — Za kratą w ogrodzie Wojewodzianka, u kraty, pod murem, Głupi Maciuś.

WOJEWODZIANKA

Nieboga! Cóż się z nią dzieje?

GŁUPI MACIUŚ

A co by? Straśnie lamenci,
Mało w niej serce nie mgleje
Od okrutnej turbacyje.
Cięgiem płace przez pamięci,
Pięściami się w ciemię bije
I tyla.

WOJEWODZIANKA

Tak nagle wdową
Została, biedna kobieta...

GŁUPI MACIUŚ

Jesce niektóra somsiada
Z pociechą do niej przychodzi,
To najgorzej, bo na nowo
Załość ją okrutna chyta,
To ją całuje; a gada,
Urzewnia się, a zawodzi
Bogu zywemu na niebie,
Płace wciąz i łamie ręce,
Woła i woła młynarza...
Dyć gadam Jasnej Panience,
Ze ją dzisiaj po pogrzebie
Bez moc wywlekli z cmentarza.
Jak dół zawalał łopatą,
To na kościelnego dziada
Krzycała: niech ją zasypie!
A jak ona go bogato
Chowała: cała gromada
Jadła i piła na stypie.
Jakie ta były pierogi,
Jaki miód, jakie kołace.

WOJEWODZIANKA

Okrutnie mi żal niebogi.

GŁUPI MACIUŚ

Toć Jaśnie Panienka płace?!

WOJEWODZIANKA
ocierając łzę

Nic... już nic... Zdawało ci się,
Ja się tak czasem rozrzewnię,
Bo sama jestem sierotą...
Dość o tem... Teraz mi powiedz
Bajkę jaką, mój Dafnisie...

GŁUPI MACIUŚ

Jaką bajkę?...

WOJEWODZIANKA

O królewnie,
Co pokochała pasterza,
Koronę rzuciła złotą
I poszła z nim trzodę owiec
Pasać nad szemrzącym zdrojem,
I z zielonego wybrzeża
Kwiaty rwać w poranek letni...
Albo wiesz co?... Graniem swojem
Wydzwoń tę bajkę na fletni.
Ja tak lubię twe piosenki,
W noc miesięczną rozpłakane.
Zagrasz?...

GŁUPI MACIUŚ

Jużcić. Dla Panienki
Duchem fujary dostanę...

Wydobywa zza pasa fujarę i gra długą chwilę — Wojewodzianka słucha zadumana, oparłszy twarz o kratę; gdy skończył

WOJEWODZIANKA

Dziękuję. Piosenkę cudną
Wygrałeś...

Po chwili

Ach, w tym ogrodzie
Talk mi czasem tęskno bywa,
Nie wiem za czem, i tak nudno!
Nieraz o wieczornym chłodzie,
Kiedy zorza dogorywa,
Błądzę sama przez aleje,
Gdzie marmurowa Najada
Z kruża do konchy omszonej
Wodę kryształową leje...
Albo kiedy księżyc pada,
Blask rzucając rozstrzelony
Przez gałęzie i przez liście,
Go się wiążą w siatkę cienką,
Poplątane przeźroczyście...
Nawet, gdy rankiem się zbudzę,
I kiedy moje okienko
Złotemu słońcu odsłonię
I stanę w świetlanej strudze,
To jeszcze smutno mi bywa.
Gdy żal mię taki owionie,
To za czemś tęsknię i nudzę,
Chociaż sama nie wiem, za czem...
O, ja nie jestem szczęśliwa!
Gdzie jest szczęście? W której stronie?
Nieraz muślę prawie z płaczem,
Że gdzieś poszło w kraje cudze...
A ty — czy jesteś szczęśliwy?

GŁUPI MACIUŚ

Oj, scęśliwy... jesce jaki,
Nikiej ta ryba we wodzie,
Od kiej wsyćkie one cuda
Wygrywam i wsyćkie dziwy,
I zyję se jak te ptaki,
Śpiewający... Cy o głodzie,
Cy o chłodzie, jak się uda,
Zawdy gram i gram od ucha...
Oj, nikomu ja nie zajrzę!
Pasę w lesie, to las gada:
„Grajze ino, Maćku, grajze!”
To i gram... A tu las słucha,
Widno rad z onego grania,
Bo mi cięgiem odpowiada.
Jak baz te błonia przechodzę,
To gałązeckami rucha
Kuzda wierzbecka przy drodze,
I listeckami się kłania,
Coby jej grać... Idę miedzą,
To ci sumi w kuzdem kłósiu,
I w tych chabrach, co ta siedzą
Skroś psenice, albo żyta,
I sumi caluśkie pole,
Jakoby rzec: — „Graj Maciusiu!”
I gram, jaz za serce chyta!
Juz ja tę fujarę wolę
Nade wsyćkie skarby świata!...
Juz mi nic na świecie nie trza...

WOJEWODZIANKA

Ach, bo z tej fletni piosneczka
Zaczarowana wylata,
Jako skowronek z gniazdeczka,
I dzwoni na skróś powietrza!

GŁUPI MACIUŚ

Wie Panienka o skowronku?
Jak się casem w górę ciśnie,
Mało jaze nie ku słonku,
I tak cieniusieńko ciurka,
I leci wyzej, a wyzej,
Pod samem niebem i piórka
Na powietrzu ozcapierzy,
I bez chwilkę ani piśnie,
Ino se tak wisi cichy,
Bo go janiołowie sami,
Za skrzydłecka w jednej mierze
Trzymają chwilę rąckami...
To on się za wsyćkie grzechy
Całego świata spowiada,
Jaz ozgrzesenie odbierze
Od Matki Boskiej — to spada...

WOJEWODZIANKA

Podobny twojej piosence,
Co nad ziemią lecąc, płacze,
I poprzez łzy się uśmiecha
Ludzkiej tęsknocie i męce,
I w niebie tonie bez echa...
Posłuchaj, daj mi ją w ręce,
Tę fletnię, niech ją zobaczę
Na chwilę jednę, niemałą.

GŁUPI MACIUŚ

Cemu nie? Jasnej Panience
Pozwolę...

Wspina się ku kracie i podaje fujarę, którą Wojewodzianka bierze do rąk

WOJEWODZIANKA
wziąwszy fujarę, spojrzała na Maciusia

Co się stało!
Tyżeś to? Ach, jakiż inny
Jesteś od tego pasterza,
Który śnił mi się na jawie...
Oczy kłamać nie powinny
Sercu, które im dowierza.
Czemuż kłamią?! Skąd ta zmiana
W twem obliczu i postawie?
Zdajesz mi się taki gminny,
Pospolity i prostaczy!...
Ach i ta chłopska sukmana
Taka brudna... Po Filonie
Śladu nie ma! Co to znaczy?
Masz, odejdź, paś sobie konie.

Odwróciwszy się od niego, oddaje mu fujarę i odchodzi w głąb ogrodu, zamyślona smutnie

GŁUPI MACIUŚ
do siebie, nie zrozumiawszy ani jednego słowa

A trza pojźryć, choć spętane...
Jej się zawdy tak majacy...
Odchodzi poza młyn.

Drzwi domu otwierają się — wychodzi kilka kobiet wiejskich, chłopów i dziewek — za nimi Młynarka i Jasiek, który zostaje w progu.

MŁYNARKA
płacząc i wzdychając

Oj talk!... Jak se na tę ranę
Spomnę, co ją miał na głowie,
To minie jaze zimno chyta...
Wiecie wy, moi ludkowie,
Caluśka głowa ozbita,
Coło bez pół ozłupane...
A co krwie!... Niech Jasiek powie!...

JASIEK
z progu

Ojej!... Ze niech Bóg zachowa...

MŁYNARKA
wśród kobiet, które, otoczywszy ją, kiwają głowami, wzdychają, ocierają oczy fartuchami

Jak ja się teraz ostanę
Przez niego? Sierota, gdowa,
Sama, jak palic na świecie!
To ja nie mam desperować?
Oj, mojeście wy kochane,
Adyś by trza mieć kamienie,
Nie ocy... To juz idziecie?
Juz? Panie Boze was prowadź!
I za moje pociesenie
Bóg wam zapłać... O laboga!..

Wszyscy, prócz Jaśka i Młynarki, zmierzają na lewo ku drodze, między młyn a dom — równocześnie z lewej strony, przodem sceny, wchodzą dworzanie kasztelańscy.

STARSZY DWORZANIN
do Jaśka

Niechaj będzie pochwalony!

WSZYSCY
naraz

Na wieki wieków...

STARSZY DWORZANIN

Gdzie droga
Do karczmy?

JASIEK

Anso, piechotą
To ta przejdzie i z tej strony.

STARSZY DWORZANIN

A wozem się nie dostanie?

JASIEK

Trza wkoło, jak te ogrody.

DWORZANIN

Bodaj taką drogę mylną!...

JASIEK

Dyć hawok skrąca do młyna,
A do zajezdnej gospody
Trza się było wziąć na opak,
Od siebie...

DWORZANIN

Gdzie? Jak?... Nam pilno,
A tu Już późna godzina.

MŁYNARKA

Na wygonie pasie chłopak,
To Waszmościom wskaze drogę.

Do Jaśka

Biegaj no po Maćka duchem!

JASIEK
półgłosem, oglądając się trwożliwie i za siebie, i za scenę

Idź ty, Maryś, ja nie mogą

MŁYNARKA
półgłosem — rozkazująco

Raźno leć!...

DWORZANIN
niecierpliwie

Cóż z tym pastuchem?!

Jasiek niechętnie wychodzi na prawo, poza młyn

MŁYNARKA

Przyjdzie, Wielemozny Panie,
To Wasmościów zaprowadzi...
Wnetki, prosę Łaski Pańskiej.

DWORZANIN

My byśmy czekać nie radzi,
Rozumiesz? Bośmy dworzanie
W służbie Pana Kasztelańskiej,
Który nocuje w gospodzie
O mil parę; a my zasię
Z resztą cugów i taboru,
Wysłani gwoli wygodzie
Ruszyliśmy po popasie,
Nim się miało ku wieczoru.
Jutro w przedpołudnim czasie,
Przybędzie w śpiesznym pochodzie
Pan Kasztelan; i w kolasie
Poszóstnej, pełen splendoru,
U zamkowych progów stanie.

Do ludzi, którzy, otoczywszy go kołem w niejakiej odległości, słuchają z podziwem.

A wiesz ty, chłopski narodzie,
Kto i z czem go tu przysyła?
Sam król, aby Wojewodzie
Po nieboszczyku Hetmanie
Oddał sukcesję buławy.

GŁOSY W TŁUMIE

Od króla samego jedzie?!
O Matko Boska najsłodsa!

DWORZANIN

Od króla, prosto z Warszawy.

Wchodzi Jasiek, za nim Głupi Maciuś

Jest pastuch. Bywaj sam! żywo!

JASIEK
do Maćka

Nie wstydaj się! — On zawiedzie
Wasą Miłość, kędy potrza.

DWORZANIN

Do karczmy, słyszysz?

GŁUPI MACIUŚ

A ino...

DWORZANIN

Kapnie ci grosik na piwo.

GŁUPI MACIUŚ
wzruszając głową

Bóg zapłać!

DWORZANIN

Przodem chłopino!

Wychodzi, za nim reszta dworzan, poprzedza ich Maciuś. — Wiejskie kumoszki odchodzą w przeciwną stronę, ku wsi. — Na scenie zostaje tylko Młynarka i Jasiek.

JASIEK
zbliżając się do Młynarki

Maryśka!...

MŁYNARKA
odtrącając go

Na bok ode mnie,
Ty bojacu!

JASIEK

Było samej
Pójść do Maćka... W onem ciemnie
Latały cerwone plamy,
Nikłej krew... idą... pod płotem
Siedziało cosi w łopuchu
I gic... gic ku mnie z chichotem.

MŁYNARKA
przerażona

Cichaj, cichaj... nie mów o tem.

JASIEK
nie zważając

Jakem wzion ciekać co duchu!
A ono ślepia ozdarło
I nic, ino za mną goni
I chce mnie chycić pod garło...
Tom z biedą dopadł do koni
I do Maćka na paświsku...
W piersiach mi do krzty zaparło,
Com nie mógł przemówić słowa...

MŁYNARKA
pokrywając strach

Co ci ta!... Głupie majaki!
To pewnikiem była sowa.

JASIEK

Sowa! — Juźcić, ino w pysku
Miała zęby, kieby grabie...

MŁYNARKA

Patrzcie go! chłop setny taki,
A do głowy se przybiera!
Nie wstyd cię, ze we mnie, w babie,
Więcej śmiałości, niz w tobie?

JASIEK

Oj, zeby nie ta siekiera,
Coś mi ją wraziła w ręce!
Cym ja sam wiedział, co robię?
A teraz co? Ino w męce,
We strachu okrutnym zyję.

MŁYNARKA

Śmiej się z tego! Dyć to brednie!

JASIEK

Ja schnę od tej turbacyje,
Gryzę się w nocy i we dnie,
I zimny pot na mnie bije...
Ani dośpię, ani dojem,
Ino się frasunkiem sycę,
I karmię się niepokojem.
A skróś cego, z cyjej winy?
Dyć bez ciebie pakuśnicę,
Nie mam spokojnej godziny.

MŁYNARKA

Daj Bóg scęście! Zaś pocyna!
Co tu gadać nadaremno?

JASIEK

A bo prawda! Cyja wina?...
Onej śmierci młynarzowej
Tyś jest prawdziwa przycyna!

MŁYNARKA

Wydziwiaj! Cuduj nade mną!
Sameś zabił!

JASIEK

Z twej podmowy!

MŁYNARKA

Juźci! Ja wsyćkiemu krzywa!
Twoja pociecha jedyna,
Zebyś mi dozarł do zywa.
Gryź mię! Gryź! Ady mas prawo,
Wsyćko znieść od ciebie musę:
Wypominaj mi, zem krwawą
Dała za ciebie zapłatę,
Zem cisnęła swoją dusę
Na wiekuistą zatratę,
Za co? — Za twoje kochanie!

JASIEK

Kto tu komu wypomina?
Chyba nie ja, bo i cóz by?
Stało się i nie odstanie.
Trza było zawcas ze młyna
Iść we świat i sukać słuzby
Ka indziej, w najdalsej stronie.

MŁYNARKA

Zal ci? Zal? To cyń, jak wola!
Ja za tobą nie pogonię
Drugi raz bez one pola
I lasy. Mas wolną drogę,
Na zawadzie ci nie stoję!

JASIEK
patrzył na nią chwilę, potem zbliża się szybko

Choćbym chciał, to juz nie mogę,
Juz ja przy tobie ugrzązłem.
Twoja dola — moja dola,
Z tobą śmierć i życie moje
Zawiązane krwawym wązłem.

Wyciąga ku niej ramiona

MŁYNARKA
odpycha go gwałtownie

Nie chcę! Rusaj, kędy wola,
We świat! Prec! Bo my oboje
Juz nic do siebie nie mawa.
Co ci do mnie? Stój z daleka!
Nie tykaj mię, bo ja krwawa:
Na dusy mam krew cłowieka,
A ty lino mas na rękach.

JASIEK

Maryś!...

MŁYNARKA

Słuchaj, co ci powiem:
Miałbyś schnąć w strachu i mąkach?
Nie chcę ci stać na przeskodzie.
Raduj się zyciem i zdrowiem,
Ja pójdę i Wojewodzie
Sama na siebie opowiem.

JASIEK
chwyta ją za szyję i przyciąga do siebie

Oj, głupia! Co ty mas w głowie?
Maryśka moja najsłodsa,
Milsaś mi ty nade zdrowie,
Ciebie mi do życia potrza.
Mojaś jest, wiem ino o tem!
Nie dbam na te strachy głupie...
I co mi ta o krew cyją?!
Moja własna krew, jak młotem,
Hucy mi w skroniach i łupie...

'MŁYNARKA

Jasińku!

JASIEK

Pójdź, bo się spalę!
Gorejący, nikiej słoma.

MŁYNARKA

Mój... mój!

JASIEK

Ułap mię za syję
Mocno... ukochaj rękoma,
Niech o świecie nie wiem wcale,
Ino niech scęścia użyję...

MŁYNARKA

Jaśku! Jaka ja łakoma
Kochania twego... W ramiona
Wzioneś mię i piję, piję
Ten ogień, i wciąz spragniona
Do śmierci się nie nasycę.

JASIEK

Pójdźwa! Pójdźwa legnąć doma,
A potem w pazury carta
Pójdę, cy pod siubienicę.
Nie zal będzie... boś ty warta!

Wciąga ją do domu, zamykając drzwi od sieni za sobą. — Z daleka słychać zbliżający się głos Maćkowej fujary. — Po chwili ukazują się w głębi, pomiędzy wierzbami, Kusy i Boruta.

KUSY
tupiąc i zgrzytając ze złości

Słyszy Waszmość wciąż te trele!
Hiu-tiu-tiurlu!.. Wciąż ten pisk!
We dnie, w nocy, to za wiele!
Gdy słyszę tego pastucha,
To jakby mnie kto bił w pysk!
Tiu-tiu-tiurlu! Ciągle dmucha!
A! przeklęty on, przeklęty!...
Jak dopadnę tego zucha...

BORUTA
drwiąco

To co?

KUSY

To mu pójdzie w pięty!

BORUTA

Idź... spróbuj! za cały zysk
Zbłaźnisz się tylko de novo.

Słucha, po chwili z drwiącym uśmiechem

Wiesz? To granie wcale piękne,
Posłuchaj, barania głowo.

KUSY

Ja mało z gniewu nie pęknę,
Mało, że się nie udławię
Wstydem, a Waszmośó przedrwiewa?
Czyliż mam, do kroćset ropuch,
Dać nura w błotnistym stawie,
Wleźć do spróchniałego drzewa,
Lub łeb wtulić między łopuch,
By nie słyszeć tego grania?!
Czem go do milczenia zmusić?
Czem go zmamić? Czem go skusić?
Gdy fujara go ochrania...

BORUTA

Czegóż chcesz ode mnie?

KUSY

Rady!
Dobrej rady, a nie drwinek.

BORUTA

Skoro przegrałeś zakłady,
Wyzwij go na pojedynek.

KUSY

Nie głupim! Dawnymi czasy
Raz w pojedynku stawiałem,
Lecz dotąd wspominam gorzko
Rycerskie owe zapasy.

BORUTA

Z kimże to?

KUSY

Z jedną kumoszką
Z tej wsi. Wybór broni miałem,
A baba sobie zastrzegła
Wybór placu... Jędza stara,
Bardziej od lisa przebiegła!
Pyta mnie: „Rożen ozy widły?”
Widły! boć to bolców para,
Więc rożen babie przebrzydłej
Zostawiam... ba, cóż mi po tem?!
Wyznaczając stanowiska,
Baba stawia mnie za płotem,
Sama staje z drugiej strony:
Co źgnę, to płot na przeszkodzie,
Ani rusz dostąpić z bliska,
Widły więzną w chrust spleciony.
A ta mnie bodzie i bodzie,
Bo jej rożen na wskróś płota
Raz w raz do mnie się przeciska!
Myknąłem w lasy i w bory,
Pokłuty gorzej rzeszota,
Sześć miesięcy byłem chory,
I przeszła mi i od tej pory
Do pojedynku ochota.

BORUTA
z ironiczną powagą

Widzę, żeś rycerz nie lada,
Wolen zmazy i przygany!...

KUSY

Ale Waszmościna rada
Mnie się tym razem nie nada,
A ten gra, jak opętany!...

BORUTA

Gdy tymczasem w moją sieć
Tyle już zdobyczy wpadło!

KUSY

Wpada magnat, wpada kmieć:
Możni, dumni i rozumni!
Lecz fen głuptas, poszturchadło,
Ten obdartus głodny, bosy,
Tego i Waszmość nie złapie,
Choćby nie wiem, jako chcieć!
Dmucha, piszczy w niebogłosy,
Jakby sobie drwił z nas obu...

BORUTA

Ze minie? Mogę mieć go w łapie,
Bylem chciał! Co ty, to nie ja!

KUSY

Na niego nie masz sposobu!

BORUTA

Głupiś Waść!

KUSY

Próżna nadzieja!
Niczem on się skusić nie da.
Jego siła w tej fujarze.

BORUTA

On mi fujarę zaprzeda.

KUSY

On?! Za nic!

BORUTA

To się pokaże!

Głos fujary Maćkowej, który zbliżał się coraz bardziej, rozlega się tuż za sceną i po małej chwili wchodzi Głupi Maciuś, który, widząc obu diabłów, przestaje grać i chce przejść bokiem.

BORUTA
spostrzegłszy wchodzącego Maciusia

Toś ty grał?

GŁUPI MACIUŚ

A ino, panie!

BORUTA

Ja słucham i aż się dziwią,
Skąd ono przecudne granie,
A to Maciuś gra. Prawdziwie,
Że mi się twoja muzyka
Nad wszelką inszą podoba!

GŁUPI MACIUŚ
nie odpowiadał, tylko przypatrywał się badawczo obu czartom, potem wskazuje Kusego

Dyć ja znam onego smyka,
Co ma nózki, jak patyki,
I łeb wielgi, nikiej dynię!
A to wy pewnikiem oba
Jesteśta diablego rodu?...
Co chceta?!

BORUTA

Chcę twej muzyki.
Nic ci złego nie uczynię.
Nie bój się!...

GŁUPI MACIUŚ
na wpół do siebie

Niech was choroba!

BORUTA
nie zważając

Chcemy, żebyś nie miał głodu,
Ni biedy, jak tu we młynie...

GŁUPI MACIUŚ
drwiąco

At!... Miłosierna osoba!

KUSY

Próżno, kto głupiemu gada
Do rozumu!

BORUTA
ostro do Kusego, ale spozierając przy tym z ukosa na Głupiego Maciusia

Głupim zowie
Maciusia — chamska gromada!
Ale on ma więcej w głowie,
Niźli oni wszyscy społem.
Zobaczysz, jak mi odpowie,
Gdy wyrozumie dokładnie,
Co eksplikować zacząłem...

Do Maciusia

Komuż wygrywasz tak ładnie?
Kto ciebie słucha? Te 'krowy
Albo te konie na paszy?
Grasz i grasz, i co masz za to?
Głód! Łyżkę strawy jałowej!

GŁUPI MACIUŚ
wzruszając ramionami

Jak jest, tak jest!... Ja się Wasej
Cartowskiej Mości nie zalę...

KUSY

Kuty fryc!

BORUTA

Ja ci bogatą
I godną służbę naraję.
Nic cię chyba nie ustraszy,
Skoro sobie tak zuchwale
I butnie poczynasz ze mną...
Słuchaj: są pod ziemią kraje,
Co słońca nie znają wcale;
Lecz za to łuną podziemną
Goreją w strasznej czerwieni
Ognia wiecznego pożary,
Czarnych jezior trupie fale
Kipią, krew się na nich pieni,
Jęki wstrząsają ich głębią...
Rude dymy, krwawe pary,
Wrą, kotłują się i kłębią,
A w nich wyją potępieni...
Od bram z rozżarzonej stali
Na wstępie już zieją skwary
W pomroce dusznych przedsieni.
Potem ogromne pieczary
Ciągną się dalej i dalej,
Bez końca, liczby i miary...
Na słupach z żywych płomieni
Sklep onych pieczar się wspiera:
Z rykiem i wrzaskiem się pali
Słup każdy, bo w te filary
Z ognia — grzesznicy wpleceni
I żar wieczny ich pożera.
W ostatniej, największej sali
Podłoga i strop, i ściany,
Od roztopionego złota
Kapią i drogich kamieni,
I od czerwonych korali.
Skarb okrutny, nieprzebrany,
Czarodziejskie błyski miota,
Jarzy się, migoce, mieni!
W pośrodku skarbów, za szyję
Łańcuchami przykowany
Do gorejącej kolumny,
W mękach targa się i wije
Mocarz, strącony Cherubin,
Niebios rokoszanin dumny,
I rozpacz taka go bierze,
I ból taki, że mu płyną
Z oczu łzy krwawe, jak rubin.

KUSY
przerywając Borucie, do Maciusia

Słyszałeś o Lucyperze?

GŁUPI MACIUŚ

Juźcić słysałem... A ino!
A mało to napowiada
Tych gadek stara Gawlacka?
Ona zawdy gadać rada,
Pokiela ino kto słucha.
Powiadała, ze on pono
Ma skrzydła, nikiej u gacka,
A zaś u tego łańcucha
To mu kółka wylicono:
Tyla, ile jest dni w roku.
Co dzień łańcucha ubywa
Po oku, zawdy po oku,
Jaze na sam Wielgi Piątek
Do ostatniego ogniwa...
Toć mu dopiero dopieka
On słup... Do Zielonych Świątek
Skucy, sparzony do zywa,
I dobrze, co się nie wścieka.
Prawda to?

BORUTA

Zali o bajka,
Zali to prawda jest szczera,
Dowiesz się: przystań za grajka
Na służbę do Lucypera.
Rok jeden wedle umowy,
My jej święcie dotrzymamy.
Po roku otworem staną
Przed tobą piekielne bramy,
I wyjdziesz na ciele zdrowy,
Na duszy bez żadnej plamy
I obładowany złotem...
Jeno gębę zawiązaną
Trzymaj i nie piśnij o tem,
Co tam ujrzysz, bo zapłatę
Straciłbyś zapracowaną
I przypłaciłbyś żywotem.
Po małej pauzie
Patrz na te wierzby garbate:
Którą zechcesz, tę otworzę
Przed tobą, jakoby skrzynię.
Dość mi szablą chlasnąć w korę.

Idzie w głąb sceny ku wierzbom i w jedną z nich uderza gołą szablą. Pień wierzby pęka od góry do dołu i otwiera się, ukazując wewnątrz złoto i klejnoty, cały skarb zaklęty, gorejący fosforycznym blaskiem.

GŁUPI MACIUŚ
olśniony

Gwałtu! Rety! A to dziwy!

BORUTA

To wszystko twoje być może,
Lecz się zgódź. Ja cię uczynię
Bogaczem. Skarb, co tu gore,
Weź na znak, żeś przystać gotów...
To zadatek i zachęta,
A cóż dopiero zapłata!
Tyle złota i klejnotów
Nie mają króle, książęta,
Ile tobie się dostanie,
Kiedy z podziemnego świata
Wyjdziesz.

GŁUPI MACIUŚ

Mnie ta nie opęta
Nikto, ani mię nie kupi!
Mam dla siebie swoje granie,
A nie dla kogo na przedaj.
I co bym ja, pastuch głupi,
Robił z taką kupą złota?

BORUTA

Radzę ci, prosić się nie daj!

GŁUPI MACIUŚ

Mnie o granie prosić nie trza:
Komu wola i ochota,
Niech przyjdzie, to się nasłucha
Za darmo, ja mu nie bronię.
Dyć granie na wskróś powietrza
Leci — dość nastawić ucha...
Ja kiej gram pasęcy konie,
To ta nocka carna, głucha,
Od wielgiej radości onej
Złotemi ockami mruga.
I na sady, i na błonie,
Na te pola i wygony.
Jak ziemia seroka, długa,
Idą sobie moje pieśni,
Tam wracają, skąd się wzieny.
Przedawać ich się nie godzi,
To juz ani mi się nie śni!
Dyć granie jest jak płakanie,
Ze nie ma nijakiej ceny.
Panie diable, pytaj słonka,
Kiej do dnia za lasem wschodzi,
Cy ci przeda swych promieni?
Albo idź, niech ci jabłonka
Kiej jabłuskami obrodzi
I całuśka się zrumieni,
Idź, niech ci przeda owoce!
Idź, a namów se skowronka,
Co pod samo niebo lata
I trzepie się, i świergoce,
Jeśli ci jedną piosenkę
Przeda, to i ja się zgodzę
Nie na rok, a na trzy lata!

BORUTA
zniecierpliwiony, ostro

Uważ, osłodziłbyś mękę
Temu, który cierpi srodze.
Zgódź się!... Nie chcesz? Tfu, do kata!

GŁUPI MACIUŚ

Ciepło mu? A niech mu będzie!
Juźcić! Jak juz grać dla kogo,
To grać Najświętsej Panience,
Co nitkę babiego lata,
Chodzęcy po niebie przędzie,
A przed sobą mlecną drogą
Dzieciątko wodzi za ręce,
Co się zmęcy, to se siędzie
Śród gwiazd, nikiej śród stokroci.
Ano zaś wstaje... I wsędzie
Za nią słuzebni janieli
Chodzą bieluścy a złoci
Bez kwitnące rajskie sady.
I coraz to insy zwija
Niteckę, co ją z kądzieli
Wyprzędła Panna Maryja...

Na to słowo skarby gasną w dziupli, wierzba się zamyka, obaj czarci znikają, tylko w ciemnościach słychać oddalający się.

GŁOS KUSEGO

Chi! Chi! Nie dał, nie dał rady!

GŁOS BORUTY
wściekły

Milcz Waść, bo cię trzepnę w słuchy!

GŁUPI MACIUŚ
śmiejąc się

Myk! I kaz mój ślachcic suchy,
Co na kopyto kuśtyka?
Kajze ten grajda niemiecki,
Z brzuchem grubym, kieby niecki?!
Niech ich!...

Spluwa, po chwili odchodząc w głąb ku pastwisku

Graj, moja muzyka!...

Grając, wychodzi; równocześnie prawie z przeciwnej strony wychodzi Kat, rosły, barczysty i brodaty chłop, w czerwonej opończy z kapturem i w czerwonych, obcisłych, spodniach. W ręku obuszek. — Za nim idą dwaj jego pachołkowie. Obaj ubrani w szare, płócienne koszule, z rękawami zawiniętymi powyżej łokcia, w pasie ściągnięci rzemieniami, przy których z przodu krótkie, skórzane fartuchy. Jeden z nich niesie pęki rózg i pietra, drugi żelazne obroże, obcęgi i powrozy.

KAT

Stać, kundle! Ja sam zapukam...
Otwieraj!!

Dobija się gwałtownie do okna

GŁOS MŁYNARKI
wewnątrz

Malto Najświętsa!
Kto się tam do okna burzy!

KAT

Otwieraj raźno!

GŁOS JAŚKA
wewnątrz

A kto tu?

KAT

Człek podróżny! Drogi szukam...
Nie będę gadał do wnętrza,
Wynijdź, niech nie czekam dłużej.

Dobija się

GŁOS JAŚKA
wewnątrz

Juz... juz! Nie róbcie gruchotu!

Otwiera okno i wystawia głowę, za nim widać Młynarkę, stojącą z zapalonym łuczywem, które oświeca Kata

JASIEK
ujrzawszy Kata, przerażony

Rety!...

KAT

Nic ci się nie stanie,
Wskaż jeno drogę na zamek.
Człek na próżno w kółko łazi:
Tu rów, tam podmurowanie,
A ta noc!... czarno, jak w mazi...
Cóż tak wyzierasz, jak z ramek
Jaki święty!

W drzwiach, które się nagle otwierają, staje Młynarka z zapaloną latarką w ręku, przy niej Jasiek.

MŁYNARKA
nieco drżącym głosem

Któż wy, panie?

KAT

Ja?... Kat z miasta...

Do Jaśka

Nie bójże się,
Przecie masz sumienie czyste!
Wybrałem się na wezwanie
Wojewody, bo mam rano
Skończyć z drwalem, co tu w lesie
Zabił człowieka...

JASIEK
do siebie ze zgrozą

O Chryste!

KAT

Kędyż iść na zamek?

MŁYNARKA
której ręka, podniesiona z latarką, trzęsie się konwulsyjnie

Ano,
Musicie się wziąć na lewo
Pod ten mur... jaze do węgła,
Jest tam hajnok wielgie drzewo
I zaraz brama okręgła...

KAT

Bóg wam zapłać... dobrej nocy!

JASIEK I MŁYNARKA

Bóg prowadź!...

Kat z pachołkami wychodzi na lewo, Jasiek i Młynarka stoją w progu, poglądając po sobie długo w milczeniu.

MŁYNARKA
po chwili, nie mogąc opanować rozdrażnienia, przytula się do Jaśka cała drżąca i mówi złamanym, głuchym głosem

Słysałeś... Rety!
Jaśku!

JASIEK
odsuwając się od niej

Skróś nas go powiesi!
Skróś nas!... Jezusie! Jezusie!

Chwyta się oburącz za głowę i rwie lotosy

MŁYNARKA
przez chwilę patrzała nań bezradnie, potem, odzyskując przytomność, potrząsa go za ramię — z siłą

Ty nie mas nijakiej mocy
Nad sobą... Jak drwal, to nie ty!

JASIEK

Uciec... Skryć się kajsi, gdziesi!

MŁYNARKA

Cóz lamencis?! Widno mu się
Znacyła śmierć. Co pisano
Komu, tego nie odmieni
Nikt i nikt. Cy pod dekrety
Chces, by nas oboje wzieni?
Leć, powiedz, to jutro rano
Będziewa mieli na grzdyce
Postronki...

JASIEK
otrząsając się dreszczem

Cy cię urzekło?
Cichaj!... Co robić? Laboga!
A dyć to juz prawe piekło
Za zycia!... Na siubienicę
Dać niewinnego cłowieka,
Albo samemu...

Urywa i rękoma zasłania twarz

MŁYNARKA
po chwili

U proga
Cóz wystois? Pójdź, legniewa...

JASIEK
szorstko

Nie chcę!

MŁYNARKA

Ty!... pójdź!

JASIEK

Tam strach ceka...
Widzi mi się twoje łózko
Ze siubienicnego drzewa
Zbite... i widzi się: gady,
Ze gwizdają pod poduską!
Nie chcę! W izbie coś mię dusi!

MŁYNARKA

Cyś rozum stracił ze strachu,
Cy co? Być nijakiej rady
Nie najdzies...

Po chwili, łaszcząc mu się namiętnie

Naści gębusi!
I chodź!

JASIEK
odsuwa ją

Ty się tego dachu
Nie bois? A boska ręka,
Chces, zęby dachem zatrzęsła?
Nie kuś, nie kuś sądu, kary,
Bo jesce pułap się spęka
Nad nami i trzasną przęsła,
I wsyćko nas poprzywala...
Kto dom stawiał? Kto?! Sam stary!...
A my ledwo, ze umyci
Z jego krwie! Niech jesce drwala
Powiesą, to nas cart chyci.

MŁYNARKA
słuchała z wzrastającym przerażeniem, nagle prostuje się groźnie

Dość juz! Wara! Ani słowa!
Cyliś uwzion się, cłowiece?
Nie widzis, ze taka mowa
Mało ze mnie nie wywlece
Dusy! Ze mi serce psowa!
Ze mię nikiej rózgą siece?
Cy ja, to nie mam sumienia,
Jak i ty? Cy się nie boję?
Dyćem ja tez nie z kamienia!
Ale ty na mnie pamięci
Nie mas! A ja za oboje
Musę śmiałość mieć...

Długie milczenie. — Dzwony zamkowe biją północ

JASIEK
po chwili, zgnębiony

Zegary
Na zamku północ juz biją...
Pójdź!

Zbliża się ku niej

MŁYNARKA
wskazując na młyn, który zaczyna obracać się coraz prędzej

Widzis ty, co się święci?
Zamknąłeś dusiec na kole?

JASIEK

A ino!

MŁYNARKA

Jezus, Maryjo!
Światło...

JASIEK

Beze drzwi, bez śpary,
Światło! I koło się kręci.

MŁYNARKA

Widno jest ktosi we młynie.

JASIEK
bierze kij z sieni

Pójdźwa...

MŁYNARKA

Ja sama pójść wolę...

JASIEK

Nie chodź... Ja go bez łeb strzelą!

MŁYNARKA

Ostań!... o takiej godzinie
Nie trza...

Jasiek, nie zważając, skrada się do młyna. Młynarka biegnie za nim. Drzwi młyna otwierają się przed nim same. Wewnątrz, w sinym oświetleniu, upiór Młynarza przesypuje mąkę i miele. Widmo podnosi powoli zakrwawioną głowę i w milczeniu spogląda na Jaśka i Młynarkę.

JASIEK
odskakuje przerażony i mówi szeptem

Upiór!... Stary miele!
Słupem stoją mu ślepie...
Wciąz miele... nie ustawa
I krząta się po młynie,
Co zmiele — zaś dosypie!
A na łbie rana krwawa...
Krew ciurkiem ze łba płynie...
Do mąki kapie z coła...
On nic! Ino wciąz łypie
Ślepiami dookoła...
Jaze się dusa wzdryga!...
Rany! Maryś, co ja widzę!
Maryśka, patrz, co się dzieje!

Wskazuje na Kusego, który siedząc na skrzydle wiatraka, wyprawia różne skoki, nadaje kołu coraz, większy rozpęd, i śmieje się do rozpuku.

MŁYNARKA

Gdzie? co?

JASIEK

Hajnok... patrz, ta śmiga!
Nie widzis? Diabeł ma śmidze!...
Puść mię!... Słysys, jak się śmieje?

Wyrywa się Młynarce i oszalały ze strachu wybiega za scenę w głąb. Młynarka rzuca się za nim.

MŁYNARKA
krzycząc

Stój! Stój! Serce we mnie mgle je!

Wybiega za Jaśkiem.