<<< Dane tekstu >>>
Autor Wolter
Tytuł Zadig czyli Los
Pochodzenie Powiastki filozoficzne /
Tom pierwszy
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia »Czasu« w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

VII. Dysputy i audjencje.

W tento sposób Zadig objawiał codzień subtelność dowcipu i dobroć duszy; podziwiano go, a mimo to kochano. Uchodził za najszczęśliwszego wśród ludzi; całe cesarstwo rozbrzmiewało jego imieniem; kobiety spoglądały nań tkliwie; obywatele sławili jego sprawiedliwość; uczeni patrzyli nań jak na wyrocznię; kapłani nawet przyznawali iż wiedzą przewyższa archimaga Yebora. Nikomuby w myśli nie postało wytaczać mu proces o gryfy; wierzono jedynie w to co jemu się zdało wiarygodnem.
Toczyła się wówczas w Babilonie wielka sprzeczka, która trwała od tysiąca i pięciuset lat, i dzieliła państwo na dwie zajadłe sekty. Jedna twierdziła, że nie należy wchodzić do świątyni Mitry inaczej jak tylko lewą nogą; druga żywiła wstręt do tego obyczaju i wchodziła zawsze nogą prawą. Czekano na dzień uroczystego święta Ognia, aby poznać która sekta znajdzie łaskę w oczach Zadiga. Świat cały skierował oczy na jego nogi; całe miasto żyło we wzruszeniu i niepewności. Zadig wszedł do świątyni skacząc równemi nogami; następnie zaś w wymownem przemówieniu dowiódł, że Bóg nieba i ziemi, który we wszystkiem zachowuje bezstronność, nie więcej podoba sobie w nodze lewej niż w prawej. Zawistnik i żona jego twierdzili, że w przemówieniu jego nie dość było figur retorycznych, i że nie dosyć poruszył ziemię i niebo. „Suche to, bez talentu, mówili; niema w jego przemówieniach ani rozstępującego się morza, ani spadających gwiazd, ani słońca topiącego się jak wosk; to nie jest klasyczny styl Wschodu“. Zadig zadowalał się stylem zdrowego rozumu. Wszyscy oświadczyli się za nim, nie dlatego że miał słuszność, nie dlatego że był roztropny, że był godny kochania, ale dlatego że był pierwszym wezyrem.
Równie szczęśliwie zakończył proces między białymi i czarnymi magami. Biali twierdzili, iż bezbożnością jest obracać się przy modlitwie ku wschodowi; czarni upewniali, iż Bóg ma w obrzydzeniu modły ludzi którzy się obracają ku zachodowi. Zadig rozporządził, aby się każdy obracał jak zechce.
Znalazł również sposób, aby, w ciągu ranka, uporać się z osobistemi i publicznemi sprawami: przez resztę dnia zajmował się upiększeniem Babilonu. Wystawiał tragedje na których płakano, komedje na których się śmiano; rzecz, która oddawna wyszła z mody i którą Zadig wskrzesił na nowo z martwych, ponieważ posiadał smak. Nie miał pretensji aby się rozumieć na sztuce więcej niż sami artyści; nagradzał ich hojnie i zaszczytnie i nie był tajemnie zazdrosny o ich talenty. Wieczorem, bawił sumiennie króla, a zwłaszcza królowę. Król powiadał: „O, jakiż wielki minister!“ królowa mówiła: „O, jakiż miły minister!“ i oboje dodawali: „Byłaby wielka szkoda, gdyby go powieszono“.
Nigdy żaden dygnitarz nie musiał udzielać tylu audjencyj damom. Większość przychodziła doń ze sprawami zgoła urojonemi, aby nawiązać jakąś sprawę z nim samym. Żona Zawistnego zjawiła się jedna z pierwszych; przysięgła Zadigowi na Mitrę, Zendawestę i święty ogień, że potępia z duszy postępowanie męża; zwierzyła następnie, w zaufaniu, że mąż jej to zazdrośnik i brutal; dała do zrozumienia, iż bogowie skarali go, odmawiając mu szacownych objawów tego świętego ognia, dzięki któremu jedynie człowiek staje się podobnym do nieśmiertelnych; wreszcie, na zakończenie, napomknęła iż zgubiła podwiązkę. Zadig podniósł ją ze zwykłą grzecznością, ale nie zapiął, jak się godzi, wyżej kolana damy. To małe przewinienie, jeżeli można je tak nazwać stało się przyczyną najstraszliwszych nieszczęść. Zadig zapomniał o tem rychło; ale żona Zawistnika zapamiętała dobrze.
Inne damy oblegały go codziennie. Sekretne roczniki Babilonu utrzymują, iż Zadig uległ pewnego razu; ale uczuł się niepomału zdziwiony iż syci się bez rozkoszy i pieści kochankę jakgdyby z roztargnieniem. Ta, której, zaledwie sam wiedząc o tem, dał dowody przychylności, była pokojową królowej Astarte. Tkliwa ta Babilonka powiadała sobie w duchu na pocieszenie: „Musi ten godny człowiek mieć straszny nawał spraw w głowie, skoro wciąż o nich myśli, nawet w objęciach ukochanej“. Otóż, zdarzyło się Zadigowi, iż, w chwili w której wiele osób nie mówi nic, inne zaś wymawiają jedynie słowa uświęcone zwyczajem, wykrzyknął nagle: „Królowa!“ Babilonka mniemała, iż opamiętał się w tkliwym momencie i że mówi do niej: moja królowo. Zadig, wciąż niezbyt przytomny, wymówił jeszcze imię Astarte. Dama, która, w tych szczęsnych okolicznościach, wszystko tłómaczyła na swą korzyść, wyobraziła sobie iż ma to znaczyć: „Jesteś piękniejsza niż królowa Astarte“. Opuściła seraj Zadiga, unosząc piękne podarki. Poszła opowiedzieć swą przygodę Zawistnej, której była serdeczną przyjaciółką; Zawistna odczuła nader boleśnie to jej wyróżnienie. „Nie raczył nawet, rzekła, zapiąć mi tej oto podwiązki: w życiu już jej nie włożę! — Ho, ho, rzekła szczęśliwa do Zawistnej, nosisz takie same podwiązki jak królowa? Czy to od jednej modniarki?“ Zawistna zamyśliła się głęboko, nie odpowiedziała nic, i poszła poradzić się męża.
Tymczasem Zadig zauważył, iż, w czasie audiencyj i sądów, staje się coraz bardziej roztargniony; nie wiedział czemu to przypisać: to było jedyne jego zmartwienie.
Miał sen: zdawało mu się, że najpierw leżał na trawie, wśród której znajdowały się sztywne i kłujące źdźbła; następnie, spoczywał miękko na posłaniu z róż, z których wypełzał wąż i ranił go w serce ostrym, zatrutym językiem. „Niestety! powiadał sobie, długi czas spoczywałem na suchych i kłujących ziołach; obecnie, ległem na posłaniu z róż; ale kto będzie wężem?“



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Franciszek Maria Arouet i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.