Zaczarowane koło/Akt IV
Pod młynem. Przez całą scenę, od prawej ku lewej, szereg starych, powykręcanych wierzb. Za wierzbami, w głąb, rozpościerają się szerokie, płaskie błonia, za nimi w dali majaczeją chałupy wśród sadów i zagajników. Z lewej grunt nieco się podnosi. Na tyra podniesieniu mur, otaczający ogrody wojewodzińskie; poprzez mur zwieszają się konary olbrzymich drzew. W połowie muru krata żelazna, barokowa, otwierająca z ogrodu widok na pola, wieś i błonia. — Z prawej: na przodzie zagroda i dom Młynarza, stojący bokiem do widza, frontem ku ogrodom. W głębi, za domem, wiatrak. Wieczór. Przez chmury przedziera się od 'czasu do czasu światło księżyca. Okna domu czerwonawo oświetlone. — Za kratą w ogrodzie Wojewodzianka, u kraty, pod murem, Głupi Maciuś.
WOJEWODZIANKA
- Nieboga! Cóż się z nią dzieje?
GŁUPI MACIUŚ
- A co by? Straśnie lamenci,
- Mało w niej serce nie mgleje
- Od okrutnej turbacyje.
- Cięgiem płace przez pamięci,
- Pięściami się w ciemię bije
- I tyla.
WOJEWODZIANKA
- Tak nagle wdową
- Została, biedna kobieta...
GŁUPI MACIUŚ
- Jesce niektóra somsiada
- Z pociechą do niej przychodzi,
- To najgorzej, bo na nowo
- Załość ją okrutna chyta,
- To ją całuje; a gada,
- Urzewnia się, a zawodzi
- Bogu zywemu na niebie,
- Płace wciąz i łamie ręce,
- Woła i woła młynarza...
- Dyć gadam Jasnej Panience,
- Ze ją dzisiaj po pogrzebie
- Bez moc wywlekli z cmentarza.
- Jak dół zawalał łopatą,
- To na kościelnego dziada
- Krzycała: niech ją zasypie!
- A jak ona go bogato
- Chowała: cała gromada
- Jadła i piła na stypie.
- Jakie ta były pierogi,
- Jaki miód, jakie kołace.
WOJEWODZIANKA
- Okrutnie mi żal niebogi.
GŁUPI MACIUŚ
- Toć Jaśnie Panienka płace?!
WOJEWODZIANKA
ocierając łzę
- Nic... już nic... Zdawało ci się,
- Ja się tak czasem rozrzewnię,
- Bo sama jestem sierotą...
- Dość o tem... Teraz mi powiedz
- Bajkę jaką, mój Dafnisie...
GŁUPI MACIUŚ
- Jaką bajkę?...
WOJEWODZIANKA
- O królewnie,
- Co pokochała pasterza,
- Koronę rzuciła złotą
- I poszła z nim trzodę owiec
- Pasać nad szemrzącym zdrojem,
- I z zielonego wybrzeża
- Kwiaty rwać w poranek letni...
- Albo wiesz co?... Graniem swojem
- Wydzwoń tę bajkę na fletni.
- Ja tak lubię twe piosenki,
- W noc miesięczną rozpłakane.
- Zagrasz?...
GŁUPI MACIUŚ
- Jużcić. Dla Panienki
- Duchem fujary dostanę...
Wydobywa zza pasa fujarę i gra długą chwilę — Wojewodzianka słucha zadumana, oparłszy twarz o kratę; gdy skończył
WOJEWODZIANKA
- Dziękuję. Piosenkę cudną
- Wygrałeś...
Po chwili
- Ach, w tym ogrodzie
- Talk mi czasem tęskno bywa,
- Nie wiem za czem, i tak nudno!
- Nieraz o wieczornym chłodzie,
- Kiedy zorza dogorywa,
- Błądzę sama przez aleje,
- Gdzie marmurowa Najada
- Z kruża do konchy omszonej
- Wodę kryształową leje...
- Albo kiedy księżyc pada,
- Blask rzucając rozstrzelony
- Przez gałęzie i przez liście,
- Go się wiążą w siatkę cienką,
- Poplątane przeźroczyście...
- Nawet, gdy rankiem się zbudzę,
- I kiedy moje okienko
- Złotemu słońcu odsłonię
- I stanę w świetlanej strudze,
- To jeszcze smutno mi bywa.
- Gdy żal mię taki owionie,
- To za czemś tęsknię i nudzę,
- Chociaż sama nie wiem, za czem...
- O, ja nie jestem szczęśliwa!
- Gdzie jest szczęście? W której stronie?
- Nieraz muślę prawie z płaczem,
- Że gdzieś poszło w kraje cudze...
- A ty — czy jesteś szczęśliwy?
GŁUPI MACIUŚ
- Oj, scęśliwy... jesce jaki,
- Nikiej ta ryba we wodzie,
- Od kiej wsyćkie one cuda
- Wygrywam i wsyćkie dziwy,
- I zyję se jak te ptaki,
- Śpiewający... Cy o głodzie,
- Cy o chłodzie, jak się uda,
- Zawdy gram i gram od ucha...
- Oj, nikomu ja nie zajrzę!
- Pasę w lesie, to las gada:
- „Grajze ino, Maćku, grajze!”
- To i gram... A tu las słucha,
- Widno rad z onego grania,
- Bo mi cięgiem odpowiada.
- Jak baz te błonia przechodzę,
- To gałązeckami rucha
- Kuzda wierzbecka przy drodze,
- I listeckami się kłania,
- Coby jej grać... Idę miedzą,
- To ci sumi w kuzdem kłósiu,
- I w tych chabrach, co ta siedzą
- Skroś psenice, albo żyta,
- I sumi caluśkie pole,
- Jakoby rzec: — „Graj Maciusiu!”
- I gram, jaz za serce chyta!
- Juz ja tę fujarę wolę
- Nade wsyćkie skarby świata!...
- Juz mi nic na świecie nie trza...
WOJEWODZIANKA
- Ach, bo z tej fletni piosneczka
- Zaczarowana wylata,
- Jako skowronek z gniazdeczka,
- I dzwoni na skróś powietrza!
GŁUPI MACIUŚ
- Wie Panienka o skowronku?
- Jak się casem w górę ciśnie,
- Mało jaze nie ku słonku,
- I tak cieniusieńko ciurka,
- I leci wyzej, a wyzej,
- Pod samem niebem i piórka
- Na powietrzu ozcapierzy,
- I bez chwilkę ani piśnie,
- Ino se tak wisi cichy,
- Bo go janiołowie sami,
- Za skrzydłecka w jednej mierze
- Trzymają chwilę rąckami...
- To on się za wsyćkie grzechy
- Całego świata spowiada,
- Jaz ozgrzesenie odbierze
- Od Matki Boskiej — to spada...
WOJEWODZIANKA
- Podobny twojej piosence,
- Co nad ziemią lecąc, płacze,
- I poprzez łzy się uśmiecha
- Ludzkiej tęsknocie i męce,
- I w niebie tonie bez echa...
- Posłuchaj, daj mi ją w ręce,
- Tę fletnię, niech ją zobaczę
- Na chwilę jednę, niemałą.
GŁUPI MACIUŚ
- Cemu nie? Jasnej Panience
- Pozwolę...
Wspina się ku kracie i podaje fujarę, którą Wojewodzianka bierze do rąk
WOJEWODZIANKA
wziąwszy fujarę, spojrzała na Maciusia
- Co się stało!
- Tyżeś to? Ach, jakiż inny
- Jesteś od tego pasterza,
- Który śnił mi się na jawie...
- Oczy kłamać nie powinny
- Sercu, które im dowierza.
- Czemuż kłamią?! Skąd ta zmiana
- W twem obliczu i postawie?
- Zdajesz mi się taki gminny,
- Pospolity i prostaczy!...
- Ach i ta chłopska sukmana
- Taka brudna... Po Filonie
- Śladu nie ma! Co to znaczy?
- Masz, odejdź, paś sobie konie.
Odwróciwszy się od niego, oddaje mu fujarę i odchodzi w głąb ogrodu, zamyślona smutnie
GŁUPI MACIUŚ
do siebie, nie zrozumiawszy ani jednego słowa
- A trza pojźryć, choć spętane...
- Jej się zawdy tak majacy...
- Odchodzi poza młyn.
Drzwi domu otwierają się — wychodzi kilka kobiet wiejskich, chłopów i dziewek — za nimi Młynarka i Jasiek, który zostaje w progu.
MŁYNARKA
płacząc i wzdychając
- Oj talk!... Jak se na tę ranę
- Spomnę, co ją miał na głowie,
- To minie jaze zimno chyta...
- Wiecie wy, moi ludkowie,
- Caluśka głowa ozbita,
- Coło bez pół ozłupane...
- A co krwie!... Niech Jasiek powie!...
JASIEK
z progu
- Ojej!... Ze niech Bóg zachowa...
MŁYNARKA
wśród kobiet, które, otoczywszy ją, kiwają głowami, wzdychają, ocierają oczy fartuchami
- Jak ja się teraz ostanę
- Przez niego? Sierota, gdowa,
- Sama, jak palic na świecie!
- To ja nie mam desperować?
- Oj, mojeście wy kochane,
- Adyś by trza mieć kamienie,
- Nie ocy... To juz idziecie?
- Juz? Panie Boze was prowadź!
- I za moje pociesenie
- Bóg wam zapłać... O laboga!..
Wszyscy, prócz Jaśka i Młynarki, zmierzają na lewo ku drodze, między młyn a dom — równocześnie z lewej strony, przodem sceny, wchodzą dworzanie kasztelańscy.
STARSZY DWORZANIN
do Jaśka
- Niechaj będzie pochwalony!
WSZYSCY
naraz
- Na wieki wieków...
STARSZY DWORZANIN
- Gdzie droga
- Do karczmy?
JASIEK
- Anso, piechotą
- To ta przejdzie i z tej strony.
STARSZY DWORZANIN
- A wozem się nie dostanie?
JASIEK
- Trza wkoło, jak te ogrody.
DWORZANIN
- Bodaj taką drogę mylną!...
JASIEK
- Dyć hawok skrąca do młyna,
- A do zajezdnej gospody
- Trza się było wziąć na opak,
- Od siebie...
DWORZANIN
- Gdzie? Jak?... Nam pilno,
- A tu Już późna godzina.
MŁYNARKA
- Na wygonie pasie chłopak,
- To Waszmościom wskaze drogę.
Do Jaśka
- Biegaj no po Maćka duchem!
JASIEK
półgłosem, oglądając się trwożliwie i za siebie, i za scenę
- Idź ty, Maryś, ja nie mogą
MŁYNARKA
półgłosem — rozkazująco
- Raźno leć!...
DWORZANIN
niecierpliwie
- Cóż z tym pastuchem?!
Jasiek niechętnie wychodzi na prawo, poza młyn
MŁYNARKA
- Przyjdzie, Wielemozny Panie,
- To Wasmościów zaprowadzi...
- Wnetki, prosę Łaski Pańskiej.
DWORZANIN
- My byśmy czekać nie radzi,
- Rozumiesz? Bośmy dworzanie
- W służbie Pana Kasztelańskiej,
- Który nocuje w gospodzie
- O mil parę; a my zasię
- Z resztą cugów i taboru,
- Wysłani gwoli wygodzie
- Ruszyliśmy po popasie,
- Nim się miało ku wieczoru.
- Jutro w przedpołudnim czasie,
- Przybędzie w śpiesznym pochodzie
- Pan Kasztelan; i w kolasie
- Poszóstnej, pełen splendoru,
- U zamkowych progów stanie.
Do ludzi, którzy, otoczywszy go kołem w niejakiej odległości, słuchają z podziwem.
- A wiesz ty, chłopski narodzie,
- Kto i z czem go tu przysyła?
- Sam król, aby Wojewodzie
- Po nieboszczyku Hetmanie
- Oddał sukcesję buławy.
GŁOSY W TŁUMIE
- Od króla samego jedzie?!
- O Matko Boska najsłodsa!
DWORZANIN
- Od króla, prosto z Warszawy.
Wchodzi Jasiek, za nim Głupi Maciuś
- Jest pastuch. Bywaj sam! żywo!
JASIEK
do Maćka
- Nie wstydaj się! — On zawiedzie
- Wasą Miłość, kędy potrza.
DWORZANIN
- Do karczmy, słyszysz?
GŁUPI MACIUŚ
- A ino...
DWORZANIN
- Kapnie ci grosik na piwo.
GŁUPI MACIUŚ
wzruszając głową
- Bóg zapłać!
DWORZANIN
- Przodem chłopino!
Wychodzi, za nim reszta dworzan, poprzedza ich Maciuś. — Wiejskie kumoszki odchodzą w przeciwną stronę, ku wsi. — Na scenie zostaje tylko Młynarka i Jasiek.
JASIEK
zbliżając się do Młynarki
- Maryśka!...
MŁYNARKA
odtrącając go
- Na bok ode mnie,
- Ty bojacu!
JASIEK
- Było samej
- Pójść do Maćka... W onem ciemnie
- Latały cerwone plamy,
- Nikłej krew... idą... pod płotem
- Siedziało cosi w łopuchu
- I gic... gic ku mnie z chichotem.
MŁYNARKA
przerażona
- Cichaj, cichaj... nie mów o tem.
JASIEK
nie zważając
- Jakem wzion ciekać co duchu!
- A ono ślepia ozdarło
- I nic, ino za mną goni
- I chce mnie chycić pod garło...
- Tom z biedą dopadł do koni
- I do Maćka na paświsku...
- W piersiach mi do krzty zaparło,
- Com nie mógł przemówić słowa...
MŁYNARKA
pokrywając strach
- Co ci ta!... Głupie majaki!
- To pewnikiem była sowa.
JASIEK
- Sowa! — Juźcić, ino w pysku
- Miała zęby, kieby grabie...
MŁYNARKA
- Patrzcie go! chłop setny taki,
- A do głowy se przybiera!
- Nie wstyd cię, ze we mnie, w babie,
- Więcej śmiałości, niz w tobie?
JASIEK
- Oj, zeby nie ta siekiera,
- Coś mi ją wraziła w ręce!
- Cym ja sam wiedział, co robię?
- A teraz co? Ino w męce,
- We strachu okrutnym zyję.
MŁYNARKA
- Śmiej się z tego! Dyć to brednie!
JASIEK
- Ja schnę od tej turbacyje,
- Gryzę się w nocy i we dnie,
- I zimny pot na mnie bije...
- Ani dośpię, ani dojem,
- Ino się frasunkiem sycę,
- I karmię się niepokojem.
- A skróś cego, z cyjej winy?
- Dyć bez ciebie pakuśnicę,
- Nie mam spokojnej godziny.
MŁYNARKA
- Daj Bóg scęście! Zaś pocyna!
- Co tu gadać nadaremno?
JASIEK
- A bo prawda! Cyja wina?...
- Onej śmierci młynarzowej
- Tyś jest prawdziwa przycyna!
MŁYNARKA
- Wydziwiaj! Cuduj nade mną!
- Sameś zabił!
JASIEK
- Z twej podmowy!
MŁYNARKA
- Juźci! Ja wsyćkiemu krzywa!
- Twoja pociecha jedyna,
- Zebyś mi dozarł do zywa.
- Gryź mię! Gryź! Ady mas prawo,
- Wsyćko znieść od ciebie musę:
- Wypominaj mi, zem krwawą
- Dała za ciebie zapłatę,
- Zem cisnęła swoją dusę
- Na wiekuistą zatratę,
- Za co? — Za twoje kochanie!
JASIEK
- Kto tu komu wypomina?
- Chyba nie ja, bo i cóz by?
- Stało się i nie odstanie.
- Trza było zawcas ze młyna
- Iść we świat i sukać słuzby
- Ka indziej, w najdalsej stronie.
MŁYNARKA
- Zal ci? Zal? To cyń, jak wola!
- Ja za tobą nie pogonię
- Drugi raz bez one pola
- I lasy. Mas wolną drogę,
- Na zawadzie ci nie stoję!
JASIEK
patrzył na nią chwilę, potem zbliża się szybko
- Choćbym chciał, to juz nie mogę,
- Juz ja przy tobie ugrzązłem.
- Twoja dola — moja dola,
- Z tobą śmierć i życie moje
- Zawiązane krwawym wązłem.
Wyciąga ku niej ramiona
MŁYNARKA
odpycha go gwałtownie
- Nie chcę! Rusaj, kędy wola,
- We świat! Prec! Bo my oboje
- Juz nic do siebie nie mawa.
- Co ci do mnie? Stój z daleka!
- Nie tykaj mię, bo ja krwawa:
- Na dusy mam krew cłowieka,
- A ty lino mas na rękach.
JASIEK
- Maryś!...
MŁYNARKA
- Słuchaj, co ci powiem:
- Miałbyś schnąć w strachu i mąkach?
- Nie chcę ci stać na przeskodzie.
- Raduj się zyciem i zdrowiem,
- Ja pójdę i Wojewodzie
- Sama na siebie opowiem.
JASIEK
chwyta ją za szyję i przyciąga do siebie
- Oj, głupia! Co ty mas w głowie?
- Maryśka moja najsłodsa,
- Milsaś mi ty nade zdrowie,
- Ciebie mi do życia potrza.
- Mojaś jest, wiem ino o tem!
- Nie dbam na te strachy głupie...
- I co mi ta o krew cyją?!
- Moja własna krew, jak młotem,
- Hucy mi w skroniach i łupie...
'MŁYNARKA
- Jasińku!
JASIEK
- Pójdź, bo się spalę!
- Gorejący, nikiej słoma.
MŁYNARKA
- Mój... mój!
JASIEK
- Ułap mię za syję
- Mocno... ukochaj rękoma,
- Niech o świecie nie wiem wcale,
- Ino niech scęścia użyję...
MŁYNARKA
- Jaśku! Jaka ja łakoma
- Kochania twego... W ramiona
- Wzioneś mię i piję, piję
- Ten ogień, i wciąz spragniona
- Do śmierci się nie nasycę.
JASIEK
- Pójdźwa! Pójdźwa legnąć doma,
- A potem w pazury carta
- Pójdę, cy pod siubienicę.
- Nie zal będzie... boś ty warta!
Wciąga ją do domu, zamykając drzwi od sieni za sobą. — Z daleka słychać zbliżający się głos Maćkowej fujary. — Po chwili ukazują się w głębi, pomiędzy wierzbami, Kusy i Boruta.
KUSY
tupiąc i zgrzytając ze złości
- Słyszy Waszmość wciąż te trele!
- Hiu-tiu-tiurlu!.. Wciąż ten pisk!
- We dnie, w nocy, to za wiele!
- Gdy słyszę tego pastucha,
- To jakby mnie kto bił w pysk!
- Tiu-tiu-tiurlu! Ciągle dmucha!
- A! przeklęty on, przeklęty!...
- Jak dopadnę tego zucha...
BORUTA
drwiąco
- To co?
KUSY
- To mu pójdzie w pięty!
BORUTA
- Idź... spróbuj! za cały zysk
- Zbłaźnisz się tylko de novo.
Słucha, po chwili z drwiącym uśmiechem
- Wiesz? To granie wcale piękne,
- Posłuchaj, barania głowo.
KUSY
- Ja mało z gniewu nie pęknę,
- Mało, że się nie udławię
- Wstydem, a Waszmośó przedrwiewa?
- Czyliż mam, do kroćset ropuch,
- Dać nura w błotnistym stawie,
- Wleźć do spróchniałego drzewa,
- Lub łeb wtulić między łopuch,
- By nie słyszeć tego grania?!
- Czem go do milczenia zmusić?
- Czem go zmamić? Czem go skusić?
- Gdy fujara go ochrania...
BORUTA
- Czegóż chcesz ode mnie?
KUSY
- Rady!
- Dobrej rady, a nie drwinek.
BORUTA
- Skoro przegrałeś zakłady,
- Wyzwij go na pojedynek.
KUSY
- Nie głupim! Dawnymi czasy
- Raz w pojedynku stawiałem,
- Lecz dotąd wspominam gorzko
- Rycerskie owe zapasy.
BORUTA
- Z kimże to?
KUSY
- Z jedną kumoszką
- Z tej wsi. Wybór broni miałem,
- A baba sobie zastrzegła
- Wybór placu... Jędza stara,
- Bardziej od lisa przebiegła!
- Pyta mnie: „Rożen ozy widły?”
- Widły! boć to bolców para,
- Więc rożen babie przebrzydłej
- Zostawiam... ba, cóż mi po tem?!
- Wyznaczając stanowiska,
- Baba stawia mnie za płotem,
- Sama staje z drugiej strony:
- Co źgnę, to płot na przeszkodzie,
- Ani rusz dostąpić z bliska,
- Widły więzną w chrust spleciony.
- A ta mnie bodzie i bodzie,
- Bo jej rożen na wskróś płota
- Raz w raz do mnie się przeciska!
- Myknąłem w lasy i w bory,
- Pokłuty gorzej rzeszota,
- Sześć miesięcy byłem chory,
- I przeszła mi i od tej pory
- Do pojedynku ochota.
BORUTA
z ironiczną powagą
- Widzę, żeś rycerz nie lada,
- Wolen zmazy i przygany!...
KUSY
- Ale Waszmościna rada
- Mnie się tym razem nie nada,
- A ten gra, jak opętany!...
BORUTA
- Gdy tymczasem w moją sieć
- Tyle już zdobyczy wpadło!
KUSY
- Wpada magnat, wpada kmieć:
- Możni, dumni i rozumni!
- Lecz fen głuptas, poszturchadło,
- Ten obdartus głodny, bosy,
- Tego i Waszmość nie złapie,
- Choćby nie wiem, jako chcieć!
- Dmucha, piszczy w niebogłosy,
- Jakby sobie drwił z nas obu...
BORUTA
- Ze minie? Mogę mieć go w łapie,
- Bylem chciał! Co ty, to nie ja!
KUSY
- Na niego nie masz sposobu!
BORUTA
- Głupiś Waść!
KUSY
- Próżna nadzieja!
- Niczem on się skusić nie da.
- Jego siła w tej fujarze.
BORUTA
- On mi fujarę zaprzeda.
KUSY
- On?! Za nic!
BORUTA
- To się pokaże!
Głos fujary Maćkowej, który zbliżał się coraz bardziej, rozlega się tuż za sceną i po małej chwili wchodzi Głupi Maciuś, który, widząc obu diabłów, przestaje grać i chce przejść bokiem.
BORUTA
spostrzegłszy wchodzącego Maciusia
- Toś ty grał?
GŁUPI MACIUŚ
- A ino, panie!
BORUTA
- Ja słucham i aż się dziwią,
- Skąd ono przecudne granie,
- A to Maciuś gra. Prawdziwie,
- Że mi się twoja muzyka
- Nad wszelką inszą podoba!
GŁUPI MACIUŚ
nie odpowiadał, tylko przypatrywał się badawczo obu czartom, potem wskazuje Kusego
- Dyć ja znam onego smyka,
- Co ma nózki, jak patyki,
- I łeb wielgi, nikiej dynię!
- A to wy pewnikiem oba
- Jesteśta diablego rodu?...
- Co chceta?!
BORUTA
- Chcę twej muzyki.
- Nic ci złego nie uczynię.
- Nie bój się!...
GŁUPI MACIUŚ
na wpół do siebie
- Niech was choroba!
BORUTA
nie zważając
- Chcemy, żebyś nie miał głodu,
- Ni biedy, jak tu we młynie...
GŁUPI MACIUŚ
drwiąco
- At!... Miłosierna osoba!
KUSY
- Próżno, kto głupiemu gada
- Do rozumu!
BORUTA
ostro do Kusego, ale spozierając przy tym z ukosa na Głupiego Maciusia
- Głupim zowie
- Maciusia — chamska gromada!
- Ale on ma więcej w głowie,
- Niźli oni wszyscy społem.
- Zobaczysz, jak mi odpowie,
- Gdy wyrozumie dokładnie,
- Co eksplikować zacząłem...
Do Maciusia
- Komuż wygrywasz tak ładnie?
- Kto ciebie słucha? Te 'krowy
- Albo te konie na paszy?
- Grasz i grasz, i co masz za to?
- Głód! Łyżkę strawy jałowej!
GŁUPI MACIUŚ
wzruszając ramionami
- Jak jest, tak jest!... Ja się Wasej
- Cartowskiej Mości nie zalę...
KUSY
- Kuty fryc!
BORUTA
- Ja ci bogatą
- I godną służbę naraję.
- Nic cię chyba nie ustraszy,
- Skoro sobie tak zuchwale
- I butnie poczynasz ze mną...
- Słuchaj: są pod ziemią kraje,
- Co słońca nie znają wcale;
- Lecz za to łuną podziemną
- Goreją w strasznej czerwieni
- Ognia wiecznego pożary,
- Czarnych jezior trupie fale
- Kipią, krew się na nich pieni,
- Jęki wstrząsają ich głębią...
- Rude dymy, krwawe pary,
- Wrą, kotłują się i kłębią,
- A w nich wyją potępieni...
- Od bram z rozżarzonej stali
- Na wstępie już zieją skwary
- W pomroce dusznych przedsieni.
- Potem ogromne pieczary
- Ciągną się dalej i dalej,
- Bez końca, liczby i miary...
- Na słupach z żywych płomieni
- Sklep onych pieczar się wspiera:
- Z rykiem i wrzaskiem się pali
- Słup każdy, bo w te filary
- Z ognia — grzesznicy wpleceni
- I żar wieczny ich pożera.
- W ostatniej, największej sali
- Podłoga i strop, i ściany,
- Od roztopionego złota
- Kapią i drogich kamieni,
- I od czerwonych korali.
- Skarb okrutny, nieprzebrany,
- Czarodziejskie błyski miota,
- Jarzy się, migoce, mieni!
- W pośrodku skarbów, za szyję
- Łańcuchami przykowany
- Do gorejącej kolumny,
- W mękach targa się i wije
- Mocarz, strącony Cherubin,
- Niebios rokoszanin dumny,
- I rozpacz taka go bierze,
- I ból taki, że mu płyną
- Z oczu łzy krwawe, jak rubin.
KUSY
przerywając Borucie, do Maciusia
- Słyszałeś o Lucyperze?
GŁUPI MACIUŚ
- Juźcić słysałem... A ino!
- A mało to napowiada
- Tych gadek stara Gawlacka?
- Ona zawdy gadać rada,
- Pokiela ino kto słucha.
- Powiadała, ze on pono
- Ma skrzydła, nikiej u gacka,
- A zaś u tego łańcucha
- To mu kółka wylicono:
- Tyla, ile jest dni w roku.
- Co dzień łańcucha ubywa
- Po oku, zawdy po oku,
- Jaze na sam Wielgi Piątek
- Do ostatniego ogniwa...
- Toć mu dopiero dopieka
- On słup... Do Zielonych Świątek
- Skucy, sparzony do zywa,
- I dobrze, co się nie wścieka.
- Prawda to?
BORUTA
- Zali o bajka,
- Zali to prawda jest szczera,
- Dowiesz się: przystań za grajka
- Na służbę do Lucypera.
- Rok jeden wedle umowy,
- My jej święcie dotrzymamy.
- Po roku otworem staną
- Przed tobą piekielne bramy,
- I wyjdziesz na ciele zdrowy,
- Na duszy bez żadnej plamy
- I obładowany złotem...
- Jeno gębę zawiązaną
- Trzymaj i nie piśnij o tem,
- Co tam ujrzysz, bo zapłatę
- Straciłbyś zapracowaną
- I przypłaciłbyś żywotem.
- Po małej pauzie
- Patrz na te wierzby garbate:
- Którą zechcesz, tę otworzę
- Przed tobą, jakoby skrzynię.
- Dość mi szablą chlasnąć w korę.
Idzie w głąb sceny ku wierzbom i w jedną z nich uderza gołą szablą. Pień wierzby pęka od góry do dołu i otwiera się, ukazując wewnątrz złoto i klejnoty, cały skarb zaklęty, gorejący fosforycznym blaskiem.
GŁUPI MACIUŚ
olśniony
- Gwałtu! Rety! A to dziwy!
BORUTA
- To wszystko twoje być może,
- Lecz się zgódź. Ja cię uczynię
- Bogaczem. Skarb, co tu gore,
- Weź na znak, żeś przystać gotów...
- To zadatek i zachęta,
- A cóż dopiero zapłata!
- Tyle złota i klejnotów
- Nie mają króle, książęta,
- Ile tobie się dostanie,
- Kiedy z podziemnego świata
- Wyjdziesz.
GŁUPI MACIUŚ
- Mnie ta nie opęta
- Nikto, ani mię nie kupi!
- Mam dla siebie swoje granie,
- A nie dla kogo na przedaj.
- I co bym ja, pastuch głupi,
- Robił z taką kupą złota?
BORUTA
- Radzę ci, prosić się nie daj!
GŁUPI MACIUŚ
- Mnie o granie prosić nie trza:
- Komu wola i ochota,
- Niech przyjdzie, to się nasłucha
- Za darmo, ja mu nie bronię.
- Dyć granie na wskróś powietrza
- Leci — dość nastawić ucha...
- Ja kiej gram pasęcy konie,
- To ta nocka carna, głucha,
- Od wielgiej radości onej
- Złotemi ockami mruga.
- I na sady, i na błonie,
- Na te pola i wygony.
- Jak ziemia seroka, długa,
- Idą sobie moje pieśni,
- Tam wracają, skąd się wzieny.
- Przedawać ich się nie godzi,
- To juz ani mi się nie śni!
- Dyć granie jest jak płakanie,
- Ze nie ma nijakiej ceny.
- Panie diable, pytaj słonka,
- Kiej do dnia za lasem wschodzi,
- Cy ci przeda swych promieni?
- Albo idź, niech ci jabłonka
- Kiej jabłuskami obrodzi
- I całuśka się zrumieni,
- Idź, niech ci przeda owoce!
- Idź, a namów se skowronka,
- Co pod samo niebo lata
- I trzepie się, i świergoce,
- Jeśli ci jedną piosenkę
- Przeda, to i ja się zgodzę
- Nie na rok, a na trzy lata!
BORUTA
zniecierpliwiony, ostro
- Uważ, osłodziłbyś mękę
- Temu, który cierpi srodze.
- Zgódź się!... Nie chcesz? Tfu, do kata!
GŁUPI MACIUŚ
- Ciepło mu? A niech mu będzie!
- Juźcić! Jak juz grać dla kogo,
- To grać Najświętsej Panience,
- Co nitkę babiego lata,
- Chodzęcy po niebie przędzie,
- A przed sobą mlecną drogą
- Dzieciątko wodzi za ręce,
- Co się zmęcy, to se siędzie
- Śród gwiazd, nikiej śród stokroci.
- Ano zaś wstaje... I wsędzie
- Za nią słuzebni janieli
- Chodzą bieluścy a złoci
- Bez kwitnące rajskie sady.
- I coraz to insy zwija
- Niteckę, co ją z kądzieli
- Wyprzędła Panna Maryja...
Na to słowo skarby gasną w dziupli, wierzba się zamyka, obaj czarci znikają, tylko w ciemnościach słychać oddalający się.
GŁOS KUSEGO
- Chi! Chi! Nie dał, nie dał rady!
GŁOS BORUTY
wściekły
- Milcz Waść, bo cię trzepnę w słuchy!
GŁUPI MACIUŚ
śmiejąc się
- Myk! I kaz mój ślachcic suchy,
- Co na kopyto kuśtyka?
- Kajze ten grajda niemiecki,
- Z brzuchem grubym, kieby niecki?!
- Niech ich!...
Spluwa, po chwili odchodząc w głąb ku pastwisku
- Graj, moja muzyka!...
Grając, wychodzi; równocześnie prawie z przeciwnej strony wychodzi Kat, rosły, barczysty i brodaty chłop, w czerwonej opończy z kapturem i w czerwonych, obcisłych, spodniach. W ręku obuszek. — Za nim idą dwaj jego pachołkowie. Obaj ubrani w szare, płócienne koszule, z rękawami zawiniętymi powyżej łokcia, w pasie ściągnięci rzemieniami, przy których z przodu krótkie, skórzane fartuchy. Jeden z nich niesie pęki rózg i pietra, drugi żelazne obroże, obcęgi i powrozy.
KAT
- Stać, kundle! Ja sam zapukam...
- Otwieraj!!
Dobija się gwałtownie do okna
GŁOS MŁYNARKI
wewnątrz
- Malto Najświętsa!
- Kto się tam do okna burzy!
KAT
- Otwieraj raźno!
GŁOS JAŚKA
wewnątrz
- A kto tu?
KAT
- Człek podróżny! Drogi szukam...
- Nie będę gadał do wnętrza,
- Wynijdź, niech nie czekam dłużej.
Dobija się
GŁOS JAŚKA
wewnątrz
- Juz... juz! Nie róbcie gruchotu!
Otwiera okno i wystawia głowę, za nim widać Młynarkę, stojącą z zapalonym łuczywem, które oświeca Kata
JASIEK
ujrzawszy Kata, przerażony
- Rety!...
KAT
- Nic ci się nie stanie,
- Wskaż jeno drogę na zamek.
- Człek na próżno w kółko łazi:
- Tu rów, tam podmurowanie,
- A ta noc!... czarno, jak w mazi...
- Cóż tak wyzierasz, jak z ramek
- Jaki święty!
W drzwiach, które się nagle otwierają, staje Młynarka z zapaloną latarką w ręku, przy niej Jasiek.
MŁYNARKA
nieco drżącym głosem
- Któż wy, panie?
KAT
- Ja?... Kat z miasta...
Do Jaśka
- Nie bójże się,
- Przecie masz sumienie czyste!
- Wybrałem się na wezwanie
- Wojewody, bo mam rano
- Skończyć z drwalem, co tu w lesie
- Zabił człowieka...
JASIEK
do siebie ze zgrozą
- O Chryste!
KAT
- Kędyż iść na zamek?
MŁYNARKA
której ręka, podniesiona z latarką, trzęsie się konwulsyjnie
- Ano,
- Musicie się wziąć na lewo
- Pod ten mur... jaze do węgła,
- Jest tam hajnok wielgie drzewo
- I zaraz brama okręgła...
KAT
- Bóg wam zapłać... dobrej nocy!
JASIEK I MŁYNARKA
- Bóg prowadź!...
Kat z pachołkami wychodzi na lewo, Jasiek i Młynarka stoją w progu, poglądając po sobie długo w milczeniu.
MŁYNARKA
po chwili, nie mogąc opanować rozdrażnienia, przytula się do Jaśka cała drżąca i mówi złamanym, głuchym głosem
- Słysałeś... Rety!
- Jaśku!
JASIEK
odsuwając się od niej
- Skróś nas go powiesi!
- Skróś nas!... Jezusie! Jezusie!
Chwyta się oburącz za głowę i rwie lotosy
MŁYNARKA
przez chwilę patrzała nań bezradnie, potem, odzyskując przytomność, potrząsa go za ramię — z siłą
- Ty nie mas nijakiej mocy
- Nad sobą... Jak drwal, to nie ty!
JASIEK
- Uciec... Skryć się kajsi, gdziesi!
MŁYNARKA
- Cóz lamencis?! Widno mu się
- Znacyła śmierć. Co pisano
- Komu, tego nie odmieni
- Nikt i nikt. Cy pod dekrety
- Chces, by nas oboje wzieni?
- Leć, powiedz, to jutro rano
- Będziewa mieli na grzdyce
- Postronki...
JASIEK
otrząsając się dreszczem
- Cy cię urzekło?
- Cichaj!... Co robić? Laboga!
- A dyć to juz prawe piekło
- Za zycia!... Na siubienicę
- Dać niewinnego cłowieka,
- Albo samemu...
Urywa i rękoma zasłania twarz
MŁYNARKA
po chwili
- U proga
- Cóz wystois? Pójdź, legniewa...
JASIEK
szorstko
- Nie chcę!
MŁYNARKA
- Ty!... pójdź!
JASIEK
- Tam strach ceka...
- Widzi mi się twoje łózko
- Ze siubienicnego drzewa
- Zbite... i widzi się: gady,
- Ze gwizdają pod poduską!
- Nie chcę! W izbie coś mię dusi!
MŁYNARKA
- Cyś rozum stracił ze strachu,
- Cy co? Być nijakiej rady
- Nie najdzies...
Po chwili, łaszcząc mu się namiętnie
- Naści gębusi!
- I chodź!
JASIEK
odsuwa ją
- Ty się tego dachu
- Nie bois? A boska ręka,
- Chces, zęby dachem zatrzęsła?
- Nie kuś, nie kuś sądu, kary,
- Bo jesce pułap się spęka
- Nad nami i trzasną przęsła,
- I wsyćko nas poprzywala...
- Kto dom stawiał? Kto?! Sam stary!...
- A my ledwo, ze umyci
- Z jego krwie! Niech jesce drwala
- Powiesą, to nas cart chyci.
MŁYNARKA
słuchała z wzrastającym przerażeniem, nagle prostuje się groźnie
- Dość juz! Wara! Ani słowa!
- Cyliś uwzion się, cłowiece?
- Nie widzis, ze taka mowa
- Mało ze mnie nie wywlece
- Dusy! Ze mi serce psowa!
- Ze mię nikiej rózgą siece?
- Cy ja, to nie mam sumienia,
- Jak i ty? Cy się nie boję?
- Dyćem ja tez nie z kamienia!
- Ale ty na mnie pamięci
- Nie mas! A ja za oboje
- Musę śmiałość mieć...
Długie milczenie. — Dzwony zamkowe biją północ
JASIEK
po chwili, zgnębiony
- Zegary
- Na zamku północ juz biją...
- Pójdź!
Zbliża się ku niej
MŁYNARKA
wskazując na młyn, który zaczyna obracać się coraz prędzej
- Widzis ty, co się święci?
- Zamknąłeś dusiec na kole?
JASIEK
- A ino!
MŁYNARKA
- Jezus, Maryjo!
- Światło...
JASIEK
- Beze drzwi, bez śpary,
- Światło! I koło się kręci.
MŁYNARKA
- Widno jest ktosi we młynie.
JASIEK
bierze kij z sieni
- Pójdźwa...
MŁYNARKA
- Ja sama pójść wolę...
JASIEK
- Nie chodź... Ja go bez łeb strzelą!
MŁYNARKA
- Ostań!... o takiej godzinie
- Nie trza...
Jasiek, nie zważając, skrada się do młyna. Młynarka biegnie za nim. Drzwi młyna otwierają się przed nim same. Wewnątrz, w sinym oświetleniu, upiór Młynarza przesypuje mąkę i miele. Widmo podnosi powoli zakrwawioną głowę i w milczeniu spogląda na Jaśka i Młynarkę.
JASIEK
odskakuje przerażony i mówi szeptem
- Upiór!... Stary miele!
- Słupem stoją mu ślepie...
- Wciąz miele... nie ustawa
- I krząta się po młynie,
- Co zmiele — zaś dosypie!
- A na łbie rana krwawa...
- Krew ciurkiem ze łba płynie...
- Do mąki kapie z coła...
- On nic! Ino wciąz łypie
- Ślepiami dookoła...
- Jaze się dusa wzdryga!...
- Rany! Maryś, co ja widzę!
- Maryśka, patrz, co się dzieje!
Wskazuje na Kusego, który siedząc na skrzydle wiatraka, wyprawia różne skoki, nadaje kołu coraz, większy rozpęd, i śmieje się do rozpuku.
MŁYNARKA
- Gdzie? co?
JASIEK
- Hajnok... patrz, ta śmiga!
- Nie widzis? Diabeł ma śmidze!...
- Puść mię!... Słysys, jak się śmieje?
Wyrywa się Młynarce i oszalały ze strachu wybiega za scenę w głąb. Młynarka rzuca się za nim.
MŁYNARKA
krzycząc
- Stój! Stój! Serce we mnie mgle je!
Wybiega za Jaśkiem.