Zamaskowana miłość czyli Nieostrożność i Szczęście/XII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Honoré de Balzac
Tytuł Zamaskowana miłość czyli Nieostrożność i Szczęście
Wydawca E. Wende i S-ka
Data wyd. 1911
Druk E. Nicz i S-ka.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Amour masqué imprudence et bonheur
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XII.

Leon również spędził noc bezsenną, miotany wielkiem wzruszeniem.
Odnalazł więc nakoniec cel tylu starań, od tak dawna pożądany. Zobaczy swoje dziecię... to dziecię, którego obraz tylekroć usiłował wywołać w swojej wyobraźni! Zapewne teraz nie odmówią mu tytułu męża, ojca! Te nazwy tak mu drogie, tak upragnione, staną się jego udziałem!
A jednak wspomnienie pani de Roselis, stawało ciągle przed nim, a porównanie nie wypadało na korzyść nieznajomej. Któraż kobieta na świecie, mogła dorównać Elinorze?
Punktualnie o naznaczonej godzinie udał się na wskazane miejsce, a pierwszym człowiekiem, którego tam ujrzał, był — murzyn, budzący tyle wspomnień!...
Powiódł Leona przez bogato umeblowane pokoje i otwierając drzwi, oznajmił pana de Tréval.
Leon wchodzi do buduaru, który mu przypomina żywo ten widziany przed trzema laty i dotąd zachowany w pamięci; na sofie, w tej samej co wtedy postawie, w takiem samem stroju, kobieta — uzupełniała złudzenie. Na kolanach jej siedziało dziecko...
Słysząc kroki Leona, zwraca ku niemu głowę.
— Co widzę? — woła Leon — Elinor? Czy takie szczęście może być na świecie? Ach, jeżeli to znowu jaka okrutna igraszka, skończ ją, albo umrę w twoich oczach!
Ale mała Leonia przybiegła do niego i rzuciła mu się na szyję, a pokazując połowę pierścionka zawieszoną na jej szyjce, zapytała:
— Przyjacielu Leonie! Czy mi naprawisz mój pierścionek?
Leon spojrzał na pierścionek i przejęty nagłem a gwałtownem wzruszeniem, osunął się na krzesło, powtarzając słabym głosem:
— Elinor... moje dziecię...
Elinor jest już przy nim; on obejmuje ją ramieniem, a drugiem podtrzymuje dziecko, siedzące na jego kolanach. Patrzą na siebie, płacząc oboje ze wzruszenia. Nie znajdują słów, na wyrażenie tego, co czują...
Elinor nakoniec, oparłszy głowę na ramieniu kochanka, zaczyna mówić pierwsza:
— Tak, to twoje dziecię i twoja nieznajoma, kochanka, przyjaciółka, twoja opiekunka, która pod tylu różnemi postaciami, zajmowała się zawsze tobą, a teraz, pragnie być tylko twoją szczęśliwą żoną i matką tego dziecięcia... Przebacz mi Leonie! Przebacz próby, na jakie cię wystawiałam; przebacz mi grzeszną nieostrożność, nad którą i ja także cierpiałam. Była to pierwsza nieostrożność, ale będzie i ostatnią; wyniosła i płocha nieznajoma, otrzymała wczoraj, na balu, zbawienną naukę, której twoja żona nigdy nie zapomni...
— Ach! i ty mi przebacz! — zawołał Leon — Moja ukochana, moje dziecię, przedmioty tylu niepokojów i żalów! Moje serce wynagrodzi sobie te trzy lata, wydarte miłości!
Pani de Gernancé wchodzi w tej chwili, i bierze przyjacielski udział w radosnych uniesieniach szczęśliwej pary, lecz zawsze rozsądna i rozważna, upomina przyjaciółkę.
— Przyznaj jednak, Elinoro, że nie schodząc z drogi wskazanej przez obowiązek moralny i prawa społeczne, byłabyś osiągnęła ten sam cel, oszczędzając obojgu trzech lat ciężkiego zmartwienia i wyrzutów.
— Nie mówmy już o tem — odrzekła pani de Roselis, całując ją serdecznie. — Nie mówmy nigdy! Przekonałam się teraz, że masz zupełną słuszność; kobieta, chcąca się wyzwolić z surowych więzów, jakiemi ją skrępowała moralność, może zapłacić za to zniweczeniem swego szczęścia.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Honoré de Balzac i tłumacza: anonimowy.