<<< Dane tekstu >>>
Autor Wolter
Tytuł Zadig czyli Los
Pochodzenie Powiastki filozoficzne /
Tom pierwszy
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia »Czasu« w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

V. Szlachetni.

Nadszedł czas, w którym obchodzono wielkie święto, powtarzające się co pięć lat. Było zwyczajem w Babilonie, co przeciąg pięciu lat, obwoływać uroczyście tego z obywateli, który spełnił najbardziej szlachetny uczynek. Dostojnicy państwa i wielcy magowie byli sędziami. Pierwszy satrapa, mający pieczę nad miastem, przedkładał najpiękniejsze uczynki jakie zdarzyły się za jego rządów. Rzecz szła pod głosowanie, król zaś obwieszczał wyrok. Zbiegano się na tę uroczystość ze wszystkich krańców ziemi. Zwycięzca otrzymywał z rąk władcy złoty puhar ozdobiony kamieniami, przyczem król wymawiał te słowa, „Przyjm tę nagrodę szlachetności, i oby bogowie dali mi dużo podobnych tobie!“
Skoro nadszedł ów pamiętny dzień, król ukazał się na tronie, otoczony dostojnikami, magami i posłami wszelkich narodów. Wszystko cisnęło się na te igrzyska, gdzie chwałę zdobywało się nie chyżością koni, ani siłą fizyczną, lecz cnotą. Pierwszy satrapa wymienił głośno uczynki, zdolne, jego zdaniem, zjednać tym którzy je spełnili nieoszacowaną nagrodę. Nie wspomniał nawet o wielkości duszy, z jaką Zadig oddał zawistnemu wrogowi całe jego mienie: to nie był uczynek, któryby miał prawo zabiegać się o palmę w owym turnieju.
Przedstawił najpierw sędziego, który, przyprawiwszy przez pomyłkę — bez własnej winy — pewnego obywatela o stratę znacznego procesu, oddał mu cały swój majątek, równy wartością temu co tamten postradał.
Ukazał następnie młodego człowieka, który, bez pamięci rozkochany w pięknej dziewczynie i mając ją poślubić, ustąpił jej przyjacielowi, blizkiemu zgonu z miłości dla niej; ustępując zaś narzeczonej, wyposażył ją jeszcze.
Wreszcie, ukazał żołnierza, który, w czasie wojny Hirkańskiej, złożył dowód jeszcze większej szlachetności. Żołdacy nieprzyjacielscy chcieli mu porwać kochankę, on bronił jej z całą zajadłością: wtem, doniesiono mu, że inni Hirkańczycy, o kilka kroków dalej, uprowadzili jego matkę. Opuścił, płacząc, kochankę, i pobiegł oswobodzić matkę: wrócił następnie ku przedmiotowi swej miłości i znalazł go bez życia. Chciał się zabić; matka przedstawiła mu iż jego jednego ma na świecie: natychmiast znalazł w sobie odwagę aby ścierpieć życie.
Sędziowie skłaniali się na stronę tego żołnierza. Król zabrał głos i rzekł: „Jego postępek, jak również tamte inne, są piękne; ale nie zdumiewają mnie; wczoraj atoli, Zadig dokonał czynu który mnie zdumiał. Przed kilku dniami, odprawiłem w niełasce ministra mego i faworyta, Koreba. Wymyślałem nań co miałem sił: wszyscy dworzanie upewniali mnie że jestem zbyt łagodny; ścigali się poprostu kto więcej złego powie o Korebie. Spytałem Zadiga, co o tem myśli; odważył się przemówić w jego obronie. Przyznaję, że spotykałem w historyi wypadki, w których ktoś opłaca mieniem swą omyłkę, ustępuje narzeczonej, przekłada matkę ponad przedmiot swego ukochania: ale nie czytałem nigdy, aby dworzanin wyrażał się przychylnie o ministrze który popadł w niełaskę i ściągnął na siebie gniew pański. Daję dwadzieścia tysięcy sztuk złota każdemu z przedstawionych do nagrody; ale puhar daję Zadigowi.
— Panie, rzekł ów, to twój majestat jedynie zasłużył na puhar; to ty dokonałeś czynu najbardziej niesłychanego w dziejach, skoro, będąc królem, nie rozgniewałeś się na sługę, kiedy się sprzeciwił twemu uniesieniu“. Rozległ się szmer podziwu dla króla i Zadiga. Sędzia który oddał swoje mienie, kochanek który wyswatał przyjacielowi oblubienicę, żołnierz który wyżej stawił ocalenie matki niż kochanki, otrzymali dary monarchy; imiona ich zapisano do księgi szlachetnych. Zadig uzyskał puhar. Król zdobył reputacyę dobrego książęcia, którą niedługo zachował. Dzień ten uświęcono zabawami, trwającemi dłużej niż kazało prawo. Pamięć o nim utrzymuje się jeszcze w Azyi. Zadig powiedział: „Jestem tedy wreszcie szczęśliwy!“ Ale mylił się.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Franciszek Maria Arouet i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.